Dodany: 22.04.2017 20:03|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Grając, przegrała życie


Już dawno nie wygrałam żadnej książki. A tu niespodzianka: rozwiązawszy prosty, jednozadaniowy konkurs na odwiedzanym od czasu do czasu portalu, dostałam „Ostatnią rolę Hattie”. Trochę mnie zmroziły widniejące na okładce zapewnienia, że ten „jeden z najlepszych kryminałów według »The Wall Street Journal«” to historia „Mroczniejsza niż »Miasteczko Twin Peaks«, bardziej tajemnicza niż »Fargo«”[1] (pierwszego z tych seriali organicznie nie znoszę, drugi też nie w moim guście). Ale streszczenie mnie zaintrygowało, więc zaraz w dniu otrzymania książki postanowiłam zajrzeć do środka. I gdyby nie ograniczenia czasowe, pewnie przeczytałabym ją jednym tchem. Bo jest naprawdę dobrze napisana, chwilami stając się bardziej dramatem psychologicznym niż kryminałem.

W miasteczku Pine Valley w południowej Minnesocie – jeśli miasteczkiem można nazwać „kilka ulic na krzyż i widniejące w oddali kominy fabryczne przetwórni soi”[2], gdzie „parę stacji benzynowych, Dairy Queen i apteka-drogeria CVS to jedyne miejsca, które o dziewiątej w piątkowy wieczór były jeszcze otwarte”[3] – a także w gospodarstwach okolicznych farmerów życie toczy się dość jednostajnie i przewidywalnie. Tylko współczesne rekwizyty oraz język świadczą, że jest rok nie, powiedzmy, 1938, lecz 2008. Większości miejscowych to odpowiada, ale przynajmniej dwie osoby czują, że Pine Valley podcina im skrzydła i desperacko pragną je opuścić. Jedną z nich jest osiemnastoletnia Hattie Hoffman, utalentowana artystycznie uczennica maturalnej klasy miejscowego liceum, którą poznajemy podczas pierwszej (nieudanej) próby ucieczki z miasta. Trzy tygodnie później naprawdę gdzieś przepada. Wszyscy wiedzą, że „ta dziewczyna niczego nie pragnęła równie mocno, jak uciec z naszej mieściny”[4], więc kiedy szeryf Del Goodman odbiera od jej ojca, a swojego wieloletniego przyjaciela zgłoszenie o zaginięciu, jest przekonany, iż „za tydzień Bud i Mona dostaną od niej e-mail z informacją, że pojechała do Minneapolis albo Chicago”[5]. Jednak jeszcze tego samego dnia w podtopionej ruinie stodoły nad jeziorem zostają znalezione zmasakrowane zwłoki młodej kobiety i nie trzeba długo czekać, by się upewnić, że to Hattie. Del czuje się podwójnie zobowiązany do rozwikłania zagadki morderstwa, nie tylko jako przedstawiciel prawa, ale i jako przyjaciel Hoffmanów. Rozpoczynają się zwykłe czynności śledcze.

I gdyby nadal tylko Del zdawał nam sprawę z ich przebiegu, byłaby to zwykła kryminalna historia. Ale oprócz niego autorka oddaje głos dwóm innym osobom: Hattie (nie, nie chodzi o nic w rodzaju „Nostalgii anioła”: opowieść denatki nie dochodzi z zaświatów. A skąd – niech pozostanie małą tajemnicą!) i Peterowi, jej nauczycielowi angielskiego, który jest tym drugim człowiekiem nade wszystko pragnącym wyrwać się z prowincjonalnej klatki. Dotyczące ich retrospekcje ukazują scenerię, w której doszło do zbrodni oraz relacje pomiędzy najważniejszymi bohaterami dramatu i otaczającymi ich ludźmi; można się tu doszukać niejednego potencjalnego bodźca mogącego kogoś skłonić do czynów gwałtownych, co nie znaczy, że zbyt szybko poznamy osobę sprawcy.

Tym jednak, co robi największe wrażenie, są świetnie pokazane motywy psychologiczne: problemy tożsamościowe kogoś, kto stara się być w każdej sytuacji taki, jakim chcą go widzieć inni; ambiwalencja niewłaściwie (ale czy na pewno niewłaściwie?) ulokowanego uczucia, które z jednej strony wyzwala i dodaje skrzydeł, z drugiej – prowadzi do destrukcji stabilnych podstaw egzystencji obojga zaangażowanych; dobrze znany, a jednak ukazany wyjątkowo świeżo i wyraziście dramat człowieka zmuszonego do poświęcenia wszystkich swoich planów i marzeń w imię dobra osoby w zasadzie obcej. Bo dlaczego Peterowi miałaby być bliska Elsa – kobieta, którą poznał dopiero wtedy, gdy zapragnął się ożenić z jej córką i która od pierwszego spotkania miała do niego stosunek co najmniej niechętny? To Ameryka, tam nie ma zwyczaju automatycznej „adopcji” całej rodziny współmałżonka; nie nazywając teściów „mamą i tatą”, tylko na przykład Elsą i Johnem, można ich tak samo lubić i szanować, za to o wiele łatwiej się zdystansować, gdy wzajemnym uczuciom daleko do doskonałości. Słowa Petera, kiedy rozważa znaczenie małżeńskiej przysięgi, są tak strasznie gorzkie („pastor ani razu nie powiedział: »Może będziecie musieli porzucić wszystkich i wszystko, co kochacie, i przeprowadzić się na podupadłą farmę leżącą pośrodku prerii, gdzie nie będziecie mogli uprawiać seksu, a każda rozmowa dotyczyć będzie stanu umierającej kobiety, która cię nienawidzi«. Nie, on stał przed nami, uśmiechał się i mówił: »Na dobre i na złe«. Ale co konkretnie?”[6]), lecz również tak bardzo prawdziwe, bo przecież poczucie obowiązku wobec rodziców jednego lub obojga małżonków i związana z tym konieczność zmian w życiu nie jest tym, o czym się myśli, stając przed duchownym lub urzędnikiem stanu cywilnego… W takim razie jednak – jak można ten problem rozwiązać? Które z dwojga ma się poddać: to, które chce ofiarować staremu ojcu czy matce najlepsze lata swego życia, czy to, które uważa, że te lata należą się jemu? Sam ten wątek starczyłby na dobrą powieść…

Niewiele można w tekście znaleźć mankamentów, chyba że uznamy, iż finał okazuje się nieco zbyt melodramatyczny albo że uważnie czytając, wyłapiemy jeden (paskudny) błąd ortograficzny („Dobry Boże,  u k a ż  mnie śmiercią”[7]) i jeden błąd rzeczowy typu dość pospolitego, zawiniony przez nieodmienność angielskich rzeczowników, w tym nazw własnych (nie wiedząc, że spośród wymienionych nazwisk nie wszystkie należą do osób płci męskiej, łatwo wśród amerykańskich klasyków umieścić „Cathera”[8], który w rzeczywistości był kobietą imieniem Willa). Nie przeszkadza to jednak uznać, że „Ostatnią rolę Hattie” doskonale się czyta, dzięki wspomnianym walorom myśląc przy lekturze o czymś więcej niż tylko o rozwiązaniu wątku kryminalnego.


---
[1] Mindy Mejia, „Ostatnia rola Hattie”, przeł. Monika Wiśniewska, wyd. Burda Książki, 2017; tekst z okładki.
[2] Tamże, s. 47.
[3] Tamże, s. 48.
[4] Tamże, s. 20.
[5] Tamże, s. 20.
[6] Tamże, s. 48.
[7] Tamże, s. 226.
[8] Tamże, s. 271.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 679
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: