Dodany: 30.01.2017 12:20|Autor: Bloom

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Żywoty urojone
Schwob Marcel (Schwob Marceli)

1 osoba poleca ten tekst.

Pierwszorzędny „życiorysta”


Marcel Schwob był – i jest nadal – baśniopisarzem pierwszorzędnym. W odróżnieniu jednak od postaci Andersena i Grimmów, które przeważnie wyciągnęli oni z głowy, o większości jego bohaterów słyszeli historycy. Ciekawe jest przy tym to, w jaki sposób żyli, bowiem lwia ich część ma następującą biografię: skrawek zdania, zdanie w kronikach, daty na nagrobku, krótki życiorys, w którym fałszu nie sposób odróżnić od fikcji…

„Żywoty urojone” – na poły żywe, na poły martwe – przy pierwszej lekturze są jak baśnie z odległych światów, fascynujące i przerażające, pełne pierwotnych uczuć i emocji: pożądania wiedzy, zazdrości, miłości, śmierci, gry pozorów. Schwob tka je z resztek, z marginesów historii. Jest niczym lalkarz produkujący wciąż nowe kukiełki, dopisujący im życiorysy albo zmieniający te, które już zdążyły ożyć. Mąci, miesza, poprawia, reinterpretuje. Historia jest dla niego opowieścią o tych, którzy pozostali za zasłoną. Petroniusz wcale nie popełnił samobójstwa. Dante Alighieri miał duszę rozbitą na dwie, a jego druga połówka, ta mniej udana, przeklęty odpad, zwała się Cecco Angiolieri. Pod ciekawymi fabułami najczęściej kryje się prawda o nas samych: „W czasach, kiedy żył Petroniusz, igracze, przybrani w zielone szatki, popisywali się swymi uczonymi świnkami, umiejącymi przez płonące obręcze przeskakiwać; brodaci odźwierni w tunikach koloru wiśniowego, siedząc na progach domów, ozdobionych swawolnymi mozaikami, łuskali groch w srebrnych panwiach; wyzwoleńcy z kabzami nabitymi sestercjami ubiegali się o urzędy miejskie na prowincji; pieśniarze wyśpiewywali biesiadnikom na wety poematy epickie, a ludzie mówili językiem naszpikowanym słowami zapożyczonymi z gwary więziennej lub kwiecistymi a napuszonymi naleciałościami azjatyckimi”[1].

W tej książce kryje się jednak znacznie więcej. Obok „Żywotów urojonych” także „Krucjata dziecięca”, „Księga Monelli” i „Mimy”. Druga z wymienionych dotyczy wyprawy krzyżowej z 1212, w której udział brały dzieci i ludzie młodzi. Wydarzenie to znalazło duży oddźwięk w literaturze – chociażby w rozdmuchanych do granic możliwości „Bramach raju”, trącącym dzisiaj trupem eksperymencie literackim. Jerzy Andrzejewski położył duży nacisk na miłostki między młodymi ludźmi, często też homoerotyczne. Schwob zaakcentował nie tylko religijną ślepotę dzieci – wynikającą raczej z braku świadomości – ale także religijność powierzchowną, płytką, pozbawioną jakichkolwiek podstaw. A pozostałe dwa utwory to znów Schwoba żywotopisanie. „Księga Monelli” ma nieco inną strukturę i fabularny pomysł: małe, młode dziewczynki (pachnie to Nabokovem, ale co tam) i ich przeżycia stają się metaforą prawd i opowieści większych, niż obejmuje świadomość, ale jednocześnie podstawowych, fundamentalnych, bez których człowiek nie byłby człowiekiem. „Mimy” nawiązują do „Żywotów urojonych”; autor jeszcze bardziej koncentruje w nich fabuły, skracając je często do strony. Po czasie, po lekturze dostrzegam, ile prawdy jest w okładkowym opisie: Schwobowi często dość było kartki (!) druku, by zgłębiać sprawy ludzkie.

Zwykła radość czytania i radość pisania – pominięci przez historię zyskują nowy żywot pod auspicjami opiumiczno-meandrycznej wyobraźni. Książkę zwyczajnie dobrze się czyta. Na chwilę można zapomnieć o wyrafinowanych, kunsztownych i często nietrafionych analizach, a zanurzyć się w opowieści. W jakimś miejscu wyczytałem o istnieniu pewnego typu literatury, opowiadania, które aż chce być przeczytane głośno, przy akompaniamencie trzaskającego ognia, nocą, z kroplą alkoholu. I „Żywoty urojone”, wraz z paletą innych historii, należą właśnie do takich książek. Do powolnego, spokojnego, może czasem i głośnego czytania.

Albo jeszcze inaczej: „Zamilknij i zrozum”[2].


---
[1] Marcel Schwob, „Żywoty urojone i inne prozy”, przeł. Wincenty Korab-Brzozowski, Bronisława Ostrowska, Zenon Przesmycki-Miriam, Leon Schiller, wyd. PIW, 2016, s. 47.
[2] Marcel Schwob, dz. cyt., s. 292.


[Tekst publikowałem wcześniej na swoim blogu i lubimyczytac.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1271
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: