Dodany: 18.04.2017 16:31|Autor: rollo tomasi

Czytatnik:

2 osoby polecają ten tekst.

Jednostkowy kryzys czytelnictwa XII.


17 najlepszych książek w historii to lista kontrowersyjna, ale i w jakimś sensie próżna. Jak próżna może być jakakolwiek lista, skoro musi być listą, zawierać chociaż jeden element? Otóż jest to dość łatwe do wyjaśnienia - na listach najczęściej zawiera się elementy, które w jakiś sposób pasują do listy - w końcu tworzą ją. Tymczasem lista 17. największych dzieł literackich ma to do siebie, że są na niej tylko te knigi, których nie przeczytałem, stąd ich (w mojej głowie) nie ma, obecność na niej jest czysto iluzoryczna, ma to do siebie, że jest jedynie domniemana.

Obecnie pozostało mi około 5000 stron do przeczytania: Tołstoj 1850 s., Proust 1900, Biblia 450 + Sołżenicyn 620. Przeczytane książki z listy to już historia, więc nie ma co do nich wracać, docelowa siedemnastka to więc czwórka. Przeczytanie 13 wcześniejszych, a także fragmentów już czytanych z tej czwórki zajęło mi dwa lata, około 10400 stron. Można by więc wskazać, że 66% listy, czyli dwie trzecie mam już z głowy, ale niewielka to ulga - przy 50 stronach dziennie będę się męczył z listą 100 dni, czyli trzy i jedną trzecią miesiąca, do końca lipca, a wiadomo, że nie samym chlebem żyje człowiek. Tym to smutniejsze, ze optymalnym planem było skończenie tej listy w grudniu zeszłego roku.

Zatem NAWET czytając na jakość, a nie na ilość, należy się liczyć z ogromem nieopłacanej pracy. Dziś w metrze pewien przewożący foliowe siaty dżentelmen zapytał, czy mam płacone za czytanie tych książek. Nie będąc nawet studentem, który miałby płacone w ocenach, nie zarobię na nich raczej złotówki. Czytanie w odróżnieniu od zgłębiania prawideł rządzących różnymi praktycznymi gałęziami nauki ma to do siebie, że nie jest praktyczne, służy nie tylko zabijaniu czasu, ale jego odliczaniu, jego intensyfikacji. Czytając przeżywamy alternatywne życia. To samo oglądając filmy, ale nieco inaczej.

Książki w moim przypadku nie rozwijają szczególnie wyobraźni. Gdy czytam opisy wyglądu, n.p. "szpakowaty", rzadko kiedy wyobrażam sobie jakiegoś konkretnego człowieka, moja wyobraźnia nie stwarza twarzy. Film sprawia, że raz widzianą twarz zapamiętam już do końca życia (lub pamięci), skojarzę też gdzie wcześniej grał jakiś aktor. Stąd w papierowych książkach liczą się bardziej jakieś postawy, to, co jest życiowym scenariuszem - to się zmienia, w to można się wcielać po tysiąc razy i zawsze będzie inaczej.

Czytając o milionach zesłańców w "Archipelagu Gułag" żadnej z twarzy zesłańca nie widziałem przed oczami duszy. Żadnej nie mogę wiec zapamiętać. Jeden reportaż Hugo-Badera w "Białej gorączce", ale publikowamy jeszcze w Dużym Formacie - Kirgiz na koniu z całym dobytkiem - zapamiętam do końca życia. W książce zdjęcia zabrakło - czytelnik nie zapamięta wiec Kirgiza do końca życia - i to błąd tego właśnie książkowego wydania. Strata. To jak widzieć Julię lub czytać o jej pięknie - nieporównywalne.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 404
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: