Spędziłam dwa dni w malignie przy
Źródło (
Rand Ayn (właśc. Rosenbaum Alissa))
W gorących oparach przesuwała się taśma z cyframi 3, 4, 5. Dwie pierwsze oceny i najwyższa były nieobecne, ponieważ wywoływały wzrost temperatury i silny sprzeciw, aby nie była to ostatnia książka, którą przeczytałam. Nie, nie ona.
Pułapkę otworzyłam podążając twoją drogą pani Rand, drogą indywidualizmu i niezależności. Ayn, te słowa mogą mieć różne znaczenie. Stawiam trójkę za filozofię obiektywistyczną i piątkę za jej wyłożenie w formie powieści. W tym przypadku średnia i mediana to jedno, czyli czwórka. I nie, nie jest mi przykro, przecież myśl musi być piękna, musi być elegancka, musi zapierać dech, budzić zachwyt swoją konstrukcją, a nie prowadzić do lęku, poniżenia i pomieszania maluczkich. Dzielisz ludzi na tych, którzy są wielkimi i „tłuszczę”.
Ayn Rand urodziła się w 1905 roku w Petersburgu. W 1914 roku w trakcie podróży z rodzicami zwiedziła Austrię, Szwajcarię i Wielką Brytanię i zachwyciła się książkami francuskich pisarzy: Victorem Hugo i Edmondem Rostandem (ciekawe co napisał - nie znam?). Uczęszczała do liceum na lekcje logiki do profesora Nikołaja Łosskiego, słynnego filozofa, znawcy idei Platona. Jej koleżanką z klasy była Olga Nabokowa, siostra autora „Lolity”. Z balkonu obserwowała krwawe zamieszki lutowej rewolucji 1917, która doprowadziła do kruchej demokracji zmiecionej przez rewolucję październikową w tym samym roku. Rand studiowała pedagogikę społeczną. Czy studiowała filozofię, czy nie - tutaj zdania są podzielone. W roku 1925 wyjeżdża do USA, był to jeszcze okres względnej wolności (w okresie 1924-1929 każdy mógł opuścić ZSRR, dopiero w 1930 roku Stalin zablokował tę możliwość).
Książka „Źródło” została wydana w 1943 roku, kolejna powieść - „Atlas zbuntowany” w 1957 roku. Rand odniosła ogromny sukces. Pod jej wpływem byli Alan Greenspan (lekko) i Ludvig von Mises. Ameryka ją pokochała, zarówno elity jak i masy - „…rób to, co uważasz za słuszne, najważniejszy jest twój interes, ciężko pracuj, a osiągniesz sukces…”. Dla Europejczyków była trudna do zrozumienia, pomimo krytyki kolektywizmu, a może dlatego, że przeciwstawiła się pisarsko lewicowości i wsparła zdecydowanie liberalizm, wolny rynek. Powstał ruch społeczny, fundacja i Instytut Ayn Rand. "Randyści" są odłamem libertarian - skrajnych liberałów zwalczających ingerencję państwa w życie gospodarcze i społeczne. Nie są samodzielną partią, ale amerykańscy politycy, zwłaszcza republikańscy, nie mogą ich lekceważyć.
Co mnie uwiodło, co odrzuciło?
Najpierw na nie, gdyż silnie buzuje. Zamęt, czyli brak logiki. Wywód jest niespójny. To prawda, że przed pokochaniem innych warto pokochać siebie; to prawda, że wykuwamy swój własny los; to prawda, że poświęcenie siebie, aby poczuć się dobrze jest ułudą. To fałsz, że możemy osiągnąć zawsze to czego pragniemy - uproszczenie; poświęcenie nie zawsze jest złe, a indywidualizm nie zawsze dobrym. Niezależność, odwaga promowania swojego sposobu oglądu rzeczywistości jest ok lecz dlaczego mamy być głusi na to co mówią inni? Dlaczego tego nie przyjąć do rozważenia lecz odrzucić bez komentarza, dlaczego Rand odrzuca dialog, rozmowę. Według niej możliwe interakcje to dominacja i poddanie oraz istnieje bycie obok - tymczasowe - zwłaszcza postaci kobiece muszą dojrzeć do poddania się jednostce wybitnej.
Rand widzi relacje jako transakcje i tu jest niespójna. Człowiek jest zwierzęciem społecznym lecz ona nie chce się bawić w niuanse - jest wymiana, w założeniu mogąca być równorzędną lecz... najczęściej w tej grze słabsi przegrywają lecz i jednostki wybitne też. Trochę więcej czynników wpływa na nasze życie i szczęśliwość niż biało-czarna rzeczywistość oraz trochę więcej czynników wpływa na rozwój ludzkości, niż pojedyncze jednostki.
Pozytywne wartościowanie działań/zachowań jednostki w kontekście społeczeństw jest nielogiczne. Miała dane i je pomijała? Żyła w czasach, kiedy jednostki podyktowały kierunek organizacji społeczeństw (na przykład - nazizm, stalinizm) i go preferuje. Żadnych zagrożeń i ryzyk? Preferuje umysł jednostki w sferze społecznej, czyli jednostka ma rację. Każda? Jak ją możemy rozpoznać? Rozróżnia typy szlachetne - twórców, których przedstawicielem jest Roark i te - żerujące na innych - „powielacze”, które albo napędza motyw zawładnięcia ludzkimi sercami i zachowaniami (władza), albo podporządkowania się innym za cenę akceptacji (poddaństwo). Jeśli kryterium rozróżniającym dobre motywy od złych ma być realizacja swoich najgłębszych pragnień, czymże różni się pragnienie Roarka od pragnienia Ellswortha. Wydaje się, że oba winny w równym stopniu budować ego („Ego” używam w pozytywnym tego słowa znaczeniu), zwłaszcza, że konsekwentnie są realizowane i tym samym spełnione są warunki powstania człowieka idealnego. No właśnie, niby są lecz nie są. Rand ocenia motywy, zaliczając je do lepszych bądź gorszych. W takim razie co decyduje? Dyscyplina nauki, zawód? Chwilami zdawało mi się, że chodzi o uczuciowość versus obojętność, ponieważ człowiek idealny jest idealnie spokojny, neutralny. Nie odczuwa nic w obecności i z powodu innych ludzi. Wobec przyrody zresztą też. Pochłania i cieszy go jedynie praca zgodna z jego standardami. Czy cieszy - tego nie jestem pewna, z opisu wnoszę, że bardziej zaspokaja potężną potrzebę, którą można nazwać obsesyjną.
W wizerunku idealnego człowieka najbardziej zabolał mnie brak współczucia dla siebie i innych. Najczęściej uruchamiane programy postępowania to: walcz, albo giń oraz nie pomagaj, chyba, że jest to zgodne z twoim interesem. Ja, moje - indywidualizm, czy zawsze równa się niezależności. Zgodnie ze swoją filozofią Ayn Rand przesłała cennik profesorowi Legutko, kiedy ten poprosił ją o przesłanie kopii kilku jej artykułów. Napisał do niej z kraju, wtedy za żelazną kurtyną - „…Było to absolutnie zgodne z jej doktryną: nic za darmo, bo wszystko jest kapitalizmem, a w kapitalizmie każda rzecz ma swoją cenę…”. Rand walczy z altruizmem, dla niej wszystko ma swoją cenę. Nie zgadzam się z nią: a wolne oprogramowanie, a Stallman i tysiące innych osób, które nie żądają za swoje myśli, pomoc, działanie, uśmiech wzajemności brzęczącej w talarach. Są przełomy dokonywane przez wielkich lecz wiedza się odkłada, gromadzi. Cóż jestem przywiązana do myśli, że każdy z nas może mieć wpływ na zbudowanie katedry, rakiety. Naiwne? Może?
Zjawisko podążania za tłumem przedstawiła genialnie. Jednak zagubiła gdzieś odpowiedzialność. Ludzie nie są tłumem - dla mnie są zbiorem jednostek i wyciąganie średniej oraz niesmaczenie się, że inni nie są wielcy, nie są indywidualnościami na miarę Mozarta (poza muzyką nie był tak genialny) jest niemądre. Chyba pani Rand nie rozumie dramatu człowieka, jego słabości i wielkości, i moim zdaniem nie pojęła też, że w jedności siła, a nie w profetycznych jednostkach. Chociaż przeciwstawia się religii to serwuje nam nową religię - człowieka, który w dialog nie wchodzi z zasady, bo po co, przecież to On ma rację. Kłopot polega na tym, że gdyby pozostawała na gruncie nauk ścisłych to zawahałabym się, jednakże Rand wkracza w nauki społeczne - psychologię, socjologię, ekonomię. Jej szlachetnym bohaterem jest architekt Howard Roark, który przełamuje panujący paradygmat i przeciwstawia mu "obrzydliwego" Ellswortha M. Toohey’a, którego pragnieniem jest zawładnięcie sercami innych - po co, dlaczego - nie wiadomo - a może to jest jego egzemplifikacja samorealizacji (samoaktualizacji; indywidualizacja Roarka jest słuszna, a Ellswortha zła), że użyję terminu, który powstał w USA kilka lat później lecz formował się w latach pięćdziesiątych, po doświadczeniach wojennych. Wniósł nowe pojęcia, koncentrował się na ludzkich możliwościach i zdolnościach takich jak twórczość, miłość, Ja, obiektywność, autonomia, tożsamość, odpowiedzialność czy zdrowie psychiczne. W roku 1963 grupa psychologów z USA (Allport, Bühler, Kellly, Rogers) stworzyła Amerykańskie Towarzystwo Psychologii Humanistycznej. Rogers twierdził, że nie ma wiedzy wolnej od podmiotowości, każda ze stron układu wnosi swoje doświadczenia, idiosynkrazje, modyfikując wyniki badań. Czynią to również badacze uważający się za obiektywnych. Uważał, że proces badawczy jest komunikacyjnym, zawsze jest to relacja nadawca-komunikat-odbiorca. "Źródło" jest manifestem doświadczeń i pragnień autorki.
Pora na to, czym Rand mnie zauroczyła. Wszystko jasne - moralitet powieściowy. Wiemy kto jest dobry, kto zły. Postaci jak z kreskówki, wahań nie mają, żadnych wątpliwości. Otrzymujemy receptę na nasze duszne dolegliwości. Autostrada do szczęśliwości indywidualnej i społecznej. Podążanie za własnymi pragnieniem - rezonuje w duszy wraz z nadzieją na happy end. Główny bohater niezłomny, zero kompromisów, spiżowa postać - to szalenie pociągające. Kobiety nie są mocną stroną Rand, buduje je jako nieskomplikowane i podążające za postaciami męskim awatary. Czy też są ludźmi - nie wiadomo? Oczekują na nagrodę, którą stanowi męskie towarzystwo. Oj, ciężko mi pisać pozytywnie, skręcam w stronę polemiki.
Zachwyciła mnie umiejętność Roarka zrelaksowania się. Rozpoczęcie powieści wspaniałe. Architektonicznie cudnie dopracowane detale i pomysły. Czytałam trzy dni z przerwami i byłam cholernie ciekawa tego, jak rozwinie się i skończy batalia o wierność swoim przekonaniom. Mogłabym przytoczyć wiele zdań, sformułowań, które podzielam lub są frapujące (przykładowe zamieszczę poniżej, nie za wiele, aby nie odkryć fabuły).
Książkę Ayn Rand polecam, acz ostrożnie i nie bezkrytycznie. Po pierwsze jest wymagająca przez długie dialogi referujące jej poglądy; jednoznaczne zachowania postaci, na które można się „załapać", idealizm lub utopizm, co niekiedy - dla mnie - oznacza brak realizmu; pomijanie spraw istotnych, takich jak: przyjaciele, rodzina, chwile. Życie to coś więcej niż praca i dolary. Roark był dla mnie ludzki tylko w jednym momencie.
Uroczysko myśli Ayn Rand ze wstępu oraz powieści - pierwsze trzysta stron, dalej przeczytajcie sami i zmagajcie się, tak jak ja…
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
PS. Przymierzę się za półtora roku do
Atlas zbuntowany (
Rand Ayn (właśc. Rosenbaum Alissa))
, aby sprawdzić jak rozwinął się pomysł Rand.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.