Dodany: 06.06.2017 15:09|Autor: misiak297

Sprawa osobliwego ogłoszenia matrymonialnego


"Marilyn Marlow ukłoniła się na powitanie. Jej ciemne, bystre oczy zdradzały serdeczne usposobienie.
– Zdaje się, że to pan wplątał mnie w te tarapaty – zwróciła się zadziornym tonem do Perry'ego Masona. – To niech mnie pan teraz z nich wyplącze"[1].

Do biura Perry'ego Masona przychodzi Robert Caddo, wydawca szmirowatego pisma "Wołanie Samotnych Serc". Znalazł on całkiem niezły pomysł na biznes, wydając broszurkę dla tych, którzy szukają miłości. Żeruje na ludzkiej samotności. Czytelnicy za pośrednictwem jego pisma mogą poznać inne osoby w podobnej sytuacji. Niestety po ukazaniu się osobliwego ogłoszenia (nadawczyni – kryjąca się pod numerem 96 – utrzymuje, że jest dziedziczką ogromnej fortuny) Robertowi Caddo zarzucono nieuczciwe działania marketingowe. Musi on więc odnaleźć kobietę, która zamieściła ogłoszenie, aby potwierdzić jego prawdziwość i odsunąć od siebie oskarżenia.

Sprawa jest intrygująca. Perry Mason z pomocą Delli Street pisze dwie odpowiedzi-przynęty. Jego plan okazuje się skuteczny, wkrótce tożsamość 96 zostaje ujawniona – to Marilyn Marlow. Rzeczywiście weszła ona w posiadanie ogromnego majątku po śmierci matki; ta odziedziczyła fortunę swego pracodawcy, po czym w niedługim czasie zginęła w wypadku samochodowym. Obecnie najbliżsi krewni zmarłego George'a Endicotta zamierzają podważyć testament i odzyskać majątek. Wszystko zależy od zaprzyjaźnionej z Marilyn Rose Keeling, pielęgniarki, która była jednym ze świadków podpisujących testament. Choć najpierw twierdziła, że dokument jest legalny, teraz zmienia zeznania. W związku z tym panna Marlow wymyśla przebiegły plan – szuka mężczyzny, który rozkochałby w sobie jej przyjaciółkę i zarazem spełniał rolę szpiega. Wszystko się komplikuje, gdy Rose zostaje zamordowana.

Powieści Erle'a Stanleya Gardnera – jednego z mistrzów amerykańskiego czarnego kryminału – są raczej schematyczne. Oto do biura Perry'ego Masona przychodzi kobieta (rzadziej mężczyzna), prosząc go o przyjęcie określonej sprawy. To, co wydaje się z początku nieciekawe, dosyć szybko ujawnia drugie dno. Zwykle chodzi o nieuczciwe interesy, olbrzymie pieniądze, podrobione testamenty. Klienci adwokata wpadają w kłopoty, a on razem z nimi. Wychodzą na jaw kolejne tajemnice, nierzadko i kłamstwa. Pojawia się trup, klient(ka) Perry'ego staje przed sądem. Wydaje się, że nie ma nadziei – tymczasem Mason (zmyślnie, przy czym nierzadko niezgodnie z prawem) zdobywa kolejne dowody. Podczas spektakularnych procesów doprowadza do uniewinnienia swoich klientów oraz ujawnienia prawdziwego mordercy – i może odnotować kolejny sukces.

"Nie mam zielonego pojęcia, jak ty to robisz!
Mason wyszczerzył zęby.
– Każde morderstwo jest jak układanka – powiedział z uśmiechem. – Wystarczy tylko ułożyć wszystkie elementy. Jeśli znajdziesz rozwiązanie, wszystko układa się w logiczną całość. Jeśli któryś z elementów nie pasuje, to znaczy, że nie znalazłeś właściwego rozwiązania"[2].

Co sprawia, że chce się czytać kolejne książki z tego cyklu pomimo pewnej ich schematyczności? Mogę zgadywać. Świetna narracja (trudno się oderwać). Zawikłane intrygi. Może rzecz również w fabułach – adwokat znajduje się w takich samych tarapatach jak jego klienci, ale dzięki przebiegłości i balansowaniu na granicy prawa potrafi wszystko obrócić na swoją korzyść, wykiwać prokuratorów, przysięgłych, sędziów. Poza tym nie sposób go nie polubić – to człowiek o przenikliwym umyśle, twardy, ale obdarzony swoistą wrażliwością i poczuciem moralności. Świetną postacią jest także Della Street, jego sekretarka i ukochana. Inaczej niż w standardowych kryminalnych duetach – nie pełni roli kogoś, kto podziwia Mistrza, sam odznaczając się niedomyślnością (jak na przykład poczciwina Hastings, towarzysz Poirota z książek Agathy Christie). To równorzędna partnerka Masona, kobieta inteligentna, odważna, przebojowa, niejednokrotnie naprowadzająca adwokata na właściwy trop. Na dobrą sprawę część przyjemności lektury kryminałów Gardnera tkwi w śledzeniu rozmów tych dwojga – błyskotliwych dialogów, pełnych humoru i napięcia. Wszystkie wymienione czynniki sprawiają, że Gardnera doskonale się czyta. A "Sprawa samotnej dziedziczki" jest jedną z jego najlepszych powieści.

Warto dać szansę tym kryminałom – napisanym w starym stylu i trochę dziś zapomnianym, (paradoksalnie – przy renesansie gatunku). Może się okazać, że są o wiele lepsze niż to, co proponują nam współcześni autorzy.


---
[1] Erle Stanley Gardner, "Sprawa samotnej dziedziczki", przeł. Anna Kłoczkowska, Wydawnictwo Dolnośląskie 2007, s. 47.
[2] Tamże, s. 215.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 790
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: