Dodany: 21.04.2017 12:05|Autor: WiadomościOpiekun BiblioNETki

2 osoby polecają ten tekst.

Raport Biblioteki Narodowej – jak i co czytaliśmy w 2016?


Stan czytelnictwa w Polsce 2016Wczoraj – 20.04.2017 – ukazał się raport o stanie czytelnictwa w Polsce w 2016 roku. Tradycyjne już badanie ujawniło, że w ubiegłym roku jakąkolwiek książkę przeczytało 37% respondentów w wieku co najmniej piętnastu lat, natomiast 10% czytało siedem lub więcej pozycji. 16% z nich nie pamięta, by przeczytało jakąkolwiek książkę, gazetę, czasopismo, wiadomość w sieci ani tekst o objętości przynajmniej trzech stron. Tylko 45% osób z drugiej grupy potrafiło przywołać nazwisko autora i tytuł książki przynajmniej trzech przeczytanych pozycji.

Polacy najchętniej sięgali po Trylogię Henryka Sienkiewicza, drugie miejsce zajęła E.L. James z powieścią Pięćdziesiąt twarzy Greya. W powszechnym obiegu czytelniczym króluje literatura popularna, gatunkowa – szczególnie powieści romansowo-obyczajowe oraz sensacyjno-kryminalne. Tym, na co warto również zwrócić uwagę jest pojawienie się w ankietach nazwiska Katarzyny Bondy, autorzy raportu wnioskują, że można widzieć w tym przykład istotnej zmiany społecznej: coraz szybciej w krąg największej poczytności wkraczają polskie nowości wydawnicze.  

Nieczytający książek w 2016 roku

Książki w grupie kierowników i specjalistów

Oprócz ogólnych tendencji autorzy badania zwracali także uwagę na czytelnictwo wśród kierowników i specjalistów. W 2002 roku lekturę co najmniej jednej książki w ciągu roku deklarowało w tej grupie aż 97% respondentów – dzisiaj jest to nieco ponad połowa (56%). Jest to o tyle interesujące, o ile pokazuje, że czytelnictwo przestaje być praktyką powszechną nie tylko w skali całego społeczeństwa, lecz także wśród elit zawodowo-intelektualnych.

Ciekawa może być również informacja, że przedstawiciele tej grupy najczęściej obdarowują się książkami – odzwierciedla to różnice w postrzeganiu książki jako atrakcyjnego prezentu.

Czytający więcej niż 3 strony

Skąd bierzemy książki?

Najczęściej książki kupujemy, w drugiej kolejności pożyczamy od rodziny i znajomych. Wizyty w bibliotece znalazły się dopiero na miejscach piątym, szóstym, siódmym. Przy czym coraz rzadziej zarówno kupujemy książki, jak i wypożyczamy je z bibliotek. Wciąż to kobiety częściej sięgają po lekturę, podobnie częściej można je znaleźć w bibliotece. Drugą grupą osób, która korzysta z biblioteki to młodzież, lecz wśród 113 książek wymienionych jako wypożyczone z biblioteki znalazły się tylko dwie pozycje niebędące lekturami szkolnymi – Eragon Christophera Paoliniego oraz Zmierzch Stephenie Meyer.

Najrzadziej korzystamy z audiobooków i e-booków pozyskanych z internetu i bibliotek. Najczęściej po tę formę książki sięgają osoby związane zawodowo z obsługą komputera, kolejną grupą jest młodzież czytającą i słuchającą w ten sposób lektur szkolnych. Ciekawym przypadkiem jest jeden respondent, generalnie nielubiący książek, dla którego audiobook okazał się dogodną formą zapoznania się z literaturą w ogóle. 29-letni robotnik wykwalifikowany z wykształceniem średnim, zamieszkujący wieś zaznajomił się tak z m.in. Dziewczyną z pociągu Pauli Hawkins czy z książką Magdaleny Grzebałkowskiej – Beksińscy. Portret podwójny.

Domy bez książek

Biblioteki

Wśród badanych korzystających z bibliotek szkolnych, publicznych, akademickich i innych (16% badanych zadeklarowało osobiste odwiedziny w tych miejscach) ujawniły się dwie grupy – osób chodzących „do biblioteki” (w celach towarzyskich, by skorzystać z przestrzeni itp.) oraz chodzących „po książki”. Ogólnie z bibliotek korzystają osoby zanurzone w kulturze książki: czytające dla przyjemności, robiące to często, także sporo kupujące w księgarniach i otaczające się książkami w domach, chętnie o nich rozmawiające. Polacy przychodzą do biblioteki głównie w celu wypożyczenia książki, dopiero na kolejnych miejscach w badaniu znajdują się takie cele jak: korzystanie z pomocy bibliotekarza przy odnalezieniu konkretnego tytułu lub rekomendacji. Na ostatnim miejscu znajduje się dyskutowanie z innymi o przeczytanych pozycjach.

Wyniki ankiet są podobne do tych z 2015 roku. „Do bibliotek” przychodzą uczniowie i studenci, zwłaszcza kobiety w wieku 15–24 lat, więcej singli lub osób owdowiałych, a także rodziców małych dzieci i osoby nieaktywne zawodowo. Tylko „po książki” do biblioteki wybiera się grupa respondentów zapracowanych i zajętych.

38% badanych zadeklarowało, że nigdy nie korzystało z żadnej biblioteki. Z badania wywnioskować można także duży spadek uczęszczania do nich w ostatnim roku. Najczęstszym powodem jest brak czasu. Co ciekawe, respondenci w ogóle nie podali wyposażenia i dofinansowania lokalnych bibliotek czy postawy pracowników jako powodu zrezygnowania z odwiedzin w bibliotece. Autorzy raportu łączą ten fakt z potencjalną niewiedzą badanych o oferowanych usługach jak na przykład możliwość wypożyczania audiobooków, które byłyby dobrym rozwiązaniem dla osób ze słabnącym wzrokiem. 

Czytelnicy bibliotek

Co czytamy?

Jak już wspomnieliśmy osoby, które zadeklarowały przeczytanie co najmniej siedmiu książek w ubiegłym roku najchętniej sięgnęły po Henryka Sienkiewicza (4,5% czytelników) i E.L. James. Można wnioskować, że za wyborem pierwszego autora stoi jego trwała obecność w świadomości czytelników – po pierwsze Trylogię czytaliśmy z obowiązku szkolnego, po drugie jej popularna ekranizacja jest regularnie emitowana w telewizji (z badania wynika także, że to właśnie ekranizacje są najskuteczniejsze w zachęcaniu ludzi do sięgnięcia po książkę). Nie ulega również wątpliwości, że społeczny obieg prozy Sienkiewicza ma charakter ponadpokoleniowy – po jego książki sięgają osoby w różnym wieku z różnych światów społecznych, czytają go mieszkańcy wsi i miast, rolnicy i osoby wykonujące wolne zawody. Według autorów raportu za popularnością Pięćdziesięciu twarzy Greya wśród czytelniczek stoi „codzienny”, „przeciętny” wizerunek E.L. James – przywołują słowa Evy Illouz, która określiła ten typ literatury jako poradnikową: „spełniającą funkcję recepty na lepsze życie seksualne i uczuciowe”. Spośród powieści sensacyjno-kryminalnych najczęściej wymieniano Dziewczynę z pociągu Pauli Hawkins. Obecność tych autorek na listach świadczyć może o globalizacji gustów i skuteczności kampanii marketingowych tego typu. Zauważyć również trzeba wzrost znaczenia przy wyborze książki nowości wydawniczych, które wkraczają z impetem do obiegu.

Młodzież najchętniej sięga po fantastykę. W ankietach pierwsze miejsca zdobyły tytuły jak: Władca pierścieni i Hobbit J.R.R. Tolkiena, cykl o Harrym Potterze J.K. Rowling, książki Stephenie Meyer. Dorośli czytelnicy powieści fantastycznych wymieniali zaś Andrzeja Sapkowskiego.

Z niszowych czytelników wyróżniono dorosłych czytających książki dla dzieci, czytelników książek religijnych (dużą popularność w tej grupie zdobyły kazania ks. Jana Kaczkowskiego) oraz współczesnej literatury artystycznej. W ostatniej grupie po kilku czytelników zdobyły książki Szczepana Twardocha oraz pojedyncze tytuły: Poruszyć świat. Japonia. Smaki i znaki Joanny Bator, Sońka Ignacego Karpowicza, Szum Magdaleny Tulli, Wojna polsko-ruska, Kochanie zabiłam nasze koty Doroty Masłowskiej, Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk, Dobre Dziecko Romy Ligockiej, W krainie czarów Sylwii Chutnik, Lód Jacka Dukaja.

Czy jesteśmy poza kulturą pisma?

Trzeba pamiętać, że sięgamy po różne tytuły z różnych powodów – bardzo często o danym wyborze przesądził kontekst: czy to przymus szkolny, czy popularność tytułu, ekranizacja lub nawyki zdobyte w dzieciństwie.  

*

Zapraszamy do lektury raportu: Stan czytelnictwa w Polsce w 2016 r. Autorzy: Izabela Koryś, Jarosław Kopeć, Zofia Zasacka, Roman Chymkowski  

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 88
Użytkownik: hburdon 22.04.2017 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Podepnę się pod tą wiadomość dzisiejszym artykułem z BBC: http://www.bbc.co.uk/news/entertainment-arts-39653776

Badanie przeprowadzone przez The Reading Agency wykazało, że 67% Brytyjczyków chciałoby więcej czytać, ale 48% jest na to zbyt zajęta. Ponad 35% mówi, że trudno im znaleźć książkę, która naprawdę im się spodoba. [BiblioNETki nie mają, ot co! - HBrrr.]

41% nagina w związku z tym prawdę, jeśli chodzi o liczbę i rodzaj czytanych książek. Udają na przykład, że czytali książkę, chociaż w rzeczywistości widzieli tylko ekranizację. Najczęściej dotyczy to tych książek (w kolejności popularności):

1. Cykl Iana Fleminga o Bondzie James Bond Agent 007
2. "Władca Pierścieni" Tolkiena Władca Pierścieni
3. "Opowieści z Narnii" Lewisa Opowieści z Narnii
4. Kod Leonarda da Vinci (Brown Dan)
5. Igrzyska śmierci (Collins Suzanne)
6. Ślepe tory (Welsh Irvine)
7. Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu (Baum Lyman Frank)
8. Dziennik Bridget Jones (Fielding Helen)
9. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (Larsson Stieg)
10. Ojciec chrzestny (Puzo Mario)
11. Lot nad kukułczym gniazdem (Kesey Ken)
12. Zaginiona dziewczyna (Flynn Gillian)
13. Chłopiec z latawcem (Hosseini Khaled)
Użytkownik: modem2 22.04.2017 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Podepnę się pod tą wiadom... | hburdon
Niestety, nie przeczytam tego artykułu BBC, ale ciekawi mnie zagadnienie: w jaki sposób oni ustalili to 41% naginaczy? Czyli: respondent mówił 'przeczytałem tę książkę', po czym ankieter dopytywał 'książkę czy film'?
Użytkownik: Szeba 27.04.2017 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Podepnę się pod tą wiadom... | hburdon
Ale to, że udają, że czytali, kiedy tylko oglądali jest intetesujące. To znaczy, że wstydzą się, że nie czytają, ewentualnie, że czytanie to wciąż coś na plus, coś nobilitującego, coś czym warto się pochwalić, zaszpanować. Z jednej strony, to może żenujące, ale z drugiej, pewnie naiwnej, może daje jakąś nadzieję? Gdyby tak teraz odpowiednio dobranymi metodami manipulacji-psychologii-perswazji ;) zadziałać i to wykorzystać, ukierunkować itd., to może, może...
Użytkownik: Anna125 27.04.2017 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to, że udają, że czyt... | Szeba
Oj tak :), zażenowanie wydaje mi się dobrą rzeczą, motywacyjną. Gdyby tylko jeszcze znani ludzie, celebryci pokazywali się z książkami i czytali troszkę moglibyśmy mieć wzrost czytelnictwa i rozmawiania o książkach.
Użytkownik: beatrixCenci 22.04.2017 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
"Polacy najchętniej sięgali po Trylogię Henryka Sienkiewicza, drugie miejsce zajęła E.L. James z powieścią Pięćdziesiąt twarzy Greya."

Oj, jakoś w to nie wierzę...
Użytkownik: modem2 22.04.2017 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: "Polacy najchętniej sięga... | beatrixCenci
W co nie wierzysz? Że Sienkiewicz, czy Grey?
Użytkownik: beatrixCenci 22.04.2017 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: W co nie wierzysz? Że Sie... | modem2
Że Sienkiewicz wygrał z Greyem.
Użytkownik: modem2 22.04.2017 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Że Sienkiewicz wygrał z G... | beatrixCenci
Od kilkunastu/-dziesięciu lat, co trafiam na jakiś ranking czytelniczy, Sienkiewicz jest zawsze na pierwszym miejscu. To taki evergreen, choć nie wiem, dlaczego. Jeden pan napisał, że czytał Potop 27 razy...
Użytkownik: lachus77 24.04.2017 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kilkunastu/-dziesięciu... | modem2
Nie rozumiem, jak można 27 razy czytać jedną książkę, nawet jeśli się nam bardzo podobała. Czy nie lepiej przeczytać coś innego? Napisano tyle książek, że naprawdę jest w czym wybierać.
Użytkownik: jolekp 24.04.2017 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozumiem, jak można 2... | lachus77
E tam, ja swego czasu czytałam "Dzieci z Bullerbyn" średnio raz w miesiącu, myślę, że spokojnie sumarycznie wyszło więcej niż 27 razy i niczego nie żałuję. Przeczytałabym pewnie jeszcze nie raz, gdyby nie to, że mi się egzemplarz rozsypał od nadmiernego użytkowania :D.
Użytkownik: jakozak 27.04.2017 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozumiem, jak można 2... | lachus77
Parę książek na pewno czytałam wiele razy: Trzech panów w łódce..., Przeminęło z wiatrem, Tańcząca mrówka, Długi deszczowy tydzień. To, że napisano wiele (za dużo) książek, nie oznacza, że nadają się do czytania. A te, które wymieniłam i jeszcze parę innych, to są moje ukochania. Wracam do nich bardzo często.
Użytkownik: iontichy 26.04.2017 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kilkunastu/-dziesięciu... | modem2
A ja mam podejrzenia, że znaczny odsetek tych, którzy nie czytają, ale jeszcze się tego wstydzą (taki atawizm wśród starszego pokolenia, młodsze się nie krępuje) jak zostaną brutalnie zaankietowani, to pierwsze co im przychodzi do głowy to Sienkiewicz (może kiedyś czytali, albo zaczęli, ekranizacje widzieli i nazwisko pamiętają).


Użytkownik: kocio 19.05.2017 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam podejrzenia, że ... | iontichy
"brutalnie zaankietowani" - jestem pod wielkim wrażeniem tego określenia! =}
Użytkownik: Kuba Grom 17.05.2017 03:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kilkunastu/-dziesięciu... | modem2
A jakby tak zrobić ankietę "Wymień jakiegoś pisarza i jedną jego książkę"? Może okazałoby się że Sienkiewicz pierwszy ludziom przychodzi do głowy i stąd tak częste wymienienie a innych ankietach.
Użytkownik: Anna125 22.04.2017 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Mnie z kolei zaciekawiła informacja dotycząca bibliotek, że badani nie wiedzą, co się w nich znajduje np. że można wypożyczyć audiobooki, że biblioteki się zmieniają tj. dysponują nowościami, no i nie mówię tu o mediatekach. W moim mieście czytelnik bibliotek może też otrzymać kartę (za 1plz), która uprawnia go do zniżki do kin, teatrów, na wystawy i innych miejsc związanych z kultura szeroko rozumianą. Fajne.
Bibliotekarki w znanych mi bibliotekach są wspaniałe. Czytają książki, polecają i dobierają.
A może by tak postawić na biblioteki! I uczynić je mini centrami kultury.
Użytkownik: faramir z ithilien 23.04.2017 06:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Dziwne zestawienie: Sienkiewicz a potem Grey. Ja osobiście nie znam nikogo kto by czytał trylogię choć kilka osób się przyznawało że ma za sobą ..."Krzyżaków". Wydaje mi się, że przez ten mały błąd trylogia wywindowała na pierwsze miejsce bo często Sienkiewicz jest kojarzony z tą książką. Za to znam dużo osób, które po kryjomu czytają przygody Greya a nawet pewnie jest ich więcej bo co niektóre osoby nie przyznają się do lektury nawet po złapaniu ich na gorącym uczynku. Wracając do właściwej trylogii, właśnie zacząłem czytać "Ogniem i mieczem" i przyznam, że jest to dosyć ciężka pozycja do tak masowego czytania i być może dużo osób chciało lub nawet zaczęło czytać to nie sądzę aby większość przedarła się przez całą trylogie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 23.04.2017 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziwne zestawienie: Sienk... | faramir z ithilien
Poważnie? Nie znasz nikogo, kto by przeczytał "Trylogię"? Ja z kolei znam niewielu ludzi, którzy by jej nie czytali! Ja sama, żeby nie skłamać, pewnie z dziesięć razy (za młodu miałam taki żelazny zestaw, powtarzany średnio co roku: "Trylogia" plus wszystkie tomy "Ani z Zielonego Wzgórza" plus "Przygody dobrego wojaka Szwejka"), a obaj moi nieżyjący już dziadkowie znacznie więcej (przy czym jeden miał w domu tylko drugi tom "Potopu", reszta gdzieś przepadła podczas wojny, więc co jakiś czas ponownie wypożyczał z biblioteki). Ale faktycznie, następne pokolenie już się tak do Sienkiewicza nie rwało, z pięciorga rodzinnych dzieci bodaj dwójka przeczytała w całości, a "Krzyżaków" chyba żadne do końca nie zmogło. Ale "Greya" z kolei też ani my, ani oni (osobiście przeczytałam darmowy fragment, coś ze dwie strony, i o dwie za dużo było).
Użytkownik: jolekp 23.04.2017 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Poważnie? Nie znasz nikog... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja nie czytałam. Nie dało się. Dałam radę zmóc "Potop" mniej więcej do połowy. Sienkiewicz mi ogólnie słabo podchodzi, "Krzyżaków" wspominam jako drogę przez mękę, jak napotykam opis bitwy na pięćdziesiąt stron, to mój mózg idzie spać. Ale za to podobało mi się "W pustyni i w puszczy" i "Quo Vadis".

A jeśli chodzi o sam raport, to po prostu wydaje mi się, że istnieje taki ogrom książek, że trudno jest znaleźć powtarzające się tytuły. Trylogię przeczytało 4,5% badanych, to nie jest jakaś miażdżąca przewaga, tym bardziej jeśli w badanej grupie znajdowała się młodzież szkolna.
Użytkownik: Kuba Grom 17.05.2017 03:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Poważnie? Nie znasz nikog... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czy przeczytanie samego "Potopu" liczy się jako zaliczenie trylogii? Obawiam się, że u wielu to jedyny tom jaki choćby przejrzeli właśnie dlatego bo był lekturą.
Użytkownik: Neelith 23.04.2017 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Moim zdaniem ten Sienkiewicz jest naciągany. Pojawia się w odpowiedziach, bo respondenci nie chcą się przyznać, że w ogóle nie czytają, ale nie kojarzą na szybko żadnego innego autora. Podobnie z E.L. James, przy czym tutaj ludzie nie podawali nazwiska, tylko "autorkę książek o Grey'u" - tak podejrzewam. W tym drugim przypadku może kojarzony jest film?
Nawet uwzględniając młodzież szkolną, nie wydaje mi się by Sienkiewicz rzeczywiście był w czołówce. Uczniowie wszak czytają również inne lektury, natomiast dorośli "czytacze" nieczęsto wracają do przeczytanych książek. Dlaczego nie Mickiewicz, Reymont, Żeromski, Prus? Mówię Wam, coś jest nie tak z tym Sienkiewiczem.
Chociaż zaraz, chwileczkę, wróć, coś mi się nagle przypomniało! Czy przypadkiem 2016 nie był rokiem Sienkiewicza? Narodowe czytanie, cała Polska czyta Sienkiewicza, akcje czytelnicze w miastach, "Quo Vadis" czytane przez parę prezydencką, itp. A więc to jednak prawda... :O
Użytkownik: Marylek 23.04.2017 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem ten Sienkiew... | Neelith
Myślę, że masz rację. I jeszcze kwestia pokoleniowa: pokolenie dzisiejszych osiemdziesięciolatków czytywało Sienkiewicza z własnej woli jako rozrywkę; pokolenie 60+ też, ale raczej w młodości, potem już inne lektury, Sienkiewicza tylko jego wybitni admiratorzy; pokolenie 40+ już tylko z konieczności, jako lekturę, a i to nie wszyscy; dziś mało kto, nawet uczniowie często ograniczają się do bryków.

To tylko moje obserwacje a nie oficjalne badania, oczywiście ;)
Użytkownik: athrty 26.04.2017 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Za każdym razem gdy widzę zestawienie zastanawiam się jak wielka była grupa respondentów i kogo tak właściwie pytali. Szczególnie przy punkcie "domy w ogóle bez książek". Co się dzieje z tymi wszystkimi wyprzedanymi książkami z Empików, nawet Biedronek, przecież dostawy mają prawie codziennie. Ludzie palą nimi w piecach?
Użytkownik: Anna125 26.04.2017 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Za każdym razem gdy widzę... | athrty
Oj, to, to. Też mnie to zastanawia. Pytania też ciekawią.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 16.05.2017 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj – 20.04.2... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Kolega umieścił na fb zdjęcie, zestawiające ciekawą obserwację nt. czytelnictwa i jakości dziennikarstwa w Polsce:

- po jednej stronie artykuł z roku 2016 na gazeta.pl z tytułem "Dramatyczne wyniki badań czytelnictwa. Dlaczego czytamy coraz mniej"
- po drugiej stronie artykuł z papierowego GieWu, wyróżniony fragment o treści: "Liczba lektur jest przytłaczająca. Wychodzi na to, że w każdym roku licealista będzie miał do przeczytania sześć-siedem książek, a do tego dużo poezji i fragmentów obszernych tekstów"

Schizofrenia jakaś czy co?
Użytkownik: margines 16.05.2017 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolega umieścił na fb zdj... | LouriOpiekun BiblioNETki
Sześć książek w roku?

Idzie się załamać!
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 16.05.2017 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Sześć książek w roku? ... | margines
No też nie wiem, czy bym podołał... ;D
Użytkownik: margines 16.05.2017 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: No też nie wiem, czy bym ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Dla mnie to jest to samo, co matura pisemna na PÓŁ A5.

Gdzie ja za bardzo piśmienny nie jestem i sam byłem w szoku, że maturę z j. polskiego napisałem na tyle stron A4.
Użytkownik: Anna125 16.05.2017 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie to jest to samo,... | margines
Chłopaki (przepraszam za bezceremonialne odniesienie się), ja już kurczę nie wiem jak to jest? Też mi sie wydaje, ze sześć książek rocznie to mało lecz...

Rozmawiałam na ten temat z nauczycielką polskiego z liceum, uczy też w szkole zawodowej (przyszłych kucharzy). IMHO jest świetna w tym co robi, z dzieciakami wystawia sztuki z uczniami i wymyśla niesamowite rzeczy, aby ich zainteresować. Spotykam się z nią od niecałego roku i z ciekawością pytam o pracę.

Pamiętam swoje zdumienie, kiedy opowiadała o lekcji dotyczącej "Rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią" - uczniowie pisali listy do Matki Boskiej. Ona jest załamana listą lektur - nie ich wyborem - lecz narzuceniem konieczności "ich przerobienia" na lekcjach. Twierdzi, że książek jest za dużo, godzin za mało (podobno mniej niż do tej pory), na dodatkowe pozycje (z listy niobowiązkowej) zabraknie czasu i przede wszystkim na to, że sama nie będzie mogła wybierać książek, fragmentów. Uważa, że na konkretną książkę trzeba poświęcić więcej czasu, aby "zejść w głąb", po to aby jej doświadczyć i móc o niej porozmawiać, odnieść do życia, świata, siebie itp. Nie chce uczyć na klucz odpowiedzi, dotąd jej się to udawało. Ponownie się zdumiałam, jak to było możliwe. Uważa, że obecna szkoła jest "do luftu" - fikcja przygotowania i formowania do życia, samodzielnego myślenia.

...naturalnie to niereprezentatywne, ponieważ przytaczam przykład jednej osoby ale kurcze ona jest dobrą nauczycielką, pasjonatką, chciałabym taka mieć (gdybym nie miała tej, która miałam).
Użytkownik: jolekp 16.05.2017 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Chłopaki (przepraszam za ... | Anna125
No, niby sześć książek rocznie to niezbyt dużo, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że czytanie rzeczy, które niekoniecznie ma się ochotę przeczytać i to jeszcze na konkretny termin, to jest zupełnie co innego niż takie ot, czytanie dla przyjemności. Albo może to tylko ja tak miałam. Zawsze musiałam mieć ustalony rygor ile stron/rozdziałów dziennie muszę przyswoić, żeby zdążyć, a i tak najczęściej kończyłam rzutem na taśmę w ostatnim dniu - to skutecznie zabija wszelką ewentualną przyjemność i sprawia, że lektury są przykrym obowiązkiem, którego większość uczniów nie lubi i unika. W maturalnej klasie, jedyną lekturą, którą przeczytałam w całości byli "Ludzie bezdomni", bo zwyczajnie nie dało się z tym wyrabiać, a i tak nie przerobiliśmy wszystkiego (np. nie ruszyliśmy w ogóle literatury obozowej), bo nie starczyło czasu - czyli albo faktycznie tych lektur było za dużo, albo myśmy byli tacy wyjątkowo nieogarnięci.
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 00:06 napisał(a):
Odpowiedź na: No, niby sześć książek ro... | jolekp
No właśnie :D. Zresztą borykam się z tym do dzisiaj, kiedy sama sobie coś narzucam to zdecydowanie przesadzam tj. za dużo. Jednakże trudno mi uchwycić granicę. Mam na myśli to, że czasami presja jest dobra, a czasami luz. I ciągle przyglądam się temu, co jest "must have" przy tej presji.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2017 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Chłopaki (przepraszam za ... | Anna125
Świetny wywiad był w Newsweeku z parą polonistów, mniej więcej to samo w nim zostało powiedziane:
http://www.newsweek.pl/plus/spoleczenstwo/nauczyci​ele-z-warszawy-o-reformie-edukacji-wedlug-pis,artykuly,401919,1,z.html
Niestety link prowadzi tylko do fragmentu, reszta jest płatna. Ja mam w wersji papierowej, więc cały czytałam, jakby ktoś chciał, to mogę parę istotnych zdań wypisać.
Użytkownik: maramara 17.05.2017 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny wywiad był w News... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja chcę :)
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja chcę :) | maramara
Mogę zamieścić ten wywiad z nauczycielami, aby oszczędzić pracy Dot przy przepisywaniu ale jest długi - 4 strony i nie wiem, czy takie długie można?
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 17:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę zamieścić ten wywiad... | Anna125
To zamieszczę ten wywiad, ponieważ bardzo mi się spodobał - nauczyciele niezwykli, a i waszej opini ciekawam.
Jeśli nie powinnam była tego zrobić to proszę napiszcie.

Wywiad z Newsweek Plus, Nr51/2016

Dupki z zaścianka
ROZMAWIA Wojciech Staszewski
Ciągle kształcimy dzieci w wywodzącym się z Prus modelu szkoły, która miała wychować zdyscyplinowanego obywatela sprawnie wykonującego rozkazy – o nowej podstawie programowej i liście lektur mówią warszawscy nauczyciele Marta i Łukasz Ługowscy.

NEWSWEEK: W CZWARTEJ KLASIE BĘDĄ OPISY PRZYRODY, W PIĄTEJ ZWYCZAJE I TAK CO ROKU KAWAŁEK, AŻ W VIII KLASIE BĘDZIE „PAN TADEUSZ” W CAŁOŚCI.

ŁUKASZ ŁUGOWSKI: A potem wróci w liceum, kiedy mamy romantyzm. Tyle że dzieciaki dostaną już wcześniej szczepionkę, że to jest głupie i tego się nie da czytać. Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca? Ani trzynastozgłoskowiec nie zachwyci, ani opisy przyrody. Będę się nad tym rozpływał, a oni będą to mieli gdzieś. Boję się, że tym nowym kanonem lektur będziemy zniechęcać do czytania w ogóle. Lecimy bardzo ważną, wartościową literaturą, która ich kompletnie nie rusza. Czytają bryki, wiedzą, co kto do kogo powiedział, ale nic z tego nie wynika. Na pewno nie radość czytania.

NA LIŚCIE JEST TROCHĘ LITERATURY MŁODZIEŻOWEJ.
ŁŁ: Jest „Winnetou”, ale nie ma „Wiedźmina”. A „Winnetou” to dla nich ramota. Oni czytają „Wiedźmina”.
A co powinno być na liście lektur?
ŁŁ: To, co ich interesuje. Tu dochodzimy do pytania o sens szkoły. Bo my ciągle kształcimy dzieci w wywodzącym się z Prus modelu szkoły powszechnej, która miała wychować zdyscyplinowanego obywatela sprawnie wykonującego rozkazy. I zdobywającego przy okazji kilka umiejętności, np. czyszczenia broni.

GIMNAZJUM TEŻ JEST TAKĄ SZKOŁĄ. JEST CZEGO BRONIĆ?
ŁŁ: Przez pierwsze lata w gimnazjum robiliśmy głupoty, zanim się nauczyliśmy. Nie mieliśmy instrukcji obsługi dzieci w tym wieku. W mojej szkole bawiliśmy się w demokrację, która jest możliwa z 16-latkami, a nie 13-latkami, którzy chcą, żeby im powiedzieć, co mają zrobić. Buntują się przeciwko światu dorosłych, ale bardzo potrzebują ram: co wolno, czego nie wolno. No więc myśmy się nauczyli gimnazjum. I są nauczyciele, którzy chcą uczyć właśnie tę młodzież. Gimnazjum załatwiło dwie rzeczy: niemieszanie młodzieży z dziećmi i wyrównywanie szans dla dzieci z małych ośrodków, żeby dzieci wiejskie poszły do lepszej szkoły.
Marta Ługowska: Jak wszystko widzisz oddzielnie, jesteś doskonałym obiektem manipulacji. Tak się konstruuje umysł zniewolony.

A NIE MYŚLICIE CZASEM, ŻE MOŻE PIS MA RACJĘ: JAK ZOSTAWIMY MŁODZIEŻ W TYM TRUDNYM WIEKU W DOTYCHCZASOWEJ GRUPIE, TO NIE BĘDZIE TWORZYŁA HIERARCHII OPARTEJ NA NAJGŁUPSZYCH WARTOŚCIACH?
MŁ: W VII klasie będzie tak samo, bo wewnątrz klasy ludzie zaczynają się tasować. Jedni są wielcy, drudzy pryszczaci, trzeci są wciąż kurduplami i z powodu kompleksów dowalają koleżankom.
ŁŁ: Piękna dziewczynka robi się gruba i brzydka, a brzydki chłopiec wyrasta na ładnego młodzieńca. I mają zupełnie inną pozycję w klasie. To, że znają się od dziecka, niczego nie zmienia. Faceci zapuszczają brody, dziewczynom rosną biusty. A są traktowani tak jak w I klasie podstawówki. To ogromny problem.

DOBRZE, ALE ZNAM NP. GIMNAZJALISTKĘ, KTÓRA ŻEBY WYROBIĆ SOBIE POZYCJĘ W NOWEJ KLASIE, CHODZI Z KOLEŻANKAMI DO LOKALI NA KAWĘ, CHOCIAŻ JEJ NIE ZNOSI.
ŁŁ: A pierwsze piwo ci smakowało? Nie, było gorzkie jak cholera. Tu nie chodzi o kawę, tylko bycie fejmem. Budowanie siebie na najprymitywniejszych wartościach: ciuchy, paznokcie, galerie handlowe. Chcesz powrotu Giertychowych mundurków? A wiesz, po co są mundurki? Żeby je rozpiąć i żeby było widać, co jest pod spodem. To kwestia wieku, a nie szkoły. I lepiej, żeby tam był odpowiednio przygotowany nauczyciel gimnazjalny, a nie infantylizująca uczniów pani z podstawówki.
MŁ: Ten konsumpcjonizm lansuje kultura. Los młodych ludzi nikogo nie interesuje, poza tym, że mają być „nasi”, czyli kupować ciuchy, płyty, gadżety. Oni już są konsumentami. I gimnazjum to jest miejsce do uczenia się właściwych postaw. A nie, że uczeń będzie odczytywał dowcipy i śmiał się we właściwych miejscach, bo tak jest w podstawie programowej napisane.

LICEUM WYDŁUŻONE DO CZTERECH LAT…
MŁ:  Świetnie. Jestem za czteroletnim liceum, ale też za sześciolatkami w szkole. Byłby układ: trzy lata nauczania początkowego, trzy lata podstawówki, trzy lata gimnazjum plus cztery lata liceum. Bo sześciolatek dzisiaj, jeżeli nie będzie bodźcowany, to błyskawicznie wejdzie w internetowe kretyństwa, siedzenie w komórce, nie będzie ciekawy życia, nie będzie robił nic. A te cholerne mamuśki nawet się nim nie zajmą. Chociaż mogłyby z tymi dziećmi robić leniwe pierogi albo zmywać naczynia. To wszystko czegoś uczy. Wcale tego nie będą robić, bo też siedzą w komórkach.

TYLKO POTRZEBA BY PIENIĘDZY NA DODATKOWY ROK NAUCZANIA.
MŁ:  Na 500+ są pieniądze, na wcześniejsze emerytury są. A jeśli nie stać nas na nową strategię edukacyjną, to po co to ruszać?
ŁŁ: Zastanawiam się, co będziemy robić, jak PiS straci władzę. Odkręcać to wszystko? Bo gimnazja naprawdę są lepsze, dzieci ze wsi i miasteczek zyskują dużo na takiej szkole. A w międzynarodowych testach PISA wyniki są świetne. Jeżeli za trzy lata automatycznie wprowadzimy gimnazja, to znów będzie wariactwo.
MŁ: Będziemy mieli zmarnowane roczniki.
ŁŁ: Krzyczeliśmy tu, w tej kuchni, na wiceminister Irenę Dzierzgowską, która wprowadzała gimnazja, że każdą reformę trzeba zaczynać od I klasy podstawówki. Żebyś posyłając dziecko do szkoły, znał całą jego ścieżkę do magisterium. A Irena odpowiadała, że nic na to nie poradzimy, bo każda szkoła ma dłuższy cykl niż kadencja sejmowa. I miała rację.

FAKT, JAK SIĘ WPROWADZANIE SZEŚCIOLATKÓW DO SZKÓŁ ROZŁOŻYŁO NA RATY, TO CO WYSZŁO?
MŁ: Elbanowscy. Weszli ludziom na uczucia. Poprzednie ekipy chciały przemówić Polakom do rozumu, a PiS poszło w emocje i wygrało.
ŁŁ: Elbanowscy nie chcieli „odbierać roku dzieciństwa”, a zobacz, co się teraz będzie działo z I klasą gimnazjum. Jeżeli ktoś w tej I klasie gimnazjum nie zda, to będzie powtarzał klasę w VII klasie podstawówki. To trochę dziwne, bo już podstawówkę ukończył, ale niech będzie, że wraca do innej szkoły. Jeżeli nie zda w drugiej, będzie powtarzał w ósmej. Ale jeżeli nie zda w trzeciej, to wiesz, jaki jest pomysł? Zostanie cofnięty do ósmej klasy, bo nie ma dziewiątej. Czyli straci trzy lata! Pierwszy rok, bo nie zdał, drugi, bo go cofamy z IX do VIII, i trzeci, bo przed nim jest czteroletnie liceum.

Z NOWYCH PODSTAW ZNIKA PRZYRODA, KTÓRA W OBECNEJ PODSTAWÓWCE ŁĄCZYŁA BIOLOGIĘ, GEOGRAFIĘ, FIZYKĘ I CHEMIĘ.
MŁ: To atomizacja świata. Jest bardzo ważny tekst Tuwima o strasznych mieszkańcach i strasznych mieszkaniach. Tam jest taki fragment: „A patrząc – widzą wszystko o-d-d-z-i-e-l-n-i-e/ Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…”. To dlatego się potem głosuje na PiS albo na Trumpa. Przyroda uczy, że jeżeli będziesz niszczył drzewo z lekcji biologii, to ma to jakieś skutki geograficzne, a jakieś dla twojego organizmu. Szkoła zatomizowana nie daje obrazu całościowego, kojarzenia i łączenia faktów.
Tak się konstruuje umysł zniewolony. Jak wszystko widzisz oddzielnie, jesteś doskonałym obiektem manipulacji. A człowiek musi wiedzieć, że jak zapali świecę, to rzuci cień. To piękny cytat z „Czarnoksiężnika z Archipelagu”. W „Ludziach bezdomnych”, jak zaczęli szlam wydobywać, żeby stworzyć uzdrowisko, to zanieczyścili środowisko mieszkańcom, którzy zaczęli umierać.

WSZYSTKO WYWODZISZ Z LITERATURY. TO CO MA NP. „SIŁACZKA” DO KREDYTU BANKOWEGO?
MŁ: Odpowiem. Czy celem dydaktyki ma być demoralizowanie młodzieży, jakie uprawia PiS? W demokratycznych Atenach skazano na śmierć Sokratesa za to, że otwierał młodym ludziom oczy na myślenie. Czy w demokratycznej Polsce też chcemy skazywać Sokratesa na śmierć? Demokracja jest strasznie trudna. Grozi tym, że młody człowiek pokaże ci fucka i powie „mam cię w dupie”. Ale czy w tej sytuacji mamy zniewalać umysły, czy otwierać oczy. Uczeń może powiedzieć nauczycielowi, że jest głupcem, jeśli przerósł mistrza…

GADANIE. MÓWI TAK, BO SAM JEST GŁUPKIEM!
MŁ: Nie. Niech powie i niech to uzasadni! A widzisz!
Jeśli więc celem dydaktyki ma być samodzielna umiejętność oceny swoich możliwości, to weź „Pieśń Filaretów” i zastanów się nad cytatem „Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”. To „siły na zamiary” to romantyczne bzdety, według których robi się reformę oświaty, 500+ i to wszystko. A mierz zamiar podług sił? Sprawdź swoją siłę nabywczą przy kupowaniu mieszkania, zastanów się, czy uda ci się spłacić raty kredytu, który zaciągasz.

CZY WIELU NAUCZYCIELI POTRAFI TAK ROZMAWIAĆ Z UCZNIAMI?
MŁ: Proszę nie zmuszać mnie do odpowiedzi, czy nauczyciele potrafią dziś prowadzić dialog sokratejski z uczniami. Rozmawiać z nimi nie tylko o tym, czego chcą, ale jakie są konsekwencje. Łączyć to w spójny obraz. Czy potrafią z dowolnej lektury zrobić temat: kim jesteś w życiu, kim chciałbyś być, czy potrafisz, co ci z tego wyjdzie. Czy nas na studiach szykowano do tego typu zadań? Nie.
ŁŁ: System jest tak skonstruowany, że nauczyciel to zawód dla nieudaczników i frustratów. Komuś nie wyjdzie w gazecie, w filmie czy na uniwersytecie, to idzie do szkoły. Zawód nauczycielski to zawód trzeciego albo piątego wyboru. Nieliczne panienki marzą o tym, żeby być siłaczkami, reszta jest skazana na szkołę.
MŁ: W gimnazjum dano dużą swobodę nauczycielowi. Mógł wybrać „Czarnoksiężnika z Archipelagu”, gdy widział, że fantasy rusza jego klasę, a „Siłaczka” w żaden sposób nie wkręci ich w lekturę. Gdybym nie musiała ścigać się z czasem, robić kretyńskich testów do matury, to robiłabym z nimi takie rzeczy, że pytaliby, co dalej, co dalej? Może trzeba czytać „Diunę” Franka Herberta? „Białe na czarnym” Rubéna Gallego? Gdy umarł Terry Pratchett, przyniosłam mały kawałek „Kosiarza” i przez dwie godziny rozmawialiśmy o tym, jak stare jętki utyskują na nowe pokolenie i że takich zachodów słońca jak poprzedniego wieczoru to już nie ma. To mogłabym robić zamiast „Siłaczki”.

MNIE TEŻ TO SIĘ BARDZIEJ PODOBA, ALE SĄ LEKTURY, KTÓRE TRZEBA PRZEROBIĆ, ŻEBY ZACHOWAĆ KOD KULTUROWY.
MŁ: Nienawidzę wulgarnego szkolnego słowa „przerobić”. My w szkole świetne książki przerabiamy na sieczkę i tworzymy z nich „kod kulturowy”! Co w ogóle rozumiesz przez kod kulturowy? Tylko to, co jest polskie? To ma być kod kulturowy w epoce globalizacji? W epoce lęku przed obcymi? Może przeczytajmy „Niesamowitą słowiańszczyznę” Janion albo „Rodzinną Europę” Miłosza. Może powiedzmy im, że Chopin był uchodźcą i pewnie zaniósł swoją zarazę do Francji? Mamy uczyć kodu kulturowego? Wyspiański, który zresztą umarł na syfilis, przestrzega przed mitami narodowymi typu: przyjdzie archanioł, da znać i ruszymy budować Polskę.
ŁŁ: Czy chodzi o kod kulturowy, czy mity kulturowe?

MACIE RACJĘ, ALE JEST KANON LEKTUR, KTÓRY TRZEBA ZNAĆ.
ŁŁ: Może o nim uczyć, ale nie kazać im tego czytać? Bo np. „Nad Niemnem” Orzeszkowej nie da się czytać, sam w szkole po zdaniu „Orzelski wstał od stołu, wysuwając na przód żołądek” rzuciłem tą książką. Dla mnie to było grafomaństwo, dziś powiedziałbym, że to archaiczny język. A powieść jest ważna. Może powiedzmy, dlaczego jest ważna, pokażmy fragment – i wtedy będą ogarniali kod kulturowy, a nie będą musieli czytać takich tasiemców.
MŁ: Te biedne dzieci nie rozumieją większości słów używanych w tekstach, bo one są martwe. A jak jest za dużo przypisów, to im się nie chce czytać. Łątka, preceptor, hipokryta, szalbierz, blagier, blaga.
ŁŁ: Bądźmy realistami. Oni i tak czytają wyłącznie opracowania.
MŁ: Może wracamy do takiego etapu rozwojowego, że będzie bardzo niewielu umiejących czytać? Naukowcy rwali włosy nad pauperyzacją języka, a w końcu zaczęli go badać i stwierdzili, że powstaje nowa odmiana – język internetowy, czyli pisana wersja mowy potocznej. Trudno powiedzieć, czy to cofanie się, czy nie. Na razie wiemy, że w tym wariancie języka każdy tekst jest za długi.
ŁŁ: Nieprawda, że młodzież nie czyta. Czyta, tylko nie literaturę, ale teksty z telefonu. Tak jak paru moich znajomych twierdzi, że Dylan nie może być laureatem Nagrody Nobla, bo śpiewa.

PRZECIEŻ NIE MOŻNA MŁODZIEŻY UCZYĆ W SZKOLE PISANIA SMS-ÓW?
ŁŁ: Ale nie możemy ich nie zauważać. A obecna szkoła zauważa telefony komórkowe tylko w tym sensie, że zabrania ich używać.
W tej chwili uczenie, że Mickiewicz urodził się w 1798 r. w Zaosiu koło Nowogródka, nie ma żadnego sensu. Po co komu taka wiedza? Pstrykasz w telefon i już to masz. Powinniśmy uczyć tego, żeby mieli refleksję, czego nie wiedzą i mogą poszukać.

A PO CO NAM W OGÓLE SZKOŁA?
ŁŁ: Najważniejsza jest funkcja społeczna. Bierzesz dzieciaka, wrzucasz go w środowisko i on sobie musi w nim dać radę. Szkoła nie uczy najważniejszej rzeczy, której powinna uczyć – projektów. Wspólnej pracy nad zagadnieniem. W życiu musisz współpracować z innymi, a w szkole pracujesz wyłącznie na swój indywidualny sukces. Jak dzieciak zaczyna współpracować z innymi, to nauczyciel mówi „nie ściągaj”.

JA SIĘ NA LEKCJACH W SZKOLE NUDZIŁEM. A CZEKAŁEM NA PRZERWY, TAM SIĘ DZIAŁO TO, CO CIEKAWE.
MŁ: Dziecko musi się ustawić wobec mistrza, wobec kolegi. Zaistnieć, pokonać tremę, powiedzieć coś pod tablicą, nauczyć się asertywności. Szkoła jest potrzebna, żeby przetrenować życie.
W amerykańskich testach wyborów dostajesz ujemne punkty za złą odpowiedź. Nie jesteś pewien, grasz va banque i ponosisz konsekwencje. Dlaczego? Bo może lepiej nauczyć się, że jak nie wiesz, jak wylądować samolotem we mgle albo jakie lekarstwo dziecku podać, to lepiej tego nie robić.
ŁŁ: Dzieciaki do szóstego-siódmego roku życia ciągle zadają pytania. Idą do szkoły i przestają je zadawać. A w Centrum Nauki Kopernik są podniecone z ciekawości. Może taka powinna być szkoła?
MŁ: A my chcemy im dać opisy przyrody w „Panu Tadeuszu”. Uczyć piątoklasistę na tych opisach miłości do przyrody. Na pewno ich nauczymy. Ironizowałam, co trzeba zaznaczyć, bo dzisiaj ironia nie jest odczytywana przez ludzi, jak nie ma takiego znaczka ze zmrużonym okiem.
Jeżeli chcesz zrobić z „Pana Tadeusza” modelowy tekst o polskim patriotyzmie, to gratuluję. Bo może trzeba zauważyć, że jedną z nielicznych osób, które tam czują się Polakami, jest Żyd Jankiel i to z nim ksiądz Robak prowadzi patriotyczną konspirację, a nie z tymi dupkami z zaścianka. Bo my jesteśmy dupkami z zaścianka. Ojciec, prać!

MARTA ŁUGOWSKA jest nauczycielką języka polskiego w I LO na Bednarskiej w Warszawie.
ŁUKASZ ŁUGOWSKI jest nauczycielem języka polskiego i dyrektorem warszawskiego LO dla trudnej młodzieży Kąt.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2017 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: To zamieszczę ten wywiad,... | Anna125
Ech, zdążyłaś wkleić, zanim ja zdążyłam wstukać te kilka zdań! Ot, przewaga zaawansowanej techniki...
Ale ja dostaję przeczytane od brata, co ma jeden plus, że mogę czytać w wannie :-).
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, zdążyłaś wkleić, zan... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tej techniki to ja w zasadzie nie lubię. Kawa rano i gazeta to moje marzenie najulubieńsze :D. A i oczy mi się psują od tego komputera.
Wiesz zelekryzowała mnie przed chwilą dyskusja na FC dotycząca art. - w zasadzie wywiadu pani Sucheckiej z prof. Biedrzyckim, tego do którego odnosił sie Louri (chłopaki dyskutowały z Aleutką na jego temat). Burza rozpętała się dzisiaj pod postem Dehnela, on ma zdanie takie jak Louri - cześć jego argumentów mnie przekonuje, aczkolwiek ja postrzegam to jako szukanie drogi. Zamieszczę opinię Dehnela pod ostatnią wypowiedzią Aleutki.
Użytkownik: aleutka 17.05.2017 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej techniki to ja w zasa... | Anna125
Ja się odnosiłam w zasadzie do tego że "mój znajomy zamieścił zdjęcie na którym zestawił dwa tytuły, z których wynika że GieWu jest schizofreniczna" - bo takiej rzeczy nie znoszę. Zestawiania nagłówków, żeby się pośmiać, bez zwracania uwagi na merytoryczność czy właściwą treść w ogóle.

Zaraz sobie tego Dehnela poczytam dokładniej, bo rozumiem, że on polemizuje z Biedrzyckim, będzie interesująco.
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się odnosiłam w zasadz... | aleutka
:) też tego nie lubię.
Właśnie wróciłam ze słabego albo dobrego filmu ii poczytam. Film dziwny, ktoś napisał o nim francuski Kusturica. Nie wiem, jestem zmieszana, albo "król jest nagi", albo to coś w rodzaju takiego malarstwa - nie pamiętam nazwiska malarza - malował mięso.
Użytkownik: sowa 18.05.2017 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: :) też tego nie lubię. ... | Anna125
A jaki to był film konkretnie? Znaczy czyj i pod jakim tytułem? (zaciekawiła się Sowa oftopikowo).
Użytkownik: Anna125 18.05.2017 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: A jaki to był film konkre... | sowa
"Martwe wody" B.Dumonta. Przegryzłam już swoją ocenę - jednak dla mnie kicz, może zbyt arbitralnie, łagodniej - składanka. Estetycznie szalenie wysmakowany, muzyka piękna, przekaz konsekwentny lecz miałki. Myśl reżysera martwa jak i te flandryjskie wody, taplamy się w płyciźnie.
Użytkownik: sowa 18.05.2017 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Martwe wody" B.Dumonta. ... | Anna125
Hehe, podejrzewałam na podstawie opisu, że o Dumoncie mowa. Omijam go konsekwentnie, bo oj, nie dla sów on filmy robi :-).
Użytkownik: Anna125 18.05.2017 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Hehe, podejrzewałam na po... | sowa
I słusznie, chociaż muzyki żałuj ;)
Użytkownik: sowa 18.05.2017 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: I słusznie, chociaż muzyk... | Anna125
No trudno, coś za coś ;-).
Użytkownik: margines 18.05.2017 13:36 napisał(a):
Odpowiedź na: :) też tego nie lubię. ... | Anna125
Że napomknę tak na marginesie... zaciekawiło mnie to.
Użytkownik: maramara 18.05.2017 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: To zamieszczę ten wywiad,... | Anna125
Za całość też dziękuję! ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.05.2017 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: To zamieszczę ten wywiad,... | Anna125
Piszą "A „Winnetou” to dla nich ramota. Oni czytają „Wiedźmina”." - no tak, ale nie jest problemem to, że czytają jedno, a nie drugie - problem jest wtedy, gdy "Winnetou" nie zamieniają na żadną lekturę!

Dobrze, że dot59Opiekun BiblioNETki zamieściła wyłącznie wyimki z powyższego wywiadu. Odeszła mi ochota na jego czytanie w całości po takich oto słowach wielkiego zadufka (zadufki?) Marty Ługowskiej:

"To atomizacja świata. Jest bardzo ważny tekst Tuwima o strasznych mieszkańcach i strasznych mieszkaniach. (...) To dlatego się potem głosuje na PiS albo na Trumpa. (...) Szkoła zatomizowana nie daje obrazu całościowego, kojarzenia i łączenia faktów."

Czyli jeżeli jestem przeciwnikiem gimnazjów, to nie tylko atomizuję świat, ale jeszcze głosuję na PIS czy Trumpa (abstrahując od użycia tego jako obelg)?? Co za otwarte horyzonty, szacunek dla cudzych poglądów, nieszufladkowanie.
Chroń nas Boże przed takimi nauczycielami!
Użytkownik: Anna125 24.05.2017 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszą "A „Winnetou” to dl... | LouriOpiekun BiblioNETki
Louri, spróbuj - całość zamieściłam powyżej dot59.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.05.2017 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri, spróbuj - całość z... | Anna125
Hmm, Chomiku - właśnie to napisałem - przeczytałem wyimki Doroty i dlatego zacząłem też czytać całość wywiadu - zatrzymałem się i zniechęciłem w zacytowanym przeze mnie i skrytykowanym momencie.
Użytkownik: Anna125 24.05.2017 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, Chomiku - właśnie to... | LouriOpiekun BiblioNETki
No to przepitraszam ;).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2017 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja chcę :) | maramara
Ł.Ł. - Łukasz Ługowski, M.Ł. - Marta Ługowska

"Lecimy bardzo ważną, wartościową literaturą, która ich kompletnie nie rusza.Czytają bryki, wiedzą, co kto do kogo powiedział, ale nic z tego nie wynika. Na pewno nie radość czytania" [Ł.Ł.]

"... sześciolatek dzisiaj, jeśli nie będzie bodźcowany, to błyskawicznie wejdzie w internetowe kretyństwa, siedzenie w komórce, nie będzie ciekawy życia, nie będzie robił nic."[M.Ł.]

"Proszę nie zmuszać mnie do odpowiedzi, czy nauczyciele potrafią dziś prowadzić dialog sokratejski z uczniami. Rozmawiać z nimi nie tylko o tym, czego chcą, ale jakie są konsekwencje. Łączyć to w spójny obraz. Czy potrafią z dowolnej lektury zrobić temat: kim jesteś w życiu, kim chciałbyś być, czy potrafisz, co ci z tego wyjdzie. Czy nas na studiach szykowano do tego typu zadań? Nie" [M.Ł.]

"Gdybym nie musiała ścigać się z czasem, robić kretyńskich testów do matury, to robiłabym z nimi takie rzeczy, że pytaliby: co dalej, co dalej? Może trzeba czytać "Diunę" Franka Herberta, "Białe na czarnym" Rubena Gallego"? Gdy umarł Terry Pratchett, przyniosłam mały kawałek "Kosiarza' i przez dwie godziny rozmawialiśmy o tym, jak stare jętki utyskują na nowe pokolenie i że takich zachodów słońca jak poprzedniego wieczoru już nie ma. To mogłabym robić zamiast "Siłaczki""[M.Ł.]

"Może o nim [kanonie lektur] uczyć, ale nie kazać im tego czytać? (...) Może powiedzmy, dlaczego [powieść] jest ważna, pokażmy fragment - i wtedy będą ogarniali kod kulturowy, a nie będą musieli czytać takich tasiemców"[Ł.Ł.]
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 23:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Ł.Ł. - Łukasz Ługowski, M... | dot59Opiekun BiblioNETki
Szczególnie ten "kod kulturowy" mną wstrząsnął, wpajanie kanonu i uczenie na takiej literaturze, która nie pozwala zachwycić się i wejść w opowieść. Dialog sokratejski to też lubię.
Dzieciaki znajdują różne sposoby, aby obejść system. Rozmawiałam dzisiaj z kolegą, który zdał mi relację jak on obszedł system szkolny. Uczył się tylko historii, czytał książki, geografi politycznej, bo wiązała się z historią (tego żałuje) oraz biologii, bo hipochondryk i wolał wiedzieć na wszelki wypadek, co mu jest - zróżnicować, czy guz mózgu, czy nerwica. "Skubany" nawet gdy był zagrożony oblaniem fizyki to na godzinę przed poszedł do biblioteki szkolnej i pewnie nic by z tego nie wyszło lecz kolega zaproponował mu - sam z siebie, gdyż kolega po pomoc by się nie zwrócił - poduczenie. Przeczołgał się na niedostatecznie. Miał trochę szczęścia i uczciwie przyznał, że mama tej jego edukacji o mało nie przypłaciła zawałem. Dzisiaj sam zastanawia się, co by był gdyby... a koledze wdzięczny do dzisiaj w każde urodziny dziękuję na FC.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2017 07:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczególnie ten "kod kult... | Anna125
Ech... ja też obchodziłam, w zasadzie wszystkie przedmioty ścisłe ze szczególnym uwzględnieniem matematyki i fizyki, i nawet z przyzwoitym efektem, bo miałam dobrych kumpli, którzy w zamian za pisanie ćwiczeń z języków obcych (mój rekord to było 6 prac domowych na ten sam temat, każda napisana inaczej, niektóre z drobnymi błędami, żeby się profesorka nie dziwiła, że trójkowy delikwent nagle na 5 zarabia) podsyłali mi ściągawki. A że klasówki wobec tego zawsze miałam napisane na 4, czasem nawet na 5, a do odpowiedzi ustnej zgłaszałam się sama, jak tylko widziałam, że coś kumam z tematu (na przykład logika mi bardzo podchodziła), to i do tablicy bywałam rzadko wyrywana.
Parę lat temu pożyczyłam od Marylka książkę Zajmująca fizyka (Perelman Jakub (Pierielman Jakow)) i stwierdziłam, że gdyby z takich podręczników nas uczono, albo gdyby nauczyciele umieli w ten sposób objaśniać treść naszych podręczników, może nie trzeba byłoby ściągawek...
Użytkownik: Marylek 18.05.2017 08:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech... ja też obchodziłam... | dot59Opiekun BiblioNETki
Polecam w takim razie jeszcze to: Boska cząstka: Jeśli Wszechświat jest odpowiedzią, jak brzmi pytanie? (Lederman Leon M., Teresi Dick)
To raczej historia fizyki, niż teoria. Wciąga i pięknie porządkuje. Może Ci pożyczyć?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2017 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Polecam w takim razie jes... | Marylek
Hm... ale już nie tym razem, bo mam tak mało do oddania, że półka prawie wcale nie opustoszeje :-).
Użytkownik: Marylek 18.05.2017 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... ale już nie tym raz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ok, to się przypomnij. I tak mam dla Ciebie niespodziankę... ;)
Użytkownik: Vemona 18.05.2017 09:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech... ja też obchodziłam... | dot59Opiekun BiblioNETki
O takim właśnie nauczaniu, by zrozumieć, a nie wykuć - pisał Richard Feynmann "Pan raczy żartować, panie Feynman!": Przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips), to też polecam, bardzo mądry człowiek i z jego wspomnień też można się wiele nauczyć. :) Świetnie się też czyta Zrozumieć niepojęte: Fizyka kwantowa i rzeczywistość (Lederman Leon M., Hill Christopher T.) i Teoria kwantowa nie gryzie (Chown Marcus).
Użytkownik: Marylek 18.05.2017 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: O takim właśnie nauczaniu... | Vemona
O, tak, Feynmaba też polecam! Jest jeszcze druga część: "A co ciebie obchodzi, co myślą inni?": Dalsze przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips)

A Lederman świetnie pisze!
Użytkownik: Vemona 19.05.2017 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: O, tak, Feynmaba też pole... | Marylek
O, to już wiem, na co muszę zapolować! Baaardzo lubię Feynmana. :)

Co do Ledermana popieram, przystępny, ciekawy i wciągający, czytałam Boska cząstka: Jeśli Wszechświat jest odpowiedzią, jak brzmi pytanie? (Lederman Leon M., Teresi Dick) jak pasjonującą powieść.
Użytkownik: maramara 18.05.2017 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ł.Ł. - Łukasz Ługowski, M... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję!
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny wywiad był w News... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wywiad kapitalny, dziękuję za zwrócenie nań uwagi:). Z dostępem nie mam kłopotu, ponieważ na początku roku zaprenumerowałam sobie trzy media w wersji elektronicznej, kiedy obliczyłam, że to koszt dwóch trzecich ceny hamburgera lub połowy pizzy raz w tygodniu, a wygoda olbrzymia (o innych korzyściach - fizycznych ;) nie wspominając).

Ależ zdecydowani i z jaką pasją mówili.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.05.2017 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Chłopaki (przepraszam za ... | Anna125
Chomiku, ale prócz dyskusji o ilości czytanych książek (na BNetce zawsze na propsie), istotne w moim poście było jeszcze to, że GieWu prezentuje schizofreniczne poglądy - w jednym tekście rwie włosy z głowy nad spadkiem czytelnictwa, a w drugim rwie włosy z głowy nad przymusem czytelnictwa.
Użytkownik: jolekp 17.05.2017 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Chomiku, ale prócz dyskus... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ale to może (choć oczywiście nie musi) się ze sobą łączyć.
Jestem pewna, że istnieją ludzie, którzy po skończeniu szkoły nie czytali już nic, bo czytanie nie kojarzy im się z rozrywką, a jedynie z przykrym obowiązkiem. Poza tym, nie oszukujmy się, większość lektur szkolnych to nie są książki, po które przeciętny czytelnik sięgałby ot tak, dla przyjemności. Ergo, ludzie, którzy w wieku szkolnym byli zmuszeni do przeczytania zbyt wielu książek, które ich wcale nie ciekawiły, w dorosłym życiu, kiedy już nie muszą, nie czytają wcale.
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chomiku, ale prócz dyskus... | LouriOpiekun BiblioNETki
A czy ja się muszę zawsze do wszystkiego odnosić tak milimetr po milimetrze (no dobrze po decymetrze) ;)
Do tego odnosić się nie chciałam, ponieważ przeczytałam odpowiedź autorki odpowiadającej na ten rwetes na FC i aby wyrobić sobie zdanie musiałabym dokopać się do posta na FC, a czasu było mi szkoda.
Natomiast teraz pojęłam, gdzie widzisz sprzeczność. Dla mnie to nie schizofrenia lecz pluralizm ;) Trzeba o tym rozmawiać, dyskutować i niekoniecznie prezentować jedną linię.
Użytkownik: aleutka 17.05.2017 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolega umieścił na fb zdj... | LouriOpiekun BiblioNETki
Bo moze najpierw warto przeczytac caly artykul? Zeby zrozumiec kontekst? Jak ktos poswieci troche czasu i przeczyta caly artykul to sie dowie ze koniecznosc przeczytania szesciu ksiazek jest problemem kiedy obcina sie godziny w nauczaniu polskiego rownoczesnie tworzac rozbudowana liste lektur, ktora jest generalnie przygotowaniem do studiow polonistycznych. Ze ta lista bedzie martwa i nie egzekwowana w obecnej rzeczywistosci i ze do rzeczywistosci nie przystaje. I ze w ten sposob wlasnie tracimy mlodych czytelnikow.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.05.2017 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo moze najpierw warto pr... | aleutka
Przykro mi, nie mam dostępu do artykułu i nie utrzymywałem, że go mam - napisałem wyżej, że chodzi o zdjęcie. Z drugiej strony ograniczenie godzin nauki w szkole per saldo zwiększa liczbę godzin poza szkołą, które uczeń może poświęcić na czytanie - niekoniecznie lektur, nieprawdaż?
Użytkownik: aleutka 17.05.2017 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przykro mi, nie mam dostę... | LouriOpiekun BiblioNETki
Artykul jest dostepny w ramach bezplatnego limitu i tak go przeczytalam (to tak na marginesie).
Wkurza mnie po prostu zestawianie naglowkow, zeby sie ponabijac. To jest duze niebezpieczenstwo w dzisiejszych czasach, poprzestanie na naglowkach i manipulowanie nimi dla smiechu. Wlasnie teraz, wlasnie ludzie, ktorzy deklaruja ze lubia czytac sa zobowiazani wrecz do porzadnego researchu i walki z pokusa latwej manipulacji. Sprawy moga przybrac bardzo niebezpieczny obrot czasami.

Nie jestem pewna czy zmniejszono ogolna liczbe godzin. To raczej trudno mi sobie wyobrazic, szczerze mowiac. W artykule jest mowa ze obcieto ilosc godzin polskiego. To nie jest jednoznaczne ze skroceniem dnia szkolnego. Ale nie sprawdzalam.

I wlasnie o to chodzi, ze z tak dobrana lista lektur dzieci beda wolaly inaczej wykorzystywac wolny czas, bo zniechecamy je z calych sil do czytania.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.05.2017 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Artykul jest dostepny w r... | aleutka
Rozumiem. Sam się dawałem czasem złapać na nagłówek - typu "Upada największy bank!", klikasz, a tam "...w Mongolii". Więc tak czy inaczej to wina "naganiaczy", którzy wrzucają takie triggerujące zdanka na wyróżnienie. Z drugiej strony - sama piszesz, że co prawda artykuł przeczytałaś (więc zrobiłaś więcej, niż ja), z drugiej jednakże jego rewelacji "Ale nie sprawdzalam". Czyli nie możesz być pewna, że nie padłaś ofiarą manipulacji ze strony GW, prawda?
Użytkownik: aleutka 17.05.2017 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem. Sam się dawałem... | LouriOpiekun BiblioNETki
Moge byc pewna ze nie padlam ofiara manipulacji w sprawie ktorej dotyczyl naglowek. Jest ewidentne, ze nie stoi on w sprzecznosci z tym drugim tylko dotyczy innych aspektow zagadnienia i rozumiem go lepiej niz osoba, ktora sobie zestawia przypadkowe naglowki bez przeczytania tresci (bo gdyby przeczytala to by nie zestawiala). I ze to zestawienie dwoch tytulow w zdjeciu jest manipulacja (albo powierzchowna zabawa niegodna uwagi). A to zawsze warto wiedziec.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.05.2017 06:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Moge byc pewna ze nie pad... | aleutka
Wybacz, że w odróżnieniu od Ciebie nie mam zaufania do artykułów serwowanych przez GW, wielokrotnej laureatki Nagrody Złotego Goebbelsa, stałego gościa zestawień "co to ja powiedziałem", słynnej z tego, iż często-gęsto nagłówek, zajawka, początek artykułu mówią to, a środek, koniec, inny fragment mówią sio, coś skrajnie przeciwnego nawet. GieWu manipulacją śmierdzi na kilometr. Dlatego nie pokajam się z powodu "wnioskowania z nagłówków" - bo właśnie o nie chodzi, skoro dobrze wiem, że u nich nagłówek może być sobie, a treść artykułu sobie...
Użytkownik: aleutka 18.05.2017 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybacz, że w odróżnieniu ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Alez ja nie wymagam zebys sie kajal. Mowie po prostu ze tego nie znosze, ale przeciez to nie jest jednoznaczne z zadaniem przeprosin. Jesli GW manipuluje - w ten sam sposob manipuluje osoba zestawiajaca naglowki, tylko tyle.
Użytkownik: margines 17.05.2017 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo moze najpierw warto pr... | aleutka
A potrafisz domyślić się, że... czytać można POZA lekcjami?!
I to nawet poza szkołą.

A właśnie - wracam do czytania!
Użytkownik: aleutka 17.05.2017 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: A potrafisz domyślić się,... | margines
Tak, ale co to ma do rzeczy? Jesli zniechecimy kogos do czytania to przed po czy miedzy lekcjami czytac niestety raczej nie bedzie.
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, ale co to ma do rzec... | aleutka
Cześć, pozwalam sobie zamieścić jeszcze jeden głos w tej dyskusji, a ponieważ nie wiem, czy wszyscy jesteście na FC ( ja od niedawna i szukam jego przydatności ;)), a opowieść o nauczycielu dla mnie piękna, może dla was też taką będzie.

Wypowiedź Jacek Dehnel na FC, dotyczy wywiadu pani Sucheckiej z prof. biedrzyckim
18 godz. temu.
Pani Suchecka strasznie się burzy, że udostępniano kawałek wywiadu z dr hab. Biedrzyckim, co - wedle niej - świadczy o tym, że udostępniający sami wywiadu nie przeczytali. Cóż, jestem jednym z tych "oburzonych humanistów" i jak tylko zobaczyłem wycinek, to sobie wygooglowałem i przeczytałem. Co więcej, jestem przekonany, że wycinek dobrze oddaje część - część tylko - żenadności tego wywiadu.
Co do zarzutu zasadniczego: owszem, dr hab. Biedrzycki faktycznie napomyka o niewspółmierności obszerności tekstów do liczby godzin - ale znacznie większy nacisk kładzie na to, że daje się "dużo i trudno", a przecież "wystarczyłby kawałek", a znacznie mniejszy na to, że humanistyka jest traktowana w szkołach po macoszemu. Wycinek, który tak nas oburzył, nie jest wybrany złośliwie.
Po drugie: są może ludzie czytający Arystofanesa i Sofoklesa "dla przyjemności", ale przyjemność z komedii antycznej nieco przygasła, a taka "Antygona" w ogóle nie jest przyjemna. Jest wręcz, rzekłbym, głęboko nieprzyjemna. Rolą edukacji nie jest rozrywka - to tak, jakby ktoś narzekał, że na siłowni nie może jeść ciastek, tylko ma dźwigać ciężary. Lektura jest wysiłkiem - który, jak każdy wysiłek, czasem przynosi satysfakcję.
Po trzecie: tak, droga pani redaktor, właśnie dlatego, że Polacy nie czytają, że bardzo wielu młodych ludzi nie ma w domu do czynienia z czytającymi rodzicami i z domową biblioteką, tak ważne jest wpojenie im czytelnictwa w szkole. I dlatego lektur powinno być dużo, nie mało. W przeciwym razie dochodzi do tego, że studenci (studiów dziennych, w Warszawie) kiedy mają coś czytać na zajęciach, coraz częściej czytają mamrocąc, bowiem w procesie edukacji nie uzyskali umiejętności cichego czytania.
Po czwarte jednak jest jeszcze jeden oburzający fragment tego wywiadu, który jakoś udostępniany nie był, a szkoda. Ten, w którym dr hab. Biedrzycki powiada, że lektur za dużo, bo to przecież szkoły średnie, więc nie tylko dla lekarzy i inżynierów, ale również mechanika samochodowego, kuchmistrza i spawacza, którzy w związku z takim zakresem lektur "mieliby stanowić elitę". I już pomijam to, że przeczytanie z Gombrowicza fragmentów "Ferdydurke", a z Schulza jednego (!) opowiadania ze "Sklepów cynamonowych" (i to na poziomie rozszerzonym!) nie czyni z nikogo człowieka kulturalnego, a co dopiero elity. Ale, przede wszystkim, co to za nieznośne poczucie, że kuchmistrz, spawacz czy mechanik samochodowy nie potrzebują kultury? Że kultura to jakiś dodatek do dyplomu uczelni wyższej, którym głów maluczkich nie powinno się zaprzątać?
Drogi panie Biedrzycki, dr hab., prof. UJ, droga pani redaktor, - jeżdżę po Polsce i spotykam się z mnóstwem różnych czytelników. Mądrych, mniej mądrych, wyrobionych i niewyrobionych. I zapewniam Państwa, że trafiają się czytelnicy po szkołach zawodowych i technikach, którzy czytają mądrzej i głębiej niż niejeden dr n. med. i mgr inż. A zapewne też lepiej niż niejeden dr hab. prof. UJ i niejedna red.
*
*
*
EDIT: A do tego - dla tych, co nadal mogą czytać dłuższe teksty - niech posłuży za egzemplum wspaniała postać, człowiek, którego miałem kiedyś honor i przyjemność poznać, Ludwik Gadzicki, który przez kilkadziesiąt lat uczył polskiego chłopaków ze szkoły górniczej w Lubinie; po jego śmierci napisałem ten tekścik:
Guru
„To było tak, jak w ciemnej mordowni, gdzie ktoś komuś dał w twarz i w jednej chwili wstaje cała zgraja kumpli tamtego, żeby się włączyć w wymianę ciosów” - powiedział mój znajomy, widząc, jak cały rząd zakapturzonych chłopaków w sportowych bluzach wstał z krzeseł i ustawił się przede mną w zgodnym ogonku. Było to na którymś z „Portów Wrocław”, festiwali poetyckich organizowanych przez Biuro Literackie, a każdy z chłopaków miał w ręku festiwalowy katalog, każdy otworzył go na stronie z moim zdjęciem, wierszem i biogramem, każdy trzymał w ręku długopis, każdy mówił grzecznie „dziękuję” i odchodził na bok, a na jego miejsce wchodził kolejny. Było ich ze dwudziestu, może trzydziestu. I wszyscy byli uczniami jednego człowieka, Ludwika Gadzickiego, profesora w Technikum Górniczym w Lubinie.
Był to – piszę, z wielkim smutkiem, „był”, bo zmarł właśnie na początku listopada w wieku 67 lat – człowiek-instytucja, bohater anegdot i opowieści. Utrzymywał kontakty z całą rzeszą polskich pisarzy i poetów: kiedy tylko ukazywała się jakaś recenzja ich książki, jakiś wywiad, nowy tomik, Ludwik Gadzicki od razu dzwonił lub wysyłał smsa ze swoimi gratulacjami i, często, uwagami. Śledził polskie życie literackie tak, jak śledzi je wytrawny agent wywiadu: wiedział co, gdzie i kiedy, znał najnowsze publikacje i najciekawsze nazwiska w młodym pokoleniu poetów, wiedział, które pismo opublikowało ostatnio recenzje danej książki. I pasją tą zarażał swoich uczniów. „U mnie – mówił mi kiedyś – uczeń nie musi wiedzieć, co pisał Sęp-Szarzyński, Słowacki, Mickiewicz, bo na to jeszcze ma czas; ale ma znać najnowsze tomy Tkaczyszyna-Dyckiego, Siwczyka, Podgórnik. A jak na to się znęci, to sięgnie po klasykę.”
Gdzieżby – mógłby sarkać jakiś literacki wykwintniś – na „prowincji”, w jakiejś „szkółce dla roboli”, po co to komu? I jakie to-to ma szanse powodzenia? W Warszawie, w Krakowie, w Poznaniu uczniowie najlepszych liceów prawie nie czytają, a co dopiero przyszli górnicy z technikum w Lubinie! Guzik prawda.
Przyjeżdżali na legnickie Forty a potem wrocławskie Porty, przychodzili tłumnie na czytania, żywo dyskutowali o tekstach. Pojawiali się potem na wieczorach autorskich – pamiętam, jak kiedyś w Legnicy przyszło ich kilkunastu i po troszeczku wychodzili. Wstydzę się teraz, że wówczas sobie pomyślałem, że może po prostu nudziło ich czytanie poezji; tymczasem następnego dnia zadzwonił pan Ludwik, mówiąc: „Tylko niech pan sobie nie pomyśli, że oni wychodzili z nudów. To są chłopaki z małych miejscowości w okolicy, oni mieli ostatnie pekaesy do domu. Ale nie chcieli wyjść razem, żeby ci, co mają autobus później, mogli jeszcze trochę posłuchać, dlatego tak po jednym, po dwóch.” Woził swoich uczniów – kolejne roczniki, bo przecież w szkole zmiana pokoleniowa trwa raptem kilka lat – nie tylko na festiwale literackie, ale i do teatrów, był bowiem również teatromanem. Czytam właśnie rozsiane po sieci wspomnienia o nim i dowiaduję się, że po tym, jak po raz tysięczny przyprowadził grupę uczniów na spektakl, zarzucił liczenie. Teatr w Legnicy zorganizował mu nawet benefis, w którym sam wystąpił na scenie w jednej z ról – a przecież, jak sam wspominał pan Gadzicki, „urodził się na wsi, gdzie nie było nic prócz smrodu” i kiedy wymykał się do teatru, ojciec spuszczał mu lanie.
W ogóle: zawikłane życie. Jak z książki, trochę jak z Myśliwskiego, jak z Nowaka: urodzony pod Tarnopolem „repatriowany”, czyli, de facto, wysiedlony na tzw. „ziemie odzyskane”, studiował filozofię na rzymskim Gregorianum, bo chciał zostać jezuitą – ale zmienił plany i ostatecznie, ukończywszy krakowską polonistykę, objął posadę nauczyciela. Trzydzieści cztery lata w tej samej szkole. Gargantuiczny w swoim pożeraniu kultury; siwy, nieco rozczochrany, z patriarchalnym brzuchem, rubaszny tym typem rubaszności, który nie pochodzi z prostactwa, ale maskuje niebywałą delikatność duszy. Z bystrym, uważnym spojrzeniem. Ze skłonnością do uroczego gadulstwa i ceremonialnych przemów. Nieraz z, owszem, zapędami dyktatorskimi. Poeta z tomikiem na koncie, ale bez poetyckiej sławy – ale jakie to w ogóle może mieć znaczenie?
Są wybitni twórcy, ale są i wybitni konsumenci kultury: melomani, teatromani, kinomani, czytelnicy-maniacy, bez których wybitni twórcy być może w ogóle by nie istnieli. Bo sztuka wytwarza się również z napięcia pomiędzy tym, który nadaje, a tym, który odbiera. Wielcy czytelnicy – a wśród nich Ludwik Gadzicki, kulturalny guru kolejnych pokoleń uczniów z lubińskiego technikum – również tworzą wielką literaturę, choć przeważnie mało kto pamięta o nich tak, jak pamięta się o powieściopisarzach i poetach. Niesłusznie. Niech to wspomnienie będzie moim skromnym podziękowaniem za uwagę, wnikliwość i lata poznawczej pracy nie tylko dla Niego, ale i dla wszystkich wspaniałych czytelników, teatromanów, kinomanów, ludzi kultury po tamtej stronie (kto wie, czy nie ważniejszej).
Użytkownik: Anna125 17.05.2017 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć, pozwalam sobie zam... | Anna125
W moim mini wstępie - prof. Biedrzycki, "B" powinno być z dużej litery, przepraszam :(.
Użytkownik: janmamut 18.05.2017 03:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolega umieścił na fb zdj... | LouriOpiekun BiblioNETki
Gazeta przecież musi wymyślać problemy, tam gdzie ich nie ma. Siedem książek? PiSowscy sadyści zamęczą nam dzieci!

A ja jakoś pamiętam z siódmej klasy podstawówki 110 książek z samej biblioteki szkolnej.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2017 07:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Gazeta przecież musi wymy... | janmamut
Mamutku drogi, ale Ty te książki wypożyczałeś z własnej chęci, tak jak i ja (nawet miewałam w dzienniczku uwagi: "czyta książkę na lekcji pod ławką"). Gdybyś nie odczuwał potrzeby czytania, to i siedem byłoby za dużo. W tym jest sęk. A nie w przepychankach politycznych, czy to jednej "Gazety", czy drugiej, krytykujących ilość i dobór lektur.
Ja sama nie wiem, gdzie tu powinien leżeć złoty środek. Bo z jednej strony, uważam, że nie można nie znać "Pana Tadeusza", "Nad Niemnem", "Lalki" itd. Ale z drugiej strony, jestem niemal pewna, że gdyby mi swego czasu te lektury wciskano na siłę, nie umiałabym ich docenić, ba, pewnie wręcz bym je znielubiła, a w najlepszym razie przeleciałyby przeze mnie jak woda, tak jak np. "Timur i jego drużyna" czy "Tajemnica wzgórza 117" (pamiętam, że takie lektury w podstawówce były, pamiętam, że jedna o pionierach, a druga o chłopcu i lotniku, i to wszystko). Na szczęście wszystkie te naprawdę ważne miałam przeczytane na długo przedtem, nim moi koledzy MUSIELI je przeczytać. A było tak dlatego, że książka była w moim życiu obecna, zanim poszłam do szkoły. I to jest chyba odpowiedź na problemy z nieczytaniem i mało-czytaniem, dom bez książek nie zachęci do książek, nawet gdyby były arcydziełami.
Użytkownik: aleutka 19.05.2017 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamutku drogi, ale Ty te ... | dot59Opiekun BiblioNETki
No wlasnie to mnie zdumiewa. Na forach ksiazkowych jest ogolne zgorszenie pod haslem "szesc ksiazek?? To tyle co nic". Jakos sie zapomina ze fora ksiazkowe sluza ludziom, ktorzy ksiazki lubia i czytaja chetnie i z wlasnej inicjatywy i dla nich szesc ksiazek to norma niekiedy miesieczna jest. Ale szkola zajmuje sie takze takimi, ktorzy wychowuja sie w nieczytajacych domach, takimi, ktorzy nie lubia, czytaja wolno i jest to dla nich problem. Moze potrafilaby ich jakos zachecic, ale nie z takim systemem, gdzie sie czyta na akord zeby zdazyc a potem na dwoch lekcjach omawia i juz sie trzeba spieszyc z czytaniem nastepnej i zaliczac jakies koszmarne testy ze znajomosci pod haslem jakiej masci byl kon Kmicica. Z takim systemem mozemy sie cieszyc ze szkola NIE ZNIECHECA osob lubiacych czytac. Lektury sa czesto traktowane jak zlo konieczne niezaleznie czy sie czytac lubi czy nie. Ktos juz zwrocil uwage, ze obecne nieczytajace w wiekszosci pokolenie wychowalo sie na obszernych listach lektur i ogolnodostepnych brykach. Najwyrazniej obszerna lista sprawy nie rozwiazuje. A problem naprawde trzeba sie starac rozwiazac a nie gorszyc sie ze istnieje bo naszym zdaniem nie powinien.
Użytkownik: margines 19.05.2017 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: No wlasnie to mnie zdumie... | aleutka
Wg mnie sprawa dotyczy osób, które... już umieją czytać, a nie literować, więc nie powinno tu być „problemu”, bo ktoś nie czyta albo prawie nie umie.
To mają być ludzie z jakimś poziomem czytelnictwa za sobą, przez te wszystkie lata szkół stopniowo przyzwyczajani do czytania coraz dłuższych tekstów, książek różnego kalibru i na różne tematy, więc... patrz: punkt pierwszy.
Jasne, że to przede wszystkim zależy od nauczycieli, żeby zaznajamianie z lekturą przekuć w coś ciekawego, zainteresować uczniów, ale... jeśli sami uczniowie za nic nie chcą, bronią się, jak tylko da się - tego NIKT nie pokona.

Wystarczy chcieć.
Użytkownik: aleutka 19.05.2017 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Wg mnie sprawa dotyczy os... | margines
Nauczyciele, ktorym obcina sie godziny zwiekszajac rownoczesnie liczbe kompetencji, ktore maja poszerzac (ponoc ma byc nacisk na retoryke na przyklad, jesli dobrze zapamietalam ten wywiad z Biedrzyckim) beda mogli coraz mniej. Zdaje sie ze chomik z parasolka juz tu zamieszczala opinie nauczycielki znajomej.

I znowu mam wrazenie, ze mowisz o sytuacji teoretycznej. Tak teoretycznie powinni to juz byc uczniowie wprawni w czytaniu. Ale w praktyce, dorastajac w nieczytajacych domach i nie wykazujac ochoty do czytania moga miec potezne problemy z jezykiem Sienkiewicza czy Prusa - ze o literaturze staropolskiej nie wspomne i w zwiazku z tym na przyklad wolniejsze tempo (bo nadal mowimy o tej grupie a nie o ludziach czytajacych z wlasnej inicjatywy). Ta reforma dotyczy nie tylko liceow ogolnoksztalcacych ale takze szkol branzowych pamietajmy. Zmniejszenie liczby lektur przy zmianie podejscia i bardziej interesujacym ich omawianiu byloby jakas opcja. To nie, hurmem ze lektur musi byc DUZO. Bo ilosc przechodzi w jakosc czy co? Wcale nie ma gwarancji, jak poprzednio pisalam, bryki az furczaly w poprzednich rocznikach.
Użytkownik: aleutka 19.05.2017 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Wg mnie sprawa dotyczy os... | margines
Jako bibliotekarka zostalam kiedys zapytana o streszczenie Marcina Kozery, to tak na marginesie. To jest realna sytuacja.
Użytkownik: kocio 19.05.2017 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamutku drogi, ale Ty te ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Cóż, jestem przykładem na to, że można praktycznie nie znać klasyki. Mój gust był zawsze współczesny, nawet gdy czytałem dużo różnych rzeczy (także pod ławką i pod kołdrą). Zrobiłem kiedyś próbę i przeczytałem całego "Pana Tadeusza" - i nie pamiętam z tego ani linijki, bohaterów, fabuły, świata przedstawionego.... naprawdę nic. W sensie że nie zdołałem się wciągnąć nawet na elementarnym poziomie i zaraz po przeczytaniu już tak było, a nie że dopiero zapomniałem po latach, jak wiele innych książek.

A obecnie (od kilku lat) nie czytam książek prawie w ogóle, ale to zupełnie inna bajka.
Użytkownik: Anna125 19.05.2017 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, jestem przykładem na... | kocio
Oj szkoda :(. I tak nic a nic, zupełnie.
Użytkownik: kocio 23.05.2017 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj szkoda :(. I tak nic a... | Anna125
Jak sprawdziłem to nie żeby zupełnie nic, ale na tyle rzadko, że nawet nie pamiętałem zanim nie zajrzałem do historii ocen. Dopiero co przeczytałem długo odstanego Osiatyńskiego (tak się złożyło, że akurat zanim zmarł), ale wcześniej w tym roku to tylko coś Osho. W zeszłym też dwie książki.
Użytkownik: kocio 23.05.2017 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj szkoda :(. I tak nic a... | Anna125
Chyba że masz na myśli klasykę - to chyba naprawdę nic. Obronę Sokratesa ostatnio przeczytałem posiłkując się opisem na Wikipedii i pamiętam tylko sens, ale nie sam tekst.
Użytkownik: Anna125 23.05.2017 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba że masz na myśli kl... | kocio
Nie zawstydzaj proszę z tą klasyką ;). Ja niestety też jej nie czytam :(. Plany mam sążniste lecz... zaczynam się właśnie do tego przyzwyczajać i nawet cieszę się (jeszcze nieentuzjastycznie), że mam plany, które mogą się zrealizować kiedyś. Uspokoiłam się z tą klasyką filozoficzną i opracowaniami, kiedy usłyszałam od kilku autorytetów, że cały rok "przerabiali" dwa rozdziały ze swoimi słuchaczami, a przecież po polsku było napisane. Heideggera, którego nie lubię (uprzedzona jestem, może i umysł niezwykły lecz po ludzku "głupi" z tym zachwytem nazizmem i postępkiem w stosunku do mentora, wybaczyć nie umiem) to podobno jeden akapit kilka miesięcy rozważali.

Jeśli dwie to znaczy czytasz, bo to książki, są w okładkach, jest początek, rozwinięcie i zakończenie :D. Osho jest ciekawy. Sama nic jego nie czytałam (zaczął wychodzić w Polsce kiedy miałam potężny bunt do wszelkiej literatury radzącej jak żyć/być i w związku z tym programowo odrzuciłam) lecz kilka osób, dla mnie ważnych szalenie ceni jego książki.

Użytkownik: Anna125 23.05.2017 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zawstydzaj proszę z t... | Anna125
Poniewczasie. Pochopnienapisałam. Klasykę trzeba czytać.
Użytkownik: kocio 24.05.2017 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zawstydzaj proszę z t... | Anna125
Osho sam nic nie pisał podobno, to jedynie opracowania. Wziąłem go z ciekawości i na pobudzenie wrażliwości, bo akurat leżał pod ręką. Nie znam się na praktykach duchowych i medytacji, więc większości nie rozumiałem, ale wystarczyło mi, że niektóre rzeczy były mi jakoś bliskie. To i tak więcej niż dociera do mnie klasyka... =}

Mam znajomą, która lubi czytać materiały źródłowe, np. przemówienia sejmowe z II RP. Nie sądziłem, że można w ogóle lubić takie rzeczy (w sensie dla siebie, nie np. do pracy naukowej), ale widać klasyka nie jest ostateczną granicą do jakiej może się posunąć czytelnik... Ale to już daleko za moim horyzontem. Prędzej coś popularnonaukowego łyknę.
Użytkownik: Anna125 24.05.2017 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Osho sam nic nie pisał po... | kocio
Tak, książki Osho to jego wykłady, opracowane przez uczniów, czytelników. Myślę, że zawsze znajdzie się coś do łyknięcia. A popularnonaukowa to książka przecież tylko czasami mam problem z rozgraniczeniem, co popularne a co nie. Miałam kiedyś kolegę, który wertował roczniki statystyczne - ponoć były pasjonujące i kiedy o nich opowiadał, rzeczywiście tak było. Nawet zdażyło mi się spróbować - nie to samo i nie rekomenduję ;)

A tak przy okazji rocznicowej - wiwat czytanie słowa pisanego w postaciach wszelakich i życzenia urodzinowe - niech Ci się trafiają książki bliskie :D.

PS. Może ja mam tak z filmami ambitnymi, na które prowadzają mnie przyjaciele. Generalnie nie rozumiem, wiem tylko czy mi się podobał, czy nie - niestety uzasadnić nie potrafię najczęściej
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: