Dodany: 28.01.2017 11:24|Autor: Aivalar

Książka: Zapomnij patrząc na słońce
Mlek Katarzyna

1 osoba poleca ten tekst.

Koszmar na jawie


Świat Hanki z pewnością nie przypomina bajkowego, szczęśliwego życia, które powinna wieść kilkuletnia dziewczynka. W domu się nie przelewa, ojciec tyra za dwóch, a matka ucieka w alkohol i nie waha się podnieść na córkę ręki. Hanka nie może odpocząć nawet w nocy, bo właśnie wtedy przychodzą do niej koszmary, w których zawsze pojawia się złowróżbny kruk. Niby każdy doświadcza złych snów, jednak te zdają się niepokojąco prawdziwe...

Zanim zabrałam się do czytania, widziałam kilka recenzji „Zapomnij patrząc na słońce” i chyba wszystkie były bardzo pozytywne. To oczywiście sprawiło, że moje wymagania znacznie wzrosły. Niestety po dotarciu do ostatniej strony zorientowałam się, iż kilka rzeczy mi tutaj nie pasowało, a sama książka trochę rozczarowała, bo oczekiwałam czegoś zdecydowanie lepszego.

Na pewno należy pochwalić precyzję i realizm, z jakimi Katarzyna Mlek nakreśliła obraz bardzo skrzywionej, nieszczęśliwej rodziny. Chyba właśnie ten wątek podobał mi się najbardziej. Autorka konsekwentnie budowała postacie, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, ile podobnych rodzin żyje wokół. Ponadto akcja rozgrywa się głównie w Katowicach, a ponieważ Śląsk to mój rodzinny region, szybko zadomowiłam się w świecie przedstawionym. Pod tym względem nie mam powieści nic do zarzucenia – tło fabuły czy sama atmosfera miasta zostały oddane bardzo starannie i prawdziwie.

Najbardziej niezwykłe są sceny, w których pojawiają się sny Hanki: niesamowicie metafizyczne, upiorne, wywołujące dreszcz na plecach. Chyba większość dzieci przechodzi przez etap koszmarów, ale trzeba przyznać, że głównej bohaterce – która na oczach czytelnika dorasta i staje się dojrzałą kobietą – nie było łatwo. Po jakimś czasie okazuje się, że sny mają swoje znaczenie i to mnie bardzo intrygowało. Symbolika kruka również zadziałała idealnie, ten ptak zawsze pasuje do tak mrocznej, niepokojącej scenerii. Trzeba przyznać, że pod względem emocjonalnym ta powieść wywarła na mnie duże wrażenie. Pewna scena sprawiła, że aż przerwałam czytanie i przez jakiś czas gapiłam się w ścianę, żeby to w sobie przetrawić. „Zapomnij patrząc na słońce” zafundowało mi prawdziwą huśtawkę nastrojów.

Tym, co mnie irytowało przez większość lektury, był styl. Autorka stosuje bardzo krótkie, proste zdania w takim nadmiarze, że ich użycie nie jest w żaden sposób uzasadnione i tylko utrudnia odbiór. Podobna konstrukcja zdań świetnie się sprawdza w przypadku chęci zdynamizowania jakiejś sceny, ale tutaj rozbijanie tekstu na tak małe segmenty po prostu drażni. Czasem ten styl zlewał mi się z akcją i przestawałam go zauważać (poza tym zdania nie zawsze są takie krótkie), ale bywały momenty, kiedy częstotliwość tego zabiegu sprawiała, że miałam ochotę odłożyć książkę na jakiś czas. Ponadto pojawiają się pewne zgrzyty w charakterystyce Hanki, kiedy jeszcze jest kilkuletnią dziewczynką. Momentami wypowiada się ona i zachowuje zbyt dorośle, co mi przeszkadzało. O ile mogłabym jeszcze uwierzyć w to, że bohaterka jest dojrzalsza od innych dzieci ze względu na trudne warunki w domu, o tyle w inną rzecz już nie. Otóż Hanka musi sama wypisywać sobie usprawiedliwienia do szkoły, bo matce się nie chce. Więc robi to... mając 8 lat (!). Jakoś nie wierzę, żeby nauczyciele się nie zorientowali, iż mają przed sobą pismo dziecka.

Nad całą fabułą unosi się śmierć – w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy tej śmierci nie jest nawet za dużo. Ale wszystko biegnie swoim torem, kruk jest tak samo groźny dla dorosłej Hanki, jak i kilkuletniej, a upływ czasu został pokazany tak łagodnie, że nawet się człowiek nie orientuje, kiedy mijają całe lata. Zakończenie zaś jest naprawdę świetne i szczerze mówiąc, nie potrafię sobie wyobrazić lepszego.

„Zapomnij patrząc na słońce” to dobra powieść, która z dużą naturalnością ukazuje obraz biednej, niemal patologicznej rodziny, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę postać matki. Surrealistyczne sny zostały zgrabnie wplecione do akcji, wprowadzając odpowiednią ilość grozy i podtrzymując całą oś fabularną. Mimo wszystko sądziłam, że będę bardziej zadowolona z jej lektury. Jak na taki potencjał – bo zarówno pomysł, jak i wykonanie są całkiem niezłe – spodziewałam się większego efektu „wow”.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 343
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: