Kilka czerwcowych lektur, o których napisałam za mało, żeby te notatki powklejać jako recenzje/ opinie:
Zwycięzca bierze wszystko (
Jadowska Aneta)
(3)
Trzeci tom cyklu z Dorą poszedł zupełnie nie w tym kierunku, który lubię. Oczekiwałam żywej fantastyki z zauważalną dozą humoru, a dostałam romans paranormalny z odgrzewanymi chwytami z poprzedniego tomu. Niekończące się wałkowanie relacji Dory z oboma jej partnerami i relacji tychże partnerów z ich niebiańskimi tudzież piekielnymi krewniakami, oraz roztrząsanie skutków magicznej przemiany zajmuje połowę, jeśli nie więcej objętości. A reszta też ani specjalnie nie bawi, ani nie porusza. To, że autorka ładnie pisze i od czasu do czasu wstawi jakiś pomysłowy motyw, trzeba docenić, więc dam jej szansę i nie zakończę czytania na tym tomie, ale raczej nie będzie to lektura, do której wrócę.
Życie po życiu (
Marinina Aleksandra (właśc. Aleksiejewa Marina))
(5)
Gdyby mi ktoś powiedział, jakimi kryteriami kierują się pracownicy wydawnictw, wybierający kolejność tłumaczenia poszczególnych części wielotomowych cykli, byłabym wdzięczna. Bo jeśli chodzi o Nastię Kamieńską, już się prawie ta zwichrowana kolejność zaczęła prostować, kiedy ktoś raptem zdecydował, że między tom trzynasty i czternasty wrzepi trzydziesty drugi (w którym Nastia od dawna jest już na emeryturze!), po czym, nie uzupełniając dziur między tomami: dziesiątym i dwunastym oraz czternastym i – najwcześniej z nich wydanym – szesnastym, ni stąd, ni zowąd przeskoczy do tomu dwudziestego ósmego. A w nim Nastia dopiero przechodzi na emeryturę, i z pewnym oporem, ale z drugiej strony z niejaką ulgą, podejmuje pracę w agencji detektywistycznej, kierowanej przez dawnego kolegę z pracy, Włada Stasowa. I zaraz otrzymuje swoje pierwsze zlecenie, które z początku zdaje jej się zamachem na jej indywidualność, bo dlaczegóż tajemniczy klient dyktuje jej, jakie elementy odzieży powinna spakować na ten kilkudniowy wyjazd i co ma w tym czasie jadać? Pierwszego wymogu Nastia nie spełni (i pożałuje tego, przynajmniej do czasu!), zaś w ominięciu drugiego pomoże jej życzliwa dusza. Ona zaś zabierze się do rozwiązywania – równolegle, choć niekoniecznie w pełnej zgodzie, z lokalnymi organami śledczymi – zagadki tajemniczych morderstw dwóch członkiń klubu seniora. Historia jak z Agathy Christie, z solidnie zapętloną, lecz nie nazbyt krwawą intrygą i z pięknie rozbudowanym tłem (tam angielska klasa średnia i wyższa z pierwszej połowy XX wieku, tu cały przekrój społeczny postsowieckiej Rosji, ale sposób portretowania podobny). I satysfakcja analogiczna.
Lepszy obiad (
Dowgielewicz Irena)
(4)
Bardzo przykurzone przykurzątko, na które w życiu bym nie natrafiła, gdyby nie jeden z czołowych Biblionetkowych namawiaczy. Namówić się dałam, przeczytałam, ale w euforię nie wpadłam. Bo rzeczywiście, autorka musiała mieć doskonale rozwiniętą umiejętność podpatrywania zachowań ludzi w trudnych sytuacjach (z jakiegoś względu tematyka większości opowiadań obraca się wokół chorób i śmierci: „Zdarzenie” i „IV Klinika Wewnętrzna” rozgrywają się w zwykłych szpitalach, „Lepszy obiad” w szpitalu psychiatrycznym, w „Komisji” narratorka opiekuje się ciężko chorą staruszką, a w „Przed pogrzebem” zjeżdża się rodzina zmarłego ojca bohaterki) i pisała ładną, bogatą polszczyzną, jak zresztą praktycznie wszyscy prozaicy wykształceni w II RP. Ale kompozycyjnie te opowiadania, zwłaszcza dłuższe, jak „Radość człowiecza” i „Lepszy obiad”, są trochę zbyt chaotyczne, a obrazy miejscami przestylizowane.
Folklor Świata Dysku (
Pratchett Terry,
Simpson Jacqueline)
(5,5)
Gdyby Dysk naprawdę istniał, „Folklor Świata Dysku” byłby opracowaniem naukowym na wysokim poziomie. A ponieważ istnieje tylko w wyobraźni autora i jego czytelników, jest to doskonała okazja do powtórki z rozrywki. Kształcącej rozrywki, dodajmy, bo prócz omówienia Dyskowych legend i obyczajów zawiera masę odniesień do analogicznych elementów ziemskiego folkloru.
Tragedia w trzech aktach (
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))
(4,5)
Trzy ofiary, jedna trucizna i prawdopodobnie jeden morderca. A ile motywów? Zanim Herkules Poirot, wspomagany przez gromadkę detektywów-amatorów, rozwiąże zagadkę, czytelnik zyskuje okazję bliższego przyjrzenia się paru reprezentantom klasy „wyższej średniej” brytyjskiego społeczeństwa z przełomu lat 20 i 30 ubiegłego wieku. Znany aktor i jego koleżanka po fachu; kolekcjoner dzieł sztuki; zubożała dama z córką, dorosłą metrykalnie, ale mentalnie nie całkiem (panna Hermione, choć na serio przymierza się do zamążpójścia, zachowuje się jak gimnazjalistka i nie ma nic przeciwko temu, by w towarzystwie nazywano ją przydomkiem z wczesnego dzieciństwa, brzmiącym ni mniej, ni więcej, tylko „Jajko”) ; prowincjonalny pastor i jego żona; autorka sztuk teatralnych; młody urzędnik o lewicowych poglądach; właścicielka salonu mody z małżonkiem-bawidamkiem i utracjuszem. Dwoje z nich (bo trzecia ofiara nie będzie pochodziła z tego towarzystwa, co znacznie skomplikuje sprawę) pada ofiarą truciciela; podejrzani są praktycznie wszyscy, a ta niewygodna sytuacja odsłania ich bardziej, niżby chcieli. Zdradza na przykład, kto w kim ulokował uczucia, niekoniecznie z wzajemnością. Sama intryga jest odrobinę ponaciągana w aspektach, by tak rzec, technicznych (zwłaszcza mało precyzyjne i mało przekonujące jest objaśnienie, jak morderca dodał trucizny do napojów i jak to się stało, że w pustych kieliszkach jej nie wykryto). Ale dialogi jak zwykle doskonałe, postacie świetnie scharakteryzowane, a ukoronowaniem wszystkiego jest Poirot; jeśli, tak jak większość bohaterów tej powieści, mamy go za zarozumialca, zwróćmy uwagę na monolog na końcu, w którym wyjaśnia on panu Satterthwaite’owi przyczynę tej swojej postawy!
Poniedziałkowa żałoba (
Reichs Kathy (Reichs Kathleen J.))
(4)
Kolejny tom „Kości” – równie dramatyczny i zaskakujący, jak poprzednie, choć miejscami odrobinkę przegadany. To, że bohaterka robi wykłady na temat metodyki swojej pracy, jest czystą zaletą, zwłaszcza dla kogoś, kogo tematyka medyczno-kryminologiczna nie przeraża. Za to jeśli się bawi w przewodnika po Montrealu albo zaznajamia czytelników z rozmaitymi ciekawostkami historycznymi czy obyczajowymi, ma to niewątpliwie walory edukacyjne, ale czasem może trochę zniecierpliwić, zwłaszcza gdy taka długa perora następuje w miejscu, w którym ma się wydarzyć coś ważnego. A w tym przypadku wrażenie niepotrzebnego rozdmuchania tekstu wyraźnie się nasila wskutek wprowadzenia do akcji przyjaciółki Tempe, której wątek ani nie jest specjalnie interesujący pod względem psychologiczno-obyczajowym, ani nie wnosi wiele do samej akcji; za to odjęłam pół oceny.
Przynęta (
Cleeves Ann)
(5)
Obejrzawszy parę odcinków serialu „Vera”, nabrałam ochoty na zapoznanie się z literackim pierwowzorem serialu, cyklem powieściowym Ann Cleeves, ale sporo czasu upłynęło, zanim mi się udało upolować pierwszy tom. A wtedy spotkało mnie miłe zaskoczenie: bo z jednej strony jest to kryminał lege artis, z ofiarami, poszlakami, błędnymi tropami, a z drugiej... Zanim do akcji wkroczy inspektor Vera Stanhope, poznamy wydarzenia z punktu widzenia trzech kobiet, biorących udział w akcji o doniosłym znaczeniu: od wyniku przeprowadzonych przez nie badań środowiska naturalnego będzie uzależniona decyzja o reaktywacji starej kopalni, które to przedsięwzięcie ma w okolicy zarówno gorących zwolenników, jak i zażartych przeciwników. Każda z badaczek ma jakieś powiązania – rodzinne, sąsiedzkie, zawodowe – z jednymi i z drugimi i każda ma swoją własną historię, własne doświadczenia, które zmieniają jej spojrzenie na ludzi i sprawy. Gdyby nawet nie doszło do morderstwa, cała ta pierwsza połowa fabuły wraz ze stanowiącymi jej kontynuację wątkami z drugiej połowy starczyłaby na solidną powieść psychologiczno-obyczajową. Przypomina mi to trochę sposób pisania Charlotte Link, i jeśli będzie tak dalej, to będę żałowała, że cykl z Verą liczy tylko sześć części…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.