Dodany: 18.03.2017 19:01|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Sto milionów dolarów
Child Lee (właśc. Grant Jim)

2 osoby polecają ten tekst.

Nieważne, jakie spodnie – ważna dusza westmana


W kolejnym odcinku perypetii Jacka Reachera cofamy się w czasie. Bohater liczy sobie lat trzydzieści pięć (rocznikowo już więcej, ale do urodzin zostało jeszcze parę miesięcy) i właśnie wrócił z niebezpiecznej zagranicznej misji. Po wręczeniu mu kolejnego orderu władze odkomenderowują go na szkolenie, będące – jak się niebawem okaże – tylko przykrywką dla kolejnego zadania, które ma wykonać wraz z oddelegowanymi na analogicznej zasadzie przedstawicielami FBI i CIA oraz dobranymi później pomocnikami. O tyle trudniejszego, że wiadomo co prawda, iż kroi się jakaś poważna sprawa o zasięgu międzynarodowym, wiadomo też, o jaką kwotę idzie (wymienione w tytule – polskim, bo angielska „Night school”, czyli „Nocna szkoła”, i tego nie zdradza – sto milionów dolarów), nieznane są natomiast miejsce (początkowe ustalenia zapadły w Hamburgu, ale przecież nie ma pewności, że następny etap również się tam odbędzie) i strony transakcji (jedną z nich stanowią bliżej nieokreśleni muzułmańscy ekstremiści, jednak co zamierzają i gdzie rezydują, tego nie wie nawet dostarczyciel informacji; drugą – jakiś Amerykanin, lecz kto zgadnie, czy przebywa w Niemczech na stałe, czy czasowo, czy może tylko przylatuje na kilka godzin, by dobić targu?), a już jej przedmiot to zupełna zagadka: jakiś towar? usługa? Tylko cóż, u licha, może być warte sto milionów dolarów? Nawet armia amerykańska nie dysponuje jeszcze możliwościami technicznymi pozwalającymi zdalnie rozpracować sprawę. Z pomocy niemieckiej policji prowadzący całą sprawę wysocy urzędnicy państwowi na razie nie chcą korzystać. Ktoś musi więc pojechać do Hamburga. Zgadnijmy, kto? Jeśli już wiemy, nie powinniśmy mieć nawet cienia wątpliwości, że z chwilą, gdy Jack i towarzysząca mu sierżant Frances Neagley zakwaterują się w hamburskim hotelu, zacznie się ostra jazda. Reacher co nieco narozrabia, tak jak zawsze, gdy mu w drogę wchodzą osobnicy będący na bakier z prawem, czy może raczej z elementarną ludzką przyzwoitością, a wykonanie zadania utrudni mu dodatkowo fakt, że bliskowschodni krezusi nie są jedynymi osobami chcącymi na owej zagadkowej wymianie dóbr skorzystać…

I cóż z tego, że wszystko dzieje się według nieśmiertelnego i doskonale sprawdzonego schematu – z obowiązkową obecnością pięknej kobiety, której wdziękom bohater nie potrafi się oprzeć (nie, to nie Frances, z nią się tylko przyjaźni!), lecz nie na tyle, by nawiązać z nią trwalszą relację, oraz całej gamy czarnych charakterów, w tym bandy oprychów nierozważnie atakujących Reachera w systemie „czterech lub więcej na jednego” – jeśli dostrzeżenie owej schematyczności w żaden sposób nam nie przeszkadza w doznawaniu nieprzeciętnych emocji niemal od pierwszej do ostatniej kartki?

I cóż z tego, że Jack – z całą tą swoją nonszalancją i brawurą, nieprzewidywalnością i nieprzystawalnością do normalnego życia – nie może być wzorem do naśladowania, a przy tym irytuje pewnością siebie i nadludzkimi wręcz atrybutami fizycznymi (powiedzmy sobie prawdę: połowa urazów, których podczas swoich misji doznaje, u normalnego człowieka skończyłaby się śmiercią lub ciężkim kalectwem!)? Ale czy swego czasu całe pokolenia czytelników, a zwłaszcza czytelniczek, nie kochały Old Shatterhanda – takiegoż mięśniaka i twardziela, nieustraszonego westmana, uwielbiającego przy tym z rozkoszną niby-skromnością demonstrować własne osiągnięcia – tylko za to, że oddał swoje umiejętności w służbę szeroko pojętego dobra? Jemu byłam w stanie wybaczyć nawet upolowanie niedźwiedzia (niestety, zwierzak nie miał dość rozumu, by zejść mu z drogi i uparcie usiłował z nim walczyć…), a Reacher fauny chronionej nie tyka, eliminuje tylko osobników własnego gatunku, których i tak czekałoby co najmniej dożywotnie więzienie.

W tym tomie autor chyba nieco ponad miarę rozciągnął opisy erotycznych wyczynów bohatera, poza tym jednak niezmiennie pisze świetnie: ma rozpoznawalny styl, umie w paru lapidarnych słowach wyraziście nakreślić scenerię wydarzeń czy portret postaci, potrafi wytworzyć takie napięcie, że czytelnikowi zaczyna w żyłach buzować adrenalina, a od czasu do czasu rozładowuje owo napięcie dyskretnym humorem. Jak choćby w tych dygresjach na tematy odzieżowe:

„Na przykład spodnie miały około trzydziestu lat i stanowiły część munduru polowego Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Po prostu znał gościa, a ten kolejnego gościa pracującego w magazynie wojskowym, gdzie leżała podobno wielka bela starych ubrań, które trafiły tam przez pomyłkę za prezydentury Lyndona B. Johnsona i z których nigdy się nie rozliczono. Pointa tej opowieści miała być chyba taka, że stare wojskowe portki wyglądają jak nowiutkie spodnie od Ralpha Laurena. Nie, żeby Reacherowi zależało na jakości spodni. Ale pięć dolców za parę robiło wrażenie. Poza tym świetnie leżały. Nienoszone, sztywno złożone, może trochę zalatujące pleśnią, mogły spokojnie wytrzymać kolejne trzydzieści lat. Co najmniej”[1]; „Neagley (...) była po cywilnemu, czyli w ciemnych lustrzankach, ocieplanej skórzanej kurtce, podkoszulku i spodniach, które Reacher wziął za portki z demobilu, jak jego, ale okazało się, że są to autentyczne spodnie od Ralpha Laurena[2]”.

Jeśli o mnie chodzi, nadal nie mam dość. I już się cieszę na następne spotkania z Jackiem: zbiór opowiadań „No Middle Name” (amerykańska premiera w maju) oraz kolejną powieść – „The Midnight Line” (w listopadzie)!


---
[1] Lee Child, „Sto milionów dolarów”, przeł. Jan Kraśko, wyd. Albatros, 2016, s. 14.
[2] Tamże, s. 43.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1769
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: sowa 20.03.2017 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: W kolejnym odcinku perype... | dot59Opiekun BiblioNETki
Aż chyba w końcu zacznę czytać tego Childa, czy co? :-)
Użytkownik: Marylek 20.03.2017 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż chyba w końcu zacznę c... | sowa
Koniecznie! Tylko nie zaczynaj od tego tomu. ;)
Użytkownik: sowa 20.03.2017 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Koniecznie! Tylko nie zac... | Marylek
Nie no, jak już przyjdzie co do czego, zacznę standardowo od początku.
Użytkownik: reniferze 26.03.2017 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie no, jak już przyjdzie... | sowa
Nieeee, tylko nie ten obrzydliwie idealny Jack Reacher! Nieznośny, po prostu nieznośny, fuj!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: