Dodany: 05.05.2017 23:53|Autor: wiktoria1992

Jakbym sama była Ursulą, Polką z Breslau…


Niedawno skończyłam czytać „Renna. Breslau – miasto złota i miłości” Krzysztofa Tokarza. I wcale nie planowałam pisać recenzji, ale zachęcona przez jedną z internautek, członkiń grup na portalu społecznościowym czytających książki… podjęłam wyzwanie. „Renn” zachwycił mnie i ujął od pierwszych stron. A o mało nie ominęła mnie przyjemność poznania niezwykłej pozycji. Nie przepadam za historią i powieściami historycznymi. Gdy zobaczyłam słowo Breslau – bałam się, że będzie to kolejny historyczny kryminał i tyle. Jednym słowem, nie moje klimaty. Na szczęście skusiłam się i zaczęłam lekturę. Losy Hauptmanna Edwina Renna zaczęły mnie obchodzić od pierwszych stron. Jego perypetie raz mnie bawiły, innym razem smuciły. Chociaż książka Tokarza nie jest kryminałem, wątki sensacyjne dodają smaczku zręcznie opowiadanej historii. Kiedy na początku powieści jakaś tajemnicza postać strzelała do Renna, już wiedziałam, że coś się za tym kryje. Nie będę opisywała całej fabuły, bo jeśli ktoś zechce, sam sięgnie po tę książkę. Ale uchylę rąbka tajemnicy! Główny bohater – Edwin Renn jest dowódcą konwojów ze złotem, aktami niemieckich tajnych służb i innymi hipertajnymi i cennymi przedmiotami. Złoto złotem, ale mnie nie ono ujęło. Może myślę jak kobieta, lecz najbardziej podobał mi się wątek potyczek Edwina Renna i jego kłopoty z kobietami, a raczej przez kobiety. Wręcz do bólu realistycznie zostały pokazane zawiłości początków trudnej relacji damsko-męskiej, w trudnych czasach, pomiędzy oficerem sztabowym Wehrmachtu a młodą Polką. Aż dziw bierze, że autor mężczyzna tak dobrze oddał uczucia, jakie targają czasami nami, kobietami. Intrygi tylko podgrzewają atmosferę. Szczerze mówiąc, od początku czekałam, że coś się wydarzy. I tak się stało, ale nie będę zdradzała, co…

Mocną stroną tej książki jest spora doza wiedzy o Breslau i mnóstwo dokumentów, przez jakie musiał „przeryć się” autor. Wiedza o ulicach Breslau, miejscach poza miastem, gdzie chowano drogocenne przedmioty – nie jest podawana nachalnie i dodatkowo „uciekawia” powieść. Ja sama nie jestem z Wrocławia, ale w nim wiele razy bywałam. Wydawało mi się, że doskonale znam to miasto oraz jego historię. Jednak śledząc losy Hauptmanna i jego wielkiej miłości trafiłam do restauracji Pomona. Nie wiedziałam, że przed 1945 rokiem mógł tu istnieć tak nowoczesny, wegetariański lokal. To mnie, jako wegetariankę od wielu lat, bardzo zaciekawiło. Czytając „Renna” często miałam wrażenie, że jestem Ursulą, Polką z Breslau… Nie mogło oczywiście zabraknąć walk o Festung Breslau. Zresztą bardzo ciekawie i realistycznie przedstawionych. Mnie wątki batalistyczne najmniej interesują, ale tu grają znaczącą rolę… No i mocne, ciekawe i niebanalne zakończenie. Już czekam na drugą część powieści, chociaż jej nie ma (przynajmniej tak wynika z mojej kwerendy w Internecie).

Na zakończenie mojej krótkiej recenzji mogę tylko dodać, że warto było spotykać się z Rennem przez 300 stron książki.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1197
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: