Dodany: 06.02.2005 20:01|Autor: zalogag

Koniec wieńczy dzieło


Po dwóch niemiłosiernie krótkich i różnie przyjętych książkach trylogii Piątka, na część trzecią czekałem z niecierpliwością. Bosko okrutny i pogrążony w niemalże czystym okrucieństwie świat Cesarstwa urzekł mnie swoją plastycznością. Zastanawiając się, czy Jonga znajdzie swoją zemstę, major Hengist święty obraz, i czy w końcu dowiem się, kim jest i skąd wziął się Cesarz, doczekałem się wreszcie ostatniej części "Ukochanych poddanych Cesarza".

"Elfy i ludzie" kontynuują zapoczątkowaną już w pierwszym tomie tradycję nieskrępowanej niczym brutalności, okrucieństwa i absurdalnego w swym nieprawdopodobieństwie świata. Poznani w poprzednich tomach bohaterowie dalej kroczą ścieżką wyznaczoną im przez wyobraźnię Autora i demiurgów cesarskiego świata. Pojawiają się również nowe postaci – ekipa krasnoludów zostaje wysłana w celu zniszczenia Rombu, legendarnego miejsca najstraszniejszych tortur.

"- Tatusiu, a co to! – przez hałas przedarł się nagle głos dziecka.
- O kurwa – powiedział Ardżu.
- Ktoś wpadł do dziupli – odpowiedział poważny, ewidentnie ludzki głos.
- I co teraz tatusiu?
- On próbuje się wyrąbać. Ale my mu nie damy.
- A jak to nie damy?
- Zaraz drzewko podpalimy".

Pierwsza część książki, podobnie jak drugi tom trylogii, wypełniona jest opisem "przyjmowania" do Rombu niektórych postaci poznanych w poprzednich częściach. Oprawca bawi się ofiarami, sadystycznie dręczy, każe im obracać się przeciw sobie samym. Ale torturującym nie ta sama osoba co poprzednio, a to, niestety, przekłada się na jakość. Opisom brakuje pomysłowości, finezji słownej - czyli tego wszystkiego, co było w nich dobre i co sprawiało, że nie były li tylko babraniem się w jelitach. Zupełnie jakby Autora z drugiego tomu zastąpił jakiś nowy, mniej sprawny rzemieślnik.

"Zakaz krzyczenia, a szerzej, wydawania jakichkolwiek odgłosów, jest rzeczą pyszną. Będę mógł Cię pytać o różne rzeczy. Odpowiedź na pytanie będzie karana przyżeganiem, brak odpowiedzi – ścieraniem – za pomocą stalowego gładzika – kości małego palca, uprzednio obnażonej z mięsa".

Tym razem więc radość czytania będą mieli wyłącznie ci, dla których przyjemnością jest lektura opisów tortur, które z lubością wymyśla kat i same ofiary.

Fabuła powieści nie należy do najbardziej skomplikowanych, ot, można by powiedzieć, że jak na fantasy to nic niezwykłego. Prócz kilku niespodzianek, bynajmniej nie fabularnych, wszystko jest wręcz nużąco przewidywalne. Cesarz robi swoje, krasnoludy swoje, świat razem z Rombem kręci się zgodnie z oczekiwaniami.

Akcja leniwie posuwa się do przodu, nie powodując u Czytelnika choćby odrobinę przyśpieszonego bicia serca. A święty obraz... no cóż, wydaje mi się, że jakby o nim zapomniano.

Fakt, zdarzy się tu i ówdzie powtórka tego urzekającego, mimo okrucieństwa, stylu Piątka, ale jak dla mnie jest go zdecydowanie za mało. Przekleństwom brak finezji, okrucieństwom oryginalności, wydaje się, jakby ostatni tom pisany był niemalże na siłę. Po zakończeniu zaś nie zostaje ni niedosyt, ni zadowolenie z lektury. Pisane wierszem zakończenie, podsumowujące historię Cesarstwa i jego Ukochanych Poddanych, nie zachwyca.

W ostatnim tomie wyjaśnia się wszystko, żadne pytanie nie zostanie bez odpowiedzi, wszystkie mroki przeszłości rozświetlą między innymi opowieści Cesarza oraz jednego z krasnoludów zmierzających ku Rombowi. Jeśli więc ciekawi Was, jak zakończy się seria, nie możecie doczekać się, by sprawdzić, czy Jonga dała radę zabić Cesarza, to "Elfy i ludzie" są jak najbardziej dla Was.

Podsumowując: lektura tylko dla tych, których interesuje poznanie losów bohaterów. Bohaterów, którzy spodobali się im w pierwszych częściach. Nie czytać bez ukończenia poprzednich części.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3017
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Ametria 23.09.2006 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Po dwóch niemiłosiernie k... | zalogag
Istotą "Ukochanych Poddanych Cesarza" nie jest okrucieństwo i przekleństwa; idiotyzmem jest myślenie w ten sposób!
Istotą jest ukazanie idealnego systemu totalitarnego, który nie jest podtrzymywany przez despotę, tylko przez samych ludzi, którzy tak go nienawidzą. Istotą jest strach ludzi przed bólem i umieraniem oraz brak strachu przed z a d a w a n i e m cierpienia i śmierci. I to, że ludzie są samonapędzającą się machiną autozagłady. I posiadają naturalną potrzebę wyznawania religii.
Jak można widzieć w tej trylogii tylko pean na cześć rzeźnictwa (poniekąd mi lubego) to ja nie wiem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: