Dodany: 06.05.2017 12:44|Autor: zsiaduemleko

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ścieżki północy
Flanagan Richard

5 osób poleca ten tekst.

O tym, że świat jest. Po prostu jest


Może na początek – dla rozgrzewki – mała ciekawostka. Tę powieść Flanagan tworzył przez 12 lat. Wniosek z tego taki, że trochę się z pisaniem ociągał, bo "Ścieżki północy" nie są dziełem ani opasłym, ani misternie skonstruowanym i nie za bardzo widzę tutaj powody, by rzeźbić ją przez ponad dekadę. Z drugiej strony: co ja tam mogę wiedzieć o pisaniu powieści, skoro nawet nad napisaniem wstępu do tej notki potrafię się głowić przez godzinę. Dlatego dwunastoletni cykl powstawania (a może powinienem napisać "wytyczania", hehe, rozumiecie?) "Ścieżek północy" kwalifikuję w kategoriach ciekawostek, nie wad. To musi być dziwne uczucie – poświęcić swojemu dziełu tyle czasu oraz uwagi, by inni mogli je przeczytać w trzy wieczory i odstawić na półkę, mrucząc przy tym do siebie: no fajne, fajne, ciekawe, co dzisiaj zjem na obiad. Podła, niewdzięczna dola pisarza! Richard Flanagan przynajmniej został nagrodzony Bookerem (2014), więc może liczyć na to, że za pięć lat ktoś przy przeglądaniu listy laureatów nadal będzie pamiętał o jego powieści i być może po nią sięgnie, ale co z tysiącami innych autorów, o których nikt się nie dowie? Wszystkie te lata psu pod ogon? Najwyraźniej Flanagan może się mimo wszystko uznać za szczęściarza, a jeśli dodam do tego informację, że "Ścieżki północy" bardzo, ale to bardzo mi się podobały, pewnie pęknie z radości.

Streśćmy fabułę. "Ścieżki północy" opowiadają historię Dorriga Evansa, siłą rzeczy skupiając się na najbardziej istotnych latach jego życia i chwilach, które to życie zmieniły oraz ukształtowały. Tak się składa, że Evansowi przyszło brać udział w II wojnie światowej. Wiem, niektórzy w tym miejscu z rezygnacją zaczną szukać wzrokiem krzyżyka zamykającego stronę, ale wstrzymajcie przez chwilę palec. Bo Flanagan zaprosił nas na zaplecze wojny: na tereny rzadko, a być może nigdy nieodwiedzane – do Birmy mianowicie. To właśnie tam, w zatopionej w błocie monsunowej dżungli, powstawała linia kolejowa prowadząca w stronę Tajlandii. Jaki to ma związek z wojną? Taki, że przy jej budowie (nadzorowanej przez Japończyków na metamfetaminie) śmierć poniosło wiele tysięcy ludzi – zarówno cywilów, jak i alianckich jeńców wojennych. Przedsięwzięcie nazwano Koleją Śmierci (bardzo wymowne), a przy niedoli tamtejszej ludności niemieckie obozy koncentracyjne wydają się wczasami w sanatorium.

Co tam robi Australijczyk Dorrigo Evans? Jest najwyższym stopniem jeńcem, a przede wszystkim lekarzem. Cóż, trzeba przyznać, że przyszło mu pracować w warunkach dalekich od sterylności, ale narzekać nie ma czasu. Malaria, pelagra, beri-beri, czerwonka, denga, tyfus, tradycyjne niedożywienie, trochę nieprzyjemnej sraczki i doprowadzające do szaleństwa wszędobylskie wszy – to codzienność jego pacjentów. Do tego dorzućmy czasem jakąś amputację, a po robocie Evans może wreszcie wyjść z wilgotnego namiotu na papierosa, musi jedynie uważać, by stąpać po błocie, nie po wszechobecnej mieszance gówna, wymiotów oraz krwi. Naturalne warunki, w jakich bytują jeńcy, są okrutnym katem, a dodatkowo trzeba pracować przy wyrębie lasu, bo kolej sama się przecież nie zbuduje.

"Szyje... ciągnął pułkownik Kota, odwracając wzrok na otwarte drzwi, niczym obraz zamykające w ramie chłostaną deszczem noc. To właściwie wszystko, co dzisiaj widzę w ludziach. Ich szyje. To nieładnie, prawda? Nie wiem. Teraz taki jestem. Gdy spotykam kogoś po raz pierwszy, przyglądam się jego szyi i oceniam, czy byłoby ją łatwo, czy trudno przeciąć. I tylko tego chcę od ludzi, ich szyj, cięcia, życia, kolorów, czerwieni, bieli i żółci"*.

Ale, ale. Kolej Śmierci nie jest jedynym tematem powieści, w "Ścieżkach północy" odnajdziemy również wątek miłosny, a jakże! Bowiem zanim Evansowi przyjdzie zmagać się w azjatyckiej dżungli z okrucieństwem wojny, pozna on piękną kobietę z kwiatem za uchem. I to w księgarni, pośród wirujących w blasku słońca drobinek kurzu. Czyż nie romantycznie? Amy – bo tak ma na imię dziołcha z wiechciem za uszkiem – początkowo onieśmiela Dorriga swoją tajemniczością, subtelnie prowokując, ale ostatecznie temperamentu i zmysłowości nikt jej nie odmówi. Niewielką przeszkodą na drodze ich romansu może okazać się fakt, że Amy jest już żoną wujka Dorriga, ale bezgraniczna miłość przecież już nie z takimi niedogodnościami sobie radziła, prawda? I wtedy Evans jest zmuszony ruszyć na wojnę.

Piękno miłości, nieludzkie okrucieństwo wojny (a może odwrotnie?) – to zestawienie kontrastów, które w przypadku "Ścieżek północy" sprawdza się wyśmienicie. Oba wątki czytałem z równie wielkim zaangażowaniem, bo doskonale się one równoważą i choć początkowo narracja zbijała mnie nieco z tropu bezładem i rzucaniem z miejsca na miejsce, z czasów do czasów, to później nabrała wyrazistości, spokoju oraz skupienia. A nieoznaczone dialogi pokochałem natychmiast (przez McCarthy’ego mam taki fetysz), jak kobiece zakolanówki. Kilka scen, szczególnie tych pośród dżungli, potrafi na długo usidlić czytelniczą pamięć, jednocześnie zachwycając i powodując nieprzyjemny odruch. Kilka scen, szczególnie tych pośród pościeli i w oparach miłości, potrafi rozczulić czytelnika oraz wzbudzić w nim zdrową, zmysłową zazdrość (też tak chcę!). Największym sukcesem autora powinno być jednak to, że potrafił pobudzić moje emocje. Tak, wiem, to niewiele mówiący komunał, ale los bohaterów autentycznie i niespodziewanie wyzwolił we mnie żal, duży smutek. Chyba dałem się nieco zaskoczyć, lecz nie mam tego Flanaganowi za złe.

Nie chciałem tej powieści oceniać pod kątem nagrody Bookera. Próbowałem spojrzeć na nią tak, jakbym był pierwszym czytelnikiem i nie obciążać się zanadto oczekiwaniami. Pytałem siebie: gdyby nikt przede mną nie czytał "Ścieżek północy", czy byłbym gotowy kogokolwiek do tego namawiać? Oczywiście. Tematyka II wojny światowej została tu potraktowana egzotycznie i w zasadzie nie mamy uczucia, że czytamy o konflikcie, o którym napisano już chyba wszystko. Wątek miłosny jest słodki i gorzki jednocześnie, gdy wraz z Dorrigiem wśród dżungli tęsknimy za Amy, i ogromnie niecierpliwimy się, by poznać finał tego romansu. Szczęśliwie dla mnie, nikogo namawiać do lektury nie muszę, bo z pewnością zrobili to już inni.


---
* Richard Flanagan, "Ścieżki północy", przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, 2015, str. 137.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2003
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: sowa 08.05.2017 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Może na początek – dla ro... | zsiaduemleko
Jako uzupełnienie proponuję film "Droga do zapomnienia" ("The Railway Man") Teplitzky'ego (Colin Firth i Nicole Kidman w głównych rolach) :-).
Użytkownik: Anna125 08.05.2017 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako uzupełnienie proponu... | sowa
Film świetny. Colin też i też polecam. To z tego filmu dowiedziałam się o budowie kolei w monsunowej dżungli, nadzorowanej przez Japończyków.
Użytkownik: zsiaduemleko 08.05.2017 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako uzupełnienie proponu... | sowa
Och, Ty...!
A książki w ogóle czasem czytasz? ;)
Użytkownik: sowa 08.05.2017 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Ty...! A książki w ... | zsiaduemleko
Jeśli mi zostanie trochę czasu między filmami...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: