Las, 4 rano (
Kolski Jan Jakub)
(3,5)
Po książkę sięgnąłem ze względu na nazwisko autora, znane mi z reżyserii kilku niesamowitych, klimatycznych filmów, jak "Jańcio Wodnik". Nie miałem natomiast pojęcia, że Kolski chwycił również za pióro – w tym przypadku, by opowiedzieć historię pewnego dziada z lasu.
Dziad, jak nazwa wskazuje, ma już swoje lata, trzeba jednak zaznaczyć, że nie tkwi w swoim dziadostwie od małego. Poznając go stopniowo dowiadujemy się, że wcześniej wiódł normalne, cywilizowane życie, i to na ponadprzeciętnym poziomie: zegarek za 8 tysiaków, porszak w garażu, a jeśli łyskacz, to tylko Glenfiddich (ale przyszpanował, niech go diabli). Potem jednak spotkało go jakieś nieszczęście, chciał się nawet zabić, ale stchórzył i koniec końców postanowił porzucić swoje dawne życie, tożsamość, i zamieszkać w lesie.
Dziad zaadaptował się do nowych warunków. Zbudował w borze funkcjonalną lepiankę, poluje, zbiera jagody, jest niemal samowystarczalny, odcięty od świata i ludzi. Zaprzyjaźnił się Natą, prostytutką dyżurującą nieopodal jego lasu. Może nawet zakochał. Niestety, któregoś dnia konkurencyjny alfons odsyła dziwkę na niebieskie parkingi. Dla Dziada oznacza to kolejną stratę i kolejne załamanie. Ale wtedy pojawia się u niego dziewczę młode, trzynastoletnie, i pod opiekę oddaje. Jadzia, bo tak dziewczę ma na imię, okazuje się córką zamordowanej Naty, która w swej ostatniej woli na Dziada scedowała troskę o swą latorośl.
No dobra, myślę sobie, dojrzały facet bierze pod swe skrzydła małolatkę, odkrywcze to nie jest, bo i Leon Zawodowiec, i Aleks u Piekary, ale zobaczymy, jak się sprawy rozwiną... A rozwijają się niby nawet ciekawie, ale z drugiej strony jednak trochę przewidywalnie, bo nietrudno zgadnąć, że nastąpić musi etap docierania tych dwojga, zaś z kontrastu płci i wieku, w połączeniu z dość ekstremalnymi warunkami życia, wynikną rozmaite problemy.
Tak sobie trochę trwa ta leśna sielanka, aż pewnego dnia
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Powieść jest niedługa, nie znudziła mnie, ale i nie zachwyciła. Historia bohatera, znakomicie sytuowanego mężczyzny, który z rozpaczy rzuca (no, prawdę mówiąc, raczej ukrywa) wszystko i przeprowadza się do lasu, nieszczególnie przekonała. Straszne szczególarstwo w niektórych sprawach: polowania, zastawiania pułapek, oprawiania zwierzyny, sprawiało, że czułem się, jakbym czytał jakiś podręcznik leśnego surwiwalu. Albo poradnik początkującego perfumiarza... Dodatkowy minus za niepotrzebną wulgarność.
Rzecz jasna, Kolski zrobił film na podstawie książki, choć zarzekał się w wywiadzie, że tego nie planował. Obejrzę go sobie kiedyś, możliwe, że spodoba mi się bardziej, niż książka, bo ta wypadła jednak dość przeciętnie.
Kilka cytatów.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Zobacz też:
Moje lektury 2017
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.