Dodany: 28.04.2010 03:10|Autor: jazzkam

Kawior zapomniany


Marci Shore, amerykańska historyczka, tropiąca w swojej książce „Kawior i popiół” biografie polskiej inteligencji pierwszej połowy dwudziestego wieku, nie tylko skoczyła na głęboką wodę, ale i z powodzeniem uczy w niej pływać nas samych.

Kiedy myślę o okolicznościach, w jakich nie tyle znalazła się, ile świadomie je wybrała, przypomina mi się pojęcie „obcego” niemieckiego socjologa Georga Simmla. „Obcy” to ktoś, kto jest blisko nas, wiele go z nami łączy, dzielimy często tę samą przestrzeń. Z drugiej strony, nie znamy go i wyczuwamy, że nie jest jednym z nas. Ten brak powiązania ze społeczeństwem, z którym koegzystuje, jest jego utrapieniem, ale i zaletą. Może on bowiem spojrzeć obiektywnie na to społeczeństwo, nie ciążą na nim kulturowe stygmaty, nie zbacza w konkretnym kierunku i nie osiada na mieliźnie utartych podejść do problemów. Takim właśnie „obcym” jest dla mnie autorka „Kawioru i popiołu”, amerykańska historyk, która na trop bohaterów, z którymi związała całe lata swojego życia, trafiła niejako w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czym jest komunizm i jak go zrozumieć. Początkowo zafascynowana Czechami, cofnęła się do czasów wojny, aby wreszcie stwierdzić, że klucz do zrozumienia rzeczywistości powojennej leży w skrupulatnym zagłębieniu się w życie przed wojną. Tak właśnie znalazła się zarówno przy stoliku w kawiarni „Ziemiańska”, jak i przy innych stolikach, w wielu innych kawiarniach, domach i więzieniach, odległych od niej samej nie tylko o kilometry, ale i lata.

Shore porusza kwestie dla Polaków fundamentalne, znane kilku pokoleniom: kulturowy i narodowy status Żydów, cierpienia jenieckie, ideologiczne romanse z marksizmem, trockizmem, stalinizmem i komunizmem. To problemy dużego kalibru. W Polsce z jednej strony są źródłem niekończących się dyskusji, a poruszanie ich przypomina wbijanie kija w mrowisko. Z drugiej zaś, szczególnie dla młodszych pokoleń Polaków, są one niejednokrotnie przebrzmiałe, omówione już na wszystkie sposoby, czasem wręcz nieciekawe, należące do poprzedniej epoki. Shore występuje w tej sytuacji w roli tłumacza między pokoleniami, przynależąc raczej do tego młodszego – książka była jej doktoratem i większości swoich bohaterów nie mogła poznać osobiście z racji swojego wieku. Amerykanka nie ma polskich korzeni, a podjęcie tematu wynikło prawdopodobnie z czystej fascynacji, wolne jest od naleciałości ideologicznych i jednostronnej historiozofii. To zbliża Shore do najmłodszej generacji, która w naszym kraju opowiada się raczej za próbą obiektywizmu, odarcia faktów historycznych z emocji, zerwania z martyrologią czy wręcz odcina się od niejednoznacznej i niepokojącej przeszłości, odkładając ją na półkę z napisem „nieciekawe”. Równocześnie ze starszym pokoleniem mogłaby Shore dyskutować jak równy z równym. „Kawior i popiół” to przecież popis wiedzy historycznej i świadectwo niewyobrażalnej wręcz pracy połączonej z lekturą wielu tomików, książek, wspomnień i zgłębianiem archiwów.

Mogłaby, ale nie do końca dyskutuje. W swojej książce Shore nie sili się bowiem ani na stawianie tez ogromnego kalibru, ani na formułowanie jednoznacznych opinii. W rozmowie z Justyną Sobolewską[1] stwierdza, że ocenianie nie leży w jej stylu i nie było jej celem. Stawia siebie w roli historyka, który po pierwsze, ma za zadanie tłumaczyć i obiektywnie wyjaśniać, po drugie zaś, próbować przenieść czytelnika w czasy, w których żyli bohaterowie książki. To właśnie dlatego „Kawior i popiół” roi się od smaczków, jak tytułowy kawior Brunona Jasieńskiego czy papierosy wypalane przez Wandę Wasilewską. Wspomniani bohaterowie książki są w dużej mierze osobami, które Shore polubiła i z którymi się związała, nie oceniając ich okiem Polaka. Tylko obcokrajowiec mógłby zwrócić uwagę na delikatny wymiar kobiecej przyjaźni pomiędzy wspomnianą Wasilewską a Janiną Broniewską, nie patrząc na nią choćby przez pryzmat godnej potępienia biografii tej pierwszej.

Marci Shore miała pewien komfort przy tworzeniu tej specyficznej opowieści, jaką jest „Kawior i popiół”. Książka była przygotowywana (nie tylko, ale jednak) na rynek amerykański i dla amerykańskiego czytelnika. Większość pisarzy, których losy śledzimy, jest tamtejszym czytelnikom nieznana. To uwalniało percepcję literackiego dzieła od stereotypów, powziętych z góry uprzedzeń, a zarazem stanowiło wyzwanie. Niełatwo, wydaje się, zainteresować kogoś losami anonimowych postaci, wobec których nie można posłużyć się znamiennym dla fikcji literackiej ubarwieniem i dopisywaniem sensacyjnych linijek. W tym wypadku zresztą, sensacyjne linijki dopisało samo życie. Zamierzonym celem było pokazanie filozofii odpowiedniej dla konkretnego momentu historycznego przez pryzmat osób, które w tamtych czasach stanowiły (albo, co nawet ważniejsze, były przekonane, że stanowią) centrum polskiego inteligenckiego dialogu. Dla czytelnika nieznającego ich bliżej są one jednak głównie nośnikami zarówno wiernego obrazu czasów, jak i głębszej metafory. Tylko i aż tyle.

Ale czy ów czytelnik, który literatów z „Kawioru i popiołu” nie zna bliżej, to aby na pewno tylko czytelnik amerykański? Autorka pisze przecież: „O Andrzeju Stawarze i Stanisławie Ryszardzie Standem poza polonistami pamięta dziś raczej niewielu, a o ich programach naprawdę mało kto”[2] i ma w zupełności rację. Nie tylko historie i dokładniejsze życiorysy opowiadane w książce Shore są dla wielu polskich czytelników nowością, mogą być nią również postaci Wata, Jasieńskiego czy Sterna jako takie. Należy wręcz w tym momencie żałować, że tak mało w „Kawiorze i popiele” dłuższych cytatów poetyckich, przybliżających bardziej twórczość bohaterów książki. Oczywiście, pojawiają się nazwiska bardzo znane. Funkcjonują one jednak jeśli nie jako tło, to jako swego rodzaju zachęta i punkt zaczepienia dla niezaznajomionego z tematem czytelnika, który łatwo może się zagubić pomiędzy Stawarem, Sternem a Standem. Czesław Miłosz to „egzorcysta” próbujący rozwiać ból Aleksandra Wata poprzez rozmowę, ale i człowiek, który daje Watowi do zrozumienia, że jego dłuższy pobyt w Stanach Zjednoczonych nie jest mile widziany. Niezbyt wiele powiedziane zostało o Miłoszu jako o pisarzu. Leszek Kołakowski to ledwie „młody marksistowski filozof”[3], do którego ma należeć przyszłość, nieopisana już w książce.

Na szczęście Shore snuje opowieść nie tylko rzetelnie, ale i bardzo zachęcająco. Momentami aż chce się zajrzeć w przypisy, poszukać, z której książki można dowiedzieć się więcej o opisywanym wydarzeniu. Co więcej, wgłębiając się w życiorysy, możemy następnie odwiedzić bibliotekę i dotrzeć do wierszy, czytając je ze świadomością konkretności momentu biografii autora, w którym powstały. Poza tym, czy wiedza o tym, że materiał z kilkudziesięciu książek zapomnianych nieco polskich autorów zgromadziła, dokonała syntezy i samodzielnie przewertowała Amerykanka, pasjonacko ucząca się polskiego, nie jest czasem bodźcem dla nas wszystkich do zrobienia małego rachunku sumienia?

Spojrzenie „obcego” rzuca często nowe światło na nas samych, do których ów „obcy” nie przystaje. Czy książki jak „Kawior i popiół” mogłyby wyjść spod pióra polskiego historyka lub pisarza? Prawdopodobnie nie. Jeśli jakimś cudem uniknęłyby zaangażowania, martyrologii czy nasycenia ideologicznego lub po prostu odbijania subiektywnej opinii autora, i tak zostałyby o to oskarżone, a odpowiednie argumenty znalazłyby się choćby i między wierszami lub drobnym drukiem w przypisach. Poza tym, na co zwracają uwagę krytycy, w Polsce pisanie biografii i tekstów naukowych w formie przystępnej sagi nie uchodzi tak łatwo. Tekst naukowy pisany jest zwykle, choćby i na siłę, w odpowiednio naukowym tonie. Dzięki ingerencji „obcego”, jaką jest lektura „Kawioru i popiołu”, ale i kulisy powstania książki, zrozumienie tych polskich ułomności staje się dużo prostsze.



---
[1] „Poparzeni ogniem rewolucji”, „Polityka”, cytat ze strony internetowej polityka.pl.
[2] Marci Shore, „Kawior i popiół”, tłum. M. Szuster, Świat Książki, 2008, str. 9.
[3] Ibidem, str. 381.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1380
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: