Dodany: 20.05.2017 13:39|Autor: Aivalar
Fantastyczny kształt tęsknoty
Dla Tomasza siłownia jest nie tylko miejscem, gdzie może poćwiczyć. To jego samotnia, jego odskocznia od zmartwień, jego świątynia – tu się relaksuje, koncentruje na pracy mięśni, dzięki czemu rozładowuje ból psychiczny. Jego ukochana żona choruje na raka, z każdym dniem jest coraz gorzej. Kiedy świat Tomka wali się w gruzy, dzieje się coś niespodziewanego. Mężczyzna odkrywa Metalową Dolną, małą metropolię, gdzie cały czas tętniło życie, tuż pod jego stopami.
Oczekiwań wobec tej książki nie miałam absolutnie żadnych. Tytuł nic mi nie mówił, okładka (Wydawnictwo Filologos, 2015) też pozostawała tajemnicza, a ponieważ to debiut pisarza, nie miałam wcześniej styczności z jego twórczością. Po przeczytaniu jestem w lekkim szoku. Kompletnie się nie spodziewałam czegoś takiego. Nie sądziłam, że niewiele ponad 100 stron może u mnie wywołać całą masę refleksji.
„Metalowa Dolna” jest naprawdę specyficzną pozycją. Początkowo wydaje się w pełni realistyczna: poznajemy Tomka, jego zmartwienia, a także zamiłowanie do ćwiczeń fizycznych. Nawet poszczególne rozdziały mają tytuły „Trening 1”, „Trening 2” itd. Opisy czynności wykonywanych na siłowni pojawiają się często, ale nie przeszkadzały mi; to tak nieodłączna cecha głównego bohatera, że bez niej wydawałby mi się niepełny. Poza Tomkiem poznajemy jego żonę Kasię, matkę oraz kuzyna Grubego. Tylko drobnostki wskazują na to, że w piwnicy, gdzie bohater zorganizował sobie siłownię, dzieje się coś dziwnego.
Kiedy umiera Kasia (nie zdradzam tu żadnej tajemnicy, bo wierzcie mi, tego momentu podświadomie się oczekuje, choć i tak bardzo działa na emocje), Tomek załamuje się i... wtedy poznaje Zgniatacza Głowy, jednego z Bulwaków. Brzmi dziwnie? Bo jest dziwne. Autor niespodziewanie przełamuje realistyczność fabuły uroczym, nieco absurdalnym wątkiem fantastycznym. Po pierwszym szoku czytelnik się przyzwyczaja i z prawdziwym zainteresowaniem śledzi wątek, w którym otwiera się nowy, dotąd nieznany ani jemu, ani Tomkowi świat.
Podoba mi się sposób, w jaki została napisana ta historia. Niby prosto, niby naturalnie, a jednak oryginalnie. Bruno Kadyna posługuje się bardzo lekkim, barwnym językiem, ale przy tym nie przesadza, nie stara się zbędnie dramatyzować przedstawianych wydarzeń. Oczywiście dla wielu osób powtarzający się motyw treningu na siłowni może okazać się nużący, bo faktycznie regularnie powraca. Mnie rozczarowało nieco zbyt słabe rozwinięcie drugoplanowych postaci. Matka Tomka czy nawet Gruby są po prostu elementami, które nic właściwie nie wnoszą. Jedynie śmierć Kasi stanowi niemalże punkt kulminacyjny, po którym dopiero zaczyna się właściwa akcja. No i tu jest problem: wydarzenia się rozpędzają, a potem nagle po prostu kończą. Czułam niedosyt. Książkę czyta się błyskawicznie – zajęła mi nieco ponad godzinę, może półtorej – i nie da się nie zauważyć pewnych braków fabularnych. Nie dowiedziałam się wszystkiego, a ostatnia scena pozostawiła mnie z kolejnymi pytaniami, które do teraz tłuką mi się po głowie.
Ano właśnie, pytania. W przypadku „Metalowej Dolnej” należy się zastanowić, na ile Bulwaki to jedynie element fantastyczny, a na ile metafora. Zgniatacz zdradza Tomkowi, że jest ściśle związany z jego uczuciami. Te wzmagają się szczególnie, kiedy umiera jego żona. Jeszcze długo po skończeniu lektury bawiłam się w interpretatora i uznałam, że bohater nie rozmawiał naprawdę z Bulwakami. Rozmawiał z własnymi emocjami. Ze swoją rozpaczą, bólem, żałobą, tęsknotą. Cały ten wątek jest obrazem głęboko zranionego człowieka, który nie potrafi poradzić sobie ze stratą. Czy mam rację? Tego nie wiem. Debiut Kadyny jest tak specyficzny, że jego odbiór wręcz musi być subiektywny i indywidualny.
„Metalowa Dolna” to dziwna książka – przy czym „dziwna” oznacza tutaj komplement. Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się nieskomplikowana. Tymczasem pod zewnętrzną warstwą tekstu kryje się coś więcej. Żeby to wydobyć, trzeba przeczytać, trochę pomyśleć. I choć nie jest to może najlepsza powieść, z jaką miałam do czynienia, muszę przyznać, że zrobiła na mnie spore wrażenie.
[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.