Dodany: 01.01.2017 22:12|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

1 osoba poleca ten tekst.

"WYROSŁA RZEPKA JĘDRNA I KRZEPKA…", czyli RZEPA w LITERATURZE - KONKURS nr 204


Przedstawiam KONKURS nr 204, który przygotowała Dot59.



„WYROSŁA RZEPKA JĘDRNA I KRZEPKA…”, CZYLI RZEPA W LITERATURZE


„Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie,
Chodził tę rzepkę oglądać co dzień.
Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!”

(Julian Tuwim)


Były już konkursy poświęcone kawie, herbacie, zupom, daniom mięsnym i słodyczom. Warzywa są w nich jakoś mniej reprezentowane, nawet takie, które – jak sugeruje literatura – bywają jadane niemal od zarania dziejów ludzkości, i to nie tylko w naszej rzeczywistości. Na przykład taka rzepa. Symbol zdrowia, siły, odporności fizycznej. A przy tym całkiem smaczna, choć, jak zobaczycie poniżej, nie wszyscy podzielają to zdanie.
Zapraszam zatem do smakowania literackich rzep i rzepek, mając nadzieję, że ich wyciągnięcie z zasobów pamięci będzie mniej męczące, niż zmagania dziadka z rzepką ogrodową.
Jeśli w tekście padają imiona/nazwiska wyjątkowo ważnych postaci, oznaczam je literami X,Y,Z, mniej ważne inicjałami imion/nazwisk.
Za każdy fragment można otrzymać 2 punkty – odpowiednio po jednym za autora i tytuł (w przypadku utworów poetyckich tytuł wiersza, nie tomiku, w przypadku opowiadania tytuł opowiadania, nie zbioru) - maksymalnie 60 punktów; liczba strzałów nieograniczona. Jeżeli więcej osób zdobędzie taką samą liczbę punktów, zostaną uhonorowane stosownym laurem w kolejności nadesłania finałowych maili.
Termin nadsyłania odpowiedzi upływa 15 stycznia (niedziela) o godz.23.59.
Odpowiedzi wysyłajcie na adres: [...]. W tytule podajcie swój nick biblionetkowy.
Jeżeli nie życzycie sobie podpowiadania, czy znacie dusiołka/ rodzica, zaznaczcie to w pierwszym mailu. Wszystkie dusiołki znajdziecie w moich ocenach.
Odpowiedzi na maile spodziewajcie się głównie późnym popołudniem lub wieczorem.

Powodzenia!




Rzepa może być przedmiotem zainteresowania literatury już na etapie uprawy i zbioru…


1.


Na pagórku za stodołą siał późną rzepę T.L. – dobrotliwy, potulny człowieczek, którego mieszkańcy X zwykli byli nazywać „mężem M. L.”. A to samo powinien był robić M.C. na szerokim, czerwonawym polu nad potokiem za Y. Pani M. nie miała co do tego żadnych wątpliwości, słyszała bowiem poprzedniego popołudnia w sklepie W.B. w C., jak M. mówił do P.M., że zamierza siać dzisiaj rzepę.



2.


Gdy siedzieli przy wieczerzy, baba rzekła:
- Przezacny F.! Dobry z ciebie wspólnik! Od jutra zaczynamy dalszą robotę. Z góry powiedz, co chcesz zbierać w żniwa. Czy to, co urośnie w ziemi, czy to, co urośnie nad ziemią?
- To, co urośnie nad ziemią! – postanowił F.
- Dobrze! – rzekła baba.
I nazajutrz baba z x-em wtykali do ziemi ziarnka rzepy.
Potem czekali aż do żniw. A gdy przyszły żniwa, zbierali to, co zastali. Baba rzepę, a x liście rzepy.



3.


Wdrapali się na wóz. W. z rozkoszą wyciągnął się na słomie. J., bojąc się widać pobrudzić swój elegancki zielony kubrak, usiadł na desce. P. cmoknął na konie, wehikuł zaturkotał po umocnionej balami grobli.
Przejechali przez most na zarośniętym grążelami i rzęsą kanale, minęli pas skoszonych łąk. Dalej, jak okiem sięgnąć, ciągnęły się uprawne pola.
— Wierzyć się nie chce, że to kraniec świata, koniec cywilizacji — powiedział J. - Rzuć tylko okiem, G. Żyto jak złoto, a w tej kukurydzy schowałby się chłop na koniu. Albo ta rzepa, zobacz, jaka ogromniasta.



4.


M., leżąc w furmance na wznak, patrzała na nisko nawisłe chmury płynące po niebie. Ciemności ustąpiły, poranek był wilgotny i szary.
Wciąż jeszcze słyszała szum morza, odleglejszy teraz i mniej natarczywy - morza, które wyładowało już wściekłość i cofało się posłusznie za odpływem.
Wiatr również opadł; wysokie źdźbła trawy po obu stronach wąwozu stały bez ruchu, na wybrzeżu zapanowała cisza. Powietrze przepajał zapach wilgotnej ziemi, zagonów rzepy i resztek nocnej mgły.



5.


Wczoraj słyszeliśmy „Parsifala” – bardzo tajemniczy emocjonalny utwór, wydał mi się niepodobny do żadnego innego. Nie ma w nim miłości; jest głównie religijny. Ludzie ubierają się na pół żałobnie i syczą, jeśli próbujesz klaskać. Ponieważ wszystkie uczucia są abstrakcyjne – nie mam na myśli uczuć między mężczyznami i kobietami – efekt jest bardzo rozmyty; i ogólnie spokojny. Jednak Saxon i Adrian mówią, że to nie było dobre przedstawienie i że nic nie będę o nim wiedziała, dopóki nie usłyszę go 4 razy. W antraktach wychodzi się i siada na polu i obserwuje człowieka okopującego motyką rzepę.



6.


Zmieniło się światło, już nie twarde jak krzemień, lecz płynne. Pogłębiła się chłodna szarość, mnożąc cienie siana, sprasowanej słomy znaczące pola niczym kropki. Wytrawione złoto suchych łodyg, nagle wyrosła zielona rzeka dyniowego pola, z cudownymi pomarańczowymi przebłyskami, darami ziemi wielkości piłki plażowej pod każdym szerokim liściem. Grube, mięsiste kłosy więdnącej trawy na poboczu, niczym brudne kosmyki napierające na ogrodzenie. Rzepa leży dokładnie tam, gdzie spadła z ciężarówki, mlecznopurpurowa niczym wnętrze muszli. Gdybym nie wróciła do domu, nie umarłabym z głodu, myśli sobie M.



… tym bardziej, jeżeli wynikają z tego jakieś dylematy lub kontrowersje…


7.


- (…) Nie, właśnie myślałem … myślałem, żeby posiać na tym poletku pszenicę i posadzić rzepę. Jak pani sądzi? Czy nie wspomniał pan kiedyś, że wychował się na wsi? Wyraźnie pamiętam, że pan tak powiedział.
- Nie przykładałem się do pracy na roli. O rzepie wiem tylko tyle, że jeżeli już muszę ją jeść, to najchętniej pieczoną.



8.


Pomyślał, że teraz już go nie potrzebują, usamodzielnili się wszyscy troje.
Odepchnął leżące na biurku papiery, podszedł do kominka, usiadł po jego prawej stronie i z lekkim westchnieniem zabrał się do lektury umowy dzierżawnej Massinghama.
„Właściciel oddaje w dzierżawę, a dzierżawca przejmuje budynek mieszkalny, zabudowania gospodarcze, ziemię wraz z przyległościami usytuowane na…” Czytał dalej. Przewrócił stronę. „…nie brać więcej niż dwa korce ziarna z każdego łanu ziemi ornej z wyłączeniem jednorocznego odłogu (plon rzepy i rzepaku wysianych na ziemi przygotowanej pod uprawę i nawożonej, a zjedzony na tym gruncie przez owce, powinien być traktowany na prawach odłogu) i…”



9.


Góral złapał dziwożonę w swojej rzepie, ale ta mu uciekła, czapeczkę tylko swoją w jego rękach zostawiwszy. Nieboga co wieczór przybiegała pod jego okno i śpiewała żałośnie:
Chłopeczku, chłopeczku, wróć moją czapeczkę,
Nie będę ja chodzić na twoją rzepeczkę.
I poty narzekała, aż on zlitowawszy się oddał jej czerwoną czapeczkę.



… albo problemy natury poznawczej/ filozoficznej.


10.


Ogórki z kwaśną miną czekają na beczki
Słonecznik chce już namaszczać olejem
Zniecierpliwione stado buraków ziemię ryje

Chmiel chce już mieszkać w knajpie
Bób jest tylko poczciwy
Rzepa wie tylko co się dzieje w rzepie

Natura realnie rozpatruje swoje możliwości
(…)



11.


To nie była szczęśliwa rzepa. Pokrywały ją plamy. Kołysząc się, przepływała z jednej strony naczynia na drugą, a od czasu do czasu odwracała się dołem do góry.
– Rozumiem – rzekł M. – Ale mam wrażenie, że dając naszemu przyjacielowi tę swobodną, pełną nadziei postawę wobec życia, którą bez przesadnego wchodzenia w szczegóły określę jako postawę rzepy, dałeś mu także zdolności artystyczne... i nie zawaham się użyć tego określenia powtórnie... rzepy.



12.


Był sobie (...) robak, który mieszkał w rzepie. Durniu, wrzeszczą inne robaki, czemu mieszkasz w tej wstrętnej, gorzkiej, twardej rzepie, kiedy inni tarzają się w ekstazie w dojrzałych czereśniach, w soczystych brzoskwiniach i innych takich? A Robak, Który Mieszkał w Rzepie, odpowiada na to ponuro: „Bo przedtem mieszkałem w jabłku. A teraz to już boję się ruszyć.”



Zebrana rzepa musi trafić do rąk konsumenta, nawet jeśli ten niekoniecznie akurat na nią reflektuje…


13.


Dookoła było pełno ludzi – trwał przedświąteczny targ. Wszędzie jak okiem sięgnąć stały furmanki i drabiniaste wozy pełne okupacyjnych przysmaków – śledzi, kartofli, kiszonej kapusty i buraków. Znacznie więcej było jednak skromnych, porozkładanych na bruku straganów handlarzy oferujących rzeczy wyprzedającej się z głodu miejskiej inteligencji z Kielc – książki, futra, obrazy, lampy, naczynia, nawet krzesła i stoły. To było straszne, jak szybko, zaledwie w pół roku od rozpoczęcia wojny, zdołali Niemcy zagrabić wszystko, co rodziło się na polskiej ziemi. Jeszcze w sierpniu stragany były pełne żywności, której w Rzeczypospolitej nie brakowało. Dziś rzepa, buraki i melasa zastąpić miały czekoladę, kawę, kakao i dobre papierosy.



14.


T.B., owinięty kocem jak sarongiem, kroczył z błogą miną ascety wyznającego jakiś mało znany, ale nieszkodliwy kult.
Przynamniej miał nadzieję, że tak to wygląda. W dzisiejszych czasach chodzenie po ulicach L. było znacznie bardziej ryzykowne niż za cechujących się sympatyczną niedbałością rządów króla E. D. Z jednej strony przydawało to każdej wyprawie – nawet na targ po przejrzałe jarzyny – aury niebezpieczeństwa i intrygi, ale z drugiej trudno mu było uspokoić sterane nerwy, bez względu na to, jak wiele nadpleśniałych rzep taszczył ze sobą.



… i zostać przygotowana do spożycia (która to czynność musiała ongiś być tak pospolitą, że aż weszła w przysłowie) …


15.


Manifestacja indywidualności za pomocą akurat skrobania rzepki jest nieco dziwna, bo nie można powiedzieć, by rzepka była warzywem szczególnie luksusowym, elitarnym, wymagającym komfortu odosobnienia. Nie bardzo wiemy, jak się ją skrobie. Może zastanawiać ten wybór.
Bo nawet i rym bezpośrednio nie usprawiedliwia użycia rzepki. Co innego wtedy, gdyby taka rzepka wyrosła krzepka i można by ją było schrupać z kawałkiem chlebka. Ale rzecz w tym, że rzepka jest przaśna, polska, naturalna, a do tego zapewne (choć w tym względzie pewności mieć nie można) nadaje się do skrobania.



… a nie dość tego, w sprzyjających warunkach może być katalizatorem doznań zgoła wznioślejszych, niż samo smakowanie przygotowanej potrawy…


16.


- Pójdę na chwilę do ogrodu. Zaraz wracam.
Podniósł wzrok.
- Pomóc ci?
Pokręciła głową i przeszła obok, czując jego spojrzenie na swych biodrach. Zastanawiała się, czy patrzył na nią w ten sposób przez cały czas, kiedy przemierzała werandę, przypuszczała, że chyba tak.
Nie myliła się. Patrzył na nią. Potrząsnął głową i spojrzał znowu. Przyglądał się ciału, myślał o niewątpliwej inteligencji. Coś go do niej ciągnęło, coś, z czym usiłował walczyć.
Teraz ogród tonął już w cieniu. F. kroczyła wolno ścieżką, trzymając na biodrze miskę pokrytą białą, nieco popękaną emalią. Wyrwała z ziemi marchew i pietruszkę, trochę selera, cebulę i rzepę. (…)
- Obieranie warzyw idzie mi całkiem nieźle – zdeklarował się.
- Dobrze, tu jest deska, a nóż w szufladzie na dole po prawej stronie. Mam zamiar przygotować jarski gulasz, więc krój warzywa w kostkę.
Stał o dwa kroki od niej, patrzył w dół i siekał marchewkę, rzepę, pory i cebulę.



… chyba, że potencjalny konsument przedkłada natychmiastowe zaspokojenie głodu nad wszelkie teoretycznie możliwe przyjemności.


17.


D. sięgnął i wziął sobie rzepę z jednej ze skrzyń. Trzymał ją lekko i wpatrywał się w nią, jakby nie był pewien jej realności. W oczach miał gorączkowy głód człowieka, który od wielu tygodni nie dojadał. S. zorientowała się z zaskoczeniem, że ten mężczyzna był równie wygłodzony jak pozostali, mimo wyższej pozycji. I cierpliwie pomagał rozładowywać dziesiątki skrzyń pełnych żywności.
D. w końcu podniósł rzepę i z chrupnięciem odgryzł kęs. S. wyobrażała sobie, jak smakowało warzywo – ostre i gorzkie. Jednak widziane jego oczyma wydawało się ucztą.



Stosunek konsumenta do potraw przyrządzonych z rzepy wcale nie jest oczywisty, bo jedni o nich marzą i zajadają się nimi…


18.


– Przesrałeś wszystko, prawda? – zapytał ze śmiechem H.
– Nie wszystko. Kupiłem sobie te buty i ten piękny sztylet.
– Trzeba było kupić trochę ziemi i zrobić z jednej z tych dziewczyn od pieczonego łabędzia uczciwą kobietę – stwierdził Jack Sz. – Zbierać mnóstwo rzepy i płodzić mnóstwo synów.
– Wojowniku, broń! Miałbym zamienić złoto na rzepę? Cóż za marnotrawstwo!
– Lubię rzepę – sprzeciwił się poirytowany Jack. – Z chęcią bym trochę zjadł, najlepiej tłuczonej.



19.


Na stoisku warzywnym Ruth skierowała się w stronę kosza z rzepami o pięknym kształcie. Każda była wielkości jabłka, symetryczna i dokładnie wyszorowana, z fioletowymi prążkami. Większość ludzi nie docenia estetyki rzepy, myślała Ruth, wybierając pięć dorodnych sztuk. Uwielbiała te chrupkie warzywa, które cudownie wchłaniały aromat każdego sosu i marynaty, w których je zanurzano. Ruth lubiła posłuszne warzywa. A rzepę lubiła najbardziej pokrojoną w duże kawałki i zamarynowaną w occie z papryczkami, cukrem i solą.
Co roku przed kolacją z okazji wrześniowego zjazdu rodzinnego matka robiła dwa słoje marynowanej ostrej rzepy, z których jeden dawała Ruth. Kiedy Ruth była małą dziewczynką, nazywała rzepę la - la, “gorące - gorące". Ssała ją i żuła, dopóki spuchnięty język i wargi nie zaczęły jej piec jak ogień. Teraz też opychała się nią od czasu do czasu. Miała większą ochotę na sól czy ból? Gdy rzepy ze słoja ubywało, Ruth dorzucała więcej pokrojonych warzyw i szczyptę soli i zostawiała jeszcze na kilka dni. Art uważał, że jej smak jest w porządku w małych dawkach. Dziewczynki natomiast twierdziły, że rzepa ma zapach, “jakby coś puszczało bąki w lodówce". Czasem Ruth ukradkiem podjadała ją rano, rozkoszując się w ten sposób początkiem dnia. Nawet matka uważała, że to trochę dziwne.



… a inni wręcz przeciwnie.


20.


Okazało się, że „paszteciki” zamówione przez Q. zajmują dwa wielkie, owalne półmiski. Każde z pokrytych chrupką skórką ciast miało grubość prawie dziesięciu centymetrów i trzydzieści centymetrów średnicy. Zastanowił się poważnie nad ucztą, która go czekała i powiedział:
- Poproszę widelec.
- Zaraz przyniosę – obiecała kelnerka i zniknęła w kuchni.
Roger miał rację. Nadzienie ciasta składało się z mięsa, ziemniaków i wielkiej ilości rzepy, która zdaniem Q. wraz z pasternakiem znajdowała się na szarym końcu listy potraw jadalnych.



21.


- (…) Może niektórzy bardziej potrzebują pewnych rzeczy niż inni albo nienawidzą silniej. Mój ojciec nie cierpi rzepy. I zawsze nie cierpiał. Nie wiadomo, skąd to się wzięło. Rzepa wprawia go w pasję, w prawdziwą pasję. Otóż kiedyś mama się... no, zezłościła i zrobiła cały rondel siekanej rzepy z kupą pieprzu i sera i z wierzchu to przyrumieniła. Ojciec zjadł pół porcji, zanim spytał, co to jest. Mama powiedziała, że to rzepa, a on cisnął talerz na podłogę, wstał i wyszedł. Chyba jej nigdy tego nie darował.
L. zachichotał.
- Może jej darować, bo przyznała się, że to rzepa. Ale przypuśćmy, żeby zapytał, matka powiedziałaby, że to coś innego, a jemu by to zasmakowało i zjadłby następną porcję. I potem się dowiedział. Przecież mógłby ją zamordować.



Być może dlatego niektórzy preferowali wykorzystanie rzepy do celów pozagastronomicznych...


22.


Doris P., zamieszkała w Little Norton przy Acanthia Way 18, twierdzi, że Y-a w ogóle nie mogło być na miejscu zbrodni.
„Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że X.Y. to fałszywe nazwisko”, mówi pani P. „Człowiek, którego ludzie znają pod tym nazwiskiem, to w rzeczywistości Stubby Boardman, czołowy piosenkarz popularnego zespołu H., który piętnaście lat temu wycofał się ze sceny muzycznej, kiedy podczas koncertu w auli parafialnej w Little Norton został trafiony w ucho rzepą. Rozpoznałam go, gdy tylko ujrzałam jego zdjęcie w gazecie. A Stubby nie mógł popełnić owej zbrodni, bo tak się składa, że w tym samym dniu i o tej samej godzinie spożywał ze mną romantyczną kolację przy świecach.(…)”.



23.


Temu dniowi muszą towarzyszyć płomienie. Madeleine Cosman w książce Medieval Holidays and Festivals (“Średniowieczne święta i ich obchody”) pisze: „Płomienie mają witać dobre duchy i odganiać złe, zatem na każdym stole stoi wydrążona dynia ze świeczką w środku”. W dawnych dniach zamiast dyni używano tykwy lub rzepy.



24.


Rozmawiałem ostatnio z kobietą, do której zwróciła się o pomoc córka w stanie zgryzoty. Była na drugim roku studiów i sypiała z chłopakiem, który otwarcie – i za jej wiedzą – sypiał równocześnie z kilkoma innymi dziewczynami. Sprawdzał je po prostu przed podjęciem decyzji, z którą miałby „chodzić”. Córka była przygnębiona, nie tyle z powodu systemu – choć uświadamiała sobie po części jego niesprawiedliwość – ile faktu, że to nie ona została ostatecznie wybrana.
Poczułem się jak jakiś ocalały osobnik z pradawnej, na zawsze minionej kultury, której przedstawiciele wciąż posługiwali się krążkami wyciętymi z rzepy jako formą pieniądza.



… albo gardzili nią do tego stopnia, że używali jej do niepochlebnych zestawień i porównań.


25.


- Nie kończ pani, nie przyjechałem po słowa pociechy ani współczucia, bo te mi nie pomogą. Przyjechałem, aby panią zobaczyć, aby powiedzieć to, co mówiłem, bo się już przepełniło we mnie, a czy pani słuchała, czy mnie żałuje, grubo mi to obojętne. Tak, tak, tak! - wołał uderzając ze złością w stół. Uśmiechnęła się cierpko, bo ją nieco dotknęły te słowa.
- Odebrał pan ostatnie listy moje?
- Odebrałem.
- I nic pan mi nie powie?
- Powiem: powinna pani była tak zrobić, jak pani zrobiła.
- Czy powinnam? - powiedziała z naciskiem, bo ją podrażniło to: powinna.
- Mniejsza o wyraz; dobrze pani zrobiła pozostając przy ojcu. Cóż by pani miała w teatrze? . . . rozkosz, sławę, nieśmiertelność? . . . Nic z tego, walkę tylko, walkę marną o marność, walkę o cień, którego nikt jeszcze nie uchwycił.
- A cóż tutaj?
- Chociażby i spokojne wegetowanie.
- To jest: prawidłowość i porządek, rodzina, mąż, dzieci i obowiązki. Znam to! Zaleca mi pan to, co sam od siebie odrzuca ze wstrętem. Trochę wydaje mi się to sprzeczne. . .
- Niech się pani nie wydaje, bo się pani źle wydaje. Odrzucam je, bo odrzucać mogę, bo tam, gdzie jałowiec może rosnąć i żyć, tam dęby schną i umierają.
- Dobrze pan rozgatunkował - szepnęła z goryczą.
- Znowu o wyraz się gniewamy, nie chodzi mi o to, tylko że jeden człowiek może żyć sto lat rzepą pieczoną i czuć się szczęśliwy, a drugi rzepą żyć by nie mógł.
- Skądże pan wie, że akurat ja jestem jałowcem, że akurat ja jestem tym człowiekiem, który rzepą żyć może?



26.


Obiecałam sobie, że nie pozwolę Chantale zaleźć mi za skórę. Dotychczas dzielnie powstrzymywałam się, aby nie przeskoczyć przez stół i nie chwycić tego małego demona za gardło. Diabeł odziany w dziecięce rękawiczki.
– Pracuję w tutejszej policji.
Chantale nie pozwoliła mi dokończyć.
– Jakiej policji?
– Całej. A twój uliczny wybryk nie zrobi na nikim wrażenia.
Chantale wzruszyła ramionami.
– Twój prawnik daje ci dobre rady. – Nie podjęłam próby wymówienia nazwiska mężczyzny.
– Prawnik mojej matki ma IQ rzepy.



27.


(…) jeden z nich powiedział, że otrzymał list z Kolorado i że w najkrótszym czasie będzie musiał wyjechać, drugi (że też nie mogłam zobaczyć twarzy tych łajdaków) zażądał, aby sąsiad pokazał list. Zaintrygowana, chciałam również zobaczyć. „To wszystko jest przecież bzdura, nonsens” – myślałam jednocześnie. I wtedy pierwszy lokator pokazał dużą, czarną… rzepę – zwykłą, czarną rzepę, której plasterki tatuś kładł na razowy chleb, grubo smarowany masłem, i solił. Zdziwiłam się: - Przecież to jest rzepa, a nie list z Kolorado? – Lokatorzy chytrze uśmiechali się, a potem wybuchli głośnym, trzykrotnym: - Cha, cha, cha! (…)
Jak tylko zamknęłam oczy, lokatorzy w obu pokoikach na nowo rozpoczęli swój bezsensowny spór.
- Rzepa czy list z Kolorado na jedno wychodzi…
- Nieprawda, list z Kolorado i czarna rzepa to zupełnie różne rzeczy.



Innym znów to warzywo kojarzyło się pozytywnie, choć nie zawsze całkiem cenzuralnie…


28.


Tu zwrócił się do X-a:
— Hej, mój Boże, to ja cię małego ostatni raz widział, teraz zasie choć i po ciemku miarkuję, żeś chłop jak tur. A zaraz gotów był z kuszy dziać!… Widać, że na wojnie bywałeś.
— Mnie od małości wojna chowała. Niech stryjko powie, czyli mi doświadczenia brak.
— Nie potrzebuje mi stryjko nic mówić. Widziałem w Krakowie pana z T., który mi o tobie rozpowiadał… Ale pono ów Mazur nie chce ci dziewki dać, a ja bym ta nie był taki zawzięty, boś mi się udał… Zapomnisz ty o tamtej, jeno zobaczysz moją Y. To ci rzepa!…



29.


J. uśmiechnął się do kobiety leżącej na łożu. Jedną dłonią zasłaniała lewą pierś, a drugą krocze, prawa pierś była zatem odsłonięta. Sutki miała ciemniejsze od sutek C., a do tego trzykrotnie większe. Zauważywszy spojrzenie J., zakryła prawą pierś, odsłaniając w ten sposób wzgórek łonowy. – Czy wszystkie markietanki są takie skromne? – zdziwił się L. – Jeśli ktoś chce sprzedać rzepę, powinien ją pokazać kupującym.
- Gapisz się na moje rzepy, odkąd tu wszedłeś, s. – Kobieta znalazła koc i podciągnęła go do talii. Potem uniosła rękę, by odgarnąć włosy z oczu. – Ale one nie są na sprzedaż.



… przy czym najbardziej prawidłowe skojarzenie ze zdrowiem i tężyzną fizyczną wciąż wygrywa!


30.


Żółw Ś. człapał dróżką i liczył kroki.
- …tysiąc sześćset dwadzieścia osiem, tysiąc sześćset dwadzieścia dziewięć, tysiąc sześćset dwadzieścia dziesięć – ze zmęczenia pomylił się w rachunku.
Po długim marszu dotarł wreszcie do celu. Stanął pod tablicą z napisem: KLUB SPORTOWY „KRZEPA” i z godłem przedstawiającym niedźwiedzia wyrywającego jedną ręką z ziemi wielką rzepę.


===========


Dodane 16 stycznia 2017:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 6625
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: asia_ 01.01.2017 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
Po świątecznym szaleństwie czas na dietę. Dot59 poleca rzepę - smaczną, pożywną i zdrową ;)

Zapraszamy!
Użytkownik: asia_ 02.01.2017 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Po świątecznym szaleństwi... | asia_
A nagrodą do wylosowania będzie w tym konkursie Cień eunucha Jaumego Cabré. Zasady losowania: tutaj.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.01.2017 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
Na razie literackie rzepki chrupie troje uczestników, mam jednak nadzieję, że grono amatorów tego warzywa się poszerzy :-).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.01.2017 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
W rzepobraniu bierze udział już 7 konkursowiczów. Największym powodzeniem cieszy się dusiołek nr 1, ale niezebranych rzepek jest jeszcze mnóstwo!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.01.2017 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
Drodzy konkursowicze, i ci, którzy już się biedzą nad wyrywaniem rzepek, i ci, którzy jeszcze mają zamiar do pozostałych dołączyć - przyznaję się do błędu, mianowicie jeden dusiołek - nr 14 - mam jednak nieoceniony. Przeglądając go przed planowanym czytaniem znalazłam stosowny kawałek, wypisałam, a potem lekturę odłożyłam... i zeszło do tej pory.

Jako bonus za wprowadzenie Was w błąd podam trochę danych naprowadzających. Otóż dusiołek jest członkiem licznego rodzeństwa, jak to często w tym gatunku bywa. Zaś osobnik paradujący w kocu słynie z tego, że wraz ze swoim zaufanym sługą (będącym niekoniecznie tym, kim się wydaje) prowadzą tryb życia, na którego określenie "ascetyczny" byłoby daleko przesadzonym komplementem. A nadpleśniała rzepa nie jest najgorszym z produktów, jakie zdarza im się jadać.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.01.2017 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
W piątej dobie konkursu dzielnie opierają się wyrwaniu rzepki nr 5, 6, 7, 10, 15, 17, 23, 24, 26, 27 i 30.
Ponieważ na forum cisza, pozwolę sobie dostarczyć porcję dyskretnych mataczeń autorskich.

Rzepki nr 5, 7, 23 i 24 wyrosły na tym samym gruncie; rodzice 7, 23 i 24 mogli czytać 5, ale nie odwrotnie. Niewykluczone, że ten od 23 uprawia lub uprawiał rzepę nie tylko metaforycznie, bo pasuje to do stylu życia, o jakim w dusiołku wspomina.

Z innej niwy pochodzą rzepki 27, 10, 15 i 30 (uszeregowane według wieku rodziców). Na różne dzieciątka rodzica 10 można natrafić nie tylko na papierze, przy czym wymagały do tego współpracy innych artystów. Za to rodzic 15 bywa sam obecny w niepisanych środkach przekazu. Dusiołek 30 ma tytuł kojarzący się trochę z aktywnością w nim opisaną, a trochę z jedną z postaci.

Rzepka 6 wyrosła blisko 17 i 26, ale nie na tym samym zagonku. W dusiołku 26 i jego rodzeństwie to i owo się wykopuje, ale nie są to warzywa.
Użytkownik: Pani_Wu 07.01.2017 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
Ujawniam się jako pierwsza, że zbieram rzepy. Proponuję pomataczyć nieco na forum. Podejrzewam, że mam coś "na wymianę" :)
Dot napisała, że rzepki zimowe zbiera kilka osób, zatem zapraszam do współpracy :)

Utknęłam nawet na dusiołku nr 8, którego powinnam znać! Za oknem śnieg i mróz, to zdecydowanie zbyt trudny czas na zbieranie rzepy :)

Poszukuję 6, 7 i 8, dzieciątka 5 i 16 (rodziców zidentyfikowałam), 14, 16, 17, 23 i 24. Służę mataczeniami pozostałych!
Użytkownik: KrzysiekJoy 09.01.2017 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ujawniam się jako pierwsz... | Pani_Wu
Rodzic 8 wyhodował wiele rzep. Stworzył rzepę z pięknym wąsem, jak i rzepkę dostojną, obie te rzepki są nader inteligentne i dociekliwe. Ta rzepa nie należy do tego podgatunku rzep. Sama musisz poszukać tytułu i oby Ci nie zeszło to nastopnej pory roku. :-)
A 6 i 7 nie mam.
Użytkownik: Pani_Wu 09.01.2017 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzic 8 wyhodował wiele ... | KrzysiekJoy
Mam! Dziękuję :)
6 i 7 nadal brak. Też poszukuję. Takoż 16 (całe jednak), 14, 17, 23, 24 i 27. Masz może?
W zamian pomataczę to, co mam :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 09.01.2017 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam! Dziękuję :) 6 i 7 ... | Pani_Wu
Co do 6 i 7. jedno z tego znam. Napisane w jednym języku choć rodzice z różnych krajów.
To co czytałem (7) to historia człowieka, na którym żadne kłucia, wyrywania, tłuczenia, nacinania nie robiły żadnego wrażenia.
A to co nie czytałem, to opowieść, którą dobrze by nam wyjaśnił no ornitolog lub doktor Doolitle. ;-)
Użytkownik: Pani_Wu 09.01.2017 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do 6 i 7. jedno z tego... | KrzysiekJoy
Dzięki Krzysiek!
Które Ci pomataczyć z tych, które ja mam, a Ty nie masz? Nie wiem co masz, ani co byś chciał :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 10.01.2017 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki Krzysiek! Które C... | Pani_Wu
Poproszę o pomoc w wyrwaniu rzep 4 i 30.
Użytkownik: Pani_Wu 10.01.2017 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Poproszę o pomoc w wyrwan... | KrzysiekJoy
W miejscu i czasie, gdzie dzieje się 4 mogło się narodzić coś, co ma lotki, ale nie ma skrzydeł. Bo kiedy wokół tylko wieje wiatr, to trzeba się czymś zająć, najlepiej w grupie. Wtedy, do tego miejsca, jako szanowany obywatel byś nawet nie zajrzał, chyba, że lubisz nocny tryb życia i podejrzane towarzystwo.
Mamusia kilkakrotnie zainspirowała speca od wywoływania dreszczy, w tym ową 4.
Użytkownik: Pani_Wu 10.01.2017 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Poproszę o pomoc w wyrwan... | KrzysiekJoy
30 - kiedy już polubisz robić to, co mogło się narodzić w dzieciątku nr 4 bardzo, bardzo, zechcesz rywalizować. I wtedy przychodzi moment, gdy już nie ma z kim. A teraz ten stan opisz wnukowi. No to kto się będzie nadawał zamiast Ciebie na bohatera? No? Taki duży i silny, chociaż tu chyba nie siła mięśni a oka ma znaczenie? :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.01.2017 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
Drodzy zbieracze, do końca konkursu pozostały jeszcze niecałe 4 doby.
Każda z rzepek została już co najmniej raz wyrwana i schrupana, przy czym najtrudniejsze do zebrania są: 17, 24 i 27, do których spróbuję udzielić nieco podpowiedzi.

Każda pochodzi z innego kraju, ale 17 i 24 są jednojęzyczne (a Kolorado w 27 to zmyłka). Za to żeby wyrwać pierwszą, trzeba skorzystać z komunikacji nielądowej, drugą w zasadzie też, chociaż w tym przypadku dostępny jest też środek częściowo lądowy :-).

Rodzicielka 27 na upartego mogłaby być babcią rodzica 24, a prababcią rodzica 17. Chociaż - wbrew temu, co mogłyby sugerować tytuły dusiołka i jednego z ośmiorga jego rodzeństwa - nie uprawiała tego samego gatunku literackiego, z którego słynie wspomniany rodzic 17, to i tak ją podejrzewano o nadużywanie wyobraźni (nawet odzwierciedla się to w tytule jednej z jej biografii). Co zmyśliła, to zmyśliła, ale na pewno nie zmyśliła tego, co ujęła w jedynym swoim zbiorze poezji - tragedii historycznej, której i ona mogła paść ofiarą.

Rodzic 17 debiutował - właśnie dusiołkiem - już w naszym wieku i w ciągu 11 lat udało mu się napisać więcej niż 1 powieść rocznie (a dwie największe są takie, że gdyby pisał dwie i pół strony dziennie, nie wyłączając niedziel i świąt, to akurat na jedną zeszedłby mu cały rok) nie licząc pomniejszych utworów.

Rodzic 24, jak wszyscy jego rodacy, jest głównie ojczyznocentryczny, co szczególnie odzwierciedla się w tytule jednego z jego dzieciątek, ale z kolei dwa inne tytuły odnoszą się do kraju tradycyjnie antagonistycznego, a jeden do pochodzącego stamtąd starszego i sławniejszego kolegi po piórze. Dusiołek jest ostatnim z dłuższych okazów jego prozy, a tytuł też ma taki... lekko ostateczny.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.01.2017 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | asia_
Widzę, że na polach i zagonach cisza, a tymczasem mamy już przedostatnią dobę konkursowych zmagań. Zbieraczom, którzy szybko się zniechęcili, przypominam, że dysponuję sporym zapasem autorskich mataczeń, ale tym, co nie piszą ani nie odzywają się na forum, nie mam szans ich przekazać :-).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: