Dodany: 24.05.2010 17:35|Autor: Luiza_Stachura

Książka: Tańcz, tańcz, tańcz
Murakami Haruki

3 osoby polecają ten tekst.

Ciemność pozbawiona przestrzeni


Proza Harukiego Murakamiego budzi skrajne emocje – można zaryzykować twierdzenie, że od miłości do nienawiści. Niektórzy uwielbiają Murakamiego niemal bezkrytycznie, inni z niezrozumieniem kręcą głową i mówią „nie”, „stanowczo nie”. Niewątpliwym jest, że bez choćby minimalnej znajomości czy zainteresowania Krajem Kwitnącej Wiśni wiele niuansów, aluzji bądź otwartej krytyki, polemiki ze współczesnym japońskim społeczeństwem, jest nieczytelnych. Nie oznacza to, iż proza Murakamiego jest aż tak hermetyczna, tak bardzo „japońska”. Problem lezy raczej w analizach stylu, analizach schematów fabularnych, we wszelkich interpretacjach, w odcyfrowaniu symboliki i tym podobnych. Można bowiem „pływać” po powierzchni, zdumiewając się prostotą zdań (bazujemy wszak na tłumaczeniu, nie na oryginale), ale można i sięgnąć nieco głębiej. Nie oznacza to, że proza Murakamiego odkrywa Nieodkryte i nazywa Nienazwane. Nie. Jest raczej intrygującym spojrzeniem na przestrzeń literacką.

Książka „Tańcz, tańcz, tańcz” wydana została w Japonii w 1988 roku, w Polsce dopiero niedawno, bo w 2005 (Wydawnictwo Muza SA). Akcja rozgrywa się (nie tylko w Japonii) w 1983 roku, chociaż nie brak retrospekcji. O fabule można napisać tyle: główny bohater i zarazem narrator (którego nazwiska czy imienia Murakami nie zdradził czytelnikom, przez co staje się on osobliwym Jedermannem), wiedziony głosem ze snów, prowadzi czytelników do tajemniczego hotelu „Pod Delfinem” (jakkolwiek hotel naprawdę nazywa się „Dolphin”). Hotel staje się swoistym centrum (centrum świata i życia) dla narratora. Narrator musi do niego powrócić. Dlaczego? Warto przekonać się, czytając książkę, gdyż jedno (nie)przypadkowe spotkanie pociąga za sobą nieoczekiwane zdarzenia, zwroty akcji. Bohater-narrator przemierza drogę od hotelu do hotelu. Jak się zdaje, struktura książki oparta została na kompozycji klamrowej, ramowej – wszystko zaczyna się w hotelu i w nim też musi urwać się akcja. Dzieło Murakamiego, jak przystało na przykład azjatyckiej literatury, nie kończy jedna konkluzja, nie ma nic pewnego, wszystko jest jeszcze możliwe. Zakończenie jest otwarte.

Zastanawia tytuł utworu, „Tańcz, tańcz, tańcz”. Na wstępie warto przypomnieć, że taniec w wielu kulturach połączony jest ściśle z początkiem istnienia człowieka, z odżegnywaniem niebezpieczeństwa związanego ze światem natury – dzikim, nieokiełznanym, nieznanym. Taniec to ruch, dynamika i, w przeciwieństwie do statyki, utożsamiany bywa z radością i życiem. Bezruch zaś to niejako śmierć. Taniec łączy się zarówno ze sferą sacrum, jak i profanum. Tym samym często padające w książce Murakamiego słowa: „tańcz, tańcz, tańcz – tańcz tak pięknie, by zadziwić innych”[1] można interpretować jako: „żyj, żyj, żyj – żyj tak pięknie, by zadziwić i zachwycić innych”.

