Dodany: 20.03.2017 11:17|Autor: Nathien

Autostop – alternatywna wersja podróży


Jeśli wydaje ci się, że podróżować można tylko samolotem, w dodatku razem ze zorganizowaną przez biuro podróży wycieczką, to wiedz, iż jesteś w błędzie. Najlepszym tego dowodem jest, druga już, książka Przemysława Skokowskiego, pt. „Autostopem przez Atlantyk i Amerykę Południową”. Autor za cel obrał sobie Antarktydę i, choć mu się nie udało tam dotrzeć, w podróży spędził ponad siedem miesięcy, przemierzając w jej trakcie tysiące kilometrów.

Według Przemka najlepszym sposobem na zwiedzanie świata jest autostop. Nie ma co ukrywać, że w dużej mierze chodzi o koszty podróży – bo taniej się już po prostu nie da, ale i żadna inna wyprawa nie jest tak dużym sprawdzianem dla podróżnika. Trafia się na mnóstwo ciekawych ludzi, jednak można też najeść się strachu – jak Przemek, gdy jeden z kierowców nagle zjechał z głównej trasy i nie chciał wytłumaczyć, dlaczego. Skończyło się, oczywiście, dobrze, zaś cała sytuacja okazała się nieporozumieniem, niemniej mogło być różnie.

Podróż Skokowskiego od początku jawi się jako wielkie wyzwanie. Autor zdecydował się relacjonować na bieżąco swoje przygody i w ten sposób zachęcić ludzi do składania datków na rzecz hospicjum im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza w Gdańsku. Dodatkowo umyślił sobie, by drogę zacząć od przebycia szlaku pielgrzymkowego do Santiago de Compostela. Camino to prawie dziewięćset kilometrów marszu z plecakiem przez Francję i Hiszpanię – niezależnie od pogody, z noclegiem pod namiotem lub w specjalnych hostelach dla pielgrzymów. Miał to być czas modlitwy i kontemplacji.

Następnie pozostawało dostać się na Gibraltar, a potem już tylko łapać podwózkę do Ameryki. Przy braniu pasażerów na jacht ludzie są dużo bardziej ostrożni niż kierowcy samochodów – powierzają przecież obcemu człowiekowi swoje życie, bo tak jak oni, będzie musiał pełnić nocne wachty, sprawdzać, czy jacht trzyma się kursu oraz czy w pobliżu (na trasie kolizji) nie znajdują się jakieś jednostki – jednak Przemkowi udało się już za pierwszym razem.

Opisując swoje przygody, autor poświęca sporo uwagi krajobrazom, architekturze, miejscowym zwyczajom oraz, oczywiście, ludziom. Sam jednak zauważa, że to już któraś jego podróż i coraz częściej łapie się na tym, iż miejsca wydają mu się do siebie podobne, a ludzie jacyś nijacy. I chyba właśnie tego najbardziej mi tu brakuje – entuzjastycznego podejścia, opisywania każdego spotkania w podróży, jakby było jedyne w swoim rodzaju, jak w poprzedniej książce. Ta jest zdecydowanie bardziej nużąca. Przepełniają ją rozmyślania o celu podróży, życia, planach na przyszłość oraz wierze.

Warto przeczytać, jednak nie ma się co oszukiwać – nie jest to pozycja tak porywająca, jak „Autostopem przez życie”.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 176
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: