Dodany: 15.01.2017 19:41|Autor: Pani_Wu

Książka: Zamknięta trumna
Hannah Sophie

1 osoba poleca ten tekst.

Liczy się tylko kasa


Athelinda Playford, główna bohaterka „Zamkniętej trumny”, to bardzo bogata, starsza dama, na dodatek pisarka. Stworzyła cykl książek detektywistycznych dla dzieci i przypomina nieco Ariadnę Oliver z powieści Agathy Christie.
Lady Playford zaprosiła swojego syna Harry’ego z żoną Dorro oraz córkę Claudię z narzeczonym Randallem Kimptonem, dwóch prawników – Michaela Gathercole’a i Orville’a Rolfe’a, a także Edwarda Catchpoole’a oraz Herculesa Poirot, do posiadłości Lillieoak w Irlandii. Na miejscu, poza gospodynią, mieszkał jej sekretarz Joseph Scotcher i pielęgniarka Josepha, Sophie Bourlet. Fabuła zatem, dzieje się w zamkniętej przestrzeni domu oraz wśród ścisłego grona domowników, gości oraz trzech osób służby – kamerdynera Hattona, pokojówki Phyllis i kucharki Brigid. Przebieg całej historii opowiedział nam Edward Catchpoole, współczesny odpowiednik Artura Hastingsa, naoczny świadek wydarzeń, które miały miejsce w latach ’30 XX wieku.

Powodem zgromadzenia się tak niezwykłych osób w Lillieoak okazało się odczytanie nowego testamentu lady Playford, a to z kolei stało się zarzewiem kłótni, a następnie popełnienia morderstwa.
Mamy tutaj wykorzystany cały arsenał rekwizytów oraz chwytów, jakie cechują powieści detektywistyczne. Wiele osób miało powód, aby popełnić morderstwo, a jednocześnie nikt nie miał albo sposobności, albo absolutnie niemożliwym było, żeby to zrobił ze względu na swój charakter, uczucia lub stanowisko, autorka zaś umiejętnie odsłania nam kolejne szczegóły dotyczące okoliczności zabójstwa. Książka nie dłuży się jak „Inicjały zbrodni”, jednak do dyscypliny, która cechowała Agathę, Sophie Hannah jest bardzo daleko.

Mogłabym uznać tę książkę za zupełnie udaną powieść detektywistyczną, gdyby nie miała ambicji ożywić Herculesa Poirot, ponieważ on w książce niby jest, ale jakiś wyblakły, papierowy, zepchnięty na bok. Owszem, wspomina o swoich słynnych szarych komórkach, ale nie ma ani jednej sytuacji, w której zabłysnąłby intelektem, popełnia błędy, których prawdziwy Poirot nie popełniłby nigdy. To tylko marny aktorzyna, przebrany za prawdziwego Herculesa, bez talentu koniecznego, żeby go zagrać, twór poirotopodobny, blady portret na banknocie, a nie prawdziwy, z krwi i kości, detektyw Herkules Poirot!

Wszyscy są tu marnymi aktorami. Wyobrażenie Sophie Hannah o wyższych sferach pokazuje, że nie ma ona pojęcia o tym, czym w rzeczywistości te sfery były i jak silny gorset obyczajowy krępował zachowania i wyostrzał języki pań i panów. Wspomniana kłótnia, która u Agathy stałaby się pikantną wymianą celnych złośliwości, u Sophie okazała się żenującą, jarmarczną pyskówką. Zniesmaczyło mnie, że jakikolwiek autor zaproponował mi udział w czymś tak niegodnym, usiłując w dodatku wmówić mi, że tak rozmawiają wicehrabiowie z stanie emocjonalnego wzburzenia. Służące u lady Agathy miała więcej klasy! W zasadzie można przyznać rację lady Playford, gdy mówi o swojej córce: „Claudia rozprawiłaby się z armią, otwierając tylko usta i mówiąc, co jej ślina na język przyniesie.”[1]

W książce znalazł się nawet wątek związany z operetką, a jak wiadomo Christie uwielbiała teatr. W jednej z rozmów, Claudia nawiązuje do przedstawienia „Mikado” Gilberta i Sullivana. „Nanki-pu pragnie poślubić Jum-jum, wszakże może to uczynić pod warunkiem, że po miesiącu zgodzi się na ścięcie przez Ko-ko, kata.”[2] Cała intryga, którą oczywiście rozwikłał Poirot, koniec końców okazała się, w moim odczuciu, przeszarżowana i niewiarygodna.

Znalazłam kilka wcale zgrabnych sformułowań, np. „zachowywała się jak duch, uwięziony pośród żyjących, pozbawiony nadziei i żywotności, a przy tym pogodzony ze swoim losem.”[3], ale też i koszmarków, jeśli chodzi o budowę zdania: „Gathercole podziwiał jej historyjki o radosnych dzieciach, które rozwiązywały zagadki kryminalne sprawiające kłopot miejscowej policji, odkąd natknął się na nie po raz pierwszy jako samotny dziesięciolatek w londyńskim sierocińcu.”[4] Nie wiem kto tu dał plamę, autorka, czy tłumaczka.

„Zamknięta trumna” jest napisana w większym stopniu w stylu Agathy Christie, niż „Inicjały zbrodni”, ale jest zaledwie dobrą powieścią detektywistyczną i nadal słabym naśladownictwem. Cóż, pecunia non olet, o czym wie Sophie Hannah i spadkobiercy Królowej Kryminału. Wyraźny ten Poirot, czy wyblakły, to jest dla nich mało istotne. Ważne są nominały, a nie to, kogo na banknocie uwieczniono.

-------
[1] „Zamknięta trumna”, Hannah Sophie, tłum. Gardner Urszula, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016, s. 129
[2] tamże, s. 81
[3] tamże, s. 120
[4] tamże, s. 10
[Opinię opublikowałam na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1531
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: misiak297 18.02.2017 01:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Athelinda Playford, główn... | Pani_Wu
Przeczytałem 70 stron tego "dzieła". Jestem zmęczony.
Zmęczony tą nieudolną podróbką Christie. To wygląda jak jakaś parodia. Nie znam jeszcze intrygi, mówię o stylu. Christie tak nie pisała. Dialogi - a to była siła Christie - wołają o pomstę do nieba. Tu są przegadane, żenujące i głupie. Bohaterowie mówią "wszyściuteńko", "zrobi sobie z moich jelit podwiązki". Gdzie u Christie ludzie gadaliby przy stole o problemach z nerkami?

I na czymś takim widnieje nazwisko Christie? Litości...
Użytkownik: Pani_Wu 18.02.2017 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałem 70 stron teg... | misiak297
Intryga jest godna stylu, więc możesz ją sobie wyobrazić. Bardzo naciągnięta. Przeczytałam całą książkę, żeby napisać opinię.
Użytkownik: misiak297 18.02.2017 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Intryga jest godna stylu,... | Pani_Wu
Czyta się to piorunem i bardzo dobrze, bo szybciej to skończę.

To jest jakaś żałosna parodia Christie. Wszystko przegadane, narracja nieciekawa, dialogi drętwe, postaci papierowe. Sam Poirot-nie-Poirotowaty (Poirot Christie przy całej swojej zarozumiałości miał klasę, a Poirot Sophie Hannah wygłasza tzw. "żenujące żarty prowadzącego"). Bohaterowie zachowują się jak ludzie nie z tej epoki, ordynarnie, nie jak zdystansowani chłodni Anglicy z powieści Christie. Człowiek, który się ciągle obżera jest przedstawiony jak Alcest z "Mikołajka". Tylko, że to, co w "Mikołajku" bawi, w tego typu kryminale po prostu żenuje.

Moja irytacja narasta ze strony na stronę - przy praktycznie zerowym zainteresowaniu.

Chciałem też napisać opinię, ale naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie.
Użytkownik: Pani_Wu 18.02.2017 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyta się to piorunem i b... | misiak297
Będzie krytyka!

Zastanawiam się czy jest sens sięgać po kolejne christiepodobne "dzieła" tej pani. Bo to, że jest pojawią, jest pewne jak słońce.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 18.02.2017 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Athelinda Playford, główn... | Pani_Wu
Jesteś łagodniejsza w swej ocenie niż ja. Czytając ten kryminał czułam się zażenowana i zasmucona, znudzona do granic możliwości. Chciałam tylko doczytać do końca ze względu na to, że wygrałam książkę.
Jeżeli wyjdą kolejne części tych kryminałów z nazwiskiem Christie na okładce i Sophie Hannah- będę omijać bardzo szerokim łukiem (a może łuczkiem?)
Użytkownik: Pani_Wu 18.02.2017 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś łagodniejsza w swe... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Starałam się znaleźć coś pozytywnego, omówić książkę w miarę całościowo, żeby nie wyglądało na to, że jestem uprzedzona.
Zażenowanie to dobre słowo w tym przypadku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: