Dodany: 12.08.2017 14:25|Autor: Marylek

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Źródło
Rand Ayn (właśc. Rosenbaum Alissa)

O tym, jak cel nie uświęca środków


„Żródło” to historia dwóch nowojorskich architektów tworzących na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku, stanowiąca pretekst do zaprezentowania skrajnie różnych postaw życiowych bohaterów. Fabuła nakreślona została z dużym rozmachem, rozwój postaci obserwujemy od ich dzieciństwa po wiek dojrzały. Świetny jest obraz społeczeństwa rządzonego „instynktami stadnymi”, konformistycznie dopasowującego się do obowiązujących wzorców i opinii. Ludzie wygodnie moszczą się w cudzych poglądach, wyłączając krytyczne myślenie i zgodnie tępiąc wszelkie przejawy odmienności. To przerażająco aktualne. Dziś, po latach, z nową siłą wraca promowanie miernoty, średniactwa; zaletą jest bycie takim jak wszyscy. Ta sama rezygnacja z samodzielnego myślenia, uleganie chwilowym trendom, to samo ślepe podążanie za opinią kogoś uznanego przez większość za eksperta, nawet jeśli jego poglądy są nielogiczne bądź niezrozumiale. Przykrawanie wielkości do potrzeb stada: wielkim jest ten, kogo opinia publiczna za takiego uznaje. Czy Rand była wizjonerką, czy też ludzie zupełnie się nie zmieniają?

Główni bohaterowie dopasowani zostali do tezy powieści: są archetypicznie idealni. Nie ma w rzeczywistości takich ludzi-monolitów, bezkompromisowych w każdej sytuacji; nikt nie jest wyłącznie wspaniały, całkowicie podły czy kompletnie sprzedajny. Paradoksalne wydaje się to, że postacie, które nie mogłyby zaistnieć w realnym życiu, wciąż żyją na kartach książki i wciąż pobudzają do myślenia. Rand starała się przedstawić człowieka – jej zdaniem – doskonałego. Nie ma takich. Ale czy za nimi nie tęsknimy? Albo inaczej: czy nie dążymy do ideału, i choć wiemy, że osiągniecie go nie jest możliwe, czy same próby nie dają nam satysfakcji i nie budują nadziei, bez której ciężko żyć?

Przychodzą mi na myśl bohaterowie Faulknera: często są osobami, które nie odnalazłyby się w realnym świecie, bo są tak ideowe, tak literalnie przestrzegają zasad, w które wierzą, że praktycznie uniemożliwia im to normalne funkcjonowanie. Normalne, czyli w granicach przyjętych standardów. Ich bezkompromisowość budzi bunt i odrzucenie w tych, którzy potrafią się dopasować. Rand stworzyła Howarda Roarka, człowieka, który nie tyle postępuje według ideałów, ile jest ich ucieleśnieniem. Fakt, że czytelnik nie tylko „kupuje” tę postać, ale jej kibicuje, to wielki sukces autorki.

Nie ma też takiej miłości, jaką przedstawia Ayn Rand; w prawdziwym życiu nie jest możliwe całkowite podporządkowanie absolutnie wszystkich czynów i planów idealnemu uczuciu do jednej osoby. Choć z pewnością istnieje w nas tęsknota za takim uczuciem, za porozumieniem bez słów, za kompletną zgodnością poglądów, reakcji, dążeń. To nie tyle miłość, ile wzorzec miłości doskonałej, silnej, bez patosu, egzaltacji, łzawych scen. Spełnienie marzeń. Może nas zachwycać lub drażnić, ale nie pozostawia obojętnymi.

Przerysowanie postaci (lecz nie sytuacji!) i egzaltacja, jaką czasem się odznaczają, to zabieg rozmyślny. Dzięki niemu osiąga autorka zamierzony cel: ukazanie jak koniunkturalizm, bezmyślne podążanie za modą, ślepe naśladownictwo, brak odwagi wyrażenia własnego zdania, jeśli jest odmienne od zdania ogółu, niszczą jednostkę, pozbawiają ją szczęścia samorealizacji. I taka jest główna teza książki: spełnienie, zadowolenie z życia, szczęście osobiste, wszystko to można osiągnąć jedynie będąc wiernym sobie, swoim przekonaniom i broniąc ich bez względu na okoliczności. Człowiek słaby, poddający się cudzym wpływom, przegrywa. Przegrywa też ten, kto rezygnuje z tego, w co wierzy, dla osiągnięcia chwilowego sukcesu. Klęska może dopaść takiego zaprzańca po latach pozornego sukcesu. Gorzej, że wygrywa też inteligentny manipulant, człowiek mianujący sam siebie kontrolerem i strażnikiem innych, którego wierność sobie zasadza się na konsekwentnym niszczeniu ducha indywidualizmu w społeczeństwie. Wygrywa pozornie, bo wszystko zmienia się z czasem.

W warstwie ideologicznej widać wpływy epoki (książka powstawała w latach trzydziestych dwudziestego wieku): w Europie rozwijały się faszyzm i komunizm, prądy negujące wartość jednostki na rzecz kolektywizmu. Broniąc indywidualizmu, Ayn Rand popada w skrajność: każe swojemu bohaterowi potępiać i odrzucać wszelką współpracę, doprowadzając do ekstremum model samowystarczalnego geniusza, który woli umrzeć, niż podporządkować się grupie. W budowaniu postaci czarno-białych jest wyjątkowo konsekwentna.

„Źródło” to także opowieść o odpowiedzialności – przede wszystkim za siebie. Gdyby każdy był za siebie odpowiedzialny, „robił swoje” porządnie i rzetelnie, nie trzeba byłoby niczego poprawiać, pilnować – ach, cóż za piękny idealizm! Autorka idzie jeszcze dalej: należy być odpowiedzialnym za wszystko, co się promuje, bo – zgodnie z karmiczną zasadą – może to wrócić, by dotknąć nas samych. Cóż, jeśli istotnie lansowanie przeciętniactwa i bezguścia odbija się czkawką i wraca w ramach karmy, przesłanie powieści jest optymistyczne.

Jednak przede wszystkim książka Rand stanowi pean na cześć człowieka kreatywnego, twórcy; hołd dla mocy, jaką daje mu wierność samemu sobie, szacunek do siebie, na którym buduje życie. To ktoś, kto zmierza do celu wyłącznie własną drogą, bo nie każdy dostępny środek jest dla niego do przyjęcia. Teza nienowa, już Erazm z Rotterdamu mówił, że nie może kochać drugiego, kto sam siebie nie lubi. Gdy weźmie się pod uwagę potężne zamierzenie autorki, by stworzyć coś w rodzaju współczesnego moralitetu oraz doda okoliczności zewnętrzne towarzyszące jego powstawaniu, nie dziwi przerysowanie postaci. I jak na takie założenie, „Źródło” czyta się zadziwiająco dobrze.

Książka mająca ponad siedemdziesiąt lat i wciąż czytana, wznawiana, budząca emocje, prowokująca do dyskusji, to rzadkość. Drażni i prowokuje, ale pozostaje w pamięci i skłania do przemyśleń. Rand nie idzie na skróty, spokojnie rozwija poszczególne wątki, powoli buduje postacie, napięcie. Powieść jest wspaniale dopracowana, spójna w formie, wysmakowana, prowadzi niespiesznie przez lata życia bohaterów.

Czy może być źródłem dla współczesnego czytelnika? Źródłem czego? Wiary w siebie? A może niewiary w ducha kooperacji, w równe prawa dla wszystkich? Zachęca czy zniechęca do podążania własną drogą wbrew przeciwnościom losu? Przygnębia czy inspiruje? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2337
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: