Dodany: 10.09.2017 16:33|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Zapomniane słowa
Kozioł Urszula, Czyżewski Krzysztof, Ogórek Michał, Szczerek Ziemowit, Bryll Ernest, Mentzel Zbigniew, Bereś Stanisław (pseud. Nowicki Stanisław), Zadura Bohdan, Szczepkowska Joanna, Modzelewski Karol, Szaruga Leszek (właśc. Wirpsza Aleksander), Kuryluk Ewa, Kleyff Jacek, Chutnik Sylwia, Środa Magdalena, Szejnert Małgorzata, Mosiołek-Kłosińska Katarzyna (Kłosińska Katarzyna), Springer Filip, Grochowska Magdalena, Młynarski Wojciech, Kuźniak Angelika, Samson Hanna, Stasiuk Andrzej, Bator Joanna, Zaleski Marek, Szczygieł Mariusz, Chomątowska Beata, Grudzińska-Gross Irena, Lubelski Tadeusz, Bendyk Edwin, Klejnocki Jarosław, Podsiadło Jacek, Jarniewicz Jerzy, Rylski Eustachy, Marody Mirosława, Benedyktowicz Zbigniew, Eichelberger Wojciech, Kroh Antoni, Chwin Stefan (pseud. Lars Max), Nowicki Wojciech, Gebert Konstanty (pseud. Warszawski Dawid), Rottenberg Anda, Hartman Jan, Gondowicz Jan, Franaszek Andrzej, Różycki Tomasz, Komorowska Maja, Rudnicki Janusz, Wnuk-Lipiński Edmund, Czapliński Przemysław, Kulmowa Joanna, Nyczek Tadeusz, Orłoś Kazimierz (pseud. Jordan Maciej), Bieńczyk Marek, Matywiecki Piotr, Miodek Jan, Grynberg Henryk, Rolke Tadeusz, Poprzęcka Maria, Siemion Piotr, Kaczorowski Aleksander (ur. 1969), Bralczyk Jerzy, Sulima Roch, Bargielska Justyna, Dwurnik Edward, Milewicz Ewa, Płatek Monika, Kolski Jan Jakub, Tokarczuk Olga, Łobodziński Filip, Hugo-Bader Jacek, Boniecki Adam, Kania Ireneusz, Głowiński Michał, Bravo Paweł, Szczęsna Joanna, Degler Janusz, Iwasiów Inga, Pilot Marian, Jedlicki Jerzy, Hennelowa Józefa, Glińska Agnieszka, Łętowska Ewa, Wilk Mariusz, Cegielski Tadeusz, Wolny-Hamkało Agnieszka, Sawicka Elżbieta, Dubisz Stanisław, Dukaj Jacek, Śpiewak Paweł

5 osób poleca ten tekst.

Przemijają rzeczy, przemijają i słowa


Może dlatego, że nie muszę się tym zajmować zawodowo, fascynują mnie dzieje słów: ich geneza, przekształcenia znaczeniowe na przestrzeni czasu, wędrówki geograficzne; za każdym razem, kiedy czytam tekst napisany w jednej z polskich gwar regionalnych, korci mnie, żeby sprawdzić, jak ta czy owa nazwa brzmi w innym zakątku Polski, a kiedy jestem w obcym kraju, szukam w jego mowie ech innych znanych mi języków (co jest o tyle łatwe, że poza Europę nie wytykam nosa; gdybym miała do czynienia z chińskim lub suahili, pewnie nie znalazłabym pola do popisu…) i wyłapuję wyrazy, które stamtąd napłynęły do nas. Język zmienia się równie dynamicznie jak obyczaj. Ludzie z pokolenia moich dziadków nie wiedzieli – nie mogli wiedzieć, gdyż przedmioty noszące te nazwy miały wejść w użycie dopiero po ich śmierci – co to laptop, mikrofalówka czy depilator; słysząc słowo „komórka”, widzieli w wyobraźni zamykane na kłódkę ciasne pomieszczenie pod schodami lub w specjalnym parterowym budyneczku przylegającym do budynku mieszkalnego, „mysz” była dla nich tylko uprzykrzonym gryzoniem, a sieć – sprzętem, z jakim rybak wyprawiał się na połów. Sami z kolei używali słów, które jeszcze dla ich wnuków były czytelne i namacalne – w szafie mojej „miejskiej” babci wisiała lizeska, a „wiejskiej” – zapaska, dziadkowie golili się brzytwami, zaś jeden z nich do roboczych butów nosił onuce; w jednej i drugiej kuchni główne miejsce zajmował piec wyposażony w fajerki i sabatnik, w kącie za piecem stała balia z tarą, w pokoju na etażerce – podstawka mieszcząca kałamarz, obsadkę i stalówki. Wnuki moich rówieśników nie znają większości, a może już żadnej z tych nazw – kiedy natrafią na którąś w książce, będą musiały poszukać znaczenia w Wikipedii; wyszły z użycia rzeczy, wyszły i wyrazy, którymi je określano…

Takie właśnie terminy, oznaczające przedmioty lub pojęcia, które z jakiegoś powodu wypadły z obiegu, postanowiło utrwalić na papierze Wydawnictwo Czarne, prosząc kilkadziesiąt znanych postaci świata kultury i nauki o przypomnienie swoich „zapomnianych słów” wraz z krótką refleksją na ich temat. Czegoż tu nie ma! Buzdygan, dezabil, gumno, moderant, ordynus, pachciarz, plereza, szwajcarnia już za czasów mojego dzieciństwa nie brzmiały znajomo. Ale ancymonek, miglanc i urwis – ach, ileż to razy przedstawiciele starszego pokolenia raczyli nas tymi epitetami, kiedy coś spsociliśmy, a potem zaklinaliśmy się: „No, jak bonie dydy, nie mam pojęcia, skąd się ta dziura w spodniach wzięła!” albo, nie daj Boże, w obecności dorosłych powiedzieliśmy „psiakrew”! Fotografie kociaków (nie kociąt!) zdobiły najpierw okładki „Przekroju”, potem, w nieco mniejszym formacie, krzyżówki zamieszczane w tymże czasopiśmie. O bumelantach co i raz wspominano w codziennej prasie. Przedmioty z bakelitu (no właśnie, „pudełko na pchełki”*! Czy i pchełek nie należy już dziś zaliczyć do słów zapomnianych?) były w każdym domu, podobnie jak – przynajmniej na południu kraju – nakastliki. Na prywatki wyrywał się człowiek, lub sam je w domu urządzał, niemal zaraz po wkroczeniu w magiczny wiek nastoletni (pod warunkiem, że miał dość floty, by nakupić u prywaciarza oranżady i prażynek ziemniaczanych); wcześniej zabawiał się nalepianiem kalkomanii, gdzie popadnie, albo grą w klasy, chłopka czy gumę, bacząc, by się nie trafiła skucha. A babcia Pelagia, kiedy była w dobrym humorze, podśpiewywała sobie pod nosem: „Ja z tobą nie pójdę, boś ty saper, ja sapera naser mater…”, nie potrafiąc jednak sprecyzować, co mianowicie chciała saperowi przekazać narratorka piosenki.

Ileż jeszcze własnych zapomnianych słów do głowy się ciśnie! Gdyby je tak metodycznie zebrać, nie starczyłoby chyba dwóch czystych stron, które – przewidziawszy tę najwyraźniej typową reakcję czytelnika – pozostawiono na końcu książki.

Potrzebne są takie publikacje, bo w dzisiejszych pospiesznych czasach pojęcia i słowa wylatują z użycia tak szybko, że tekstów pozostawionych przez jedno pokolenie następne może już nie zrozumieć. Za sam zamiar i koncepcję należy się pomysłodawcom najwyższe uznanie. Szóstki nie postawiłam tylko dlatego, że niektórzy respondenci, zamiast wziąć na poważnie prośbę wydawcy, postanowili zaserwować czytelnikom stanowczo zbyt obszerne próbki własnej twórczości i/lub popisać się giętkością pióra, właściwy temat traktując po macoszemu. Ale i tak lektura była wyborna!


---
* „Zapomniane słowa” (red. Magdalena Budzińska), wyd. Czarne, 2014, s. 18.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1670
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: sowa 11.09.2017 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Może dlatego, że nie musz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Też mnie parę osób z lekka zirytowało „nienatematem”. A Ciebie kto?
Przez kawałek o buzdyganie łzami się popłakałam ze śmiechu.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.09.2017 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mnie parę osób z lekk... | sowa
Najbardziej nie na temat? Rudnicki i Dukaj. W dodatku stylu ani jednego, ani drugiego z nich nie lubię, więc mi te teksty zgrzytają jak piasek w zupie grzybowej. Natomiast Wolny-Hamkało, Czapliński i Bereś trochę przesadzili z objętością.
Użytkownik: sowa 11.09.2017 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Najbardziej nie na temat?... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha, będę musiała zajrzeć i sobie przypomnieć, co tam kto jak. W takim zbiorze niby wiadomo, jednolitości/jednorodności nie ma się co spodziewać, każdy mówi o swoim i po swojemu... co w sumie stanowi właściwie dodatkowy atut :-). Ale też sprawia, oczywiście, że łatwiej wskazać, co/kto nam się podoba bardziej, co mniej bądź wcale. Przy kilku wypowiedziach – teraz pamiętam tylko Modzelewskiego i Geberta – ścisnęło mi się gardło i serce, ale nawet te z pozoru li-i-jedynie ucieszne podszyte są melancholią. Słowa jako cienie znikającego dyskretnie świata? Otóż i właśnie...
Użytkownik: Czajka 14.09.2017 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Może dlatego, że nie musz... | dot59Opiekun BiblioNETki
No i kupiłam. :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: