Dodany: 18.08.2017 16:43|Autor: jolekp

Niewinni muszą ocaleć


Nigdy nie zaliczałam kryminałów do poważnej literatury. Owszem, czytam je dosyć chętnie, ale do tej pory uważałam raczej za lekką rozrywkę, trening dla szarych komórek – na pewno nie rzecz, która może być przyczynkiem do głębszych przemyśleń czy emocjonalnych wstrząsów. "Próba niewinności" Agathy Christie pokazała mi wyraźnie, że moje postrzeganie gatunku mogło być cokolwiek błędne.

Książka zaczyna się w miejscu, gdzie większość powieści kryminalnych się kończy. Zbrodnia już się dokonała, sprawca został skazany i zdążył nawet umrzeć w więzieniu, gdy wtem – prawie dwa lata po tragedii – pojawia się świadek, który może potwierdzić alibi niewinnie, jak się okazuje, skazanego, rozpętując tym samym burzę, której zupełnie się nie spodziewał.

Niewinnie skazany to Jack Argyle – młody człowiek o gwałtownym charakterze i ujmującej osobowości, która ułatwiała mu różne drobne intrygi i oszustwa. To tzw. "typ spod ciemnej gwiazdy"; od początku sprawiał kłopoty i prędzej czy później skończyłby źle.

Spóźniony świadek to doktor Arthur Calgary, który na skutek niezależnych od siebie okoliczności nie zdążył z oczyszczającym zeznaniem na czas, a teraz – dręczony przez wyrzuty sumienia i silne poczucie sprawiedliwości – chce naprawić swój błąd. Wyobraża sobie, że jego wyznanie przyniesie rodzinie ulgę, tymczasem staje się ono przyczyną nowego nieszczęścia.

Ofiara to Rachel Argyle – przybrana matka Jacka, która nie mogąc mieć własnego dziecka, przysposobiła kilkoro sierot wojennych, a później rozpieszczała je, zarazem nieświadomie tłamsząc swoją miłością i apodyktycznością. To kobieta, która wszystkich w swoim otoczeniu głęboko unieszczęśliwiła, przez cały czas pragnąc dla nich tylko tego, co najlepsze.

A skoro wiemy, że Jack był niewinny, pozostałe osoby siłą rzeczy są podejrzane o morderstwo.

Czy to mąż, Leo Argyle miał już dość bycia odsuwanym na boczny tor i chciał ułożyć sobie życie na nowo? Czy to któreś z przybranych dzieci – egoistyczna Mary, zagubiona Hester, zdystansowana Tina, zbuntowany Michael – nie wytrzymało życia pod dyktando matki? Czy to oddana pomocnica, Kirsten zbuntowała się wobec metod chlebodawczyni?

Zagadka, jak zwykle u Agathy Christie bywa, skrojona jest misternie, atmosfera stopniowo gęstnieje, sytuacja komplikuje się z każdym rozdziałem, podejrzenia mnożą się, tropy prowadzą w ślepe zaułki, a wszystko zdaje się zmierzać do nieuchronnej katastrofy. Natomiast samo rozwiązanie wydaje się jednocześnie proste i nieco naciągane. Gdybym miała oceniać wyłącznie ten aspekt powieści, nie byłabym do końca usatysfakcjonowana. Na szczęście są w niej jeszcze inne, zdecydowanie lepsze elementy.

Bohaterowie zostali pokazani w taki sposób, że właściwie trudno im nie współczuć – wszyscy są w jakimś stopniu okaleczeni i nie potrafią być szczęśliwi, mimo że obiektywnie niczego im w życiu nie brakuje. Wszyscy mają do Rachel mniej lub bardziej uświadomiony żal, który będą musieli w sobie przepracować, żeby wybaczyć i coś we własnym życiu naprawić. W ten sposób swoje uczucia tłumaczy Michael:

"Nie rozumiesz, Tino, że człowiek nie może być wdzięczny dlatego, że tak trzeba? To jeszcze gorsze czuć się zobowiązanym do wdzięczności. Nie chciałem znaleźć się tu. Nie pragnąłem tego luksusowego otoczenia. Nie chciałem, żeby mnie zabrano z mojego domu. (...) Nie musiałbym zginąć. Ale zostałbym zabity u siebie, otoczony moją rodziną. W miejscu, do którego należałem. (...) Nie ma nic gorszego niż być wyobcowanym"[1].

Oprócz zagmatwanej zagadki kryminalnej i wnikliwie nakreślonego skomplikowanego dramatu rodzinnego, mamy tu również zaskakująco złożony, jak na ten typ literatury, problem natury etycznej. Lekarz rodziny Argyle'ów w rozmowie z doktorem Calgarym wspomina podobną sprawę z przeszłości, w której nie udało się ostatecznie wykryć faktycznego winnego. Padają wówczas takie słowa:

"– Ktoś był winny... i udało mu się ujść. Inni byli niewinni i im się nie powiodło.
– To się nie może zdarzyć w tym wypadku"[2].

I to wydaje się myślą przewodnią "Próby niewinności". Rachel i Jackowi już wszystko jedno, ale dla pozostałych członków rodziny, mimo że wcale nie chcą ponownego wszczynania śledztwa, wykrycie prawdy jest czymś, od czego zależy ich przyszłe szczęście. W przeciwnym przypadku wszyscy będą zmuszeni żyć z piętnem potencjalnego mordercy i nie będą mogli już nigdy w pełni zaufać sobie nawzajem. Istotą sprawy jest więc nie tyle ukaranie winnego, ile zdjęcie podejrzeń z niewinnych.

Wszyscy bohaterowie, łącznie z policjantami prowadzącymi śledztwo, zgodnie twierdzą, że woleliby, żeby prawda nigdy nie wyszła na jaw. Jack od początku był "spisany na straty", i tak groziło mu więzienie, a poza tym nie żyje, "więc czy byłby pamiętany jako morderca, czy jako złodziejaszek, to nie robiło mu teraz różnicy"[3]. Natomiast reszta rodziny ma plany, marzenia – i po śmierci władczej matki po raz pierwszy szansę na zaznanie prawdziwego szczęścia według własnego pomysłu. Póki byli przekonani o winie Jacka, wszystko było "w porządku", teraz narodziła się sytuacja, z której w zasadzie nie ma dobrego wyjścia. W pewnym momencie czytelnik może nawet dojść do wniosku, że też by wolał, żeby wszystko zostało po staremu, i powtórzyć za Leo Argylem: "Nie chcę wiedzieć".

Czy zatem rację miał doktor Calgary, postępując zgodnie z zapisami Wielkiej Karty Swobód: "Żadnemu człowiekowi nie odmówimy sprawiedliwości"? Czy można poświęcić niewinnego człowieka, którego opinia i tak jest już zszargana, w imię szczęśliwego życia reszty rodziny? Czy można puścić płazem morderstwo, skoro odkrycie prawdy przyniesie więcej szkody niż pożytku?
Dla mnie jest to najciekawszy aspekt tej książki, zdecydowanie ważniejszy od zagadki kryminalnej.

Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że "Próba niewinności" jest rewelacyjną i chyba jedną z bardziej wielowymiarowych powieści Królowej Kryminału. Można ją czytać zarówno jako intrygującą zagadkę morderstwa, jak i poruszającą historię nieszczęśliwej rodziny, a w międzyczasie snuć rozważania na temat istoty sprawiedliwości. Właściwie każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Polecam szczególnie gorąco osobom przekonanym, że kryminały to wyłącznie literatura lekka i niezobowiązująca – mogą się solidnie zdziwić.


---
[1] Agatha Christie, "Próba niewinności", przeł. Krystyna Bockenheim, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1995, s. 157.
[2] Tamże, s. 87.
[3] Tamże, s. 75.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3290
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Klosterkeller 05.10.2017 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie zaliczałam krym... | jolekp
Agatha Christie zawsze była tak samo dobra, to tylko tło (współczesna produkcja wydawnicza w Polsce) jest coraz bardziej szare.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: