Mistrzyni zawikłanych baśni
Jak wszystko, co pisze Tomaszewska, jest to opowieść składająca się głównie z tajemnic. Na szczęście tym razem cała plątanina bardzo wyraźnie się układa w nader urodziwy a zawiły wzór. Mamy tu zaginione dzieci, ludzi zmienionych pod wpływem zaklęcia, złośliwe moce knujące od dawna okropne rzeczy, a także moce dobroduszne, ale niezbyt rozsądne. Czy to jeszcze baśń - czy też bardzo porządna fantasy? Najprawdopodobniej coś z pogranicza. Pod koniec oczywiście wszystko się wyjaśnia, zaginione dzieci i inni zaklęci osobnicy wracają gdzie ich miejsce, knowania złych mocy zostają udaremnione. Jednak Tomaszewska nie byłaby Tomaszewską, gdyby zakończenie było jasne i proste. Ostatecznie zamąca czytelnikom w głowach: a może to wszystko tylko sen? Albo opowieść Wróża-Baja, takiego słowiańskiego jakby druida, do którego obowiązków należy... no cóż, bajanie. No bo przecież tajemnice nie byłyby nic warte, gdyby je tak do końca wyjaśniać.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.