Dodany: 27.01.2017 18:55|Autor: Agnieszka-M4

Kopernik była kobietą, a Jezus był feministą!


Jakiś czas temu w biblionetkowym czytatniku umieściłam notatkę, zadając sobie i innym pytanie: czy katoliczka może być feministką? I wreszcie mam odpowiedź: nie tylko może, ale "nawet powinna, przecież [to właśnie] Jan Paweł II lansował »nowy feminizm«. To on postanowił wprowadzić słowo »feminizm« do nauki Kościoła"[1] – i bynajmniej nie w tym celu, aby go krytykować! Zaznaczam, iż zacytowane stwierdzenie wyszło spod pióra autorki katolickiej i pochodzi z książki wydanej przez jezuickie wydawnictwo WAM. Podkreślam te fakty dlatego, że pisanie o feminizmie wydaje się w dzisiejszych czasach – niby takich światłych, postępowych – zadaniem i trudnym, i ryzykownym. Są osoby (nie mam tu na myśli tylko mężczyzn!), które widząc w tytule słowo "feminizm" prychną z niechęcią i odrzucą książkę bez zadawania sobie trudu zapoznania się z nią. A jeśli dotyczy ona miejsca kobiet w Kościele – to już istny kij wetknięty w mrowisko...

Wypadałoby zacząć od tego, o czym Joanna Petry-Mroczkowska wspomina kilkakrotnie w swojej pracy: nie ma jednego feminizmu. Wydaje się, że tej podstawowej i oczywistej prawdy wielu krytyków feminizmu nie zauważa, co zdecydowanie utrudnia dyskusję. Ta sama przyczyna sprawia, iż do dziś wielu ludzi Kościoła traktuje ruch feministyczny z niechęcią, a nawet z protekcjonalną pogardą. Zadanie, jakie stawia przed sobą autorka, nie polega na analizowaniu, który odłam feminizmu jest tym właściwym, choć kilkakrotnie wspomina, że feministki o najbardziej skrajnych poglądach przyniosły całemu ruchowi kobiecemu więcej szkody niż pożytku. Podejmuje rozważania odwołujące się zarówno do historii, hagiografii, teologii, analizy Pisma Świętego, jak i aspektu kulturowego oraz socjologicznego, aby wyjaśnić, w czym tkwi i z czego wynika "problem kobiecy" w Kościele.

Wnioski są dość zaskakujące, żeby nie powiedzieć szokujące. Przykład? Odwołując się do Listu św. Pawła do Rzymian (16,7), Petry-Mroczkowska wspomina: "Teologia feministyczna [...] podkreśla rolę pierwszych świadków Zmartwychwstania, działalność apostołki Junii. To jedyne miejsce w Nowym Testamencie, gdzie apostołem nazwana została kobieta. Jest to wers tak rewolucyjny, iż egzegeci z reguły uznali, że nie może on znaczyć tego, co dosłownie znaczy, i w przekładach pojawia się Junias"[2]. Czy naprawdę trzeba manipulować tłumaczeniem Biblii tylko dlatego, że "coś komuś nie pasuje"? Zatrzymując się jeszcze przez chwilę przy kwestiach językowych, można zauważyć, że nawet rodzaj gramatyczny rzeczownika i zaimka okazuje się problemem. Cytując dokument wydany przez Kongregację Nauki Wiary z 1997 r. autorka przypomina, że Kościół zabrania stosowania zaimków żeńskich i nijakich w odniesieniu do Ducha Świętego, mimo iż "w hebrajskim ruah – wiatr, powiew, duch jest rodzaju żeńskiego, greckie słowo pneuma na określenie trzeciej Osoby Boskiej jest rodzaju nijakiego"[3]. Pozwolę sobie na nieco ironiczne stwierdzenie: Kopernik była kobietą, a Duch Święty jest mężczyzną. Do równie uderzających – i frustrujących – wniosków prowadzi analiza kwestii hagiograficznych. Kościół katolicki propaguje wzorzec kobiecości oparty na takich cechach, jak uległość, pokora, zaangażowanie w życie rodzinne, a nie publiczne – lecz okazuje się, że wiele spośród kobiet przez ten sam Kościół kanonizowanych to osoby, które z tego szablonu się wyłamały. Weźmy choćby św. Katarzynę ze Sieny, która ośmieliła się kierować listy do papieża, ponaglając i zachęcając go do powrotu do Rzymu. Weźmy Marię Magdalenę, która jako pierwsza głosiła zmartwychwstanie Chrystusa. Jej postać posłużyła też autorce do wykazania, jak wiele funkcjonujących do dzisiaj tradycyjnych przekonań na temat wzorca kobiecości wynika w istocie nie ze źródeł chrześcijaństwa, ale z błędnych interpretacji narzuconych wiernym w wiekach późniejszych. Rzeczywiście, trzeba dekad, jeśli nie wieków, aby pozbyć się całej masy stereotypów i uprzedzeń, które narosły w przeszłości, a które mają niewiele wspólnego z tym, o czym chrześcijaństwo nauczało u swoich źródeł.

W nie mniejszym stopniu zastanawia aspekt socjologiczny pracy. Kilkakrotnie przewija się w książce sugestia, że do wielu nieporozumień i niesprawiedliwego traktowania kobiet w ciągu wieków istnienia Kościoła przyczynił się strach przed kobietami: kusicielkami, które prowadzą mężczyznę do grzechu. Miejscem kobiety jest zacisze domowe, podjęcie przez nią pracy zawodowej skutkuje rozpadem rodziny – tego typu stereotypy są podtrzymywane w umysłach młodych duchownych od czasu ich studiów w seminarium.

Lista zaskakujących faktów przytoczonych w "Feminizmie – antyfeminizmie" jest oczywiście długa. Zdecydowaną zaletę tej pracy stanowi odpowiednie wyważenie akcentów. Autorka ani nie roztkliwia się nad biednymi, prześladowanymi kobietami, ani nie atakuje mężczyzn i patriarchalnego Kościoła w sposób napastliwy czy agresywny. Nie waha się jednak zdecydowanie napiętnować tych poglądów głoszonych przez osoby duchowne oraz świeckie, które – jej zdaniem – są oderwane od rzeczywistości i nonsensowne. Wartością książki jest również to, że Petry-Mroczkowska wydobywa z cienia i dopuszcza do głosu także siostry zakonne – kobiety tkwiące wewnątrz Kościoła instytucjonalnego, którym, mimo iż często są traktowane jako przydatne "przynieś-wynieś-pozamiataj", nie zawsze wypada otwarcie mówić o swojej sytuacji. Wśród dość trafnych opinii warto przytoczyć choćby słowa znanej wielu osobom siostry Małgorzaty Chmielewskiej ze Wspólnoty Chleb Życia: "Stereotyp jest taki, że ksiądz lub zakonnik ma tylko nauczać. Pojawia się jednak pytanie, o czym ma nauczać, skoro nie zna życia [...]. O czym mi może powiedzieć ksiądz, który się nie skalał usłużeniem komukolwiek?"[4].

Podsumowując, omawianą pozycję określiłabym jako "ożywczą". Autorka porusza problem, który niewątpliwie wzbudza wiele kontrowersji. Zadanie to realizuje w sposób dość delikatny, choć jednocześnie nie wzbrania się przed wyraźnym akcentowaniem swojego stanowiska. Może razić fakt, iż nie we wszystkich przypadkach odwołuje się do źródeł stricte naukowych. Nie waha się przytaczać opinii i komentarzy pochodzących ze stron internetowych. Pamiętajmy jednak, że nie jest to praca o charakterze naukowym, a argumenty zaczerpnięte z niektórych portali służą ukazaniu tła społecznego zjawiska.

Na zakończenie akcent pozytywny: Petry-Mroczkowska zauważa pęknięcia w dominującym dotychczas patriarchalizmie Kościoła. Oprócz dość infantylnych zdań o "niewiastach" i ich roli przytacza również takie opinie, które pokazują, iż Kościół potrafi na nie spojrzeć nie tylko przez pryzmat Ewy-kusicielki albo Maryi-służebnicy. Jak powiedział dominikanin, ojciec Joachim Badeni – wpływ kobiet na Kościół może być bardzo silny, a "gdyby przestano się bać kobiet, ten wpływ byłby [jeszcze] silniejszy"[5].


---
[1] Joanna Petry Mroczkowska, "Feminizm-antyfeminizm. Kobieta w Kościele", wyd. WAM, 2012, s. 220.
[2] s. 216.
[3] s. 208.
[4] s. 112.
[5] s. 109.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1113
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 01.02.2017 09:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakiś czas temu w biblion... | Agnieszka-M4
Super recenzja, ważny głos dla obu stron dyskusji!
Ja tylko dorzucić mogę link do wspomnianej przez Ciebie czytatki:
Katolicki feminizm
Użytkownik: Agnieszka-M4 01.02.2017 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Super recenzja, ważny gło... | LouriOpiekun BiblioNETki
Dziękuję bardzo! :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: