Dodany: 10.02.2005 18:10|Autor: NISIA!

Jednak nie kompleks analfabetyczny


Od dłuższego czasu zaczytuję się w powieściach Agathy Christie. "A.B.C." była tą, którą zabrałam z sobą na ferie. Nie da się ukryć, strasznie wciągająca (jak większość książek tej autorki), "połknąłam" ją w jeden wieczór.

Herkules Poirot dostaje pewnego dnia tajemniczy, napisany na maszynie anonim z zapowiedzią morderstwa w Andover, oraz podanym jego dniem, podpisany A.B.C. Gdy mówi o tym swemu przyjacielowi Hastingsowi, ten uważa anonim za szczenięcy wybryk, względnie głupi żart szalonego dorosłego. Jednak morderstwo zostaje popełnione dokładnie w miejscu i dniu podanym w liście. Zamordowano panią Asher, biedną kioskarkę. Któż mógł mieć motyw? Pijany mąż? W miesiąc po zdarzeniu (zgodnie z przeczuciem Poirota) do detektywa przychodzi kolejny list, potem następny, następny i kolejny. Okazuje się, iż zbrodnie są dokonywane w miastach w całej Wielkiej Brytanii - każde w miejscowości o nazwie zaczynającej się na kolejną literę alfabetu, a inicjał nazwiska jest zgodny z pierwszą literą nazwy miasta. I tak w Bexhill ginie Betty Barnard, kelnerka, w Churston - Cecil Clarke, zamożny starszy pan. Gdy więc w Doncaster ginie Georg Earsfield, z zawodu fryzjer, zostaje to uznane za omyłkę mordercy...

Dziwnym trafem na każdym miejscu i w godzinach zbrodni pojawia się Aleksander Bonaparte Cust i jedwabne pończochy... Jednak rozwiązanie zagadki wcale nie jest takie łatwe, jak się wydaje. No cóż, chyba po prostu, tak jak Anglicy, w lesie nie widzimy drzew...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5802
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: