Dodany: 06.02.2017 15:20|Autor: natanna51

To, co kryje się za markowym ciuchem...


"Życiem na miarę" ktoś mnie zainteresował w blogosferze, a okładka (W.A.B., 2016) skutecznie mnie zachęciła do wysłuchania książki, gdy znalazłam ją na storytelu. Dziecko przy maszynie i podtytuł – "Odzieżowe niewolnictwo". To przyciąga wzrok i wpływa na emocje, jeszcze zanim zaczyna się czytać.

Pamiętam doskonale czasy, gdy w naszym kraju było szaro i buro, i jedyną możliwość sprawienia sobie czegoś bardziej kolorowego oraz w lepszym gatunku dawały nam Pewexy. Więc gdy zdobyło się bony dolarowe lub dolary, można było w nich nabyć powiew Zachodu w postaci markowego ciucha. Ale wtedy firmowe ubrania szyto faktycznie na zachodzie Europy lub w USA, co widoczne było na metkach, które oprócz samego ciucha przyciągały nasz wzrok. Made in France, Germany, USA. Kolorowe, świetnie skrojone i fantastycznie uszyte. Tak było.

Ale od lat wiemy, że globalizacja sprawiła, iż firmy, w tym również odzieżowe, w poszukiwaniu coraz większych możliwości zarobku, który głównie można osiągnąć dzięki taniej sile roboczej, już dawno swoją produkcję przeniosły tam, gdzie podaż robotników znacznie przewyższa podaż pracy. I na markowym ciuchu jest dzisiaj napisane: wyprodukowano w tym czy tamtym kraju azjatyckim lub afrykańskim. Mamy więc świadomość, że ubrania czy buty znanych światowych firm produkowane są nie tam, gdzie te firmy mają swe siedziby i zdajemy sobie nawet sprawę, że wysoka cena, jaką za nie płacimy, to cena za markę, za modę i nie ma nic wspólnego z ich wartością, tym bardziej że produkowane są za bezcen, gdyż robocizna stanowi niewspółmiernie niski element ich wartości. A zatem wiemy, iż robotnicy fabryk rozsianych po całym wschodzie Azji są bardzo nisko opłacani. Ale jak to faktycznie wygląda, uświadomiła mi dopiero książka "Życie na miarę", w której autor ujawnia mechanizmy rządzące produkcją odzieży markowej i ogrom niesprawiedliwości społecznej, jaka z tym jest związana. Ludzie niewolniczo pracują za niezwykle niskie wynagrodzenia, narażeni na złe warunki pracy, z czasem doprowadzające do wielkich tragedii, w których na dodatek towar ważniejszy jest niż robotnik, co sprawia, że gdy fabryka się pali, uniemożliwia się bez skrupułów ucieczkę pracownikom, by uratować zawartość magazynów.

Marek Rabij opowiada o tym, co zobaczył i czego dowiedział się w stolicy Bangladeszu, Dhace, w której znajduje się tysiące drobnych fabryk produkujących firmową odzież i wyzyskujących w porażający sposób swych pracowników, przy cichym przyzwoleniu tych wielkich firm, które dla wysokich zysków kreują popyt na swoją odzież, co roku ustalając nowe trendy modowe.

Książka wzbudza niezwykłe emocje i pobudza do refleksji. Czy warto kupować tę odzież, jeżeli za jej produkcją kryje się cudze nieszczęście?

Polecam reporterskie spojrzenie Rabija na to, w czym sami świadomie czy też nieświadomie bierzemy udział. Nawet gdy kupujemy takie ciuchy w sieciach second hand.


[Opinia pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 513
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: