Dodany: 21.06.2010 22:44|Autor: Miss_Jacobs

Papryczka chilli w najlepszym wydaniu


Zawsze lubiłam Anthony’ego za jego niewybredne poczucie humoru i szczerość w tym, co robi. Tym razem również mnie nie zawiódł.

Pewnie po tej książce zastanowicie się dwa razy, zanim wybierzecie restaurację na romantyczną kolację. Autorowi i jego kompanom nieobce są narkotyki w ilościach hurtowych, seks z kelnerkami (te sceny w filmach przy blacie pełnym mąki nie są zmyślone), alkohol w ilościach, które trudno porównać do czegokolwiek. Przyznaję, to nie są najlepsze cechy szefa kuchni, ale jest też druga strona, po której poznaniu dacie mu klucze do własnej restauracji razem z pełnym kredytem zaufania.

Anthony zna doskonale swoje miejsce w szeregu. W tytule nie bez powodu występuje „restauracja” zamiast jakiegoś odniesienia do epizodów z jego życia. Nie nazwałabym tej lektury autobiografią. Wszystko to, co się działo w życiu kucharza jest tylko tłem do pokazania mechanizmów działania restauracji, niekoniecznie z takimi szefami kuchni jak on.

Jest prawdziwym żołnierzem na polu bitwy, który nie tylko dowodzi, ale też i odnosi rany w walkach z gorącymi patelniami, garnkami i rozgrzanymi do czerwoności tłuszczami.

W kuchni, niezależnie od swojego wykształcenia, pochodzenia i majątku zawsze zaczyna się od najniższych szczebli. Szacunek zdobywa się wytrzymałością, a nie słowami. Sam Anthony mówi, że swoich kucharzy słucha dopiero po 6 miesiącach codziennego przychodzenia do pracy, w końcu gotować można nauczyć każdego, ale charakteru już nie.

Potwierdziło się tu również zdanie Kiran Desai z „Brzemienia rzeczy utraconych” o tym, że w kuchniach Nowego Yorku jest cała mapa świata.

Jeśli czytając tę książkę nie będziecie szefami kuchni, prawdopodobieństwo, że nimi zostaniecie po niej jest naprawdę niewielkie. Nie oznacza to jednak, że nie możecie ulepszać smaku swoich potraw oraz poprawiać swojej wydajności w kuchni. Znajdziecie w książce naprawdę masę porad, które każdy z nas bez problemu włączy do swojego systemu. Anthony nie sypie nazwami, by nam zaimponować, czego to on nie potrafi, stawia na proste składniki, ale najlepszej jakości i dokładnie tę samą zasadę stosuje przy wyborze narzędzi w kuchni. Dla większości z Was pewnie nie będzie to odkrywanie Ameryki, ale czasami dobrze jest powiedzieć rzeczy oczywiste. Dla mnie, jako wielbicielki dobrej kuchni, książek i programów kucharskich, dodatkowym plusem były poglądy autora na temat kolegów po fachu - kogo ceni, kto go drażni itp.

Sam Anthony? Jest jak papryczka chilli. Niesamowicie ostry w języku, ale jednocześnie pyszny. Kiedy już raz go „spróbujecie”, nie będziecie chcieli przestać. Wybrał ciekawy sposób na książkę „autobiograficzną”. Wszystko, o czym pisze, pisze w kontekście kuchni i tego, czym się zajmuje. Wprowadza do swojej kuchni, ale nie do środka swojej duszy. Trudno jest pisać o sobie, a jednocześnie zostawić w czytelnikach ogromny niedosyt. Jemu to się udało w 100%.

Ach, zapomniałabym. Do książki zasiadajcie koniecznie po spożytym posiłku. W innym wypadku naprawdę szybko skończycie czytanie. Czytanie połączone z zakąskami też nie jest najlepszym pomysłem. Książka dostarcza masę śmiechu, a nie chciałabym, żeby któreś z Was zadławiło się bądź żeby książka uległa zniszczeniu.

Nie muszę już dodawać, że ogromnie polecam, prawda? :-)



[Recenzje opublikowałam wcześniej na swoim blogu oraz na stronach księgarń internetowych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 952
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: