Dodany: 26.04.2010 15:42|Autor: in_dependent

Książka: Ziemia tragiczna
Caldwell Erskine

1 osoba poleca ten tekst.

Przeklęci


Ostatnio w mediach dużo słyszy się wypowiedzi na temat "przeklętej ziemi". Jednak czy miejsce może w ogóle mieć coś wspólnego z ludzkim szczęściem bądź nieszczęściem? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.

Nie do końca też wyjaśnia tę specyficzną kwestię Erskine Caldwell w swej powieści "Ziemia tragiczna". Chociaż podejmując bardzo odważną próbę zmierzenia się z tym tematem, nadaje mu formę tragikomicznej powieści społeczno-obyczajowej, to bardzo trudno śmiać się z rzeczywistości, w którą wprowadza nas autor.

Rodzina Douthitów mieszka w niewielkim domu na Biedówkach, czyli w najgorszej dzielnicy wielkiego i prężnego miasta na południu Stanów Zjednoczonych. Państwo Douthitowie są uprzywilejowani w stosunku do innych - mają własny dom, mają meble, mają namiastkę normalnego życia. Wszystko jednak powoli rozsypuje się niczym domek z kart. Douthitowie nie płacą czynszu. W ogóle nie mają pieniędzy nie tylko na czynsz, ale także na utrzymanie swoje oraz dwóch dorastających córek.

Spence - głowa rodziny - nie pracuje nigdzie od czasu, gdy zwolnili go z fabryki prochu. Jego żona, Maud cierpi na różnego rodzaju dolegliwości, z których te psychiczne dotykają najbardziej jej bliskich i ludzi, z którymi musi obcować. Ubodzy, bez możliwości powrotu do dawnego miejsca zamieszkania, za którym tak bardzo tęsknią - hrabstwa Beaseley - borykają się też z innymi problemami, bowiem ich młodsza córka, Mavis uciekła z domu. Jedyną nadzieję pokładają w Libby, która pracuje w mieście i zapewnia im utrzymanie, jednak bardzo sprytnie wobec ich prywatnych nałogów i rozrzutności; Spence nie może żyć bez tabaki, a Maud pije bez umiaru alkoholowy ekstrakt, po którym rzekomo zdrowieje - Libby zatem przynosi im jedzenie, zapewnia im również możliwość zaspokojenia nałogów. Wkrótce też planuje wyjść za mąż, co oznacza dla młodej dziewczyny rozpoczęcie własnego życia, przeprowadzkę i wyzwolenie się od obowiązku opieki nad rodzicami. Ale państwo Douthitowie myślą w zupełnie innych kategoriach - według nich ślub starszej córki to wybawienie i wyprowadzka z tej strasznej dzielnicy, polepszenie ich bytu. Bo dlaczego córka miałaby ich ze sobą nie zabrać? A ponieważ kłopotów nigdy dość, zaczyna interesować się nimi opieka społeczna - ze względu na małoletnią Mavis, która zniknęła.

Nie potrafię wyrazić, jak bardzo denerwowali mnie wszyscy bohaterowie tej powieści. Jak bardzo ich postępowanie, decyzje, myśli raziły mnie i wprawiały w złość.

Spence, na którym ciążyła odpowiedzialność za rodzinę, nie robił nic - nie szukał pracy, nie starał się w żaden sposób zmienić swojej sytuacji życiowej, co więcej, zaprzepaszczał kolejne szanse na wprowadzenie takich zmian. Maud wcale nie wspierała swojego męża, wręcz odpychała go, wciąż żądając zaspokojenia swojego nałogu, a jedyne działanie, jakie podejmowała, to urządzanie dzikich awantur o rzekome zdrady, których dopuszczał się jej mąż. Libby, która to wszystko obserwowała, również nie starała się pomóc rodzicom, bo nie pieniędzy oni potrzebowali, a kogoś, kto sprawiłby, że opamiętaliby się! Mavis natomiast, zainteresowana tylko czubkiem własnego nosa, postanowiła rozpocząć własne życie, nie licząc się z konsekwencjami, które niosła za sobą ta decyzja podjęta w tak młodym wieku. Cała rodzina stworzona przez Caldwella to banda prymitywnych i naiwnych nieudaczników, oszustów, egoistów. Aż dziw, że tacy ludzie mogą chodzić po ziemi.

Ale chodzą, i to właśnie miejsce, to konkretne miejsce - Biedówki - posądzają o całe zło, z którym przyszło im się zmierzyć, a które rzekomo ich atakuje i nie daje normalnie żyć. Tym złem są punktualni i rzetelni wierzyciele, wszelkiej maści pracodawcy, troskliwa opieka społeczna, wszyscy ci, którzy starają się ich zmusić do działania. Caldwell bez wątpienia chciał pokazać także, że społeczeństwo wskazuje szczególnie na amerykańskie Południe jako na miejsce, gdzie nie da się normalnie funkcjonować i skąd trzeba jak najprędzej uciekać. Ale ponieważ ucieczka nie jest możliwa, ludzie ci muszą, narzekając cały czas na swój los, wegetować. Taką wymuszoną wegetacją usprawiedliwiają swoje lenistwo i bierną postawę wobec życia oraz całego świata.

Mnie po lekturze tej książki wciąż wydaje się, że to jednak nie ziemia jest tragiczna. Tragiczni są zamieszkujący ją ludzie, tacy jak Douthitowie. Oby ich było jak najmniej.



[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 973
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: