James Joyce. Tak serio :)
Ostatnio przeczytałem z dużą przyjemnością nowe tłumaczenie "A Portrait of the Artist as a Young Man" w nowym tłumaczeniu Jerzego Jarniewicza (to Allana z 1931 raczej mocno już się zestarzało) i powiem Wam że znowu nabrałem chęci do zmierzenia się z Ullisesem, którego już ze dwa razy doczytałem tak do połowy gdzieś...
Poza niesamowitą warstwą językową jest jakiś ciekawy klimat u Joyce'a. Nie jest tak "duszno" jak u mojego ulubionego Kafki czy Schulza.
Czytujecie Joyce'a? Ktoś z Was wraca np. do Ulissesa i z przyjemnością wyłapuje kolejne smaczki? O "Finneganów tren" nie pytam, bo to raczej dla hardkorowców ;-)