Dodany: 18.04.2010 13:55|Autor: Atopos

Podróże w czasie zawsze są atrakcyjne


Lata 50-te XXI wieku; realne stały się podróże w czasie. Studentka historii udaje się w XIV wiek. Równolegle toczą się dwa wątki: współczesny i ten w średniowieczu, oba jednakowo trzymające w napięciu. Opisy realiów obu światów są bardzo drobiazgowe, ale właśnie te szczegóły uwiarygodniają opisywaną rzeczywistość. Niejeden świetny pisarz (np. Tolkien) nie gardził tą metodą. Pomysł podroży w czasie, choć towarzyszył literaturze s-f od początku, wydaje się niezmiennie atrakcyjny, zwłaszcza dla miłośników minionych epok. Któż z nich nie zamarzył, aby choć na chwilkę zajrzeć w ulubione czasy? Tymczasem w naszej powieści powrót do współczesności okazuje się w pewnym momencie mocno ryzykowny… Pewnym niedostatkiem tej książki jest dla mnie to, iż o ile czternasty wiek odpowiada moim o nim wyobrażeniom, o tyle świat przyszłości opisany przez autorkę przypomina mi raczej poczciwe lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia (te realia szpitalne, komunikacja, telefony…) Od pisarza s-f wymaga się jednak bardziej niekonwencjonalnej wyobraźni. Poza tym dzisiejszy czytelnik, przywykły do książek i filmów o wartkiej akcji, niejednokrotnie przewiduje możliwe rozwiązania zanim pojawią się na kartach powieści. Można to jednak autorce wybaczyć, ponieważ pomimo wspomnianych mankamentów książkę czyta się „jednym tchem” od początku do końca. Czytelnik znajduje w niej wszystko, co trzeba; a więc sympatycznych głównych bohaterów ( nawet jeśli czasem sprawiają wrażenie za mało operatywnych), a do tego przyjaźń, lojalność, poświęcenie, postaci szlachetne i te odrażające… Na szczęście autorka nie psuje akcji niepotrzebnym romansem ani nie serwuje przesadnego happy endu. Nie ma w tej książce wiele poza dobrą przygodową akcją w dwóch rzeczywistościach (lepiej nie czytać jej bezpośrednio po lekturze Miki Waltari), ale wrażliwy czytelnik zawsze może doszukać się czegoś jeszcze. Ja na przykład zamyśliłam się nad mentalnością ludzi średniowiecza: ich stosunkiem do życia, do losu, do śmierci… tak innym od naszego, współczesnego.
Doskonała książka dla miłośników powieści historyczno-przygodowych.
Wyświetleń: 3542
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: katy980 15.07.2010 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Lata 50-te XXI wieku; rea... | Atopos
To straaaaszna książka ! Jest napisana rewelacyjnie i rzeczywiście czyta się ją jednym tchem, ale dreszcze czasami przechodzą. Jeśli ktoś lubi się denerwować, to polecam.
Użytkownik: magdarynka29 25.08.2010 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: To straaaaszna książka ! ... | katy980
Mi się bardzo podobała. Mimo, że to straszna cegła, czyta się ją jednym tchem. Polecam.
Użytkownik: jakozak 25.08.2010 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Lata 50-te XXI wieku; rea... | Atopos
Do schowka! Do schowka! Nęci mnie temat i to, że napisana po staremu. Rozlewu krwi, rzezi, sadyzmu nie ma?
Użytkownik: frytek 06.06.2015 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Lata 50-te XXI wieku; rea... | Atopos
Ja mam mieszane uczucia, co do Connie Willis. Ma świetne pomysły. Ale jej książki są dobre wyłącznie wtedy, gdy są krótkie. Albowiem ta pani po prostu tłucze wierszówkę. Normalnie, prostacko, rozciąga objętość. W książkach, które są krótkie, stosuje powtórzenia, ale jest ich mało. Natomiast książki duże objętościowo składają się z ciągłych powtórzeń. Spójrzcie na wątek kapelana i teściowej, której on się nie podobał (zapomniałem imienia; Imeyne?). Przecież ta kobieta skarży się na niego na 40 stronach. Kivrin opisuje to wielokrotnie, na żywo, potem w dzienniku. I wcale nie mam odczucia, że teściowa była upierdliwa; to jest po prostu zabieg autorski, bo jak Imeyne raz mówi o jakimś uchybieniu kapelana, to Kivrin rozważa to 3 razy, zupełnie niepotrzebnie z punktu widzenia akcji.
Typowa wierszówa.

Dalej: ileż razy Kivrin może próbować porozmawiać z Gawynem? Ona to robi co 4 strony, a on albo właśnie gdzieś wchodzi, albo wychodzi, albo ona musi coś komuś zanieść... I tak bez przerwy.

Już same te dwa wątki zajmują o wiele za dużo objętości i nie popychają akcji.

A popatrzcie na to, co dzieje się z Dunworthym - na kilkudziesięciu stronach jego "przygody" polegają albo na tym, że usiłuje się do kogoś dodzwonić, i nie może, albo ktoś próbuje się dodzwonić do niego - i też nie może. Jedna wielka niemożność. Ja rozumiem, raz, czy dwa. Ale 20% tego, co on robi, to próba skomunikowania się z kimś. Próba zresztą nieudana.

Potem dzwonniczki 15 razy pytają o przydzielenie pokoju do ćwiczeń, a jeszcze potem 10 razy dowiadujemy się, że kończy się papier toaletowy. Za pierwszym razem może to i trochę śmieszne, ale potem naprawdę jest to nużące.

W przerwach między telefonowaniem Dunworthy chodzi do Badri'ego - ale już po trzecim razie doskonale wiemy, że Badri nic mu nie powie, bo albo zaśnie, albo, jak będzie mówił, Dunworthy zostanie wyproszony przez pielęgniarkę.

Książka nabrałaby tempa i nie była taką cegłą, gdyby nie powtarzanie w kółko tego samego przez autorkę - z korzyścią dla czytelnika.


Dokładnie tą samą bolączkę miała dwutomowa powieść Black Out / All Clear (podróż w czasie do II wojny światowej) - nie wiem, czy była wydana w Polsce. Gdyby miała jeden tom, byłaby świetna. Ale ma dwa i, na przykład, 10 razy mamy dialog z dziewczyną, która usiłuje sobie przypomnieć nazwę miejscowości, przy czym schemat jest zawsze taki sam: "Może na B?" "Nie, nazwa chyba nie zaczynała się na B. Raczej na F. Może jutro mi się przypomni". A na drugi dzień rozmowa jest identyczna, tylko litery inne.

I to mnie wkurza, aczkolwiek zarówno seria o podróżach w czasie (jeszcze jedna książka, gdzie wykorzystywana jest sieć, nosi tytuł "Nie licząc psa") jak i pomysły - są świetne.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: