Wybraniec (
Lu Marie)
(4,5)
Druga część dystopijnej trylogii Marie Lu. Główni bohaterowie, czyli para piętnastolatków: Day i June, działają już po tej samej stronie barykady i przystępują do opozycyjnej organizacji "Patriotów", która okazuje się nadspodziewanie zamożna i dobrze zorganizowana. Tron "Republiki" w sukcesji po despotycznym "Elektorze" obejmuje jego syn. Razor, przywódca Patriotów, zleca nastolatkom dokonanie na niego zamachu.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
"Legenda" adresowana jest do nastolatków, a tafiłem na nią dzięki patronatowi Biblionetki, którym objęty został jeden z tomów. Mimo że zdecydowanie nie mieszczę się już w docelowej grupie wiekowej, czytałem z zainteresowaniem – zarówno pierwszą część przed rokiem, jak i drugą drugą teraz. O ile "Rebeliant" pełen był drastycznych wydarzeń i przeżyć bohaterów, to w "Wybrańcu" postaci stały się chyba ciekawsze pod względem charakterologicznym, postawiono zresztą przed nimi więcej trudnych i nieoczywistych wyborów.
Podzielone na pół Stany Zjednoczone: Republika na zachodzie i Kolonie na wschodzie, jak nietrudno rozszyfrować, mają symbolizować i obrazować systemy społeczno-polityczne we współczesnym świecie. Republika to wypisz-wymaluj reżim komunistyczny, z jego niedoborami, powszechną biedą, opływającą w luksusy kastą rządzącą i kultem jednostki. Z kolei "próby" i ich sens (zob. cytat #3) przywodzą na myśl pomysły rządców hitlerowskich Niemiec.
Kolonie po drugiej stronie linii demarkacyjnej to symbol komercyjnego konsumpcjonizmu i dzikiego kapitalizmu, który przerodził się w oligopol kilku wielkich korporacji. To one, de facto i de iure, rządzą państwem, w ich gestii znajduje się wojsko i policja (żeby zgłosić przestępstwo, trzeba uiścić opłatę!). Czyżby mocno przerysowane obecne Stany Zjednoczone?
Słowa bohaterów o "klasie robotniczej", "biedocie" i o tym, że jednak reżim Republiki pod pewnymi względami lepszy jest od Kolonii (zob. cytaty #5 i #6) sugerują, że autorce marzy się jakiś złoty środek, trzecia droga, czy inny "socjalizm z ludzką twarzą" (furda 100 milionów ofiar, kapitalizm jest przecież taki zły i ohydny!). Taka wizja i porównywanie mają jednak drobny mankament. O ile bowiem państwo rządzone oficjalnie przez komercyjne korporacje wciąż pozostaje w sferze fantastyki, to antykapitalistyczne reżimy mordujące masowo swoich obywateli były w XX wieku jak najbardziej rzeczywiste, a i w XXI trochę ich chyba zostało. No coż, ciekaw jestem bardzo, co się z tego ulęgnie w ostatnim tomie.
Garść cytatów.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Zobacz też:
Moje lektury 2017
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.