Dodany: 03.08.2017 08:50|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Nie solić skryptury!


Książkę Mitologia chrześcijaństwa: Kryzys wiary chrześcijańskiej (Rosa Peter de) zaschowkowałem dzięki tematowi Książki ateistyczne i antyateistyczne, a mogłem przeczytać dzięki uprzejmości Marylka - dziękuję! :)

Jest to kolejna po Ucie (patrz -> Nie i Amen (Ranke-Heinemann Uta) oraz moja czytatka Pomyśl nad wiarą i jej otoczką...) książka mająca rozprawić się z pokutującymi w religii chrześcijańskiej wizjami Boga, historii Jezusa i poglądami dot. wiary i kultu.

Wstęp budzi mieszane uczucia - np. zestawienie przeciwnych wizji Jezusa typu "Jezus żydowski - jako niemiecki blondyn", przy czym są to czasem bzdety np. "Jezus, który nie miał gdzie przyłożyć głowy - najczęściej przedstawiany w jedwabiach i pałacach" - gdzie?? Potem jednak lepiej - gdy pisze "nie [chcę] występować przeciw PRAWDZIE, ale przeciw DOSŁOWNOŚCI konkretnych tez" - czyli przeciwko protestanckiemu "sola scriptura" - bene! I dalej, wyjaśniając dla kogo pisze: "Są oni świadomi, że wiara ma wiele niejasnych punktów. Nie są oni przygotowani, by wierzyć w każdą niemożliwą rzecz tylko dlatego, że tak mówi Biblia, czy ich Kościół. Rzeczywista prawda musi niepokoić i ranić. Wiara nie powinna być zmumifikowana w postaci doktryn i katechizmów." Więc jednak jest nadzieja na pozytyw, szczególnie, gdy de Rosa pisze: "nie mam zamiaru szokować nikogo złośliwymi spekulacjami", co jest domeną antyteistów czy gimboateistów.

Na początek przedstawiona jest nietzscheańska krytyka Boga - dla mnie nieprzekonująca. Nietzschemu nie podoba się Bóg-sługa, uważa za absurdalne to, że mógłby taki Bóg pochylać się nad drobnymi sprawami, co jest zapewne sprzeczne z "wolą mocy" i kultem siły oraz pogardy dla słabości. Tymczasem obecnie to właśnie takiego Chrystusa się głosi - moje zdanie jest takie, że NIE WIEM, jak jest, ale uważam, że taki Bóg jest możliwy. Potem trochę niejasnych, wręcz bełkotliwych dla mnie rozważań, właściwie ciężko stwierdzić, z jaką tezą.

Ale później w końcu autor przeszedł do rzeczy - do mitologii chrześcijańskiej. Po pierwsze - wyjaśnił, czym jest mitologia i dlaczego nie należy tego słowa traktować jako ofensywne. Później zaś dało się jasno odczuć: będzie ostra jazda po protestanckim odczytywaniu Biblii, czyli "sola scriptura" oraz dosłownym odczytywaniu historii, szczególnie ze Starego Testamentu. Wiele zgrabnych ośmieszeń dosłownego odczytu, np. dotyczących Arki Noego (osobiście polecam coś analogicznego: http://www.talkorigins.org/faqs/faq-noahs-ark.html ). Także sprawnie rozbija rozumienie ściśle literalne kosmologii w Biblii. No i co bardzo cenne - wyjaśnia, skąd się wzięły takie a nie inne treści, do jakich kultur się odnoszą czy jakich interferencji są wynikiem (spójne z tym, co czytałem już u Świderkówna Anna (Świderek Anna)).

Dalej jest jeszcze ciekawiej, choć czytałem większość tego u Uty - de Rosa w pigułce punktuje niespójności NT, dając do myślenia na dwa sposoby: po pierwsze zwraca uwagę na to, co rzeczywiście istotne (czyli dla nas np. rodowód Jezusa nie jest czymś bardzo ważnym), a po drugie daje dowód na to, że literalne odczytanie Ewangelii do niczego mądrego nie doprowadzi. W toku wywodu dobrze pokazuje to, że źródłem różnic jest kilkudziesięcioletnia tradycja ustna - więc nie ma się co dziwić, że zapisy ewangeliczne są czasem spójne, czasem komplementarne, ale w wielu miejscach sprzeczne.

W kolejnych rozdziałach de Rosa dość mocno się skupia - jest to praktycznie myśl przewodnia książki - na tym, iż działalność Jezusa, jego słowa, etyka, wywodzą się stąd, iż mylnie był przekonany o tym, że świat skończy się w ciągu jednego pokolenia DOSŁOWNIE. Szczerze, to z jakiegoś powodu nie przekonuje mnie jego wywód, nie potrafię tego sprecyzować, ale takie odczytanie Ewangelii zdaje się być pozbawione jakiegoś istotnego szczegółu, jakby autor skupiał się tylko na przesłankach pasujących do jego tezy. Oczywiście nie mówię tu o tym, co de Rosa nagminnie popełnia, czyli ładowanie do "mitologii i przenośni" albo do "słów, które spisujący Ewangelie chcieli mieć, aby im pasowały" tego, co z kolei jemu nie pasuje do argumentacji. Nadal jednak wygląda to na krytykę protestantyzmu - jak choćby konfliktu między gromadzeniem dóbr, owej ugody opisanej np. w Etyka protestancka i duch kapitalizmu (Weber Max) Mamy też szeroki wywód o piekle, straszeniu nim przez świątobliwych i tym, że zapewne jest puste. Cóż, o tym mam zamiar więcej dowiedzieć się z Jak powstało piekło: Śmierć i zadośćuczynienie w świecie starożytnym oraz początkach chrześcijaństwa (Bernstein Alan E.) Natomiast co mnie uderzyło - de Rosa nie jest świadom tego, że w religiach wschodu, a także w buddyzmie (sic!) również występuje piekło, nie mniej ogniste od chrześcijańskiego!

Pisze o cudach tak:
"W końcu, oczywiście, praktycznie każdy w danej kulturze musi wejść do pokoju odpowiadającego danemu pojmowaniu świata. Bylibyśmy obcy XX wiekowi, gdybyśmy nie uwzględniali tego, czego nauczyli nas Galileusz, Newton, Darwin, Freud i Einstein, ponieważ nasz wiek jest zaprogramowany do myślenia ich torem. W swych przekonaniach religijnych wielu chrześcijan jest obcych XX wiekowi. Trzeba mieć wiele uporu, wiary, czy jak tam jeszcze chcecie to nazwać, by nadal widzieć świat tak, jak go widział Jezus czy Augustyn."

O, nieszczęsna ciemnoto de Rosy! Gdybyż to tak pięknie było, że świat nagle zaczął myśleć kategoriami nauki współczesnej! Niestety, szerzące się zabobony typu wiara w horoskopy, homeopatię, paranoja antyszczepionkowa, teorie płaskiej Ziemi itp. pokazują, że wcale tak pięknie nie jest. Co więcej, na dokładkę do tego wszystkiego od czasów rewolucji hippisowskiej uwielbienie dla religii orientalnych wskazuje na to, że odebranie ludziom ich "mitologii chrześcijańskiej" skutkuje poszukiwaniem innych mitologii, innej transcendencji, innej ucieczki od zostania robotem uwięzionym w ściśle zracjonalizowanym świecie.

Niestety dalej występują dywagacje dot. np. Zmartwychwstania i ogólnie zdarzeń następujących po Ukrzyżowaniu - tutaj de Rosa jest naprawdę mało przekonujący, choć na pewno jest tu kilka wartych przemyślenia pomysłów czy punktów widzenia. Na koniec wywodu pisze:
"Zmartwychwstanie nie ma miejsca na tym świecie, chociaż opowieści mogą narzucić takie wrażenie osobie biorącej wszystko dosłownie. Ono ma miejsce w Bogu."[163]
??? To jest właśnie przykład "bełkotu" de Rosy - nie mam pojęcia o co mu chodzi, nie definiuje, co to znaczy "mieć miejsce w Bogu" - czy to jakaś jego mitologia? Nie przybliża szczegółów swojej wiary (w Boga), ale daje do zrozumienia, że w JAKIEGOŚ wierzy...

W rozdziale o Maryi - skądinąd dość sensownym - uderza mocno i podważa wiele punktów tego myślenia pomylenie pojęć: dogmat dotyczy niepokalanego poczęcia Maryi, nie Jezusa!

Czasami de Rosa wpada w bełkotliwy pastisz, który dla mnie mocno obniżył ocenę książki:

"Jedynym mężczyzną, na którego wolno im [mniszkom, zakonnicom] było patrzeć, był Jezus w swojej nagości. Jak więźniowie w celach więziennych mają fotografie dziewczyn z okładek czasopism, tak zakonnice w swoich celach miały swojego świętego mężczyznę. Ten obraz Jezusa ukrzyżowanego był stałym tłem ich myśli. Był na ścianach ich cel, u różańców, nad ołtarzami w kaplicach. Codziennie całowały ukrzyżowanego, ich boskiego narzeczonego, przystojnego bohatera o szerokich ramionach i długich włosach ponad smutnymi oczami z gwoździami w stopach i rękach, krwawiącą raną w nagim boku. Istnieje wiele opisów zakonnic wyobrażających siebie jak przyciskają usta do Jego ran, spijają Jego krew jak wampiry. Każdy spowiednik, każdy psychiatra wie o związkach pomiędzy psychozami seksualnymi i niektórymi formami duchowości. Zamknięte zakonnice cierpiały prawdopodobnie większe katusze niż świat sobie wyobraża.
Mężczyźni, żyjący w celibacie, mieli swoją własną miłość w osobie Panny Marii, ale na ich obrazach była Ona prawie za bardzo wyubierna. Lecz przypuśćmy, że Zbawca byłby kobietą. W dniach, kiedy kobiety na świecie nosiły gorsety i długie po kostki suknie młodzi mężczyźni w monasterach czciliby prawdopodobnie piękną i dobrze zbudowaną Amazonkę, przybitą do krzyża i ubraną najwyżej w bikini."[175]

Mało tu zrozumienia, szacunku i znajomości tematu - choćby sakralizacji dziewiczości czy bezżenności w całości kultury, także poza chrześcijaństwem. No i cały ten fragment śmierdzi propagandą antyklerykalną z czasów Krwawej Rewolucji Francuskiej.

==================================================​===============
Ogólny obraz, jaki wyłania się z wywodów de Rosy jest następujący: jest to jego własna anty-mitologia, nastawiona przeciw ogromnej ilości punktów Biblii. Znajdowanie sprzeczności jest bardzo ok. Próby wyjaśnienia rzeczy wytłumaczalnych oraz wskazania fragmentów, których nie należy rozumieć dosłownie - podobnie. Jednak, analogicznie do Uty, de Rosa po prostu idzie po kolei po większości tekstu i wali na prawo i lewo młotkiem sceptycyzmu - tak że dziwi mnie bardzo, że mieni się on jeszcze człowiekiem wierzącym w jakąś transcendencję! I, szczerze mówiąc, tak jak to wyżej przy fragmencie ze str. 163. uwypukliłem, nie mam pojęcia, w co on właściwie wierzy i jaki jest głębszy cel tych dywagacji. Na zakończenie proponuje jakąś heurezę nt. ekumenizmu (praktycznie propozycję stworzenia jakiegoś pan-wyznania od nowa), ale tu de Rosa popłynął, żądając uznania i pogodzenia religii, które są sprzeczne u samych podstaw. Szkoda, że nie ma za wiele o mitologii pozaewangelicznej, a na to mocno liczyłem. Wielka szkoda, że brak zestawienia bibliografii i jakichkolwiek odnośników!

Książka pozostawia w głowie i w ogólnym samopoczuciu mętlik, czuję się jak po zjedzeniu egzotycznej potrawy, która gwałci kubki smakowe. Ogólnie lepiej poczytać ks. prof. Michała Hellera, np. Stworzenie i początek Wszechświata: Teologia - Filozofia - Kosmologia (Pabjan Tadeusz, Heller Michał (ur. 1936)), ja sobie chyba na odtrucie zarzucę w końcu Filozofia przypadku (Heller Michał (ur. 1936)) .

Parę uwag szczegółowych i dot. tłumaczenia:
De Rosa to kolejna osoba zajmująca się rozbiorem po słówku Ewangelii, a nierozumiejąca, że Ucho Igielne, przez które przechodzić ma wielbłąd, to nazwa najmniejszej z bram w Jerozolimie! Dalej też czyni błędy - rozróżnia Belzebuba od Władcy Much.
Zabawne lapsusy u tłumacza: np. zamiast Pochowaj me serce w Wounded Knee (Brown Dee) wyszło mu "Pochowaj me serce przy zranionym kolanie". Dużo literówek, trochę błędów wynikających z omyłek lub nieznajomości tematu przez tłumacza (np. uparcie tłumaczy Vaticanum II na "Watykan II"). Jest to jeszcze do wybaczenia, bo książka była wydana na kolanie u początków prylu, taki był standard :)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 797
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: VERA25 01.06.2022 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę Mitologia chrześc... | LouriOpiekun BiblioNETki
„wiara w horoskopy, homeopatię, paranoja antyszczepionkowa, teorie płaskiej Ziemi itp.” do jednego worka wrzucone sprawy z różnych parafii.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 02.06.2022 08:13 napisał(a):
Odpowiedź na: „wiara w horoskopy, homeo... | VERA25
Och, oczywiście – ale tak, jak w każdej parafii jest ksiądz (choć dzisiaj różnie już bywa – w Opolu parafie się dziś łączy, a wierni muszą "dzielić się" jednym proboszczem), tak i każde z wymienionych zagadnień łączy wspólny element: zabobon antynaukowy, pseudonaukowe metody myślenia. Tym niemniej nie jest to kluczowa część tekstu, stąd brak rozwinięcia tych tematów (np. słusznie byłoby uszczegółowić, że "paranoja antyszczepionkowa" nie dotyczy KAŻDYCH wątpliwości na temat szczepień, a szurskich stwierdzeń nt. "czipowania", "depopulacji", "wstrzykiwania trucizny" itp.) – cieszy mnie, że do reszty nie masz zastrzeżeń :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: