Iluminacja a ja
Wszystko jest iluminacją (
Foer Jonathan Safran)
- to dziwna książka. Napisana jak gdyby w dwóch wersjach: odautorskiej i narracji prowadzonej pełną błędów angielszczyzną, albo - trudno się oprzeć skojarzeniu - żydłaczeniem.
Powieść to o Żydach i ich pamięci, która od samego początku jest bolesne, a staje się wręcz nieznośna. To powieść o sztetl na Zachodniej Ukrainie, typowym miasteczku ze wszystkimi jego wadami, pełna mistycznych lub paramistycznych obrazów i nadzwyczajnych wydarzeń. Przypominają mi się rozważania filozofów nad elemntami tego świata, które go całkowicie przenicowują. Takie drobne wydarzenia, które stają się osnową egzystencji pokoleń. Dziwne i często dla mnie niezrozumiałe. Osadzone w otoczeniu zupełnie mi obcym. Nie tylko kulturowo, ale mentalnie. Do tego stoponia obce, że nie potrafię ich przyporządkować wiedzy i doświadczeniu.
Piszę tuż po zakończeniu lektury. Nie układa mi się ta powieść w głowie. Nie wywołuje silnych emocji, ani wzruszeń.
Narracja jednego z bohaterów, Saszy, po pewnym czasie wręcz męczy swoim mistrzoswsko oddanym przez tłumacza kalectwem. Za dużo tego. Z drugiej strony trzeba przyzwyczajać się do niekiedy bardzo uciążliwych niepełnosprawności.
Samo rozliczenie z Zagładą nie jest6 zbyt nowatorskie. Decyzje w sytuacjach granicznych i ostatecznych są nieprzewidywalne. Trudno się z nich rozgrzeszać, ale trudno też poddawać się ich moralnemu szantażowi, kiedy dominujacy na nie wpływ ma lub miała siła, która przez swoją bezwzględnośći i barbarzyństwo nie daje człowiekowi najmniejszych szans na człowieczeństwo.
W tej książce nie ma pięknych scen.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.