Inna dusza (
Orbitowski Łukasz)
dzieli książkę na 10 rozdziałów nazywanych tekstami piosenek. To pomysł, który równoległe wdrożył Marlon Jones w
Krótka historia siedmiu zabójstw (
James Marlon)
- Orbitowski przywołuje polską scenę muzyczną z lat 90. , Jones - jamajskie reggae z lat 60. i 70. Obie książki stosują polifonię narracyjną i oddają głos kilku osobom symultanicznie lub przynajmniej mieszają narrację pierwszoosobową z trzecioosobową. Obie książki też... strasznie się czyta.
Uległość (
Houellebecq Michel)
przebyłem tym tygodniu w jakieś 72 godziny. Jonesa męczę od roku z górką będąc na trzydziestej stronie, Orbiotwskiego wpisałem na listę lektur dwa lata temu, do tej pory przeczytałem jeden rozdział - musiałem sobie przeczytać jego "climax", żeby się trochę ożywić i wrócić do początku.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Po co czytać o tych niepolitycznych, zapomnianych lub memu pokoleniu nigdy nieznanych morderstwach wśród młodzieży w latach 90.? Gdzie w tym dzisiejsze problemy?
Otóż wszędzie i nigdzie. Fala dzieł o morderstwach z dawnych, ale już powojennych dekad ("Czerwony pająk", "Jestem mordercą", "Potwór z Martfu"), przywołuje jakąś podejrzaną anty-tęsknotę za podobnymi medialnymi i podwórkowymi szaleństwami. Orbitowski przywołuje też na boku ducha lęku przed gwałcicielami i pedofilami, którymi straszono dzieci (także w latach 00., które pamiętam). Czemu to służy?
Otóż wiedzieć więcej będę zapewne po lekturze, ale jak do tej pory wnioski są takie - autorzy pamiętają część czarnych legend przywoływanych morderców albo z własnego dzieciństwa, albo z przekazów rodziców. Przywołując te koszmary dokonują art-terapii, ale stwarzają też przy okazji wybitne dzieła - w końcu autorzy nie są brani z łapanki. Seria wydawnicza Tomasza Sekielskiego Na F/Aktach przywołuje podobne zbrodnie (
Preparator (
Klimko-Dobrzaniecki Hubert (Dobrzaniecki Hubert))
,
I odpuść nam nasze... (
Wiśniewski Janusz Leon)
). Sekielski tworzy coś, co można nazwać historią Polski po 1989 roku widzianej nie z perspektywy mediów politycznych, analiz kulturoznawczych, czy socjologicznych, ale ze złowrogiego spojrzenia mordercy czającego się za rogiem. Wolne lata Rzeczpospolitej widzimy więc nie oczami wolniaków, "frajerów", ale zapuszkowanych kryminalistów, przyszłych gitów, "ludzi". Wolność jest więc tylko umowna - część społeczeństwa będzie dalej zniewolona - nie za paragrafy polityczne, ale kryminalne.
Końcowa uwaga - w 2016 roku na skutek łamania przepisów ruchu drogowego zginęło 3026 osób. Na skutek łamania dekalogu - 456 osób. Łamanie dekalogu powoduje więc sześć razy mniej zgonów niż łamanie kodeksu drogowego. Czy dekalog nie jest więc dla społeczeństwa kodeksem rachitycznym;a oprócz religii nie powinniśmy poświęcić sześć razy więcej lekcji na zapoznanie się z kodeksem drogowym? Czy to jednak "frajerzy" nie zabijają więcej osób niż "gitowcy"?
*statystyka.policja.pl
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.