Dodany: 13.08.2017 19:17|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

„Kierunek – słuszny, a wszystko będzie w porządku”[1]


„Obłędny numer” to PRL w bardzo, ale to bardzo krzywym zwierciadle – czyli seria krótkich opowiadań, prawie bez wyjątku satyrycznych, o rozmaitych absurdach, głupotach i nieprawościach ówczesnej władzy, ze szczególnym uwzględnieniem działalności partyjnych funkcjonariuszy na Śląsku. Do tego gatunku nie należą tylko „Przypadek Gustawa M.” – gorzka i w pełni prawdziwa historia pisarza, którego wiadome czynniki (groźbą? obietnicą?) skłoniły, by stał się pomysłodawcą idiotycznej, na szczęście krótkotrwałej zmiany nazwy Katowic na Stalinogród oraz „Mój przyjaciel Igor” – smutna opowieść o młodym człowieku, który padł ofiarą antysemickiej czystki w roku 1968. W części pozostałych wyraźnie pobrzmiewają echa znanych anegdot oraz miejskich legend, których pochodzenie i autorstwo pozostają zupełną zagadką; każdy Ślązak słyszał „wica” o dwóch czy trzech wehrmachtowskich kombatantach, którzy zapragnęli się zapisać do ZBoWiD-u („Trochę inna AK”), zaś chyba nie tylko na Śląsku opowiadano a to o partyjnym aktywiście, który po tytule książki wyrokował, czy należy ją wycofać z biblioteki („Towarzysz Herostratos”), a to o dygnitarzu, który na podległe mu stanowiska mianował wyłącznie ludzi niższych od siebie („Piękny Lolo”), a to o spryciarzu, który w gipsowych popiersiach Lenina przemycał zakupione w ZSRR złoto („Popiersie Lenina”), a to o pseudoartyście, który jakoby odtwarzał rozmaite melodie „posługując się, określiwszy to bardzo oględnie, drugim końcem”[2], czyli, mówiąc bardziej wprost, „za pomocą bąków”[3] („Część artystyczna”). W niektórych dowcip jest trochę subtelniejszy („Wolne wnioski”), w innych wyraźnie niższego lotu („Orgazmy Peerelu”), jedne opisują sytuacje znane naszym rodzicom czy dziadkom z codziennego życia („Złe pochodzenie”), fabuła innych znów jest wręcz groteskowo przerysowana („Beret”, „Wesele”), ale wszystkie mają jedną wspólną cechę: przedstawiają te elementy minionego świata, które nie powinny się powtórzyć.

Zbiorek wydano – celowo? – na brązowym papierze, przypominającym nieco używany w PRL papier pakowy. Może dlatego nikt, nawet Biblionetkołaj, który mi go sprezentował, nie chciał go do tej pory przeczytać? A przecież aż tak bardzo w lekturze ta smutna barwa nie przeszkadza…


---
[1] Włodzimierz Paźniewski, „Obłędny numer”, wyd. Forma Studio, 2009, s. 71.
[2] Tamże, s. 142.
[3] Tamże, s. 144.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 465
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: