Autor: Mary Higgins Clark
Tytuł: Cicha noc
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 140
Przeczytana przeze mnie: Styczeń 2016
Oceniona przeze mnie na: 4,5
Cicha noc (Higgins Clark Mary)
Wszystko przez ten świąteczny klimat. Jeszcze panował czas, kiedy nuciło się kolędy, choinka pachniała, a w brzuchu czułam pierogi i barszcz. No i chciałam czegoś lżejszego, bo czytałam opinie, że ta książka taka jest. Faktycznie, nie jest to krwawy kryminał, gdzie tropy mnożą się niemożliwie, a czytelnik nie wie, co ma myśleć. Wręcz przeciwnie, tutaj wszystkiego domyślamy się bardzo szybko.

Caterine Dornan wraz z dwoma synkami przybywa do miasta, żeby odwiedzić ciężko chorego męża. Zbliżają się święta, ale dla ich czteroosobowej rodziny to smutny czas. Żeby umilić sobie pobyt, idą obejrzeć ogromną choinkę. Jeden z chłopców zauważa, że jakaś kobieta kradnie jego matce portfel. Impuls pcha go w stronę złodziejki i tylko dlatego malec zostaje wplątany w ciąg niebezpiecznych wydarzeń: porywa go mężczyzna i wywozi na granicę z Kanadą.

Naprawdę, nie ma tu niczego nadzwyczajnego. My wszystko wiemy, nawet to, że cała sprawa zakończy się pomyślnie prześwituje przez karty tej książki, ale jednak ma ona w sobie jakąś magię, która sprawia, że nie sposób się od niej oderwać.

To chyba za sprawą wartkiej akcji, która nie staje ani na moment, poza tym chodzi tu też o rys psychologiczny bohaterów. Wszystkich, tych drugoplanowych też. Widzimy rozpacz matki, która czeka na synka, desperację porywacza, strach malca, ale także próby odnalezienia dziecka przez zaangażowaną policję. Myślimy i czujemy tak jak bohaterowie, w zależności od tego, z jakiej perspektywy jest pisany rozdział.
Dlatego, chociaż nie jest to thriller, czy kryminał w którym będziecie mogli próbować domyślać się , kto i dlaczego to zrobił, to jednak magia świąt i akcja was wciągnie.