Dodany: 06.10.2017 12:23|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

2 osoby polecają ten tekst.

Rozważania agenta (literackiego)


Często dzwonił ten mój nieborak, tak koło południa, budząc mnie ze snu – zawsze przed tymi telefonami roiły mi się czasy szkolne, lęk przed maturą ustną z angielskiego znowu odczuwałem całym ciałem, a ręka moja wędrowała samoczynnie ku dołowi piżamy, jakbym znowu miał 16 lat i widziałem wyraźnie: stoję bosy na chodniku przed gmaszyskiem liceum, jest zima, 30 stopni mrozu, gotowy jestem uklęknąć, byleby przyjęli z powrotem, łzy ciekną ciurkiem z tego zimna – i triumfalnie wykrzykiwał:

– Ten też wykitował! Czytałeś? – I natychmiast przechodził na gwarę, bo był Hanysem ten uparciuch, z takich wątpiących, tacy najgorsi. – Halba już czeko na bifyju, przyjeżdżej gibko.

Dlaczego o tym piszę?

Po wczorajszym wyznaniu spadły na mnie liczne oskarżenia jakobym tuczył się na krwawicy artysty, willę wybudował z faustowskiej umowy jaką dałem mu do podpisania, a sam nic nie uczynił ku jego – znaczy się pisarza, też się pogubiłem przy budowie tego zdania, daleko mi do talentu Adasiowego – większej sławie, a zwłaszcza dobrobytowi. Takie to czasy, że wszyscy tylko myślą o pieniądzach. Gdzie się podziały dawne wartości? Gdzież te epoki, gdy najgłębszym marzeniem, za przeproszeniem, twórcy była pełna micha wieczorem i barłóg jedynie z pchłami, za to bez wszy, na noc? I umierali młodo, wstrząsani gruźliczym kaszlem, ale szczęśliwi, oddając swój talent bezczasowym Muzom.

Materializm poczynił ogromne spustoszenie w duszy ludzkiej w ostatnich latach. Zawsze tak twierdzę podczas branżowych spotkań, wykwintnych kolacji i na premierach w miejscowych teatrach i nie spotkałem nikogo, kto by się ze mną nie zgodził. Kiedyś było zdecydowanie lepiej. Z kulturą, sztuką, życiem – Wzdycham i kiwają zgodnie głowami pięknie wydekoltowane damy i ich podstarzali małżonkowie w sieciowych garniturach.

Wracając jednak do mojej opowieści. Sami z siebie umierali?

Ot, weźmy ten przypadek. Proszę bardzo, oto wycinek z krakowskiej gazety:

"Młody pisarz zginął przygnieciony sztangą.

Jak potwierdza miejska komenda policji wczoraj, w godzinach wieczornych umarł śmiercią tragiczną znany prozaik i felietonista. – Łukasz O. ćwiczył w swojej piwnicy i sztanga ze 100 kilogramami wyśliznęła się mu z rąk, nieszczęśliwie spadając na gardło denata. – Informuje starszy aspirant Marcin Orson – Zginął na miejscu.

Środowisko literackie pozostaje w głębokim szoku. Rodzina uprasza o nie przesyłanie kwiatów. Zaoszczędzone pieniądze można wpłacić na Wielkopreriowy Dom Opieki dla Wyliniałych Metaluchów."

Pomijając fakt, że już nie taki młody, bo czterdziestoletni, ale w literaturze jest się młodym do pięćdziesiątki, potem z miejsca zostaje się klasykiem, z reguły zapomnianym, i wtedy właśnie do roboty wkraczamy my, agenci literaccy, to jak sądzicie: sama ta sztanga spadła? Same się rozregulowały hamulce innego pisarza, tak że światowy koncern samochodowy musiał wycofywać 100 000 aut z rynku? Ileż zgonów literackich nastąpiło na skutek nadmiernego spożywania alkoholu, legalnego i trochę mniej legalnego, to spóźnione przejście przez tory, a to nocna drzemka na ławeczce pod domem przy głębokich mrozach. I mimo setek wypitych gramów wódki, nigdy ani – wybaczcie mi ten żarcik – grama podejrzeń!

Albo prawdziwe młode talenty, z głośnym, promowanym debiutem na koncie. Piękne dziewczyny i napakowani, tryskający młodością mężczyźni. W zawał nikt by nie uwierzył, prawda? Inne choroby są nazbyt modne i tylko zwiększają zainteresowanie. To umierali w tak skandalicznych okolicznościach, że nawet rodziny jak najszybciej chciały zamknąć sprawy, miejscowy ksiądz groził egzorcyzmami w przypadku nieuwzględnienia specjalnej taksy na pochówek, magazyny plotkarskie oznaczały „Tylko dla dorosłych” specjalne strony. Wypadki na paralotniach na Karaibach, ataki somalijskich piratów na statki wycieczkowe, nagłe przypadki powołań i oddaleń ku życiu zakonnemu.

Samo się?

Zostałby ten mój nieborak najwybitniejszym pisarzem polskim, przynajmniej polskojęzycznym pisarzem, gdyby nie ja i te „przypadki”? Nie odpowiadajcie, to pytanie retoryczne. I to mnie nazywają narwanym, kiedy cała moja kariera agenta literackiego to długofalowe planowanie, metodyczne rozważanie wszelkich za i przeciw, zapewnianie sobie alibi i umawianie wizyt na targach książek. Mogłem zostać w starej pracy, skonfiskowane traktory sprzedawały się jak świeże bułeczki, zwłaszcza tuż przed sezonem dopłat unijnych, ale wolałem poświęcić się, wnieść mój skromny wkład w polską kulturę.

Nie oczekuję nagród, zaszczytów ani nawet odrobiny sławy. Mam jednak dość oskarżeń, plugawienia i szczucia. Wszystkich oszczerców informuję więc z tego miejsca: Spotkamy się w sądzie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 726
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: carmaniola 08.10.2017 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Często dzwonił ten mój ni... | adas
Zaczynam się Ciebie bać... ;-)
Użytkownik: adas 08.10.2017 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaczynam się Ciebie bać..... | carmaniola
Ale mnie? Nie mogę się ruszyć przecież. Z zamrażarki.
Użytkownik: carmaniola 08.10.2017 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale mnie? Nie mogę się ru... | adas
Mr Hyde'a, którym się stajesz gdy Adaś zapada w tej zamrażarce w sen. Wyglądacie ponoć podobnie, licho wie, na którego człek się akurat natknie... ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: