Dodany: 25.04.2017 00:12|Autor: misiak297

Jeszcze jedno spotkanie z Lalą


W 2006 roku w księgarniach pojawiła się "Lala" Jacka Dehnela. Ta znakomita powieść z miejsca została doceniona przez krytyków literackich i zachwyconych czytelników, obsypana nagrodami, doczekała się także licznych przekładów. Sam Dehnel zaś dostał się na panteon najciekawszych współczesnych polskich pisarzy – i choć przez dziesięć lat, które upłynęły od tamtej pamiętnej premiery, dokonał wiele w literaturze, to chyba przede wszystkim będzie pamiętany jako autor "Lali". W czym tkwi sukces tej książki? Może w jej wieloaspektowości? To saga rodzinna, obraz życia polskiej inteligencji w minionych dekadach, mierzącej się z Wielką Historią, przemianami społecznymi, tradycjami odchodzącymi do lamusa. To także biografia pisana miłością – bo wszystko zostało ukazane na przykładzie barwnego życia niezwykłej kobiety: właśnie tytułowej bohaterki. Helena Karpińska, gawędziarka z prawdziwego zdarzenia, potrafiła oczarować opowieściami – i przekonali się o tym również czytelnicy Dehnela. Istnieje jednak jeszcze jeden aspekt "Lali": bolesny zapis starości – utraty pamięci, choroby, odchodzenia. Z tym muszą się skonfrontować najbliżsi – bezradni, zrozpaczeni, mogący tylko patrzeć, jak ukochana osoba gaśnie. To zatem także opowieść o pięknej miłości – wnuka do babki – i bolesnej utracie. Pozycja wzbudzająca emocje, ważna i potrzebna.

Od czasu wydania powieści minęło dziesięć lat – z tej okazji przygotowano jej edycję ekskluzywną, wzbogaconą o unikatowe fotografie. Równocześnie ukazała się "książka towarzysząca". Chodzi o "Życie Lali przez nią samą opowiedziane" – zbiór ponad sześćdziesięciu miniatur prozatorskich: wspomnień, opowiadań, słuchowisk radiowych, reportaży. Wybrał je i zredagował Jacek Dehnel. To było kolejne ważne spotkanie wnuka z ukochaną babcią. On sam pisze o tym we wstępie:

"Tak oto znalazłem się w osobliwej sytuacji: jako człowiek dorosły, pisarz nieco już okrzepły w swoim rzemiośle, miałem redagować teksty debiutantki starszej ode mnie o lat sześćdziesiąt jeden, w dodatku mojej babci, która swego czasu wprowadzała mnie w świat literatury"[1].

Dzięki temu i my, czytelnicy, możemy spotkać się z Lalą raz jeszcze, wysłuchać historii znanych i nieznanych, opowiedzianych jej własnym głosem.

To wyjątkowe utwory. Napisane dobrym stylem (przywodzącym na myśl określenie "stara szkoła"), z doskonałym wyczuciem tak językowym, jak i psychologicznym, wzbogacone o trafne puenty. Czegóż tu nie ma! Opowieści rodzinne, wspomnienia z przedwojennej wsi (i dziś czyta się ze zgrozą o biedzie, o głodzie, o kultywowaniu zabobonów oraz szkodliwych praktyk), reminiscencje z czasów okupacji, portrety, nawet opowiadania z nurtu science fiction (choć tutaj pomysłowy futurystyczny sztafaż służy krytyce całkiem nieodległej rzeczywistości). Helena Karpińska była uważną, inteligentną obserwatorką, a bohaterom swoich miniatur potrafiła okazać dużo zrozumienia.

Każdy tekst jest wspaniałą historią – nierzadko dramatyczną. Naprawdę poruszają wspomnienia z dziecięcej Arkadii (którą ostatecznie zmiotła wojna) czy wstrząsające przedstawienie twardych prawideł wiejskiego życia (przykładowo przyjmowanie śmierci dzieci z filozoficznym spokojem, bo przecież "Bóg dał, Bóg wziął, będzie drugie, tego nigdy nie zabraknie"[2]). W tych opowiadaniach ożywają m.in. zazdrosna Róża, która miała pamięć do minionych kłótni, piękna Gioconda, wiejska femme fatale, osierociały Jurek posądzony niesłusznie o kradzież, Krzysztof będący we władaniu diabła (a raczej despotycznej babki i toksycznej matki), Jędrek, mały król w papierowej koronie (nie zdążył pójść do szkoły), Marta, która przechytrzyła gestapowców opowieściami o smażonych konfiturach (za tym pomysłowym przechytrzeniem kryje się jedna ze wstrząsających wojennych opowieści zawartych w tej książce), Andzia oszukana w dniu ślubu, żołnierzyk tęskniący za Kijowem, złodziej, który targuje się z obrabowaną dziewczyną, nieszczęsna Agłaja, ekspedientki wierzące w to, że małżeństwo zapewni im lepsze jutro, Cesia, która odbywała dalekie podróże, choć nie ruszała się z domu, Kanadyjczyk, co przyjechał do Polski po umówioną żonę, gadające, obrażone rośliny czy fałszywy Cézanne. Ten wielobarwny kolaż dobrze oddają słowa z utworu "Renety, sanie, ciastka, ołówki":

"Podobno z każdego życia można wykroić materiał przynajmniej na jedną, choćby najbardziej zgrzebną opowieść. Każdy z nas nosi ją w sobie, nienapisaną: jedni już o niej zapomnieli, innych uwiera jak zbyt ciasny gorset. Historia postarała się, żebyśmy mieli o czym pamiętać, ale obrazy zacierają się jak w telewizorze, w którym wysiada kineskop. Są coraz mniej ostre, nakładają się na siebie, drgają"[3].

Autorka ocala je od zapomnienia – i jak zwykle uwodzi swymi opowieściami.

Ktoś mógłby pomyśleć, że wydanie "Życia Lali" Heleny Karpińskiej jest odcinaniem kuponów od świetnej książki Dehnela. Nic bardziej mylnego. To na pewno pozycja "uzupełniająca", ale jednocześnie autonomiczna, taka, która broni się sama. Przygotujcie się na prawdziwą literacką ucztę – podobną do tej, jaką w 2006 roku zaproponował Jacek Dehnel. Dajcie się po raz kolejny oczarować Lali.


---
[1] Jacek Dehnel, "Od redaktora", w: Helena Karpińska, "Życie Lali przez nią samą opowiedziane", wyd. WAB, 2017, s. 8.
[2] Tamże, s. 43.
[3] Tamże, s. 179-180.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2678
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: miłośniczka 25.04.2017 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: W 2006 roku w księgarniac... | misiak297
Na początku czytania recenzji myślałam, że to tekst o "Lali", po tym, jak zrobiłeś sobie powtórkę. Nawet nie wiedziałam, że Lala zostawiła tyle opowieści (pisanych) w spadku! :) Cudownie, muszę po to sięgnąć!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: