Dodany: 15.05.2010 15:47|Autor: zsiaduemleko

Książka: Dracula [wersja krótsza]
Stoker Bram

2 osoby polecają ten tekst.

O tym, jak należy ssać... krew


Nie bez kozery Bram Stoker do dziś jest patronem nagrody literackiej w kategorii grozy. W 1897 roku stworzył on postać-legendę, bohatera, który przez kolejne ponad sto lat z powodzeniem jest eksploatowany na wszystkie sposoby i który mimo to najwyraźniej się nikomu nie znudził. Filmy trudno zliczyć, a publikacje książkowe dotyczące hrabiego Drakuli w niektórych bibliotekach zapewne mają własne regały. Nie ma chyba osoby, która by w jakimś stopniu nie zetknęła się z tym fenomenem i choć moje siostrzenice jeszcze niedawno nie miały pojęcia o istnieniu Majkela Dżeksona, tak o Drakuli kiedyś tam słyszały. Trudno, żeby było inaczej.

Jonathan Harker, młody, obiecujący prawnik udaje się do Transylwanii w celu zawarcia umowy z mieszkającym w upiornym zamku hrabią Draculą, który ma zamiar zakupić dwór w Londynie. Szybko okazuje się, że to, co miało być dla Harkera początkiem kariery, staje się początkiem niewoli w upiornym zamczysku, tylko pozornie opuszczonym. Fabuła, jak na dzisiejsze czasy, nie zachwyca szczególnie, ale cały urok tkwi w antyczności działa Stokera. "Dracula" ma wyraźne braki, niekonsekwencje i niedopowiedzenia, a to przede wszystkim w związku ze sposobem narracji, który dopuszczał tylko jeden punkt widzenia - bohatera będącego akurat "przy głosie". Relacja w związku z tym wydaje się lekko upośledzona, ale, paradoksalnie, to właśnie przedstawienie wydarzeń w postaci dzienników, w mojej opinii, nadaje powieści szlif mistyki i w wiarygodny sposób tuszuje niedociągnięcia pisarza. Te luki wypełniano w XX wieku na wszelakie sposoby, wystarczy choćby obejrzeć film Copolli z 1992 roku, by gołym okiem zauważyć wątki dodane przez reżysera czy scenarzystę. Niektórych może zastanawiać też fakt, że Van Helsing przeprowadza transfuzję krwi, nie dbając o zgodność grup. Ale kiedy okazuje się, że grupy krwi odkryto dopiero na początku XX wieku, to wszystko się zgadza i w takich momentach uderza czytelnika, jaka jest przestrzeń czasowa między autorem a nami.

Niektórzy do dzisiaj z pasją próbują rozgryźć "Draculę", uzupełnić dziury w ciągłości historii, własnymi domysłami połączyć wątki, ogarnąć niedopowiedzenia, wytknąć błędy. Wszyscy już wiedzą, że Drakula, a raczej historyczna postać, na której jest oparty – Wład III Palownik (swoją drogą, niezły zabijaka), nigdy nie był hrabią, ale wątpię, by Stoker z wrażenia w grobie się przewracał.

Mglista, gotycka powieść grozy i z brakami czy bez, klasyka, którą wypada znać, ba! – posiadać na półce. Wszystkim malkontentom życzę trochę tolerancji i proponuję się zastanowić, czego oczekiwali po opowieści o wampirze zamieniającym się w nietoperza czy mgłę, pijącym krew i omijającym sos czosnkowy w kebabie. Przecież to z założenia brzmi przynajmniej młodzieżowo. Nie wiem, na ile naiwnym trzeba być, by mieć nadzieję na nakrycie głowy kołdrą ze strachu. Człowiek jest za stary, aby tego typu rzeczy wrzucały mu ciarki na plecy czy nie pozwalały z lęku zasnąć, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że sto lat temu, podczas mglistej nocy za oknem, taka powieść mogła robić wrażenie, pobudzać wyobraźnię i przerażać.

Nie ma sensu namawiać do lektury, ale przeczytaj. Na przekór krytyce i narzucaniu gustu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 998
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: