Dodany: 10.05.2017 11:43|Autor: Bloom
W 200 stron dookoła człowieka
Niespełna 200 stron – tyle wystarczyło Robertowi Seethalerowi, żeby mnie przekonać, emocjonalnie rozmontować i podstępnie przekupić. Jego powieść, żywot Andreasa Eggera wymieszany z destylatem z XX-wiecznej historii, jest oszczędna w słowach i środkach, brutalna, a jednocześnie ma w sobie coś, co przy każdej próbie definicji wymyka się z rąk.
Jak napisać o książce, w której życie głównego bohatera zamyka się na niecałych 200 stronach? Może nie warto marnować czasu i papieru na kogoś takiego jak Andreas Egger, który z punktu widzenia czytelnika poszukującego mocnych powieściowych wrażeń zaledwie urodził się, żył i umarł? Można. I trzeba. A nawet, udowadnia Seethaler „Całym życiem”, jest nam niezbędne.
Andreas Egger to bohater – człowiek – w którego życiu historia nie bierze udziału. Oczywiście tylko do czasu. Jego czysto ludzki los pozbawiony jest grama niezwykłości. Ot, nudna z pozoru egzystencja, raz po raz rozjaśniana (czy raczej: zaciemniana) przez zdarzenia, które wielu nie ominą. Czeka na niego cały zestaw człowieczych atrakcji – zakochanie, śmierć, potrzeba radzenia sobie z drobnymi uciążliwościami dnia codziennego (jak zapewnienie sobie jedzenia czy ciepła zimą), praca, najpierw przy budowie kolejnych linii kolejki napowietrznej, później w charakterze górskiego przewodnika-amatora, wreszcie starość, postępujący rozpad ciała, umysłu oraz pamięci. Nuda?
Żeby się przekonać, trzeba sięgnąć po książkę. Scenerią żywota Eggera jest górski krajobraz, niebezpieczny – każdy fałszywy krok może oznaczać definitywny koniec – ale przy tym oszałamiająco wręcz piękny. Dokładnie tak, jak w życiu, zdaje się mówić autor. Brzmi to banalnie, dlatego dalsze wpychanie powieściowych zdarzeń w ramy metafory jest bezcelowe. Minimalistyczna fraza Seethalera oczyszcza egzystencję Eggera z wszelkich romantycznych naleciałości – kolejne zdania to życie, w całej swojej nagości i ze wszystkimi konsekwencjami.
Na tle współczesnych, rozciągniętych na setki stron powieści (500 stron stopniowo staje się standardem) Seethaler pozytywnie zaskakuje zwięzłością, oszczędnością słów i liczbą bohaterów. Jest w jego książce coś niesamowitego. Coś, czego nie daje się uchwycić – istota rzeczy ucieka przy każdej próbie zbliżenia się do niej. Okrutne piękno tej powieści to życie. Całe życie. Zasłużona nominacja do Bookera.
[Recenzję opublikowałem wcześniej na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.