Bohater-narrator spotyka jednak wiele osób na drodze „od hotelu do hotelu”, choćby roztargnioną artystkę Ame (zapominającą o wszystkich i wszystkim, co zdarzyło się przed chwilą); jej trzynastoletnią córkę Yuki (zagubioną, nierozumianą przez otoczenie, nadwrażliwą); ojca Yuki (pisarza o zmarnowanym talencie); kochanka Ame; sekretarza ojca Yuki; prostytutki: Kiki, Mei i June; dwóch policjantów („Literata” i „Rybaka”); recepcjonistkę hotelu Yumiyoshi czy wreszcie swojego znajomego ze szkoły – aktora Gotandę; nie wspominając o… Człowieku-Owcy. Właściwie każda z postaci wpływa na działania bohatera-narratora, zmienia jego życie, zmusza do rewizji tego, co było, i tego, jak powinno być. Przy spotkaniach z innymi bohater-narrator poznaje lepiej samego siebie, jest w stanie powiedzieć o sobie więcej, niż na początku swojej „przygody”, kiedy „rozbija się” na sformułowaniu: za mało danych. Pustka wewnętrzna zostaje zapełniona. Ale… czy na pewno?

Przestrzeń zewnętrzna utworu Murakamiego, niezwykle różnorodna, pełna zmiennych barw i krajobrazów, świetnie koresponduje ze światem wewnętrznym bohaterów – ciemnością, pustką, niechęcią, samotnością, a często i egoizmem. Stan duszy każdego bohatera mimowolnie konstytuuje wygląd przestrzeni zewnętrznej - przestrzeni, w której postać funkcjonuje na co dzień.

W „Tańcz, tańcz, tańcz” Murakami portretuje młodego człowieka na rozdrożu. Narrator-bohater ma trzydzieści cztery lata, zanurzony jest w latach 60. i 70. XX wieku, a musi zmagać się z tym, co już na początku lat 80. dało o sobie znać ze zdwojoną mocą, a mianowicie z kapitalizmem. Kapitalizm łączy się z nieuniknioną przemianą mentalności społeczeństwa, drastycznymi zmianami w hierarchii wartości. Balansowanie między teraźniejszością a przeszłością prowadzi bohatera-narratora do samotności, mizantropii, niezrozumienia przez innych ludzi czy wręcz odrzucenia, wykluczenia.

Haruki Murakami w swej książce, co wydaje się istotne, odnotowuje narodziny nowego mitu. Kapitał stał się bogiem końca XX wieku i – jak się zdaje – początku XXI stulecia. Japoński pisarz bez pardonu krytykuje współczesny świat, który zatracił się w „robieniu” pieniędzy, a przestał żyć. Żyć naprawdę. W pogodni za pieniędzmi, za popularnością niezwykle łatwo zatrzeć granicę między byciem sobą a przemienieniem się w kogoś innego – kogoś, kim nikt nie chciałby zostać. Wyścig szczurów deprawuje każdego, niszczy i pożera od środka. Pozornie, na powierzchni, na zewnątrz wszystko jest bez zarzutu: zawodowy uśmiech, nienaganny strój, modne gadżety. Wewnątrz zaś pustka, nicość, duchowe ubóstwo, odrzucenie, dojmująca samotność, egoizm. Permanentne granie określonej roli społecznej w dzień, w nocy przemienia się w karykaturę, groteskę. Noc wyzwala cienie „aktorów” życia. Praca staje się wykonywaniem rutynowych, automatycznych i bezsensownych czynności – wszystko po to, aby podtrzymać mit kapitału. Machinalne „kulturalne odśnieżanie” prowadzi do chałtury, tandety, kiczu. Ruch jest pozorny. Naprawdę nie zmienia się nic. Wydaje się, że jedynym możliwym sposobem odreagowania jest zatopienie się w alkoholu… Murakami trafnie uchwycił dominującą cechę współczesnego świata, a w szczególności japońskiej popkultury: nastawienie na zysk kosztem nieomal wszystkiego, z jakością na czele. Ludzie stają się marionetkami, lalkami na sznurkach, którymi porusza osoba posiadająca najwięcej kapitału. Wszyscy są od kogoś zależni. Jeśli spróbują wyrwać się z roli, którą narzuca im społeczeństwo, to najczęściej są wyśmiewani, obrażani, niszczeni psychicznie.

Wszelkie niezrozumienie i odrzucenie oraz chęć życia „po swojemu” może doprowadzić do ucieczek w wewnętrzny świat, w świat duszy. Częsty eskapizm determinuje stworzenie wyimaginowanego świata, na granicy zdrowia i choroby psychicznej. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę, wówczas możemy zapytać: czy narrator „Tańcz, tańcz, tańcz” nie jest… schizofrenikiem? Czy nie cierpi na chorobę psychiczną? A może jest jedynym zdrowym pośród chorych?

W „Tańcz, tańcz, tańcz” nie brak gry ze schematami fabularnymi, takimi jak powieść grozy („kaidan”[2]), kryminał, love story, jednostka kontra (konserwatywne) społeczeństwo, podróż oraz wiele innych. Momentami pierwszoosobowa narracja przemienia się w quasi-eseistyczne, a niekiedy niby-filozoficzne rozważania na temat samotności, (nie)zrozumienia, społeczeństwa i mechanizmów nim rządzących. Murakami prowadzi wielostopniową grę (z) czytelnikiem. W powieści odnajdziemy aluzje do literatury światowej, do muzyki, do przemian społecznych czy wreszcie do zawodu pisarza (wątki autotematyczne) – dość powiedzieć, że jeden z bohaterów (pisarz!) nazywa się… Hiraku Makimura (co jest niewątpliwym anagramem Haruki Murakami).

To, czy pozwolimy uwieść się prozie Harukiego Murakamiego i czy pozwolimy wciągnąć się w grę, zależy od naszego nastawienia, gotowości i chęci wkroczenia w fascynujący świat, wykreowany przez japońskiego pisarza z dbałością o detal – świat niejednoznaczny, zdumiewający, wprawiający w zakłopotanie, konsternację, momentami przywołujący (u)śmiech i łzy. Świat wart odwiedzenia. Choćby na chwilę.



---
[1] Nie jest to dokładny cytat, więc nie podaję numeru strony.
[2] „Kaidan” to japońska nazwa opowieści grozy, o duchach, zjawach, demonach (ale opowieści, co ważne, z Japonii).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5902
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: jakozak 27.05.2010 12:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Proza Harukiego Murakamie... | Luiza_Stachura
Tytuł zachęcający i dam do schowka, chociaż....
Jedyną książką Murakami Haruki, która zrobiła na mnie wielkie wrażenie była Norwegian Wood. Na reszcie się zawiodłam. Nawet na Kafce nad morzem, a konkretnie na drugiej połowie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.05.2010 16:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Proza Harukiego Murakamie... | Luiza_Stachura
Świetna recenzja! W Murakamim zrobiłam sobie przerwę, nie dlatego, żeby mnie któryś utwór zmęczył czy rozczarował, tylko akurat w bibliotece nic na wierzchu nie leżało... Zachęciłaś mnie jednak do poszukiwań - "Tańcz, tańcz, tańcz" wędruje do schowka.
Użytkownik: jagiellonkabis 27.05.2010 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Proza Harukiego Murakamie... | Luiza_Stachura
Recenzja Luizy Stachury rewelacyjna! "Tańcz, tańcz, tańcz" wrzuciłam do schowka, a "Norwegian Wood" już znacznie wcześniej dałam szóstkę.
Użytkownik: Ayame 28.05.2010 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Proza Harukiego Murakamie... | Luiza_Stachura
Polecam czytać "Tańcz, tańcz, tańcz" jako kontynuację "Przygody z owcą". Książki te nie są może bardzo ściśle powiązane, ale wiele wątków i odniesień staje się bardziej zrozumiałych, gdy czyta się w takiej kolejności.
Użytkownik: Luiza_Stachura 28.05.2010 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Proza Harukiego Murakamie... | Luiza_Stachura
Dziękuję!
Polecam "Tańcz, tańcz, tańcz" - jeśli będziecie mieć tylko możliwość, aby przeczytać^^

@Ayame - oczywiście, że można czytać "Tańcz, tańcz, tańcz" jako kontynuację "Przygody z owcą", ale można i czytać oddzielnie obie książki. W tym tkwi siła literatury ; )
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: