Nie pamiętam tytułu książki fabularnej o malarzu, proszę o pomoc.
Czytałam tę książkę około 15 lat temu i pamiętam z niej tylko dwie sceny (nie jestem zupełnie pewna czy obie sceny są z tej samej książki ale chyba tak).
Pamiętam że książka była o malarzu, raczej biednym, który zakochał się w jakiejś kobiecie i malował jej portret przez kilka dni lub tygodni. Jak namalował ten obraz to na końcu domalował na nim gałązkę belladonny. To było z jakiegoś powodu kluczowe i symboliczne. Wydaje mi się że potem ta kobieta to zauważyła i była zła.
Druga rzecz jaką pamiętam to ten malarz i jakaś inna kobieta pracowali razem chyba w kościele. Jedno z nich malowało, a drugie czytało na głos książkę.
Wiem że to bardzo mało informacji ale może komuś się to skojarzy? Byłabym bardzo wdzięczna. Dziękuję.