Dodany: 17.05.2010 00:00|Autor: bogna

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

KONKURS nr 103 pt. BOA, czyli ZAMACHY w LITERATURZE


Przedstawiam KONKURS nr 103 pt. BOA, czyli ZAMACHY w LITERATURZE,
który przygotowała Cirilla:


Art. 134. Kto dopuszcza się zamachu na życie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

Art. 163. § 1. Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać:
1) pożaru,
2) zawalenia się budowli, zalewu albo obsunięcia się ziemi, skał lub śniegu,
3) eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych albo innego gwałtownego wyzwolenia energii, rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących lub parzących,
4) gwałtownego wyzwolenia energii jądrowej lub wyzwolenia promieniowania jonizującego,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

- tak stanowi ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r, znana jako Kodeks Karny. Za zamachy w literaturze autorom może grozić co najwyżej brak czytelników :) No i nie wszystkich obowiązuje polskie prawodawstwo.
Podsumowując poprzednie dwa konkursy: o trupach i amnezji, proponuję temat, który niejako je łączy - zamachy (bo i trupów dużo albo mało, ale za to klasy VIP, i amnezja może się przytrafić tym, co przeżyją...)

Wśród tych trzydziestu dusiołków znajdziecie zamachy na życie głów państwa, placówki dyplomatyczne i ataki terrorystyczne na obiekty mniej lub bardziej publiczne.
Wprawdzie zamachów jest trzydzieści, ale terrorystów płci obojga tylko dwudziestu pięciu.

"Terroryści działają zwykle w małych niezależnych od siebie grupach. Taka taktyka ma swoje zalety - pozwala utrzymać akcję w tajemnicy, ale jednocześnie oznacza, że nie mogą liczyć na nikogo w kwestii uzbrojenia, informacji i ubezpieczania odwrotu."

Informacje o "namierzonych" zamachowcach proszę przysyłać do centrali BOA
na adres: [...] do dnia 28 maja (piątek) do północy.
Żeby nie spłoszyć terrorystów w każdego można trafiać nie więcej niż trzy razy - ten trzeci musi być celny.
W temacie maila proszę podać nick agenta.

Najlepszy antyterrorysta dostanie pamiątkę z Biura. :)

Liczy się każda minuta - powodzenia!!


WAŻNE!!!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!


FRAGMENTY KONKURSOWE



1.

Zamach wymaga starannego planowania. Jeśli misja nie ma się okazać samobójcza, grupa taka potrzebuje broni czystej, nigdy przedtem nie używanej, która nie doprowadzi do sprawców. Zaraz po zakończeniu akcji wyposażenie zostaje rozmontowane i zniszczone lub rozproszone na rozległym terenie, najczęściej w morzu. Taka dziewicza broń jest droga. Poza tym, jeszcze przed operacją trzeba zlokalizować ofiary, ustalić ich rozkład dnia, określić, kiedy najłatwiej je dosięgnąć. Zdobycie tego rodzaju informacji ma swoją cenę. Po przeprowadzeniu akcji terroryści muszą oczywiście zniknąć. Alibi, plany ucieczki, bezpieczne lokale również nie są tanie. Koszt misji pierwszej wagi, to znaczy takiej, z której zamachowcy wyjdą cało z życiem i nie zostaną zatrzymani przez władze, a więc będą mogli działać nadal, wynosi minimum sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów.


2.

"THE INTERNATIONAL HERALD TRIBUNE" Wydanie paryskie: Atak terrorystyczny na personel ambasady Stanów Zjednoczonych. Ambasada Stanów Zjednoczonych poinformowała, że w dniu wczorajszym zamaskowani terroryści zaatakowali restaurację w rejonie Villejuif, w której dwaj Amerykanie jedli lunch. Zginął Drew Latham, attache ambasady amerykańskiej, a jego brat, Harry Latham, oficer łącznikowy ambasady, ocalał i w chwili obecnej ukrywa się na polecenie władz. Napastnicy zbiegli i do chwili obecnej nie ustalono ani ich tożsamości, ani motywów ataku. Według zeznań świadków byli to dwaj mężczyźni średniego wzrostu, ubrani w ciemne garnitury.


3.

(...)
Sam przy kierowcy. Dwa auta przodem
poszły, trzecie zostało.
Stop! To zasadzka pod Baligrodem,
wkoło łoskot wystrzałów.

„Z wozów i naprzód! Zająć to wzgórze!"
Eskorta już w tyralierze.
To faszystowskie bandy tam w górze
walą w naszych żołnierzy.

Już kilku padło rażonych celnie,
odsiecz jeszcze daleko,
pada generał ranny śmiertelnie,
druga kula nie czeka.

Oczy otwarte, jasne jak zawsze,
oczy Wodza.
„Umieram... tutaj mnie nie zostawcie...
nie zostawcie mnie na tej drodze..."
(...)


4.

Dwaj, ubrani w mundury Policji Skarbowej, mieli policyjne karabinki TP-8 z niklowaną lufą i rękojeścią jak od pistoletu. Pozostali dwaj mężczyźni, wysocy, ubrani w garnitury, trzymali skórzane nesesery. Harry pamiętał przebieg nieudanego zamachu na prezydenta Reagana, który do znudzenia pokazywali w telewizji, dlatego nie miał wątpliwości, że niewinnie wyglądające teczki skrywają pistolety maszynowe Uzi lub coś równie śmiercionośnego.
Daniel zrównał się z Harrym i ruszyli dalej razem. Szli wzdłuż peronu, mijając RPO i następnie wagon bagażowy.
- Ty skurczysynu - wyszeptał Daniel, kiedy oddalili się na tyle, by nikt nie mógł podsłuchać ich rozmowy. - W coś ty mnie wpakował, człowieku! Widziałeś tych facetów?
- Zamknij się i chodź - warknął Harry. - Jak się tu zaczniesz rzucać, zaaresztują nas, zanim zdążymy zrobić cokolwiek.


5.

      Usiadła do komputera. Uruchomiła program, załogowała się do sieci CBŚ. Kilka minut stukała w klawisze, a potem napisała SMS-a i gdzieś wysłała.
      — Co kombinujesz? — zaciekawiła się księżniczka.
      — Kontrolowany przeciek dla naszego sojusznika — uśmiechnęła się. — Krakowska ekspozytura CIA dostała właśnie cynk o tym, że M. S., członek polskiej sekcji Al-Quaidy, przygotował osiem litrów zawiesiny czarnej ospy.
      — Przecież nie uwierzą...
      — Zakład?
      Uruchomiła odbiornik i podłączyła go do komputera. Na ekranie pojawił się obraz ze wszystkich kamer. Powiększyła ten sprzed szkoły. Długo musiały czekać. Dopiero po dwudziestu minutach przed budynek zajechały furgonetka i czarny mercedes.
      — A ten tu po co? — zapytała Stanisława.
      — Akredytowany dyplomata dla ochrony akcji. W razie czego chroni go immunitet, ubezpiecza kumpli...


6.

     — Nalej, Wichfriedzie, ostatnią — rzekł — i idźmy na spoczynek.
     Z pewną bojaźnią i pomięszaniem Wichfried przyjął czarę z rąk księcia, poszedł z nią, gdzie stało wino, pochylił się.
     Czy wino ciekło powoli ostatkami, czy Niemiec czarę wymywał, zabawił trochę długo, aż Kaźmierz, który rękę wyciągniętą trzymał, zawołał:
     — Wichfriedzie, wina!
     Podczaszy z wolna niósł nalaną czarę, a gdy książę do ust ją przykładał, schylił się szepcząc mu coś na ucho.
     Jeszcze nie dokończył pić Kaźmierz, gdy złota czara z rąk mu wypadła, pochylił się na siedzeniu, głowa zwisła za poręcz, oczy stanęły słupem, drgnął tylko i ciężarem całego ciała na ziemię się obalił. Wszyscy się rzucili ku niemu, pierwszy Wichfried przerażony, obejmując go rękami. Zerwali się biskupi, powstawali ziemianie, runęły ławy, rozruch się stał straszliwy, trwoga niewysłowiona. Wołano: „Wody!" „Lekarza!" Kaźmierz leżał już blady, zsiniały, martwy, zabity jak od piorunu, który mu nie dał jęknąć ni wymówić słowa.
     Nikt wierzyć nie chciał zrazu, żeby ten, który przed chwilą pełen był życia, mógł do tej wieczności, o której marzył i rozprawiał, przejść w jednym oka mgnieniu.


7.

X patrzył jak zauroczony na płonący statek. Był bliski łez.
- To się nie powinno wydarzyć - powiedział drżącym głosem.
- Co było przyczyną pożaru?
- To nie przypadek - rzekł gniewnie X. - Jestem pewien.
- Atak terrorystyczny? - spytał z niedowierzaniem Y.
- Raczej tak. Ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko, jak na samoistny pożar. Nie włączył się żaden z systemów ostrzegawczych ani gaśniczych. Nie chciały działać nawet wtedy, gdy włączaliśmy je ręcznie.
- Dlaczego wasz kapitan nie nadał przez radio sygnału Mayday? Ruszyliśmy do was dopiero wtedy, gdy zobaczyliśmy łunę na horyzoncie. Radio nie odpowiadało.
- Pierwszy oficer Sheffield nie potrafił podjąć żadnej decyzji - odezwał się gniewnie X. - Kiedy zorientowałem się, że nie nadano wezwania o pomoc, zadzwoniłem do kabiny radiowej, ale było już za późno. Trawiły ją płomienie, a radiotelegrafiści uciekli w bezpieczne miejsce.


8.

      — Dlaczego? — spytał. — Zatopimy statek z dowództwem, okręt podwodny zostawimy. Nipun będzie miał swoją demonstrację. Zabierzemy sprzęt do Zatoki Perskiej i zarobimy mnóstwo pieniędzy.
      — To nie wyjdzie — zaoponował Rafael. — Słuchaj, w Mediolanie przepuścili ten scenariusz przez program analizujący warianty wydarzeń politycznych na naszym dużym komputerze DynaCorp Frame 180. Wyszło, że amerykański rząd uzna wydarzenie raczej za atak terrorystyczny niż wojskowy. To przez ten statek z admiralicją. Fakt, że pozostanie w akwenie okręt podwodny, oznacza, iż nagrania z jego systemu obrazowania pola akustycznego będą starannie przeanalizowane. W końcu połączą ze sobą delfina, ciekłe miny i pobliski statek handlowy jako bazę. Po dziesięciu minutach od chwili rozpoczęcia operacji saudyjskiej zaatakuje nas amerykańska marynarka.


9.

      Gwałtownie usunąłem z myśli Korneliusza, włożyłem sweter i skórzaną kurtkę i wyszedłem z mieszkania, żeby kupić gazetę. Przy okazji uznałem, że krótki spacer dobrze mi zrobi, ruszyłem więc wzdłuż Osiemdziesiątej Szóstej i w chwili gdy dotarłem do świateł przy Lexing- ton, jakiś obcy mężczyzna, blady i najwyraźniej będący w stanie szoku, zaczepił mnie słowami: - Słyszał pan już nowinę? - Jaką nowinę? - Postrzelili go. - Kogo? - Kennedy'ego. - Kogo? - Prezydenta. John F. Kennedy został ranny w Dallas w Teksasie. - To niemożliwe! - On umiera. Jakiś samochód zatrzymał się na światłach obok nas i kierowca wychylił się przez okno. - Czy to prawda? Ludzie zaczynali wysiadać z samochodów. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że przechodnie też się zatrzymują. "Nie żyje? Czy to prawda? Umiera? Czy to prawda? Czy to prawda, czy to prawda, czy to prawda?..."


10.

Ponieważ tym razem śpieszyła się, aby sprawę załatwić, nie użyła arszeniku, lecz soli rtęciowych. Tak się zakończyła podróż Pani Joanny. Obecni przy agonii królowej wdowy opowiadali, że bóle chwyciły ją w połowie nocy, trucizna toczyła się z oczu, ust i nosa, a całe ciało popstrzyły białe i czarne plamy. Nawet dwóch dni nie walczyła ze śmiercią i tylko o dwa miesiące przeżyła matkę. Zaczem diuszesa Burgundii, wnuczka Mahaut, zażądała hrabstwa Artois.


11.

Wówczas, po krótkim okresie szczęścia, spadło na mnie nieszczęście. Powodem był zamach nihilisty Dymitrija Karakozowa na cara Aleksandra II. Stronnicy cara, do których należeli także moi bracia zajmujący znaczne stanowiska, oskarżyli mnie, swego niebezpiecznego przeciwnika, o udział w nieudanym zamachu. Jak udało im się tego dokonać, jest dla mnie do dziś zagadką, ponieważ nigdy nie miałem nic wspólnego z nihilistami. Faktem jest, że groziło mi aresztowanie i byłbym nic nie przeczuwając znalazł się w więzieniu, gdyby nie ostrzegł mnie pewien przyjaciel. Upłynniłem więc większą część mego majątku i zapytałem swoją młodą małżonkę, czy zechce mi towarzyszyć.


12.

Podejrzewał, że ma to coś wspólnego z zabójstwem prezydenta Kennedy'ego, które miało miejsce trzydzieści sześć godzin temu. I nie mylił się.
Generał G. nalał sobie i gościowi kawę przygotowaną na tacy i z namaszczeniem przypalił długie cygaro marki Corona.
- Z pewnością domyśla się pan przyczyn mojej tak niespodziewanej i nieco ryzykownej podróży do Europy - zaczął. - Ponieważ nie lubię przebywać na tym kontynencie dłużej niż to konieczne, przejdę od razu do rzeczy i będę się streszczał.
Podwładny, który przyjechał z Niemiec, siedział prosto w wyczekującej pozie.
- Kennedy nie żyje, a to oznacza, że szczęście się do nas uśmiechnęło - kontynuował. - Musimy z tego wydarzenia wyciągnąć jak największe korzyści. Czy pan mnie rozumie?
- W zasadzie tak, panie generale - odparł młodszy mężczyzna skwapliwie. - Ale w jaki sposób?
- Mam na myśli tajny kontrakt dotyczący dostaw broni między bandą zdrajców w Bonn a tymi świniami z Tel Awiwu.


13.

- Ten świątobliwy starzec próbował zgładzić, co ja mówię, zgładził tysiące Amerykanów. Nie dość na tym, próbował jeszcze sprowokować nas i Rosjan do zgładzenia kolejnych dwustu milionów! Prawie mu się udało!
- To także prawda, panie prezydencie, ale...
F. przerwał R. ruchem dłoni i ciągnął tonem spokojnym, jak u człowieka, który powziął już odpowiednią decyzję.
- Wypowiedziano nam wojnę. Odpłacę się tą samą monetą. Postanowione. Od tego jestem prezydentem i naczelnym dowódcą sił zbrojnych, żeby strzec i bronić bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. To ja decyduję o tym, co ma robić armia mojego państwa. Wiem, kto zgładził tysiące naszych obywateli przy użyciu bomby atomowej i zadecydowałem, że zemścimy się w ten sam sposób. W świetle konstytucji jest to moje prawo i obowiązek.


14.

Dwadzieścia po dziesiątej wieczorem bomba została zdetonowana drogą radiową. Terrorysta, który nacisnął guzik, przykucnął za samochodem, ponieważ bał się spojrzeć w tamtą stronę.
Eksplozja wyrwała podtrzymujące strop wsporniki i budynek runął na bok. Fragmenty szkła i betonu zasypały wiele okolicznych ulic. Większość sąsiadujących z ambasadą domów odniosła poważne uszkodzenia strukturalne. W promieniu czterystu metrów od centrum wybuchu w oknach popękały szyby.
Gdy zadrżała ziemia, X. drzemał na krześle. Natychmiast zerwał się na równe nogi, wyszedł na wąski balkon i spojrzał na chmurę pyłu. Dachu ambasady nie było już widać. Po chwili ze zgliszcz buchnęły płomienie, a w oddali zawyły pierwsze syreny. X. oparł krzesło o poręcz balkonu i usiadł. Wiedział, że już nie zaśnie. Sześć minut później w Garden City zgasło światło i miasto pogrążyło się w ciemności, rozświetlanej jedynie pomarańczowym ogniem buchającym z rumowiska.


15.

Inspiratorowi porwania przez konfederatów króla Stanisława Augusta wytoczono w Warszawie proces o najcięższą zbrodnię epoki: królobójstwo. Trybunał sejmowy pod przewodnictwem osławionego prześladowcy Rejtana, Adama Ponińskiego, skazał zaocznie Pułaskiego na "ucięcie głowy i prawej ręki, ćwiartowanie i spalenie ciała, którego popiół miał być na wiatr rzucony". Za granicą tropiły go wywiady mocarstw zaborczych. Władze burbońskiej Francji również nie zamierzały pieścić się z "królobójcą", musiał się ukrywać przed policję pod przybranym nazwiskiem. Niechętni mu także byli umiarkowani przywódcy emigracji konfederackiej - od początku przeciwni pomysłowi porwania króla. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba przyznać, że oczarowanie Pułaskim było ze strony Zajączka uczuciem najzupełniej bezinteresownym, czego o późniejszych jego fascynacjach powiedzieć się już nie da. Ale "pana Romera" (pod takim kryptonimem ukrywał się Pułaski) wielbił szczerze i całym sercem, bez żadnych rachub na karierę czy inne korzyści materialne.


16.

- Na ogromnym stadionie, w wieczór próby, jedyną publicznością będzie sześciuset najwyższych dostojników dworu królewskiego na czele z królem. Wszystko to będą ojcowie, wujowie, matki i ciotki uczestników. Zajmą miejsca w loży królewskiej. Kiedy wyjdą ostatni uczestnicy poprzedniego występu, zamknę elektronicznie wyjścia. Bramy wjazdowe otworzą się, by wpuścić pięćdziesięciu jeźdźców. Nikt poza mną nie będzie wiedział o tym, że za nimi wjedzie szybko dziesięć ciężarówek, którym nadamy wygląd pojazdów wojskowych. Zaparkują one przy bramach wjazdowych. Bramy pozostaną otwarte, dopóki nie wjedzie ostatnia ciężarówka, potem też zostaną zamknięte elektronicznie. Od tej chwili nikt nie będzie mógł wyjść. Zamachowcy wyskoczą z ciężarówek, podbiegną do loży królewskiej i otworzą ogień. Tylko jedna grupa pozostanie na murawie stadionu, żeby zabić pięćdziesięciu książąt i członków straży królewskiej tworzących grupę "obrońców" makiety Fortecy M., zaopatrzonych jedynie w ślepe naboje. Pięciuset członków straży królewskiej otaczających lożę królewską będzie próbowało bronić swoich panów. Ich amunicja będzie niepełnosprawna. W większości przypadków wybuchnie w magazynkach, zabijając człowieka trzymającego broń. W innych przypadkach ulegnie zaklinowaniu. Całkowite zniszczenie dworu królewskiego zabierze około czterdziestu minut.


17.

Raz jeszcze książę zdołał odbić cios, który mu był przeznaczony, ale kruche drzewo na żeleźcu poszło w drzazgi. W tej chwili miecz Światopełka, wymierzony w czaszkę, rozpłatał ją. Zachwiał się Leszek, trzymając konia jeszcze, gdy drugie uderzenie krwawą pręgą szyję mu przecięło. Koń książęcy padł na przednie nogi i obalił się z nim...
     Światopełk skoczył ze swojego, zabierając się rąbać jeszcze leżącego i bezbronnego, gdy oczy Leszka, już zachodzące śmierci mgłą, zwróciły się ku niemu. Był w nich wyraz tak przejmujący, iż Światopełkowi ręka zadrgała, spuścił ją, stanął jak nagle ze snu krwawego przebudzony.
     — Com ci uczynił? — odezwał się łagodnym głosem Leszek. Światopełk stał niemy...
     — Com ci winien? — coraz słabnąc powtórzył książę, któremu krew lała się z czaszki i opływała nagie piersi.
     W głosie czuć było konanie... Oczy trzymał tak wlepione we wroga, bez zajadłości, bez wyrzutu, jakby mu tylko nimi chciał powtórzyć, czego już nie mógł ustami:
     — Com ci uczynił?
     Szaleństwo i gniew Światopełka ustępowało widocznie jakiejś grozie, której chciał się obronić na próżno.
     Westchnienie wyrwało się z piersi konającego, nad którym Światopełk mimo woli się pochylił. Raz jeszcze Leszek otworzył oczy i ujrzawszy nad sobą tę twarz zbójecką, dziwnym wyrazem trwogi napiętnowaną, zamruczał niewyraźnie:
     — Niech Bóg ci przebaczy! Ja — przebaczam!


18.

"Absolutnie nic nie możemy na. to poradzić. Lotniska są w Ameryce wszędzie, a Ameryka jest krajem wolnym; jeżeli ktokolwiek opłaci samolot, ma prawo z niego korzystać; czy wyobrażacie sobie, że moglibyśmy zorganizować nadzór nad wybrzeżem tak rozległym jak wybrzeże Florydy?"
Argumenty to bez wartości; gdyby bowiem powiedziano pewnym przywódcom emigrantów kubańskich "Przestańcie!", przestaliby. To samo i z zamachami przy użyciu plastiku. Przeprowadza się rewizje, aresztuje setki osób, zwalnia pewną ich ilość... A wszystko to szopka, bo bardzo dobrze wiadomo, kim są ci zamachowcy. Wystarczyłoby zatrzymać dwa tuziny osób i powiedzieć: "Koniec z tym".


19.

- Zniszczenia są równomierne, a więc nie mogły powstać w wyniku jednego centralnego wybuchu - rzekł. - Użyto raczej kilku ładunków. - Obrócił się w stronę P., kierownika stacji, czarnobrodego mężczyzny o gorzkim wyrazie oczu. - Ile wybuchów słyszeliście? - Chyba tylko jeden. Naprawdę nie jesteśmy pewni. Jeżeli były inne, to ich nie słyszeliśmy. Ale zgodziliśmy się wszyscy, że słyszeliśmy tylko jeden.
- Odpalono je elektrycznie, przez radio albo - jeżeli użyli piorunianu rtęci - za pomocą fali detonacyjnej innego wybuchu. Bez wątpienia eksperci - powiedział D. i spojrzał na bezkształtne, przysypane śniegiem wzgórki. - Ale nie tak fachowi w innych sprawach. Dlaczego tych dwóch zostawiono tutaj?
- Tak nam polecono.
- Kto?
- Dyrekcja. Nie ruszać aż do sekcji zwłok.


20.

Oto nadajnik radiowy - unosi teatralnym gestem w górę aparat i wyciąga antenę teleskopową. - Sygnał wysłany z tego nadajnika spowoduje wybuch ładunku, który umieściłem w twojej kieszeni, M. Jest tam zaledwie dwieście gramów trotylu, ale o tak skierowanym skumulowanym działaniu, że wystarczy aby ci urwało głowę. A głowa prezesa "Alconu" jest cenna, prawda? - "Pers" robi krótką pauzę dla spotęgowania wrażenia. - Ale to nie wszystko. Ten sam sygnał wywoła eksplozję ładunku, który umieściłem w pojemniku na próbki geologiczne. W tym, który stoi tu obok mnie. A jest tam trochę więcej, bo sześć kilogramów TNT i to w mocnej, przeciwpancernej skorupie... I jeszcze jeden ważny szczegół: wysłanie sygnału powodującego wybuch następuje nie przez naciśnięcie przycisku lecz jego zwolnienie. Kolejność czynności jest następująca: trzymam w lewej dłoni nadajnik – T. przybiera ton instruktora na obowiązkowych, nudnych ćwiczeniach. – Teraz uwaga! Środkowy palec lewej ręki kładę na czerwonym guziku, naciskam do oporu i utrzymuję w tym położeniu. Teraz kciukiem prawej ręki przesuwam dźwigienkę przełącznika i włączam nadajnik. Inaczej mówiąc: odbezpieczam układ inicjujący radio-zapalnika!


21.

Z ust nareszcie wyrwało się posłańcowi:
     — Król zabit!
     Jednym jękiem oba duchowni odpowiedzieli.
     Długo potrzeba było rzeźwić i uspokajać człowieka, nim mógł zacząć odpowiadać.
     — O! nieszczęśliwa godzina! nieszczęśliwa godzina! Brandenburczyków dwu, Zarębowie i Nałęcze, gdy pan i wszyscy po długich godach spali snem twardym, nad rankiem na bezbronnych nas napadli. Zrobiła się wrzawa okrutna. Jam posłyszawszy ją, zerwał się i biegł ku panu na pół nagi, kord tylko pochwyciwszy. Ale za zgrają Sasów i tych łotrów już docisnąć się nie było można. Króla wywlekli, ciągnęli, naigrawając się i bijąc. On z tymi, co przy nim byli, jak lew się bronił. Padło łotrów dosyć trupem. Patrzałem, jak Nałęcza Pawłka ciął w głowę — aż runął i wyzionął ducha.
     Gdym mieczem torując sobie drogę przeciskał się do niego, zobaczyłem, jak krwią opłynąwszy cały, zachwiał się i upadł na ziemię.
     Sasy go zaraz wrzeszcząc pochwycili. Nie wiem już, co się ze mną działo ani jakom ja, choć poraniony, mógł z duszą ujść od nich.
     Wyciągnęli go już omdlałego, wołając i ciesząc się, w podwórko — w koszuli całej zbroczonej i pociętej. Nuż go na koń sadzać a wiązać, ale się biedny pan na nim już utrzymać nie mógł i padał z niego. Co go wciągną, to jak trup się śliźnie i — leci. Życie w nim było jeszcze przecie, jęki słyszałem. Ponieśli go na wóz lada jaki, chcąc na nim uwieźć Brandenburczyki, ale i z wozu się obalił. Dopiero, nakłuwszy jeszcze, porzucili.
     Jam się przedzierał, chcąc tam paść gdzie i on, gdy patrzę, Michno Zaręba stoi nad nim, nogę mu na piersi postawił i chyli się doń.
     — Jeszcze byś żył! — zaryczał mu nad uchem.
     — Weźcie mnie! Ratujcie! — odezwał się król, głosu dobywając słabego. Nie wiedział snadź, do kogo mówił. — Weźcie, a na łoże zanieście... życie powróci!


22.

Zdjął płaszcz i zakasał rękawy koszuli. Rozłożył następnie stalową kulę, rozkręcając ją na sekcje. Odkręcona gumowa nakładka obnażyła błyszczące spłonki trzech nabojów. Mdłości i poty, jakie wywołało przełknięcie kordytu, wydłubanego z dwóch pozostałych nabojów, zaczęły powoli ustępować.
     Z pierwszej sekcji rozkręconej metalowej rury X wydobył tłumik, z drugiej celownik teleskopowy, a z najgrubszej lufę i zamek sztucera.
     Z górnej części kuli, rozwidlającej się w kształcie litery Y, X wyciągnął dwa stalowe pręty, które połączone tworzyły ramę kolby. Miękka podpórka kuli wchodząca pod pachę ukrywała wymontowany spust. Przyłączona do kolby, stawała się jej nakładką.
     X zabrał się powoli i starannie do składania sztucera, montując lufę i zamek, wszystkie części kolby, tłumik i spust. Wreszcie nasadził celownik teleskopowy.
     Następnie usiadłszy na krześle za stołem, przechylony nieco ku przodowi, umieścił lufę sztucera na poduszce i przyłożył oko do teleskopu.


23.

– Jakże wspaniale leży na nim ten mundur!
Nie każdemu blondynowi do twarzy w białym kolorze. Główki kobiece odwracają się w kierunku rozmawiającej w otwartym oknie pary, plotki rodzą się ku uciesze Inez, lubującej się w sławie uwodzicielki, aż nagle między ramionami stojących blisko, coraz bliżej postaci wlatuje do salonu pocisk z kuszy. A. poczuł nad łokciem jego muśnięcie. Panika! Wiotkie markizy mdleją bądź rzucają się do ucieczki, tłucze się kryształ... Trzeźwo myślący kanclerz ogląda pocisk, podniósłszy go przez zdjętą ze stołu serwetkę. Poważnie patrzy w oczy młodego księcia:
– Zatruta strzała, Panie. Trzeba dać jad do zbadania.


24.

      Środa, 12 września, godz. 9.35
L. B. poczuła w uszach dziwny ucisk, jednak niczego nie usłyszała. Van eksplodował zaledwie dziesięć stóp od niej. Wybuch urwał jej nogi i ręce, a tułów wpadł przez wysokie okno z witrażami do wnętrza Zeigler Memoriał Library, gdzie dziewięcioro uczniów rozpoczynało właśnie zajęcia z kreatywnego pisania. Sześcioro spośród nich zginęło natychmiast. Pozostałym odłamki szkła poraniły twarz. W tej trójce były Jade Peller i Helen Fairfax. W momencie wybuchu siedziały blisko siebie z pochylonymi głowami i wesoło chichotały.
Kathy znalazła się tak blisko wybuchu, że od kolan w górę jej ciało wyparowało i rozprysło się na murze. Terra została rozerwana na strzępy, a pozostałe zawodniczki z zespołu hokeja na trawie odniosły tak straszliwie rany, że wyglądały jak po ataku dzikich zwierząt; krew, ręce, nogi, głowy, wnętrzności oraz części sprzętu hokejowego, toreb i ubrań były rozrzucone po całym dziedzińcu.
      Van zamienił się w dziwaczny blaszany znak zapytania. Wydostała się z niego pomarańczowa kula ognia i popłynęła ku porannemu niebu. Odgłos wybuchu, niczym przeraźliwy krzyk, odbijał się od ścian kanionu zwielokrotnionym echem.


25.

Cieszyłem się wciąż niezmierną popularnością wśród gwardii, przedsięwziąłem wiele środków ostrożności na wypadek zamachu - stała eskorta wojskowa, dokładne rewizje w poszukiwaniu broni, specjalny urzędnik do próbowania potraw przy każdym posiłku - miałem wierną i czujną służbę, toteż trzeba było dużej dozy szczęścia i pomysłowości, żeby pozbawiwszy mnie życia samemu uiść cało. Zdarzyły się już dwa nieudane zamachy na mnie; w obydwu wypadkach zamachowcy działali z własnej inicjatywy. Byli to rycerze, którym za występki przeciw moralności zagroziłem degradacją. Jeden czyhał u wejścia do Teatru Pompejusza, aby mnie zamordować, gdy będę opuszczał teatr. Nie był to zły pomysł, ale jeden z towarzyszących mi żołnierzy spostrzegł, że napastnik z laski, którą trzymał w ręku, zsunął wydrążoną nasadę, zmieniając w ten sposób kij w krótki dziryt; podskoczył więc i ciął go przez głowę, zanim ów zdołał użyć swej broni. Drugi zamach miał miejsce w świątyni Marsa, kiedy składałem ofiarę. Tym razem morderczą bronią była szpada. Napastnika od razu rozbrojono.


26.

W pokoju Heydricha stwierdzono, że stan pacjenta jest krytyczny. Jego życie wisiało na włosku. Zapanowała gwałtowna krzątanina. Najważniejsze było, by jak najprędzej przetransponować pacjenta na salę operacyjną, by ratować jego „drogocenne” życie. Sanitariusze wytoczyli łóżko z umierającym protektorem na korytarz, pospieszyła za nim cała gromada lekarzy, pielęgniarek i wartowników.
I wtedy rozległ się ryk syreny, ostrzegającej przed atakiem z powietrza.
Cały orszak zamarł.
Atak bombowy tutaj? W samym sercu Pragi?
Anglicy? A może to napaść ze wschodu?
Nie przywykli do nalotów. Nikt się nie zorientował, że to odezwał się tylko wewnętrzny alarm szpitalny, wszystkich natychmiast ogarnęła panika. Ktoś już biegł w kierunku schronu, ktoś inny wołał: „Co zrobimy z protektorem?” Ktoś próbował podnieść bezwładne ciało, łóżko bowiem nie dało się zepchnąć po najbliższych schodach prowadzących do schronu, poza tym blokowało je inne łóżko na kółkach, którym można było łatwiej manewrować.


27.

Bomba mogłaby zostać rzucona na trasę przejazdu prezydenckiego samochodu i to na każdym odcinku drogi. Zawodowcy niemal nigdy nie posługują się tą metodą, ponieważ płaci im się nie za próbę zamachu, ale za zamach uwieńczony powodzeniem. Jeżeli zechce pan przestudiować wszystkie dotychczasowe zamachy na życie prezydentów, to zobaczy pan, że ani jeden zamach bombowy nie udał się, mimo że, jak pan wie, zabito nam aż czterech prezydentów. Bomby z reguły uśmiercają Bogu ducha winnych przechodniów a bardzo często i samego zamachowca. Z tego powodu, a także dlatego, że jak pan zaznaczył, ci zamachowcy nie są amatorami, więc - moim zdaniem - będą się posługiwać albo rewolwerami, albo karabinami. Otóż wydaje mi się, że rewolwery w tym przypadku nie wchodzą w rachubę, ponieważ żaden zawodowiec nie podejdzie do pani prezydent, żeby ją zastrzelić, bo ryzykowałby własnym życiem. Po to, żeby przeszyć kuloodporny samochód prezydencki, trzeba by się posłużyć działem przeciwczołgowym, albo bazuką, a trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś mógł przewieźć coś takiego przez centrum Waszyngtonu i nie zwrócić na siebie uwagi.


28.

A.J. włożył pięć kilogramów plastiku C-4 do firmowej torby, na wierzch położył precle i zaniósł trzy przecznice dalej, do rosyjskiej księgarni. Godzinę później następne pięć kilogramów plastiku zaniósł do lombardu Mickey'a. Tego dnia J. rozniósł łącznie 75 kilogramów materiału wybuchowego pod piętnaście różnych adresów. Nie wiedział, czy jest śledzony, ale zakładał, że tak, więc za każdym razem brał zapłatę, nawet kilkakrotnie głośno narzekając na zbyt niski napiwek. Po wyjściu J. inni łącznicy znosili ładunki C-4 do rosyjskiego domu starców pod wezwaniem świętego Mikołaja. Tam ładowano go do worka na zwłoki, który po wypełnieniu zawieziony został do zakładu pogrzebowego Cz. w dzielnicy St. Marks, gdzie worek wraz z jego zawartością zapakowano do trumny.


29.

W ręku trzymał coś podobnego do laski, ale gdy ją położył na ziemi, zadźwięczała metalicznie. Potem z kieszeni palta wyciągnął jakiś ciężki przedmiot i zaczął się nad czymś mozolić, po chwili rozległ się głuchy szczęk, jakby sprężyny czy zaczepu wskakującego na swoje miejsce. Ciągle klęcząc przed oknem nieznajomy pochylił się w przód i całym ciężarem ciała naparł na jakiś lewarek. Rozległ się długi, wibrujący, przenikliwy świst, zakończony głośnym trzaskiem. Wówczas wyprostował się i zobaczyłem, że trzyma w ręku coś w rodzaju strzelby z dziwaczną kolbą. Potem znów się pochylił i oparł lufę na parapecie okna. Ujrzałem długie wąsy tuż u kolby i błysk oka wpatrzonego w cel. Usłyszałem też westchnienie ulgi, gdy przykładał broń do ramienia, i zobaczyłem ten dziwny cel: czarną sylwetkę na żółtym tle okna. Na chwilę tajemniczy strzelec zastygł w bezruchu. Potem pociągnął za cyngiel.


30.

Sunęliśmy nad wielką halą. Po obu stronach pomostu błyszczały w świetlówkach postaci Romulusa, Remusa, wilczycy, a karnet Japończyka wył już rozdzierająco. Drgnienie przeszło przez stłoczonych ludzi, choć nikt się nie odezwał. Jeden Japończyk nawet okiem nie mrugnął. Dobrą chwilę stał z kamienną twarzą w nasilającym się wyciu, ale pot występował mu kroplami na czoło. Wyrwał z kieszeni karnet i zaczął się z nim furiacko zmagać. Targał go jak berserker, w ośrodku spojrzeń, choć dalej wszyscy milczeli. Ani jedna kobieta nie krzyknęła. Co do mnie, byłem tylko ciekaw, w jaki sposób wyłowią go spomiędzy nas. Kiedy “most westchnień" się skończył i chodnik popłynął zakrętem, Japończyk kucnął tak nagle i nisko, jakby się w ziemię zapadał. Nie od razu pojąłem, co robi skulony. Wyrwał z futerału pudło swego Niccona, otwarł je, chodnik jechał z nami znowu po prostej, lecz teraz stopnie zaczęły się podnosić: zmieniał się w eskalator, gdyż drugi “most westchnień" jest właściwie schodami, powracającymi skosem przez wielką halę. Gdy stawał na równe nogi, jednocześnie z jego Niccona wyłaniał się obły kształt, roziskrzony jak od cukrowych igiełek walec, który ledwie objąłbym garścią. Był to bezmetaliczny granat korundowy, z powłoką zapiekaną w zęby, bez trzonka. Przestałem słyszeć wyjący karnet. Japończyk oburącz przycisnął do ust denko granatu, jakby je całował i dopiero gdy oderwał go od twarzy, pojąłem, że wyrwał zębami zapalnik — miał go w wargach.


==========


Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu

Wyświetleń: 58899
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 74
Użytkownik: bogna 17.05.2010 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Zamachowcy zwykle wyglądają normalnie, chyba można ich poznać tylko po oczach.
Czy potrafimy ich rozszyfrować?
Cirilla zaprasza do zabawy :-)
Użytkownik: Cirilla 17.05.2010 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zamachowcy zwykle wygląda... | bogna
PS Można łącznie zdobyć 60 punkcików: 1 za każdego terrorystę i 1 za zlokalizowanie, wśród książek, każdego miejsca zamachu :))
Użytkownik: janmamut 17.05.2010 02:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
A ja myślałem, że poprzedni konkurs był trudny! Tymczasem Cirilla zamachnęła się skuteczniej, niż Birkut kiełbikiem.
Użytkownik: Czajka 17.05.2010 06:19 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja myślałem, że poprzed... | janmamut
Nic nie wiem niczym Sokrates konkursowy. Ani jednego zamachu. W jakiś mało terrorystycznych kręgach się obracam. :)
Użytkownik: janmamut 18.05.2010 03:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic nie wiem niczym Sokra... | Czajka
Coś chyba jednak tak. Nawet jeśli nie czytałaś o skutkach łykania kordytu, to pewnie widziałaś...
Użytkownik: Czajka 18.05.2010 04:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś chyba jednak tak. Naw... | janmamut
Och, Mamucie, jesteś genialny, mogę wziąć honorowy udział. :)
Użytkownik: tuliusz1971 17.05.2010 03:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Uff!Pierwsze koty za płoty.Przyznaję rację mamutowi-lekko nie będzie.
Użytkownik: Cirilla 17.05.2010 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff!Pierwsze koty za płot... | tuliusz1971
Masz trafione niektóre koty - tak stwierdziłam po półocznej weryfikacji. Weryfikacja jest półoczna, bo właśnie dotarłam do domu po nocce rodem z innego konkursu. Odpowiem (późnym) wieczorkiem, jak odzyskam brakujące w tej chwili półtora oka... Albo Ócz? Ócz szarości zielono zbłękitniałe... :P
Użytkownik: Cirilla 17.05.2010 19:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff!Pierwsze koty za płot... | tuliusz1971
Koty już na płocie :)
Użytkownik: tuliusz1971 17.05.2010 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Koty już na płocie :) | Cirilla
Ha!Widziałem,tylko tak jakoś wszystkich kocurów nie mogę się doliczyć:),więc posłałem maila celem wyjaśnienia.
Użytkownik: Vemona 17.05.2010 09:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Kojarzę 13 i 22. I nic ponad to. :-)
Użytkownik: Cirilla 17.05.2010 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Witam zaocznie wszystkich agentów!
Tak w kwestii formalnej wyjaśniam: BOA a właściwie B. O. A. to Biuro Operacji Antyterrorystycznych. Żeby nie było, że Polacy gęsi i muszą się posiłkować różnymi takimi FBI, CIA, KGB, SAS, SWAT... :)
Pamiątka z Biura to właśnie coś od BOA i nie jest to granat ani martwy terrorysta... :)))
Użytkownik: Szaraczek 18.05.2010 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam zaocznie wszystkich... | Cirilla
Pamiątka? Super! Może łuska, odłamek lub pożar w słoiczku? :))) Witam wszystkich konkursowiczów! Dawno mnie tu nie było, ale takiego tematu nie mogę odpuścić! :D
Użytkownik: Cirilla 18.05.2010 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiątka? Super! Może łus... | Szaraczek
Pożaru nie będzie. Może być powódź w miseczce... :D
Użytkownik: janmamut 18.05.2010 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiątka? Super! Może łus... | Szaraczek
Tak liczyłem, że się pojawisz w konkursie Cirilli! Może nie całkiem bezinteresownie, bo pewnie jesteś jedyną, która mogłaby pomataczyć 8 czy 23, jak kiedyś autorkę o niewymawialnym nazwisku. :-)
Użytkownik: Szaraczek 18.05.2010 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak liczyłem, że się poja... | janmamut
Witaj, Mamucie! Miło Cię spotkać na tych ciekawych oględzinach! :)
Bardzo chętnie pomataczę i 8 i 23, ale jeszcze muszę je tylko zidentyfikować. Jeszcze pracuję nad tym! :DD
Użytkownik: December 17.05.2010 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Witam wszystkich konkursowiczów.

Obserwuję Wasze zmagania od jakiegoś czasu i w końcu zdecydowałam się spróbować.
Mam nadzieję, że nie będzie najgorzej. :)

Użytkownik: Cirilla 17.05.2010 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich konkurso... | December
Witaj! Gratuluję doskonałego startu!!
Użytkownik: December 17.05.2010 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj! Gratuluję doskonał... | Cirilla
Dzięki bardzo :) Jasne, że miało być 17. Gapa za mnie...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2010 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
O rany! Chyba będzie ciężko, bo na razie udało mi się zidentyfikować na 99% dwóch zamachowców i na jakieś kilkadziesiąt jeszcze trzech, a w poprzednim konkursie od pierwszego wejrzenia miałam coś ze 12...
Użytkownik: Natii 17.05.2010 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Ale fajny temat! :-)
Użytkownik: Natii 17.05.2010 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale fajny temat! :-) | Natii
Ale fragmenty trudne. :P
Użytkownik: aramona 19.05.2010 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Czy ktoś ma namiary na 7 i 25? Bo wydają mi się znajome, choć mnoze ich nie być na mojej półeczce...
Użytkownik: janmamut 19.05.2010 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś ma namiary na 7 ... | aramona
Zwła-zwła-zwłaszcza 25 powinna być znajoma.
Użytkownik: janmamut 19.05.2010 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś ma namiary na 7 ... | aramona
7. CCC.
Użytkownik: aramona 25.05.2010 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: 7. CCC. | janmamut
Dzienx, Mamutku, obydwa się zgadzają :)
Użytkownik: janmamut 25.05.2010 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzienx, Mamutku, obydwa s... | aramona
Jak to dobrze, że są istoty, dla których moje, tak naturalne przecież, mataczenia nie są hermetyczne! :-)
Użytkownik: KrzysiekJoy 25.05.2010 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to dobrze, że są isto... | janmamut
Ja też za CCC dziękuję, bo pomogło. Choć w pierwszej chwili, kierunek obrałem na tego spod 30.:)
Użytkownik: janmamut 25.05.2010 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też za CCC dziękuję, b... | KrzysiekJoy
A, bo to jak na pewnym egzaminie z fizyki pierwszej połowy XX wieku. Odtwarzam z pamięci, więc nie wiem, komu to było przypisywane.

Studenci pytają profesora, jakie będą pytania na egzaminie z fizyki. Ten odpowiada, że takie same, jak w poprzednim roku. Widząc wielką radość na sali, dodaje: "Pytania będą te same, ale właściwe odpowiedzi inne". :-)
Użytkownik: Cirilla 26.05.2010 00:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A, bo to jak na pewnym eg... | janmamut
"...bo przez ten rok zmieniła się fizyka" :D
A któż to właśnie dzwoni dwa razy?
Użytkownik: janmamut 26.05.2010 00:42 napisał(a):
Odpowiedź na: "...bo przez ten rok zmie... | Cirilla
Oczywiście, że o to chodziło. :-) Ze zmian, jakie fizyka dwudziestowieczna wniosła do świata, większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy.

Wnioskuję, że to musiał być jakiś fizyk jądrowy, ale Ty pewnie lepiej znasz szczegóły.
Użytkownik: aramona 26.05.2010 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to dobrze, że są isto... | janmamut
Z tą hermetycznością różnie bywa, raz są bardziej hermetyczne, raz mniej. Mamutku musisz się cieszyć, że jesteś poprzez tą hermetyczność mniej mainstreamowy, co się przecież chwali, więc dlaczego słyszę w twoim głosie pochlipywanie? ;)
Użytkownik: aramona 19.05.2010 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś ma namiary na 7 ... | aramona
No to mam pewne typy, tylko czekam na potwierdzenie
Użytkownik: Don Kichot 19.05.2010 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Mógłby ktoś pomataczyć mi tytuły 6, 7, 17 i 29?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.05.2010 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Mógłby ktoś pomataczyć m... | Don Kichot
Z tych mam tylko 6 i 17, które mają ze sobą sporo wspólnego, są, można powiedzieć, nie tylko krewnymi, ale i sąsiadami. Ażeby je rozszyfrować, warto użyć czegoś w rodzaju "Pocztu królów polskich" albo innej pozycji historycznej, gdzie wspomniane jest, który władca jaką śmiercią zszedł był z tego świata, a potem pozostaje już tylko dociec, kto o tym napisał, czytelnie definiując w podtytułach scenerię historyczną przygód bohatera :).
Użytkownik: Don Kichot 20.05.2010 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tych mam tylko 6 i 17, ... | dot59Opiekun BiblioNETki
6 chyba już mam, ale ta 17... Autora mam, orientacyjnie wiem w jakich czasach to mogłoby być, ale nijak tytuły nie potrafię znaleźć:(
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.05.2010 16:13 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 chyba już mam, ale ta ... | Don Kichot
Kluczowe jest sąsiedztwo z 6, a do czasów łatwo dojść, wiedząc, ilu mieliśmy władców Leszków i który z nich zginął śmiercią gwałtowną (bo z czyjej ręki, to dusiołek informuje). Tego rodzica posądziłam zresztą o jeszcze jedno ojcostwo, ale muszę wysłać próbkę do Cirilli na badania porównawcze :).
Użytkownik: Don Kichot 20.05.2010 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Kluczowe jest sąsiedztwo ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przecież to takie proste! Ja głupi czytałem tam cały czas Lestek zamiast Leszek i stąd ten mój cały problem:)
Użytkownik: janmamut 20.05.2010 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 chyba już mam, ale ta ... | Don Kichot
A bo to jeszcze trzeba właściwy kolor wybrać...
Użytkownik: December 19.05.2010 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mógłby ktoś pomataczyć m... | Don Kichot
29 to pozycja z kanonu lektur szkolnych.

Mnie męczy 11 i 13...
Użytkownik: Don Kichot 20.05.2010 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: 29 to pozycja z kanonu le... | December
Mogę prosić o jeszcze jakąś podpowiedź? Mam już jakieś przypuszczenia ale wolałbym się upewnić.
Użytkownik: janmamut 20.05.2010 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę prosić o jeszcze ja... | Don Kichot
To znaczy do 29? A gdyby sylwetek było więcej, to byłoby wiadomo, kto zacz? Bo później to już proste...
Użytkownik: December 20.05.2010 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę prosić o jeszcze ja... | Don Kichot
29. Bohater książki ( dziś ikona popkultury) parę stron wstecz niespodziewanie "powraca do życia"
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.05.2010 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: 29 to pozycja z kanonu le... | December
Mnie też, a poza tym jeszcze ze 20 innych...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.05.2010 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: 29 to pozycja z kanonu le... | December
Lektur? Kurczę pieczone... Ale chyba z jakiegoś nowszego zestawu, bo ja z nią najwyraźniej nie miałam do czynienia, a w swoich czasach szkolnych (lata 70) z całą pewnością niczego z lektur nie opuściłam.
Użytkownik: Cirilla 21.05.2010 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: 29 to pozycja z kanonu le... | December
13 dużo i wyłupiasto
Użytkownik: brzydota 21.05.2010 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Witam.
Od jakiegoś czasu obserwuję ten konkurs i postanowiłem nie być bierny.
Proszę o wybaczenie niestosownych zachowań ale jestem nowy, żeby nie rzec całkiem zielony.
Pozdrawiam i życzę udanych łowów.
Użytkownik: Cirilla 21.05.2010 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam. Od jakiegoś czasu... | brzydota
Witam nowego uczestnika!!!
Jak widzę, niektórzy konkursowi weterani postanowili sobie "odpuścić" te zmagania, tym bardziej się cieszę, że zgłaszają się młodzi, odważni agenci.
Zapraszam do tropienia terrorystów i czekam na meldunki. :)))
Użytkownik: janmamut 21.05.2010 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam nowego uczestnika!!... | Cirilla
Eee, tam: postanowili! Pewnie zostali trafieni strzałą z kuszy lub napadł ich delfin, nawet nie wiadomo: ssaczy czy stalowy. :-)
Użytkownik: Cirilla 21.05.2010 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Eee, tam: postanowili! Pe... | janmamut
A może... Po prostu... Mustela? ;)
Użytkownik: Cirilla 24.05.2010 01:49 napisał(a):
Odpowiedź na: A może... Po prostu... Mu... | Cirilla
UWAGA!!! Mustela dotyczy ofiar z królestwa zwierząt, i to wyłącznie tych, będących w zasięgu jej drobnych ząbków. Wypraszam sobie wszelkie fochy i insynuacje niezwierzęcych biblionetkowiczówczów - choćby nawet byli zasłużonymi weteranami konkursów. :))
Użytkownik: KrzysiekJoy 22.05.2010 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam nowego uczestnika!!... | Cirilla
Zamach wymagał sporych przygotowań. Dobierałem starannie broń (do każdego zamachu inną) tak, aby każdy z trzydziestu zamachów został uwieńczony powodzeniem.:)
Użytkownik: Szaraczek 22.05.2010 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Zamach wymagał sporych pr... | KrzysiekJoy
Joy, czyżby zastosowanie czasu przeszłego oznaczało, że już ustaliłeś sprawców wszystkich zamachów?
Użytkownik: Cirilla 23.05.2010 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Joy, czyżby zastosowanie ... | Szaraczek
Tak, to właśnie to oznacza. Czapki (służbowe) z głów!
Użytkownik: Szaraczek 23.05.2010 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, to właśnie to oznacz... | Cirilla
To rzeczywiście czapki z głów! Wielkie GRATULACJE, Joy! :)
Użytkownik: janmamut 23.05.2010 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zamach wymagał sporych pr... | KrzysiekJoy
Czyżby to znaczyło, że masz już w szczególności 8 i 23, które od samego początku wydają mi się czymś na kształt "Sakwy podróżnej" z konkursu o szafach, czyli z kategorii nie-do-odgadnięcia?
Użytkownik: KrzysiekJoy 23.05.2010 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyżby to znaczyło, że ma... | janmamut
23 - statystycznie - minimum wszystkiego ( a miało takich nie być, chyba, że ma się ocenione). Znalazłem to coś, w swoich zbiorach, a jeszcze pomógł znaleziony opis na literatura.net. W BiblioNETce nie ma żadnej notki. Tytułowe coś autor/ka umiejscowił/a o jeden poziom niżej niż opisał Dante.:)
I w tytule też coś z Dantego:)

8 - jak to ósemka;) Okręt podwodny pomocny, a autor wie doskonale o czym pisze, ale nie jest to ten od 13 czy 28. A Tobie powinno pomóc jak będziesz swobodny, może czujesz się zaczepiony przeze mnie, ale żadnego niebezpieczeństwa nie ma.
I nie proś mnie już więcej o korepetycje z geometrii.:)))
Użytkownik: Cirilla 23.05.2010 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: 23 - statystycznie - mini... | KrzysiekJoy
Odnośnie 23 i poprawności statystycznej - vide poczta.
Użytkownik: Cirilla 23.05.2010 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie 23 i poprawności... | Cirilla
Gdybym oceniła fragmenty w momencie układania pytań konkursowych to można by było bardzo łatwo je odgadnąć: wybierając odpowiedni filtr w moim profilu. :P Ocenię je po zakończeniu konkursu czyli jak wrócę z nocki - rano w sobotę 29 maja. I podam wyniki. :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 23.05.2010 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie 23 i poprawności... | Cirilla
Tak, tak rozumiem, że w takiej sytuacji fragmenty konkursowe daje sie niekoniecznie te, które by się chciałoby dać. Miałem taki sam problem.
A to co piszę o 23, to takie malutkie nakierowanie na trop. No bo sama zobacz jaką to ma ocenę.:)))
Użytkownik: Cirilla 23.05.2010 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak rozumiem, że w t... | KrzysiekJoy
:)
Użytkownik: janmamut 24.05.2010 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: 23 - statystycznie - mini... | KrzysiekJoy
Podziwiam! Dzięki Tobie wymyśliłem 8. Nad 23 nadal myślę, więc podziwiam jeszcze bardziej. :-)
Użytkownik: paren 24.05.2010 00:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Podziwiam! Dzięki Tobie w... | janmamut
Kiedyś napisałeś do mnie na forum tak: "[...] To sprawiło, że do dzisiaj jestem biblionetkowym aniołem, choć raczej z tych stojących ..." Pamiętasz? To tam właśnie jest trop do 23.

Proza życia mi obecnie konkurs przesłoniła, ale nie mogłam się powstrzymać... .
Pozdrawiam. :-)
Użytkownik: Cirilla 24.05.2010 01:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś napisałeś do mnie ... | paren
Szkoda, że proza. Że tak mało poezji. Że tylko zdjęcia nad Prokocimiem zostały.
Nic to, jeszcze coś wymyślę - pozdrawiam!
Użytkownik: paren 24.05.2010 01:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, że proza. Że tak ... | Cirilla
Tak, szkoda. Zawsze jest za mało poezji.
Pozdrawiam. :-)
Użytkownik: Cirilla 24.05.2010 01:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, szkoda. Zawsze jest ... | paren
Dzięki! Do następnego! :))))
Użytkownik: janmamut 24.05.2010 01:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś napisałeś do mnie ... | paren
Dziękuję! Szukałem, że tak się wyrażę, na drugim końcu, więc dlatego bezskutecznie. :-)
Użytkownik: paren 24.05.2010 01:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję! Szukałem, że ta... | janmamut
Ale masz? To wspaniale! :-)
Użytkownik: janmamut 24.05.2010 01:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale masz? To wspaniale! :... | paren
Mam. Niepotwierdzone, ale pewne. Czy dobrze wnioskuję, że masz komplet?

A Warta grozi podobnie jak Wisła czy Odra? Bo o tym, że oficjalne komunikaty nie mają związku z rzeczywistością, przekonałem się u siebie...
Użytkownik: paren 24.05.2010 02:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam. Niepotwierdzone, ale... | janmamut
Cieszę się. :-)

Prawdę mówiąc, to ja nie mam nic, bo nie biorę udziału w tym konkursie (ta proza...), ale przeczytałam Twój komentarz i, jak napisałam, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zobaczyć i się nie wpisać.

Widziałam, co się stało u Ciebie... bardzo to przykre. Po 13 latach znowu takie zniszczenia. Mam nadzieję, że Ciebie bezpośrednio skutki powodzi nie dotknęły?
Warta jest na razie jeszcze dość spokojna, ale fala kulminacyjna spodziewana jest tu we wtorek lub w środę. Mam nadzieję, że nie będzie źle...
Użytkownik: janmamut 24.05.2010 03:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się. :-) Prawdę... | paren
Ależ Ty mamucie (w sensie: wymarłe) książki czytasz! :-)

Mnie na razie zalewa tylko krew, gdy widzę, że przez 13 lat były pieniądze na fontanny, stadiony, sklepy dla bogaczy, a na bezpieczeństwo poszło niewiele ponad to, co było użyte do usuwania skutków powodzi. Potencjalne zagrożenie mam jednak niedaleko, a w komunikaty, że panują nad tym, co się dzieje z rzeką, nie wierzę od dawna. No, chyba że w takim znaczeniu, jak Plan Wisła: pogłębiać dno i trzymać się koryta.
Użytkownik: paren 24.05.2010 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ Ty mamucie (w sensie... | janmamut
Oby się na tym rodzaju zalewania, które uważam za słuszne i podzielam, skończyło!
Pozdrawiam! :-)
Użytkownik: aramona 24.05.2010 20:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ Ty mamucie (w sensie... | janmamut
A tu jeszcze rok 2012 przed nami - głupota!
Użytkownik: Cirilla 24.05.2010 01:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Podziwiam! Dzięki Tobie w... | janmamut
Spóźniony, lecz jest. :)))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: