Dodany: 12.07.2017 11:32|Autor: misiak297

„Piękna i Bestia” na Jeżycach


„Córkę Robrojka” czytałem wiele lat temu. Nie oceniłem jej wówczas zbyt wysoko (jak zdążyłem się zorientować, jest to chyba jeden z najmniej lubianych tomów Jeżycjady). Szkoda, że dziś nie mogę spotkać nastoletniego Misiaka i zapytać go, skąd taka ocena. Obecnie odbieram tę książkę inaczej.

Oto Małgorzata Musierowicz wraca do Roberta Rojka, jednego z trochę zmarginalizowanych (bo na pewno nie zapomnianych) bohaterów. Sympatyczny Robrojek został oszukany przez nieuczciwego wspólnika i splajtował. Teraz przenosi się z Łodzi do rodzinnego Poznania, aby zacząć od początku. Może mieszkać w nieodremontowanym domku ogrodnika znajdującym się na posesji jego dawnego kolegi, Majchrzaka. Dostaje też pracę. Dołącza do niego blisko szesnastoletnia córka – Arabella. Wkrótce poznaje ona syna Majchrzaków – nieprzystępnego, tajemniczego Przeszczepa. To będzie dla niej pamiętne lato.

A co u Borejków, sztandarowych postaci cyklu? Ida (jeszcze nie znana z „McDusi” czy „Wnuczki do orzechów” wredna harpia, której miałoby się ochotę przyłożyć przyciskiem do papieru, ale nietuzinkowa kobieta z charakterkiem) spaceruje z małym Józinkiem i zadręcza go swoimi, skądinąd zabawnymi, monologami. Wierzy, że tą gadaniną inwestuje w rozwój pierworodnego. Tymczasem Natalia znów próbuje uciec od Filipa Bratka (na marginesie – nie lubię Nutrii z tego tomu, nie akceptuję tego, jak odnosi się do Nerwusa. Można to nazwać biernym oporem – psychologicznie prawdopodobnym – co nie zmienia faktu, że traktuje go koszmarnie). Innym wątkiem miłosnym (bardzo ciekawie poprowadzonym) jest ten dotyczący Roberta i jego dawnej miłości, czyli Kłamczuchy. Aniela – teraz już wzięta aktorka, spełniona żona i matka – wciąż go fascynuje.

Wróćmy do tytułowej bohaterki. Bella ma w sobie coś z dawnej Gabrysi, choć jest oczywiście całkiem odrębną jednostką. To osoba nieszczególnie atrakcyjna, trzeźwa, pragmatyczna i zaradna, a także – przeciwniczka wielkich emocji. Przecież:

„Odsłanianie uczuć, wszelkie wzruszenia i czułości – to było zawsze kłopotliwe, bo przypominało słabość. (…) Bella zdecydowanie wolała szybki marsz naprzód niż posępne drążenie w głąb”[1].

Jak to w literaturze bywa, los stawia na jej drodze Cezarego zwanego Przeszczepem – aspołecznego, zbuntowanego, a przy tym obdarzonego ogromną wrażliwością chłopaka. Nie wiem, czy taki bohater (w gruncie rzeczy tragiczny) pojawił się wcześniej w Jeżycjadzie. Nie wiem, czy poznaliśmy już w tym cyklu tak głęboko zarysowaną męską postać. Może Konrad Bitner miał trochę podobnych cech. Cezary jest postacią bardzo wyrazistą, miejscami może nieco przestylizowaną i nadmiernie patetyczną, ale ciekawą. Czuje się dramat tego młodego człowieka, jego lęki, bunt przeciwko powinnościom społecznym, obowiązkowi bycia pięknym i przebojowym, wreszcie przeciwko konsumpcjonizmowi (symbolizowanemu najdobitniej przez koszmarnego krasnala ogrodowego). Czuje się, że Przeszczep nie potrafi się przystosować do świata. Oczywiście, z miejsca zakochuje się on w Belli. Podkreśla na każdym kroku, że to historia jak z „Pięknej i Bestii” (napisze w liście do dziewczyny: „Tak długo na Ciebie czekałem. Czułem, że Twój przyjazd przyniesie mi wyzwolenie. (…) Ty jesteś Bella – Piękna. (…) Przecież to ja jestem Bestią”[2]. Małgorzata Musierowicz po raz kolejny pomysłowo wykorzystała znaną opowieść dla stworzenia czegoś nowego, świeżego. Obok baśniowości jest tu gorzka, trudna rzeczywistość – choć oczywiście zawsze z nadzieją na lepsze jutro.

Mając w pamięci ostatnie tomy Jeżycjady, gdzie miłość dorastających ludzi jest absolutna (i absurdalna) od pierwszego wejrzenia, powieści, w których bohaterowie (w XXI wieku!) zaręczają się po kilku spotkaniach, nie znając swoich imion, wymieniają się deklaracjami i pierścionkami z trawy, gadają o bańkach i snach – śledziłem historię Belli i Czarka z prawdziwą przyjemnością. Bo to wątek naprawdę dobrze poprowadzony. Ci dwoje poznają się wzajemnie, rozumieją coraz lepiej (ich rozmowy czasem rażą brakiem naturalności, mało tu języka typowych nastolatków, ale do tego Jeżycjada przyzwyczaiła czytelników). Idą na kompromisy, jednocześnie pozostając sobą (przypomniały mi się żenujące rozmowy Hożej Dorotki-idiotki i Ignacego Grzegorza z „Wnuczki do orzechów”). A wszystko rozgrywa się w wakacyjnej atmosferze lipcowej swobody, spotkań, wygłupów.

Przeszczep trochę spuszcza z patetycznego tonu, zaczyna też naprawdę ufać Belli, rozumie, że ona nie chce go skrzywdzić. Z kolei córka Robrojka otwiera się na człowieka o innej wrażliwości. To dla niej ważna lekcja. Kapitalna jest rozmowa, w której Robert upomina córkę, gdy ta kwestionuje męskość Cezarego („Płakał?! I to ma być mężczyzna, litości!”[3]), określa go mianem słabeusza:

„– Słabeusza? Tak pogardliwie? Słabszy nie znaczy przecież: gorszy.
– Słabszy nie znaczy może: gorszy, ale na pewno znaczy: słabszy – powiedziała Bella z uporem.
– Słabszy to może tylko ten, kto bardziej potrzebuje miłości.
– Albo ten, któremu się nie chce wziąć w garść – dorzuciła Bella przekornie. – Zasłania się swoją słabością, robi sobie z tej słabości broń.
– Nie jest tak, że świat jest tylko dla silnych, bo słabi w nim przeszkadzają. Świat tak samo do słabych należy, jak do silnych”[4].

Jak wszystkie powieści z tego cyklu, i „Córka Robrojka” rozgrywa się w bardzo konkretnych czasach. Tutaj to 1996 rok, okres już po zachłyśnięciu się przemianą ustrojową i nowymi możliwościami. W tekście znajdziemy mnóstwo aluzji, które jednoznacznie pokazują stosunek autorki do ówczesnej rzeczywistości. Bohaterowie ciężko pracują, aby się utrzymać, mówią o braku perspektyw, redukcjach, wymuszonych zmianach, fatalnej oświacie i służbie zdrowia. Ida stwierdza: „to nie będą łatwe czasy”[5], Dmuchawiec proponuje reaktywację grupy ESD, bo „czasy znów robią się przykre”[6]. Mam pewne wątpliwości, czy każdy mógłby się podpisać pod tą wizją, ale ostatecznie to jest powieść, a nie reportaż, od którego wymaga się obiektywizmu.

Reprezentantami nowego porządku są rodzice Przeszczepa. I to właśnie mój główny zarzut wobec „Córki Robrojka”. Majchrzakowie należą do tej samej kategorii co Alma Pyziak czy Igor Bogatka. Nie ma w nich nic pozytywnego („są jak z Hitchocka”[7]). Nie mogą być po prostu beneficjentami przemiany, nastawionymi na konsumpcjonizm. Muszą być od razu chodzącymi kanaliami, ludźmi parszywymi, brzydkimi (Majchrzakowa to „jędza bez biustu”[8]), którzy kopią koty, interesują się bardziej drogim garniturem niż dzieckiem, gapią się w telewizor, jawnie manifestują swoją wyższość względem innych. Trudno wobec nich odczuć sympatię (choćby na przekór autorce). Tutaj chodzi o swoiste pisanie zgodnie z tezą (świat podzielony na Borejków i Borejkopodobnych Rojków oraz tych innych, złych). Przerysowanie, skrajność, rażąca polaryzacja – to niepotrzebne. Na dłuższą metę bardzo zubaża tę powieść (i większość kolejnych z Jeżycjady).

Mimo pewnych kontrowersyjnych rozwiązań autorskich, czyta się „Córkę Robrojka” z przyjemnością. Bohaterowie są ciekawi i niebanalni, dość skomplikowani psychologicznie, fabuła spójna, humor niewymuszony, aluzje literackie smakowite. To mądra książka, dająca do myślenia, choć dydaktyzm nie jest tu jeszcze tak ostentacyjny, jak w późniejszych częściach. A na koniec, niestety, mam gorzką refleksję. Kiedy się czyta ponownie te dawniejsze tomy cyklu, jeszcze wyraźniej widać, jak Jeżycjada się „zepsuła”. I robi się człowiekowi trochę przykro.


---
[1] Małgorzata Musierowicz, „Córka Robrojka”, wyd. Akapit Press, 2002, s. 15.
[2] Tamże, s. 55.
[3] Tamże, s. 57.
[4] Tamże, s. 58.
[5] Tamże, s. 165.
[6] Tamże, s. 133.
[7] Tamże, s. 32.
[8] Tamże, s. 138.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2746
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: