Dodany: 01.01.2017 03:36|Autor: Pingwinek

Czytatnik: Pingu-pingu-ping! ;)

2 osoby polecają ten tekst.

Moje najulubieńsze utwory Jana Twardowskiego, cz. 1 (poezja)


(Czytatka zdradza co nieco.)

Poezja księdza Twardowskiego towarzyszyła mi przez gimnazjum, liceum, pierwsze studia... To Jana od Biedronki wymieniałam jako nastolatka wśród ukochanych poetów (obok Poświatowskiej, potem Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, potem Hillar). Parę lat temu przestałam określać się jako osoba wierząca i praktykująca (ogromny kontrast w porównaniu z religijnością lat ubiegłych), więc i Twardowski naturalnie został porzucony. Ale wraca do mnie w różnych momentach życia całymi fragmentami. To poezja na 6, niezależnie od przekonań. Nie pozwala na obojętność. Czy i proza na 6 - dzisiaj pewnie czasami na 1. Ale zawsze, jak oceniam (a trafiam wciąż na różne nowe dla mnie teksty), klikam "6".

W czytatce (w części 1) przedstawię oczywiście moje najulubieńsze wiersze (chronologicznie wg "Zaufałem drodze: Wiersze zebrane 1932-2004" - posiadam egzemplarz, Bubuś i Dzidziuś sprezentowali mi na Gwiazdkę'2004... gdzieniegdzie pozaznaczam zmiany, np. wg wydania zbierającego wiersze z lat 1932-2006). Podzielę się też innymi tekstami (w części 2). Pod czytatką odnośniki do zbiorów (kolejność bez określonego porządku).

Oto wiersze:

"Niech rozpacz się obudzi
na ściętych bólem wargach,
niech idzie między ludzi
żebracza, licha skarga.

Zgasł promyk jasnej chwały
i usechł liść wawrzynu,
tysiączne sny nie dały
jednego nawet czynu.

Na próżno było latać
w podniebną dal bez końca,
u samych szczytów świata
nie mogłem znaleźć słońca.

Strącony, pokonany,
w bezdusznym ginę tłumie...
Ach, po co śniłem plany,
gdy snów nikt nie rozumie!"
-> "Skarga". Nie skarżę się ludziom, nie rozumieją.

"Odgłos mych butów zostanie po wieczne czasy na schodach -
Księżyc i lustro nie ginie - wciąż dwoi, troi się w mroku -
Ktoś wyjdzie - nagle usłyszy szmer jasny, chłodny jak woda -
zrozumie treść mego życia, księżyca, lustra i kroków.

Serce zapadnie się głębiej - stanie się ciche jak pacierz -
we własny cień się otulę i wszystkich sobą zasmucę -
Wieczorem na mnie spojrzycie i duszę moją poznacie -
Wtedy gdy nic wam nie powiem - wtedy gdy nigdy nie wrócę."
-> Pewnego dnia nie wrócę i nic już nie powiem.

"Dziś jest znowu tak samo jak wczoraj. Ten sam smutek, tęsknota... tęsknota...
ten sam rynek sprzed laty, sprzed laty... tylko inne wspomnienia są w nas...
tylko w bramach noc ciszę odmawia starym wierszem jakiegoś Or-Ota
i rozplata w rozśpiewanej Wiśle ciche dłonie (ile w nich jest gwiazd).

Na Kanonii znów okna zagasły, znów jesienią opadły rolety...
tylko dzisiaj, kochana Warszawo, innych, lepszych poetów już znasz...
dawna wiosna i jakieś powstanie, jakieś zżółkłe o Polsce wersety...
tylko zegar rozdzwonił się łzami i ktoś wspomniał jakąś, jakąś twarz...

Czemu Solec się nocą nie pali? Liście zmarły... dlaczego... dlaczego...
ten sam rynek sprzed laty, sprzed laty i Łazienki te same i świat...
Dziś jest znowu tak samo, jak wczoraj. Znów jak wczoraj tęsknimy do czegoś,
tylko księżyc rozpłakał się wierszem i ktoś mówi: tyle, tyle lat..."
-> "Artur Oppman". Lata tęsknoty...

"Przywarci błękitem do torów, do wiecznie tych samych torów -
z tym samym na siatce niebieskiej - niezdarnym, ciężkim bagażem -
niesiecie nocą w swych oczach garść skradzionego wieczoru
i w srebrze okien zamkniętych - wieziecie nie swoje twarze.

Tak. Miłość naszą wieziecie na białych szmatach drukować -
łzy nasze znaczyć gorące zimnymi kroplami laku -
najcichszą naszą tęsknotę w krzykliwe układać słowa
i płacz nasz na zgłoski przeliczać w klekocie swoich wiatraków.

Śmiejemy się wszyscy z tych wierszy, co w pismach kwiatami rosną,
z tych jasnych stronic, przez które kołysze się słońce na niebie
... my chcemy tylko po cichu, my chcemy jakoś... tak prosto
w niewyszeptanych słowach odmawiać wciąż samych siebie."
-> "List czytelników do poetów". Czy poezja wciąż do mnie przemawia?

"zaplątana gdzieś tam na kresach w starych sosen aż kilkanaście
rośnie dzikim winem leśniczówka zanim w liściach zamknie się i zaśnie -

z leśniczówki wyszedł gospodarz - kto przyjechał od ranu zgadł -
dobry wieczór - co słychać - nareszcie - zapomniałem - już tyle lat

gość z Warszawy był bardzo spragniony więc herbatę zaczęto pić
przewracając jak kartki rozcięte dawne przeszłe dni

wszyscy mówią że już wierszy nie piszesz że już nawet drukowane nie są
zapomniany na prowincji tu żyjesz - taki wielki poeta no no

nie zrozumiał go chyba gospodarz - tylko wazon co z kwiatami stał
poprzez szklanki z herbatą na ścianie żółtym krążkiem cytryny się chwiał

ja nie byłem nigdy poetą nie lubiłem poezji jak snów
tylko lęk swój przed śmiercią składałem w skamieniałe naręcza słów

tutaj jest co innego - w ciche liście rozdzwonione okno
poprzez srebro strun naciągniętych - poprzez szyby mogę nocy już dotknąć

w saloniku zebrali się potem papierosy palili grali w karty
a dom został zaplątany w dzikie wino werandami w las jak w noc otwarty"
-> "Leśniczówka". Ja nie byłam nigdy poetką... A jeśli byłam?

"gdzieś rozdawali dziewczynkom lato
chłopcy w pękach zerwanych kwiatów
potem szli nad wodę wianki pleść

może dobrze może źle
może tak a może nie

tataraki zanurzone w zachodzie
nogi chłopcom pokrwawiły w wodzie

i szły panny pełne cichych przeczuć
w pierwszych nocy przekochanych niepokój
a przed nimi konie biegły głęboko
coraz głębiej w granatowy wieczór

w zbóż złotej szeleszczącej strudze
kłosy puste kłosy pełne złudzeń
zamyślony nad ludźmi las

może z kimś a może bez
może nie ma może jest

za dnia z wody go śpiącego wyjęli
potem w suche odzienie ubrali
nad głowami na rękach rozpięli
niosąc w cmentarz zielony śpiewali

przyjacielu nie obawiaj się - po co
i przed tobą byli przecież ludzie
co schodzili nocą wolno w śmierć jak w dojrzałość nowych
przebudzeń

przyjacielu nie obawiaj się - po co
tak się dzieje w niejednej młodości
że spragnieni kochania nocą czują gorzki niedosyt miłości

a on jakby nikogo nie słuchał leżał pełen białego koloru
gdy deszcz gwiazd powoli podnosił w studniach okien poziom
wieczoru"
-> "Opowiadanie wieczorne". Fragment o spragnionych kochania chodził za mną przez długi czas...

"zimą sani jadących w drzwi zamknięte słuchaj
gdy wieś spływa po osie zanurzona w zmierzch
w chłodne senne półżycie w oknach tamtych i tutaj

Królewna Śnieżka pije herbatę w pokoiku chłodnym od żalu
po ramionach włosów czarny dreszcz
jak rolety opuściła w nazajutrz

snu przyszłego po balkonach powiew
a po zaspach cienie długie od rowu

tylko w świecach reszta uniesień
tylko w okna nieobjęta dal -
szklanki psalm -
nad cytryną rąk królewskich jesień

jeszcze księżyc w łuk zwinięty srebrny kwiat
jeszcze droga w czarnych smugach koni
tak się często świat na oczach dwoi
tak przemija wiele smutnych lat"
-> "Śnieżka". Tak przemija wiele smutnych lat.

"tam rzeki pełne zapachu zboża
napływają powoli do okien -
w oknach dalii czerwona zorza
i oczy dzieci głębokie

tam już nic się nie zmienia
na zawsze skończył się czas -
zatrzymały się w cieknących strumieniach
łodzie pełne chłopców i gwiazd

tamci chłopcy już się nie zmienią
oczy mają zawsze wzburzone
pośród werand które jesienią
niosą w oknach dalie czerwone

kiedy deszcze o szyby dzwonią
nawet gdyby chłodno im było -
tamci chłopcy słabych jeszcze bronią
tamci chłopcy wierzą jeszcze w miłość

pośród werand które jesienią
niosą w oknach dalie czerwone
nad wierszami chylą głowy szalone
tamci chłopcy co już się nie zmienią

to im baśnie napisać - jak żagle
burzą włosów szlochać ku świecom -
nocą każdą budzi ich nagle
plusk gałęzi zza świata lecąc"
-> "Ludziom smutnym". Może dawniej było lepiej?

"wyszli bracia - wiatr we włosach - co za czas
w oczach gwiazdy i drzewa na spodzie -
pochyleni zanurzeni po pas
brodzą w nocy czerwcowej jak w wodzie

zatrzaśnięte na krzyż okiennice
nieskoszony jeszcze zapach łąk
i już płoną pozrywane księżyce
w białych lampach zamkniętych rąk

czy to życie jest tylko czy już sen
pomyśl pierwszy potem ja pomyślę
i dziwili się to tamten to ten
las się chwieje jakby stał na Wiśle

mamy umrzeć czy żyć dalej może wiesz
rozważ pierwszy potem ja rozważę
a już spadał powoli jak zmierzch
odgłos dzwonów bijących na twarze

a z miłością czy nie jest czy jest
powiedz pierwszy ty z kochania słyniesz
jeśli nie ma to i tak szkoda łez
jeśli jest to i tak kiedyś minie

wędrowali tak pewnego dnia
wędrowali tak w głębokie sny
pierwszym bratem chyba byłem ja
drugim bratem pewnie byłeś ty"
-> "O braciach, którzy pytali się samych siebie". Co za czas! Szkoda łez na miłość?

"A jeśli wojna nowa, a jeśli się zasmucę
jak dziecko zapłakane w różaniec swój powrócę.
Będę go brać na ręce jak włosów ciemne sploty,
gdzie blask się świec zaplątał jak żuczek szczerozłoty,
gdzie sny z krzyżykiem srebrnym i łzy, i śpiew poranny,
zerwanych moc przyrzeczeń i żal wciąż nieustanny,
modlitwy za rodziców, kolegów, prośby wieczne,
i jakieś umartwienia zabawne, niedorzeczne...
A jeśli wojna nowa, a jeśli niepokoje...
O rzewne, o tajemne paciorki czarne moje,
to na nich troski moje, radości ukochania,
i cały żar modlitwy późnego powołania.
I na nich pamięć dni tych, gdy późnym sennym latem
biegliśmy z podchorążym płonącym Mariensztatem,
a potem w noce długie na jezdni pod gwiazdami,
chwytałem was ukradkiem drżącymi wciąż palcami.
Do Twoich snów się tulę, do Twoich snów się łaszę,
na tych dziesiątkach licząc sierpniowe złudy nasze.
Kto wezwał? Kto przywołał? Skąd sny, co tu przygnały?
Przed własną tajemnicą przyklękam taki mały...
O siódmej po kolacji, przy modlitw chłodnym dźwięku,
o jaką burzę wspomnień przeważasz w moim ręku.
Bo jeśli wojna nowa, a jeśli niepokoje,
o rzewne, o tajemne, paciorki czarne moje."
-> "Różaniec". Ukochana modlitwa, jak jeszcze się modliłam...

"Wszystko potrzebne było - i rozstanie,
młodość wesoła, zwątpienia i trud,
i nawrócenie nagłe i powstanie
i okupacja i dziurawy but.

Wszystko potrzebne było - i te lata
dzieciństwa mego, gdyśmy biegli w sad,
walc przy jabłoniach, kujawiak przy kwiatach,
i ogień wojny, nadzieja i grad.

Wszystko potrzebne było - chłód w celi
i noc na jezdni, gdziem najlepiej spał,
i ci, co w boju koło mnie ginęli,
gdy mnie omijał najcelniejszy strzał.

Wszystko potrzebne było - i te smutki
i żal do wodzów w popowstańczy dzień,
i odrzucone od niej niezabudki
i ta sutanna i klasztorna sień.

Wszystko potrzebne było - nim zaśniemy
woli Twej świętej ucałuję ślad
a jeśli umrzeć karzesz - to umrzemy -
kwiatu zapragniesz - przyniesiemy kwiat.

A jeśli zechcesz - będę pośmiewiskiem
a jeśli sprawisz - wielki będę rósł -
a jeśli przedtem nim księdzem zostanę
śmierć mnie ogarnie - i zasypie grób.

Sok najwspanialszy wyciska grono
na dnie leżące - wino wyborne
wszystko potrzebne było - niech płoną
w ołtarzu Twoim świece wieczorne."
-> Obym i ja westchnęła w przyszłości (z wdzięcznością): wszystko potrzebne było.

"Pomyśl, pomyśl znowu noc sierpniowa
lecz wakacje, owoce i chłód -
tylko wtedy tak bolała głowa -
granat ciążył, uwierał but.

Podaj rękę - ćmy sierpniowe lecą -
przejdziem mostem, zapadniemy w sad
przestań szeptać: pożarami świecą
w oczy Mietka co na Wiejskiej padł.

Popatrz dobrze - to nad rzeką altana -
a nie z Leszna roztrzaskana sień -
a to róży gałąź odłamana -
a nie Wandy rozstrzelonej cień.

Zaginiemy po czoła w wikliny -
przedpowstańczych dochowywać snów -
gdzieśmy nieraz przegadali godziny -
co poznamy jeszcze w życiu tu.

Śmierć w ulicach poznałeś, smak dzikiego wina -
sen na bruku, płacz kobiet, roztańczonych kwiat -
wiesz jak uśmiech wygląda i łza i jeżyna
i krwi dziecka ogromny na Grzybowskiej ślad.

Podaj rękę, most przejdziemy stromy -
to nie szrapnel - to warkocz gwiazd
to głóg tylko - nie Stach niewidomy -
co wzrok stracił by nie zdradzić nas.

Dawne sierpnie przypomnijmy sobie -
z łodzią, piłką, wędrówkami w las -
- Janku, Janku - na łączniczki grobie -
napis starł się, odblask lampki zgasł."
-> "W rocznicę Powstania". By dawne sierpnie przypomnieć sobie.

"A święta lecą ku nam sanną w cztery konie,
o czasie przedświąteczny, Matko pełna łaski,
msze adwentowe śpiewamy, bo dziecięce dłonie
kleją pewnie po szkołach kogutki i paski.
Na ulicach wileńskich śnieg grudniowy, śnieg leży
trzęsą zimę cichutko nadniemeńskich kołnierzy,
na cmentarzu na Rossie szepczą chłopcy cichutko.
Wojna trwała tak długo, a kolędy króciutko.
Święta Panno Wileńska z twarzą dobrej dziewczynki,
zimno, pusto tam Tobie, a nam świecą choinki.
Ani nam teraz wiedzieć, kto snu twojego strzeże,
księżyc to jakiś dobry, po rzęsach Twych się łamie
w tym płaszczyku jesiennym, niedopiętym, promiennym,
Co w Ostrej świecisz Bramie.
Marznie w sadzie palma - obca mowa Puszkina
wigilia tak bliziutko, a Ty -
w płaszczyku co się nie spina -
krople srebrnego wina

popatrz - popatrz w wileńskie łzy -"
-> (Wiersz przeczytałam w zbiorze nowszym.) Jak musiano się czuć po wojnie bez Wilna...

"Już ci przyszło kochanie umierać –

a tu trzeba szkoły otwierać –
kościół budować wysoki –
żołnierskie ćwiczyć kroki –
bić mądralów z zadartą głową
co chcą wszystko na nowo, na nowo –
knotki przed Bogiem świecić –
uczyć mówić do dzieci –
tak jak niegdyś w szkole dawnej przyszło –
przy harmonii popłynąć Wisłą
kasztany w parku zbierać –

a tu przyszło umierać, umierać."
-> "Ludziom odlatującym". Jeżeli kiedyś w moim życiu zapanuje szczęście, pewnie przyjdzie mi umrzeć. Teraz na złość trzyma się mnie istnienie.

"Płaczesz, co nam zostało z naszych szkolnych lat -
że potok, co nas huśtał z psem, balią i deską
dawno Wisłę dogonił i do morza wpadł,
że nasza pierwsza miłość skamieniała z bólu
jak złota kropla miodu migocząca w ulu -
jak pełen groźnych Indian nasz sztubacki świat,
a i młodość tak szybko przeminęła pusta -
żeś nie zdążył całować wszystkich róży w usta...

Ja patrzę się pogodniej jakby na organy,
ptak mi sfrunął z ornatu srebrem haftowany,
zatrzepotał skrzydłami i pocieszał nas.
Nie płacz, drogi Piołunku. Jeszcze mi zostało
to powietrze pachnące jak olbrzymi kwiat -
dobrzy ludzie w ukryciu, których się nie znało,
kromki chleba, co się wtedy biedakom nie dało -
i ten wiecznie na spowiedź czekający brat."
-> "Piołunkowi". Przeklęte szkolne lata!

"Gdybym tak nagle pojął, że przepadło wszystko -
ojczyzna, wiersze i modlitwy -
że zmarnowałem młodość, a złudne widziadło
z miłości mej zostało, jak kość z pola bitwy

że śmiech mnie goni w mieście, a oszczerca
z własnych uczniów mi dorósł, mierząc grot w głąb serca.
Gdybym tak nagle pojął, że z mych prac ogromu -
zostanie tylko wzgarda z naparstkiem popiołu.

Wystarczyłoby mi tylko jeden kwadrans czasu
milczenia przed Chrystusem z obolałą głową -
bym się wnet uspokoił, pocieszył się znowu."
-> "Kwadrans czasu". O nie, nie wystarczyłby!

"- Proszę o spowiedź - skomli jakaś «święta» dusza.
Udałem, że nie słyszę. Pobiegłem na ulicę.
Źle trafiła - myślałem. Poprzysiągłem przecież
tylko diabłów spowiadać, same czarownice.

Potem jędze straszliwe, łajdusów i świnie
a nie panny pobożne z grubymi mszałami,
bo tylko ci najgorsi - przyjaciele moi -
umieją się rozpłakać prawdziwymi łzami."
-> Może i jest w tym ziarno prawdy.

"Poezja obok modlitwy. Poezjo - modlitwo.
Już wikarówka w liściach ciepłych zasypia i gaśnie
W niebo wstępują róże. Powiada Biblia stara -
przez sześć dni stworzenia Bóg był poetą właśnie."
-> (W nowym wydaniu wiersz ma tytuł "Z dobrodziejstwem inwentarza Eugeniusza Zielińskiego".) Ładnie - ale pusto.

"Uśmiechu, jak szybko gaśniesz, radości, jakże uciekasz,
wciąż szatan z aniołem gra w kości o biedne serce człowieka.
Wakacje przelecą kłusem, migiem przeminą kasztany
i krwawy zachód na niebie jak adoracja rany.

Śniegu, czemu topniejesz z gwiazdozbiorami srebrnymi,
zawiedziesz nas, sen rozwiejesz o białym poczęciu ziemi.
Dziewczyno, jakże krótko, przed smutkiem jak niepogodą,
zasłaniasz chłopca drogiego swą duszą czystą i młodą.

I z miłosiernych uczynków najbardziej ten miłosierny,
co szczęśliwemu pomoże być szczęściu swojemu wiernym.
Podtrzymać uśmiech i radość. To, co tak kruche, łamliwe -
nad ludzkim przelotnym szczęściem wznieść dłonie miłościwe."
-> "O uczynkach miłosiernych wobec ludzi szczęśliwych". W punkt!

"Najdroższy, szukający szkół i profesorów,
dyskusji poprzez burze młodzieńcze, zawieje -
to tylko do trzydziestu lat tak bywa,
że książkami cię uczą - potem przez cierpienie."
-> "Studentowi". Mnie od dawna przez cierpienie. Lecz nie stałam się chyba mądrzejsza.

"Warto moknąć na deszczu na kogoś czekając,
biec z laurką i kwiatem przez miasto jak zając,
stać dla chorych w ogonku po jedną cytrynę,
grzesznikom pozaświecać wszystkie łzy matczyne,
kłaść się późno do łóżka, z kogutem się budzić -
gdy wszystkie nasze drogi prowadzą do ludzi."
-> "Warto". Moje drogi nie bardzo prowadzą do ludzi. Wybierają sobie niepojęcie.

"Słuchaj maleńki. I mnie marzyło się tak,
gdy dorosnę, ukończę szkołę, z artylerią powędruję w świat.
Jakby szło się po stopniach snami zarośniętych
w zaczarowany ląd ogniomistrzów, koni w cuglach spiętych.

Lecz nagle, Boże, chwile dziwne,
niezrozumiałe przedtem, inne,
po których schodzi się w dół.
Sny spopielały. W mszałach ciernie.
Znów marzę. Smucąc niepomiernie.
Kiedy byłem w szkole, kiedy miałem czapkę uczniowską,
niosąc kupiony srebrny gwizdek dawną ulicą Marszałkowską."
-> (Wiersz, zatytułowany "Rozmowa z harcerzem", przeczytałam w zbiorze nowszym.) "Bez celu się przejść Marszałkowską..."

"Boże, po stokroć święty, mocny i uśmiechnięty -
Iżeś stworzył papugę, zaskrońca, zebrę pręgowaną -
kazałeś żyć wiewiórce i hipopotamom -
teologów łaskoczesz chrabąszcza wąsami -

dzisiaj, gdy mi tak smutno i duszno, i ciemno -
uśmiechnij się nade mną"
-> "Suplikacje". Wołanie w nicość.

"Powróć mi, Panie, z dawnych lat
herbaty gorzkiej łyk w manierce
i umarłego ojca list,
sweter od siostry, matki serce

Kochanowskiego przekład psalmów
spalony z Wilczą w czas powstania
i wszystko, czego życzę innym -
a sam niestety nie dostanę

I spowiedź świętą z dawnych burz,
gdy łzy ważyła ręka Zbawcy -
i jeszcze jeden jakiś dzień
z dzieciństwa mego na ślizgawce

Ten śnieg, co mi na oczy spadł,
i to, com szeptał bezrozumny -
a potem jak najcięższy mszał
postaw z kielichem mi na trumnie"
-> "Kochanowskiego przekład psalmów". Ściska mnie za gardło.

"Od ciemnej grudki prochu, która smoli ręce,
z namaszczeniem rzucanej w Popielcową Środę -
radość rośnie jak balon. O, rzuć prochu więcej
na grzywkę panny Zuli, proboszczom na brody.
Nadzieja w ciemnej grudce - wiosna w drzwiach kościoła,
srebrne krewniaczki wierzby gawrony odsłonią,
ten, co nie chciał religii, jak Tomasz uwierzy
i zacznie beczeć ze szczęścia pod lampką czerwoną.
Będzie więcej spowiedzi i dobrych przyrzeczeń -
wiele rzeczy skradzionych podrzucą w czas krótki.
Rozpocznie się zwyczajnie i zawsze od Środy
Wielki Post, co krzyczy nawet na kotlet malutki."
-> "Popielec". Dzisiaj spływa po mnie taki wierszyk.

"Po dzwonku idźcie, chłopcy, w świat
i wy, dojrzałe damy,
choć mnie, waszemu księdzu, łzy
znów tłoczą się jak chamy.

Z dziewcząt swych będę zawsze rad,
chłopcami zachwycony -
choć czas podziobie wszystkich nas
jak indyk rozżalony.

Ulicą będę sobie szedł -
cichutko rozważając:
Jeszcze pięć lat, nie pozna mnie
dorosła panna Zając.

Bdurska Basia, Kowalewska,
warczące na mnie jak na pieska,
Zawadzki pełen animuszu,
zawsze w wesołym kapeluszu.

W gorzką niepamięć wpadnie ksiądz
z dziennikiem, dzwonkiem, szkołą -
lecz może lepiej niźli ja
przypomni Bogu znowu

woźny, choć czasem widzi źle,
może odnajdzie pod zegarem
rekolekcyjną starą łzę,
miłość, co jak dwa żubry beczy -
wiele nieważnych ważnych rzeczy,
śmierć, co uciszy nam nazwisko,
o Bogu nam przypomni wszystko.

Żegnajcie. Pora już,
jak marchew najzwyklejsza
Bóg będzie dla was rósł,
a ja się będę zmniejszał.

I spadnę wreszcie w szary kąt,
tak jak parasol to umie
lub pies z rodzinnej fotografii,
co zaczął wyć w albumie."
-> "Pożegnanie szkoły". Dotyczy nie tylko księdza-katechety...

"Co nam jeszcze zostało
ze sztubackiej nadziei i pieśni
z pomaturalnych czereśni
z listów pisanych do siebie
z gorączki pierwszego kochania
z kul uzbieranych w powstaniu
z przysiąg bez doświadczenia
z oczu pełnych zdziwienia
z kasztanów spadających
z obaw przed ruskim miesiącem
co nam jeszcze zostało
że biorąc
tom Lenina z szafy na ręce
niby czytam, a szukam ze łzami
zwykłej prostej wiary dziecięcej"
-> A niby najlepsze pozostanie w nas...?

"Ciemno od tajemnic, strach, ile ich było,
ogień i krew na ziemi porytej kulami -
i nagle dobry księżyc i las z jagodami,
dziecko, co na wrzosach twarzyczkę złożyło.

Cóż to za świat, na którym nienawiść i miłość."
-> "O świecie". Cóż to za świat, na którym nienawiść i miłość!

"O aniele na ołtarzu stojący
w siódmym niebie ze strasznymi trąbami -
taki byłeś groźny, gorący,
gdym cię we śnie dotykał ustami.

Rozum, wola, moje grzeszne ciało -
jasno widzą wyroki odwieczne.
tylko serce - choćby w proch się sypało
nie uwierzy w sądy ostateczne"
-> "Do anioła". Serce ma swoje racje.

"Znam na pamięć jasnogórskie rysy,
ostrobramskie, wileńskie srebro -
wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral,
gdzie Twa rana, Dzieciątko i berło

ręką farby sukni odgadnę -
złote ramy, lipowe drewno -
lecz dopiero gdzieś za swym obrazem
żywa jesteś i milczysz ze mną"
-> "O szukaniu Matki Bożej". Milczysz ze mną.

"Rozmaite zdjęcia z krzyża bywają,
na przykład:
zdjęcie z krzyża samotności
Ktoś cię nagle odnajdzie, ugości,
mówi na ty, jak w Kanie zatańczy,
doda miodu, ujmie szarańczy

Albo:
zdjęcie z krzyża choroby
Wstajesz z łoża jak Dawid młody -
I już jesteś do procy gotowy,
gotów guza nabić Goliatowi

Ale są takie krzyże ogromne,
gdy kochając - za innych się kona -

To z nich spada się, jak grona wyborne -
w Matki Bożej otwarte ramiona"
-> "Zdjęcie z krzyża". Czuję się tak, jakbym dźwigała ogromny krzyż.

"Żeby móc tak nareszcie uprościć,
jedną miłość wybrać z wielu miłości,
jedną przyjaźń najbardziej prawdziwą,
z zim na łyżwach - tę jedną szczęśliwą,
z psów kudłatych - najwierniejsze psisko,
z prac doktorskich - jasną nade wszystko

To bliziutko już od tej prostoty
do jedynej za Bogiem tęsknoty"
-> Zamiast upraszczać, zwykle komplikuję.

"Tylu aniołów odeszło,
tyle umarło gołębi,
lecz moje serce uparte...

Ni to ze złota, ni z brązu,
nie płonie krwawym językiem,
pragnęło lec na ołtarzu,
lecz ktoś je strącił patykiem.

Upokorzone, wstydliwe,
nie można spojrzeć mu w oczy

jak głupi Jasio szczęśliwe –
pod Jasną Górę się toczy."
-> "O głupim sercu". Przytoczyłam ten utwór w mojej rozprawie z religii w klasie maturalnej. Wiązałam go ze swoim rokrocznym pielgrzymowaniem do Częstochowy.

"Oto jestem. Chciałbym z siostrą pomówić,
ja - ksiądz byle jaki
- Proszę czekać. Już idzie z ogrodu,
chociaż nie chcą jej puścić ptaki

Chyba ona. Nie widzę jej twarzy,
czy się modli, czy się uśmiecha
za zjeżoną Karmelu kratą,
jak za łupiną orzecha

- U nas wszystko tutaj dla Boga
Nawet fartuch ogrodniczki niebieski,
nawet trepki z jednym rzemykiem,
jakby zdjęte ze świętej Tereski
Czasem śnieg mamy mokry we włosach,
za oknami - zmarznięty sad

Karmelitanko bosa,
szedłem tu tyle lat"
-> "Rozmowa z Karmelem". Chrzestny mojego brata jest karmelitą bosym.

"Chrystus przez wierzących jeszcze niepoznany -
zbawia znów
przez robotników dźwigających ciężkie kosze
przez odmrożone nogi
przez bóle głowy
przez okropne mieszkania
przez nowenny niewysłuchane
przez korkiem wykładaną ścianę
co wariatom zdrowie ochrania
przez zająca nękanego ołowiem
który stanął ze strachu na głowie
przez śmieszne życie złamane
przez chorób niewyleczenie
choć tyle włożyłeś trudu
przez niespełnienie cudu
choć jak Matka prosiłeś w Kanie
przez heretyków bezradne szukanie
przez dziobatą twarz nieforemną
przez płacz dziecka zgubionego w pociągu
co upadło nosem w ciemną noc
przez twoje własne cierpienie
to ostatnie co tak bolało
przez twoją krew i ciało
przedłuża się ramię krzyża
wyszła msza -

Jezu przez pogan wyglądany
przez wierzących jeszcze nieznany"
-> "Zbawia przez...". Nie chcę takiego zbawienia!

"Tak łatwo nad ołtarzem we Mszy się pochylić,
hostię lekką, drobną, niepozorną
zmienić w Ciało Chrystusa, unieść ponad głowy
w samotność Świętych Pańskich i w ciszę ogromną.

Jak trudno jednak siebie, własne szare życie
uświęcić, przeistoczyć. W duszy karmić spokój.

Wiem to, i mimo wszystko, Jezu, ufam Tobie,
bo masz taką zwyczajną, ludzką ranę w boku."
-> "Na obrazku Miłosierdzia Bożego". Nie trafia ksiądz do mnie.

"Jeśli świętą zostaniesz, wszystko będzie święte w twoim życiu,
łoże twardo słane, niepokoje i oschłość,
wspomnienie spisane ukradkiem w pamiętniku,
szorstki strój brązowy i każde z twych przeziębień,
każdy twój ból głowy,
zwykły klęcznik skrzypiący, posypane mrokiem
pod niemodnym welonem twe oczy głębokie
Pacierz, posługi w kuchni, szorowane schody,
chorej siostrze podany łyk źródlanej wody,
w czasie burzy sierpniowej, gdy wicher uparty
wieje w celę jak w złoty śpiewniczek rozdarty
Droga długa, kłująca, ciernista, niełatwa,
i od lampki wieczystej krwawa zadra światła,
co spadnie po nieszporach na twą ciemną głowę -
gdy siostrze przełożonej drżą brwi jowiszowe
Będzie ci, dziecko, dobrze. Krzyż pójdzie za tobą -
i Jezus, co pod krami pochmurnego nieba -
miłość w ranach ukrywa i w kruszynach chleba
Rankiem, na mszę cię zbudzą te same kasztany,
co mnie zawsze budziły, bzu szerokie kiście
i szpaczek ci za furtą klasztorną zaśpiewa
w dni ferialne po cichu, w święta uroczyście

Lecz nagle list przerywam. Ktoś puka. Otwieram
To tylko anioł przyszedł. Przesyłam go w liście."
-> "List". Nie chcę być święta, chcę być szczęśliwa!

"Królów wiodła w Betlejem gwiazda przeogromna
tocząc złote obręcze nad wielbłądzie głowy -

mnie ku Bogu zwróciła w poranek grudniowy
na miejskim brudnym placu - gwiazdka śniegu drobna.

Spadła sobie - i nagle ta czystość i jasność, i ciepło...

a mróz mi kości lizał przez palto zimowe."
-> "Na miejskim placu". Mroźny poranek grudniowy zabrał mi Święta, choć miał podarować...

"Spać się kładę, a tu mi się śni -
idzie za mną poprzez ciemną noc.

Odblask winnic, galilejskich pól,
chleb i wino, niezwietrzała sól -
z przypowieści jedno proste słowo
z betlejemską kolorową gwiazdą,
tyberiadzkiej wody cichy gwar -
stągwie z drzewa, osłów smutnych czar,
pod księżycem, którym w chmurze leży,
krwawe światło Ostatniej Wieczerzy,
Wieczernika tajemnicze drzwi -
Mszał z obrazkiem i ciernisty wieniec -
Oblubieniec zapatrzony w lampy.

Matko Boska - nakłoń twarz jasną,
zmęczonemu dozwól mocniej zasnąć."
-> Często przypomina mi się to ostatnie zdanie w dni i noce pełne zmęczenia.

"Stałem w sieni z pannami głupimi
i mnie w lampie wygasła oliwa –
biegłem nocą z bańkami próżnymi
aby nabyć potrzebne światło.

Nakupiłem, one nakupiły –
lecz tak było, jak Pismo naucza.
Patrzyliśmy, jak mądre tańczyły,
wszyscy razem przez dziurkę pod kluczem.

Byłem jeszcze ziarnem, co padło
naumyślnie krzywo obok drogi –
i świętego w progi nie wpuściłem.

Perłą cenną bynajmniej nie byłem,
ale osłem, zwykłym uchoklapem –
i jak owca w ciernie zabłądziłem.

Byłem jeszcze kąkolem w pszenicy,
dobrze z grobu głazem pobielanym –
lecz się nagle na głos rozpłakałem
przed Mamusi najświętszym obrazem.

I już nie wiem, jak to potem było –
anioł wiódł mnie za nos po kaplicy,
opowiadał mi... że przecież miłość.
Gdy wyszedłem, śnieg stał na pomnikach.

Biegłem szybko za procesją śniegu
z łzą anielską w wełnianym szaliku –

Matkę Bożą z ośnieżoną głową
od aniołów rozróżniając po cichu."
-> "Spowiedź". Dawne wrażenia.

"Módlmy się
Boże co wysłuchujesz grzeszników
zbliż nas tęskniących
do Matki Bożej
mamy Jej w Polsce obrazy cudowne
wielkie średnie małe
więcej niż na zawsze
dłużej niż na stałe
daj nam spojrzeć w Jej oczy
w niebie w wierze snu malowane
daj nam Jej łzy łaskawe
przez Jezusa Chrystusa
Pana naszego
amen

Kyrie elejson, Chryste elejson,
zmiłuj się, Boże, nad nami -
daj nam pozdrawiać Matkę Najświętszą
polskimi inwokacjami

Smętna Dobrodziejko
z krakowskich ołtarzy
z hejnałem jak srebrną trąbką
z pełnymi Polski oczami
módl się za nami

Madonno z Puszczy
z Ostrowów Tuszowskich
Tarnowa bliska
pachnąca świerkami
cała w wiewiórkach
módl się za nami

Matko Serdeczna
z sandomierskiej ziemi
Matko uczniaków
chroń przed wagarami
módl się za nami

Dzieweczko Lipska
w lipowej Lubawie
co łzę z żywicy chronisz pod rzęsami
módl się za nami

O Świętogórska
Panno z Gostynia
Panno nad pannami
módl się za nami

Smagła Góralko
z Rusinowej Polany
zimą zjeżdżają do Ciebie nartami
na Anioł Pański zadzwonią łyżwami
módl się za nami

Gwiazdo Jackowa z Przemyśla
z którą polski święty
chodził na misje
sławiąc różańcami
módl się za nami

Bolesna
w Staniątkach biednych
nad chlebem czarnym
mleka garnuszkami
módl się za nami

Nadmorska Pani
Rybaczko Swarzewa
z grzechów nas wyłów
swoimi sieciami
módl się za nami

Jazłowiecka Pani
Ty co ułanów
znałaś po imieniu
gdy wrzesień pamiętny czerwienił ranami
módl się za nami

Gospodyni Śląska z Piekar
co opiekujesz się górnikami
synowie węgiel przynoszą rękami
aby wciąż śpiewał psalm nad fajerkami
módl się z pielgrzymami

Władczyni zamku
z Czerwińska Pani
tyle młodzieży już śpi pod gruzami
módl się za nami

Pocieszeń pełna
w Warszawie na Piwnej
Tyś na Starówce przekłuta mieczami
módl się za nami

Piastunko karmiąca
prawie w każdym domu
patronko kuchni
butelek ze smoczkami
módl się za nami

Tęskniąca
za czym Ty tęsknisz w pociesznym Powsinie
uśmiech Jezusa był mi nabożeństwem
a wy straszycie smutnymi minami
módl się za nami

Mario na Piaskach
do której z pieśniami
szli karmelici skrzypiąc trzewiczkami
módl się za nami

Z Rzymu skradziona
w Kodniu schowana
przed makaroniarzami
módl się za nami

Zielarko Przydonicka
z paprocią, konwalią,
jałowcem i borówkami
módl się za nami

Księżno Sieradzka
co swe jasne księstwo
zakładasz nawet pomiędzy cierniami
módl się za nami

Misjonarko Starowiejska
z tuzinem świętych
z apostołami
módl się za nami

Madonno Inwałdzka
któraś skruszyła
herszta ze zbójami
módl się za nami

Ciemna Cudzoziemko przy latarniach
z Dzieciątkiem na prawym ręku
chroniąca Warszawę nocami
módl się za nami

Zebrzydowska z Kalwarii
między męki Pańskiej stacjami
módl się za nami

W Studziannej na krześle siedząca
przy świecy, nad talerzami
módl się za nami

Śnieżno-Różańcowa
Dominikanko z Krakowa
wsławiona cudami
módl się za nami

Zasypiająca
w drzewie rzeźbiona tysiącletnim
Wita Stwosza dłutami
módl się za nami

Ostrobramska
w każdej biedzie z Polakami
módl się za nami

Co Jasnej bronisz Częstochowy
łącz zakochanych
szczęścia obrączkami
módl się za nami

Matko Łaskawa
nasza świętości
w czerwonej sukni płaszczu zielonym
pełna uroku
świadku ślubów Jana Kazimierza
z panoramą miasta wśród lwowskich obłoków
co w Lubaczowie przyjmujesz swych gości
módl się za nami

Matko z Latyczowa dalekiego Podola
z kościoła który wznieśli rycerze
z daniny od każdego końskiego kopyta
historią jak sztandarem okryta
Tułaczko Wygnanko
co w skromnej kaplicy w Lublinie z nami żyjesz
módl się za nami

Hetmańska Zwycięska Mariampolska
coś rozpoczęła exodus Polaków
ze wschodu na zachód
dziś we Wrocławiu z zaczesanymi do tyłu włosami
módl się za nami

Piękna Pątniczko
bez biżuterii wędrująca
polskimi drogami
módl się za nami

Matko z Loretto spod Kamieńczyka
z dobrymi loretankami
módl się za nami

Matko Bogucicka
co czuwasz nad Katowicami
módl się za nami

Łaskawa ze Świętojańskiej w Warszawie
nad gniewu Bożego połamanymi strzałami
módl się za nami

Jak ziarno wyjęta z ziemi
wina obmyta kroplami
Gidelska Wieśniaczko
módl się za nami

Matko Boska Sulisławska
co uciekłaś przed złodziejami
módl się za nami

Matko Tuchowska
z różą jabłkiem i redemptorystami
módl się za nami

Flisaczko Dobrzyńska ze Skępego
Nastolatko Królewno
ze świętymi rączkami
módl się za nami

Królowo Sierpecka
z wesołymi oczami
módl się za nami

Matko Karmelitańska z Warszawy
w kościele z herbem Radziwiłłów
pod trzeba trąbami
módl się z klerykami

Matko Boska Bocheńska
ze zmęczonymi od łez oczami
o miłosierdzie dla cierpiących
skrzywdzonych i prześladowanych
módl się za nami

Licheńska Matko
która przywróciłaś zdrowie
Księdzu Prymasowi Tysiąclecia
módl się za nami

Bolesna Królowo Polski
u świętej Doroty w Licheniu
udziel pokoju dniom naszym

Matko Boża Pocieszenia
w Leżajsku nad Sanem
ratująca pędzonych w jasyr i na galery
ulituj się nad nami

Ty, która z Synem
w objęciach swej własnej matki
promieniujesz z Góry Świętej Anny
opiekuj się nami

Matko Boża Dzikowska
za flisaków płynących Wisłą do Gdańska
i zabłąkanych podczas dalekich dróg
módl się ze świętym Józefem

Pani Raciborska
co z głęboką tajemnicą w oczach
skłaniasz do milczenia i rozważań
naucz nas pokory

Pełna radości i dziewczęcości
piękna Matko Boska Tarnowiecka
rozjaśnij nam drogę

Podhalańska Gaździno Królowo Podhala
Pani szarotek owiec i wrzosów
co w Ludźmierzu
podałaś swe berło Następcy Piotra
módl się za nami

Matko Pocieszenia w Górce Duchownej
u której modlił się Stanisław Kostka
i błogosławiony Edmund Bojanowski
módl się z benedyktynami

Pani Ziemi Sądeckiej
co w Nowym Sączu słuchasz
w konfesjonałach u swych stóp
módl się za grzeszników

Smagła Chełmskich Unitów Bogurodzico
Strażniczko Kresów
sławna pod Beresteczkiem
módl się za nami

Matko Boża Leśniowska
Patronko Rodzin
w Żarkach dzierżąca królewskie berło
módl się z paulinami

Świętojańska Matko Boża
od Wykupu Niewolników
coś wspierała Sobieskiego i Kościuszkę
naucz nas być wolnymi

Pełna spokoju i łagodności
Piękna Madonno Gdańska
z radosnym, złotowłosym Dzieciątkiem
w największej świątyni kraju
bądź przyczyną naszej radości

Matko Boża w Rokitnie Cierpliwie Słuchająca
przeniknięta pokorą i pobożnością
co słuchasz pokrzepienia szukających
wypraszaj u Syna pociechę

Pani Rywałdu, Matko Cyganów
w rozgwieżdżonych szatach
i blasku klejnotów
módl się z kapucynami

Królowo Kaszub z Sianowa
swym berłem błogosław
zanim młodzi zawrą związek małżeński
uproś miłość prawdziwą

Dobrotliwa Matko Boża Szczyrzycka
od wieków wspomagająca dzieło cystersów
módl się za nami

Matko Boża se Świętej Lipki
u której przez osiemset lat przetrwało polskie słowo
módl się za nami

Wambierzycka Królowo Rodzin
między kaplicami Kalwarii
módl się z pielgrzymami

Krzeszowska Madonno Łaskawa
pamiętająca Piastów ród
módl się za nami

Pani Ziemi Warmińskiej
Królowo Nieba i Aniołów
w Gietrzwałdzie koronowana
przez kardynałów Wojtyłę i Wyszyńskiego
módl się za nami

Uzdrowienie chorych
z polskiego Lourdes z Gietrzwałdu
módl się za nami

Matko Boża
na spacerze z Jezusem i świętym Józefem
z Kalisza ratująca przed zagładą
pozostań z nami w każdy czas

Uśmiechnięta Pani Wodzisławskiej Ziemi
z Pszowa patronująca wielkiej pracy
i wielkiej modlitwie
jak prosił nasz Ojciec Święty
prowadź nas w poszukiwaniu sprawiedliwości

Płacząca nad grzechami ludzkimi
która chciałaś do nas przywędrować
z La Salette do Dębowca
módl się za nami

Pocieszycielko Zamojszczyzny
z miniaturowego wizerunku
Krasnobrodzka Szafarko Łask
prowadź nas ku Chrystusowi

Matko Boża Miłosierna
z Białej Rawskiej
strzegąca traktu z Mazowsza na Śląsk
módl się za nami

Łaskawa Matko Opieki
w chwilach grozy dla miasta i kraju
z katedry w Zamościu
bądź ostoją odwagi

Matko Boża Żuromińska ze świętym Antonim
co przez trzysta lat
broniłaś przed okupantem carskim
niemieckim i komuną
w chwilach zagrożenia dodaj nam sił

W klasztornych krużgankach augustianów
na krakowskim Kazimierzu
gdzie składali ofiary Jagiellonowie
Matko Boża Pocieszenia
nieś nam ukojenie

Matko Boża Parczewska
na męczeńskich Podlasiu
czczona przez chrześcijan wielu obrządków
roztaczaj nad nami swą macierzyńską opiekę

Miłosierna Matko Bolesna
otaczająca opieką Kościerzynę
siostry niepokalanki i Kaszubów
oręduj za nami

Matko Boża Hetmańska
z orderami polskimi na sukni
i buławami u stóp
módl się za nami

Matko Boża Hallerowska
przez aniołów wniebowzięta
z Mińska Mazowieckiego, Radziszowa i Jurczyc
broń naszej ojczyzny

Matko Boża Zwycięska
coś pod Warszawą wojska polskie w 1920
wiodła do zwycięstwa nad bolszewikami
czyniąc «Cud nad Wisłą»
czuwaj stale nad nami

Matko Boska z Woli Gułowskiej
Patronko żołnierzy Września
poraniona w bitwie pod Kockiem
czuwaj nad nami

Matko Boża Kozielska
w obozie jeńców przez oficerów rzeźbiona
wędrująca z nieludzkiej ziemi
przez Monte Cassino do Londynu
módl się z zesłańcami

Zwycięska Królowo różańca z Kozielska
któraś wiodła żołnierzy polskich
cudem ocalonych z sowieckiej niewoli
od półwyspu Kola przez Jerozolimę do Anglii
by przybyć po latach do Polski
czuwaj i teraz nad nami

Matko Boża tylekroć rzeźbiona w Kozielsku
świadku męczeństwa i poniewierki żołnierzy
za to tylko że byli Polakami
ostatni darze rozstrzelanego ojca dla syna
znaku niezłomnej wiary
opiekuj się i dziś polskimi żołnierzami

Katyńska Matko Boża
z zakneblowanymi ustami
Pamiątko Polskiej Golgoty Wschodu
przy Tobie Ojciec Święty
modlił się za podstępnie zabitych
zmiłuj się nad nami

Matko Boża Katyńska
tuląca oficera polskiego z postrzeloną głową
rozumiejąca rozpacz na zawsze
rodzin zamordowanych
w Charkowie, Miednoje i Katyniu
uproś u Syna wieczne dla nich odpoczywanie

Matko Boża Wysiedlona
Opiekunko wygnanych w 1944
z powstańczej Warszawy
Opiekunko zesłanych na Sybir
nieopuszczająca ich nigdy w żadnej potrzebie
wędrująca wraz z nami w nieznane
chroniąca w niewoli
od zimna głodu lęku i rozpaczy
Nadziejo na powrót do Ojczyzny
opiekuj się i nami

Matko Boża Patronko Sybiraków
niegdyś z Biłki Szlacheckiej pod Lwowem
a teraz z Grodźca na ziemi opolskiej
któraś cierpiała wraz z nimi
wśród tajg i stepów Syberii i Kazachstanu
nie opuszczając ich nigdy
w łagrach i obozach zagłady
nie pozwól zapomnieć ich cierpień

Matko Boża Bolesna z Wykusu
strzegąca pamięci stu dwudziestu trzech
poległych żołnierzy od gór Świętokrzyskich
z partyzanckich oddziałów majora «Ponurego»
ocal ich od zapomnienia

Matko Boża
Żołnierzu Armii Krajowej
Pamiątko Warszawskiego Powstania
dłużej niż na zawsze
któraś chroniła w boju za Ojczyznę
módl się za nami

Matko Boska Bieszczadzka
w Jasieniu
ze śladem tatarskiego kopyta na obliczu
usłysz błagania nasze

Matko Boska Berdyczowska
ozdobo Ukrainy, Wołynia i Podola
ukaż nam światło nadziei

Matko Boża Łaskawa
od Stanisławowa po Gdańsk
łzami wołająca o opamiętanie
módl się z Ormianami

Podkamieńska Pani
przy salwach armat ogłoszona Królową
teraz z Wrocławia
wstawiaj się za nami

Matko Boża Pocieszenia
przed pięciuset laty
broniąca Sokal przed Tatarami
później z Krakowa
teraz z Hrubieszowa
czuwaj nad nami

Matko Boża przesiedleńców zza Buga
siedemnastowieczna łaskami słynąca
Madonno z Bołszowiec
któraś wędrowała z kresów
przez Lwów, Kraków do Gdańska
czuwaj nad nami

Matko Boża Niezawodnej Nadziei
przyodziana w wiejską chustę
co z Jamnej prowadzisz młodych
w trzecie tysiąclecie
bądź zawsze z nami

Matko Boska Radosna
opiekunko przyrody
z Kampinoskiej Puszczy
najmłodsza z ukoronowanych
módl się za nami

Złoczewska Kamedułko
słynąca cudami
wspomagana cierpliwą modlitwą mniszek
módl się za nami

Makowska Królowo Rodzin
koronowana przez Jana Pawła II
na krakowskich Błoniach
módl się za nami

Matko Pocieszenia
z którą tak trudno było się rozstać
że zabrano Ciebie do Teratyna
módl się za nami

Niepokalana Dziewico Stęszewska
która nie chciałaś nas porzucić
cudownie ocalona
módl się za nami

Matko Skałkowa
nad źródłem cudownej wody
módl się za nami

Wspomożycielko Wiernych
z najstarszej szkoły salezjanów
módl się za nami

Na spacerze prowadząca za rękę
z pomocą świętego Józefa małego Jezusa
Wspomożycielko uwięzionych w Dachau
módl się za nami

Łaskawa Księżno Wielicka
malowana na kamieniu
święty skarbie w białej Wieliczce
błogosław sól w każdej solniczce
módl się za nami

Matko Boska Myślenicka
któraś przywędrowała
od papieża Sykstusa V
wprost do nas
módl się za nami

Limanowska Pani
w wiele sukien ubierana
módl się za nami

Kresowa Hetmanko
patronko konfederatów barskich
módl się za nami

Matko królująca we Wrocławiu
z czasów Jana Sobieskiego
módl się za nami

Pani Odporyszowska
która uratowałaś
od najazdów szwedzkich
teraz pod opieką misjonarzy
od świętego Wincentego à Paulo
módl się za nami

Madonno Mazowiecka z Płocka
Królowo równin Mazowsza
ze skarpy wiślanej
módl się za nami

Matko Boska z Miejsca Piastowego
tak piękna
a prawie że nieznana
módl się za nami

Świętorodzinna
sąsiadko Studziannej z Nieznamierowic
módl się za nami

Fatimska Pani
która ocaliłaś
Ojca Świętego Jana Pawła II
w czasie zamachu
spod Giewontu na wschód zapatrzona
módl się za nami

Jasna Matemblewska Pani
z Panem Jezusem pod sercem
do której modlą się kobiety spragnione dziecka
módl się za nami

Księżno z Łowicza
do której przychodzą
w barwnych łowickich strojach
módl się za nami

Nieustającej Pomocy
potrzebna na co dzień
Karetko Pogotowia w dzień i w nocy
Nieustającą nieustannie błagamy
módl się za nami

Szkaplerzna z Czernej
na szlaku Orlich Gniazd
módl się za nami

Wadowicka Pani
na której rękach wzrastał Ojciec Święty
tu właśnie ochrzczony
módl się za nami

Matko Pocieczenia
Największa dłużniczko Boga
bo i najwięcej od Niego dostałaś
i nam możesz dać wiele
módl się za nami

Matko Świętej Rodziny
z ptakami u nóg
z dwiema wisienkami
módl się za nami

Ratująca od zarazy
przenoszona z miasta do miasta
przy końcu wędrówek
w Opolu zatrzymana
módl się za nami

Matko Pięknej Miłości
na znaczkach pocztowych
z listami wysyłana
módl się za nami

Matko dawczyni wolności
od wykupu niewolników
powracająca wolność uwięzionym
módl się za nami

Na procesjach noszona z Gdańska Oliwy
przez Kaszubów pokochana
módl się za nami

Matko Pocieszenia
na drodze do Wilna
trzymająca trzy kwiaty
módl się za nami

Z Kazimierza nad Wisłą
zasłuchana w Anioła
który do Niej przyszedł
módl się za nami

Szesnastowieczna Ostrożańska Matko
któraś przechodząc
zostawiła ślady najświętszych stóp
na ziemi wśród starych lip
módl się za nami

Matko Boża Wysokolska
z piękną pąsową różą w dłoniach
tyloma łaskami od wieków słynąca
niosąca ludziom dobro i pocieszenie
a teraz skrzywdzona przez zło i nikczemność
przez złodziei z korony i wotów ograbiona
przywróć grzesznych do opamiętania

Matko Boża Pocieszenia
z kaszubskiego Wiela
dokąd trafiłaś z kościoła
augustianów w Chojnicach
otoczona radosnymi aniołami
miej nas w swojej opiece

Matko Boża łaskami słynąca
Pocieszycielko siedemnastowieczna z Wielunia
Opiekunko narzeczonych i małżonków
czuwająca nad rodzącymi matkami
jak modlił się Stefan kardynał Wyszyński
okaż się pocieszeniem dla każdej rodziny

Matko Boża króla Jana Sobieskiego
piękna Madonno z Wrocławia
koronowana przez naszego papieża Jana Pawła II
który nazwał Cię Mater Adorans
módl się za nami

Jezu Miłosierny
z sanktuarium w Łagiewnikach
jak modlił się Jan Paweł II
miej miłosierdzie dla nas i całego świata

Baranku Boży
pokaleczony pokłuty
usłysz nas czasami
ocal co święte
zmiłuj się nad nami"
-> "Polska litania". Był czas, kiedy to chciałam odwiedzić te wszystkie Maryje.

"Zbaw nasze ciało
to - co się tak w biurze namęczyło
w maszyny nastukało
na krześle ukrzyżowane

O zmierzchu
w migających strzałkach okien tęskniące
w telewizor jak w strusie jajo wpatrzone
kochało

pod łukiem triumfalnym deszczu się trzęsło -
w kolejkach stało po mięso -

w gniewie - jak pióro burzy
w miłości tkliwe

jak przedszkolanka w podróży
jak oczy świętej Agnieszki przemyte rumiankiem
- w szpitalu -
ze skaczącą małpką gorączki"
-> "O zbawieniu ciała". Zmień moje ciało...

"Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplątało,
węzły, konflikty, powikłania.

Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.

Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki.

Niech anioł podrze każdy dramat
aż do rozdziału ostatniego,
i niech nastraszy każdy smutek,
tak jak goryla niemądrego.

Aby się wszystko uprościło –
było zwyczajne – proste sobie –
by szpak pstrokaty, zagrypiony,
fikał koziołki nam na grobie.

(Aby wątpiący się rozpłakał
na cud czekając w swej kolejce,
a Matka Boska – cichych, ufnych –
na zawsze wzięła w swoje ręce.)"
-> "Pomódlmy się w Noc Betlejemską" lub "Wiersz staroświecki" (nie wszędzie z ostatnią zwrotką - ale dla mnie stanowi dopełnienie). Mnie w tegoroczną "Noc Szczęśliwego Rozwiązania" dopiero rozpętał się dramat.

"Nie umiem być srebrnym aniołem -
ni gorejącym krzakiem -
Tyle Zmartwychwstań już przeszło -
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonami -
tyle już alleluja -
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.

Wiatr gra mi w kościach mych psalmy -
jak na koślawej fujarce -
żeby choć papież spojrzał
na mnie - przez białe swe palce.

Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski -
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy -
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku -
sumienia wywróci podszewkę -
Serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę."
-> "Wielkanocny pacierz". "Tyle Zmartwychwstań już przeszło - / a serce mam byle jakie", to pamiętam.

"Właśnie w Betlejem wjeżdżali
w groty niemalowane wrota -
osiołek zaczął się trząść jak w kokluszu -
zląkł się kapitalistycznego złota.

Święty Józef podniósł brwi -

Betlejem stało się pełne
mędrców
psychologów
astronomów
kontemplatyków porwanych aż tak do siódmego nieba -
że zapomnieli o imieninach mamusi
o języku w bucie
o kruszynie dla wróbli chleba

Wielbłądy biły kopytami i zamieniały
Ziemię Świętą w grzechotkę -
wół się chwiał - jakby stał na biegunach -
a Matka Boska rzekła do świętego Józefa
- Nie wpuszczaj.

Niech im księżyc przypnie po srebrnej łacie -
niech czekają - póki najmniejszy z pasterzy
skończy mówić zwykły pacierz."
-> "O prostym pacierzu". Pacierz nie pacierz, będzie jak będzie.

"Poranek Wielkanocny wszystko poprzemieniał -
nie ma więcej cmentarza, grobu i kamienia.
Świat stał się samym światłem i wprost w okna świeci -
skacze złotym zajączkiem w dobre ręce dzieci.

Dawną drogą bolesną kroczy Weronika -
w chuście dzwon wielkanocny dźwięczy jak muzyka.
Cyrenejczyk z radością na nowy krzyż czeka.

Pierwszy papież ukradkiem sprawdza źródła wiary -
wbiegł do grobu i cudu w zachwycie docieka.

Dobry łotr mówi pacierz i niesie ze łzami
baranka z chorągiewką, z jasnymi oczami.
Magdalena przyjmuje świąteczne życzenia -
święty Jan pisać zaczął. Już drży ze wzruszenia.

I wszyscy w ewangelii ludzie zapomniani,
o których nic nie głoszą z ambony kapłani,
gramolą się jak niegdyś pasterze z królami
w poranek wielkanocny. Stukają sercami.

Więc najpierw pan Zacheusz wdrapał się na drzewo,
potem wbiega pacholę, które na pustyni
oddało głodnym koszyk z chlebem i rybami,
słudzy z Kany jak muły robocze z wiadrami,
sam gospodarz zajazdu, ukryty jak w norze,
co rannemu dogadzał, stał, prześcielał łoże.
Uschnięta figa - zakwitła na nowo,
kur wyśpiewuje ranne alleluja,
osiołek wciąż hosannę potakuje głową,
spóźnione głupie panny lecą zadyszane
(wiatr lampy drze za uszy, czarne knoty buja),
niewiasta z jedną drachmą, celnik ze słowami:
- Poranku Wielkanocny - zmiłuj się nad nami.

W ogrodzie Matka czuwa, na oliwnych zboczach
milcząca -
uśmiechnięta - z Wielkim Piątkiem w oczach."
-> "O Wielkanocnym Poranku". Wiersz kojarzy mi się z Wielkanocą'2007 - faktycznie, wiele pozmieniała.

"Żeby asceci nosili białe kapelusze
kolorowe krawaty
żeby klasztory budowano nie jak więzienia
ale z różowego plastyku
w każdym oknie ogonek muzyki

żeby pobożnych wprawiały w zachwycenia
bocianów czarne nogi
złote usta jelenia
spódniczki obłoków
żeby nie mówiono o mistykach
że to sakramenckie ofermy i łamagi

Niech im spada rano na łóżko
wprost przez okno nieba jabłuszko
z piórkiem liścia grającym na organkach światła
z armią cieni zielonych na klockach powietrza

I żeby każdą sekundę cierpienia
ceniono jak języczek konieczny u wagi."
-> "Żeby...". Cierpienie mnie nie uszlachetnia, cierpienie mnie niszczy!

"Mówią, że szukają Boga
rozgrzebują filozofię
dyskutują z niewierzącymi
na wierzących patrzą z przymrużeniem oka
dmuchają w świętego Tomasza jak w katedrę złotego kurzu
mieszają w mrowisku nieba
chcą przejść na czworakach przez ucho igielne
chlapią na ptaki niebieskie atramentem
ubolewają nad poziomem kazań
ważą 50 dowodów na istnienie
gryzą proroctwa jak kość z każdej strony
z samego szukania uczynili cel
i nagle stają się jak parasol na rekolekcjach zgubiony"
-> "O szukających". Dyskryminacja myślenia, ot co.

"Przychodzą do matki i mówią - straciliśmy wiarę -
Msza święta już im nie odsłania cierpliwej dłoni światła
choinki z kolędami nie przypomina już pierwszy nagusek śniegu
mała święta Tereska stale im kaszle w gruzach nieba
niepoprawna gruźliczka
aureole świętych drażnią jak grzebienie kogutów
męczy grzechotka kazań

szlachetni
czuli
nie dotknęli grzechu
tylko świat im się skrzywił
jak twarz w beczce śmiechu"
-> "Przychodzą do matki". Straciłam wiarę.

"Daj rękę. Wejdźmy w kościół, jak w głąb tajemnicy
wiem o tym, że nie wierzysz...
Tu są główne drzwi
tam okno z drzewem deszczu szumiącym z ulicy
(teraz brzęczy jak beczka pełna strużyn wody
tak zawsze kiedy kwaśne jabłko niepogody).
Na ławce przy chorągwi naprzeciwko sieni
panie po pięćdziesiątce - królewny jesieni
bliżej panny we wdziankach z balonem urody
obok święty bez teki z srebrną szklanką brody
(może złoży nam na pierś order suchej nitki)
na razie wprost z potopu świecą mokre łydki.
W konfesjonał pod ścianą wrzucają zazdrości
kłamstwa, obierki grzechu, szkielety miłości.
Wiem o tym, że nie wierzysz...
Tu się choć nikt nie schlapie, skarpetek nie zmoczy -
Właśnie święta Tereska z róż wyjmuje oczy
a w głębi sam Pan Jezus szuka Twego wzroku
waży twoją niewiarę. Nareszcie masz spokój.
Nie od razu płaczemy w łaski bożej deszczu
Nawrócenie - nie zając. Znów ten dzięcioł deszczu."
-> "Preludium deszczowe". Ciekawe, czy współcześni przedstawiciele Kościoła zgodziliby się, że nawrócenie nie zając.

"W jaki sposób Bóg nawraca grzeszników
rozmaicie

często jak wiatr co pędzi stado kapeluszy
chwyta duszę wprost z miejsca i targa za uszy

niekiedy z uśmiechem, prawie że wesoło
święci biorą za rękę i bawią się w koło

a czasem - nie do wiary
ni z tego ni z owego
łzę zdejmujesz z twarzy
jak pieszczotę śniegu"
-> "O nawróceniach". "And there won't be snow..."

"Mówią, że modlimy się do głuchych obrazów
ślepnących świec
że dmuchamy jak dzieci w papierowe trąbki -
a On przecież jest
w małej hostii jak w iskierce ciepła
w mocnych ścianach nadziei.

Czeka z sercem jak z Wielkim Piątkiem
w tabernakulum umówionej alei -
w domkniętym milczeniu -

przychodzę tu nieraz jak pogryziony psiak
i ostrożnie, dokładnie, po kolei wyjmuję z łap
kolce lęku."
-> "Jest". Dowody?

"Matko Najświętsza któraś się zdumiewała
o której nie powiedziano w litanii
Zdumienia Pełna
któraś dziwiła się
dlaczego Bóg urodził się w stajni
dlaczego musi uciekać na kopytkach osiołka -
spraw - żebym ucząc religii
nie mówił: Już wiem. Rozumiem
Mam na wszystko odpowiedź gotową
Żebym umiał się z ludźmi dziwić
nie rozumieć właśnie
kiwać głową
mój Boże, ile tajemnic w jednej sekundzie
Chwaląc męczennika, żebym dodał
że skaleczony dmucham czule na krew żeby mniej szczypało
Nie głosić tylko, że jak się kocha to mniej boli
że przez dziurę łzy można zobaczyć więcej
lecz czasami nad tym wszystkim załamać ręce
mój Boże, jak pojąć serce śmierci"
-> "Zdumienia pełna". Nie przepadam za tajemnicami.

"Wreszcie na szarym końcu
zbaw teologów
żeby nie pozjadali wszystkich świec i nie siedzieli po ciemku
nie bili róży po łapach
nie krajali ewangelii na plasterki
nie szarpali świętych słów za nerwy
nie wycinali trzcin na wędki
nie kłócili się między sobą
nie zajeżdżali na hipopotamie łaciny
żeby się nie dziwili
że do nieba prowadzi
bezradny szczebiot wiary"
-> "Na szarym końcu". A zamierzałam, kilkunastolatką będąc, studiować teologię.

"Jeszcze nie umiesz być sam
jeszcze się trzymasz wspomnień jak pochyłej poręczy
jeszcze się czepiasz chudych moli pamiątek
jeszcze nie dajesz spokoju umarłemu
chcesz go przyciągnąć z drugiego świata za guzik
jeszcze się rzucasz kukłom na szyję
jeszcze szukasz serca żeby je doić jak kozę
ważny jak puzon
stukasz cierpliwym kopytkiem różańca
ostatecznie można ci postawić trójkę minus z religii"
-> "Jeszcze nie". Zawsze z szóstką, obecnie niepraktykująca.

"Któryś się modlił bo było Ci za ciasno w pacierzu
któryś rozgrzeszył Magdalenę nie słuchając jej grzechów tylko łez
któryś nie tłumaczył do końca cierpienia
który wygadanym kaznodziejom kładziesz do ust gąbkę ciszy
odsłaniasz czas jak piękno
któryś widział na audiencji w Betlejem trzech monarchów na klepisku ziemi
jak trzy złote placki
który masz więcej niż pięć ran
który się nie gniewasz na ceremonie niewiary

Proszę Cię o kryjówkę
w cienkim kąciku Twych ludzkich rąk
przed zgrają formuł"
-> "Modlitwa". Żyłam formułami, owszem.

"Ilu umundurowanych świętych
kanonizowanych bez poprawek
moralistów na twardych podeszwach
aniołów kipiących jak mleko
chyba ciężko będzie czekać do śmierci na swój sąd szczegółowy
ze łzą - jak z ostatnim osłem

ale Ty Matko Najświętsza - spod ciężkiej betlejemskiej gwiazdy
co otwierasz na nas oczy jak weneckie okna
co nie przemiękłaś w cierpieniu
przyjmiesz poza kolejką
wszystkich niepewnych którym się zdawało
że znak zapytania jest dłuższy od znaku krzyża
tych którzy niczego nie mają chociaż niczego nie oddali
wyczekujących w ogonkach
narzekających na lata coraz szybsze
wydeptujących na krzywych obcasach swoje zbawienie
nawet tak zalatanych że nie mając czasu
modlili się na jednej nodze"
-> "Poza kolejką". Zawsze od Jezusa wolałam Maryję...

"Mówiła że naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają
mają okrągły czas więc się nie spieszą
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysiąca sądów
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują o miłości
ale pomagają znaleźć zgubione przedmioty
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć
nie straszą pustką pełną erudycji
nie łączą świętości z apetytem
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilę
przechodzą obok z niepostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę"
-> "O stale obecnych". Utwór piękny niczym "Kolęda dla nieobecnych".

"Już wzdychał na myśl o Bożym Narodzeniu
o tym jak naprawdę było
zaczął się modlić do świętej rewolucji w Betlejem
od której liczymy czas
kiedy znowu zaczął merdać puszysty ogon tradycji
wprosiła się choinka
elegancko ubrana
mlaskały kluski z makiem
kura po wigilii śpieszyła na rosół
potem milczenie większe niż żal
i już na gwiazdkę szalik przytulny jak kotka
żeby się nie ubierać za cienko
i nie kasłać za grubo
zdrzemnął się na dwóch fotelach
wydawało mu się że słowo ciałem się stało - i mieszkało poza nami
nawet usłyszał że za oknem
przyszedł Pan Jezus
prosty jak kościół z jedną tylko malwą
obdarty ze śniegu i polskich kolęd
za wcześnie za późno nie w porę
nacisnął dzwonek dzwonek był nieczynny"
-> "Wigilia". Doświadczyłam Wigilii pięknych i Wigilii bolesnych. Ta była beznadziejna.

"Zamykałem wiedzę w szufladkach
wymieniałem pajęczaki stawonogi i kręgowce
myliłem na niebie gwiazdę pierwszą z ostatnią
nie rozumiejąc kamieni - nazywałem
notowałem w zeszycie spostrzeżenia
wiedziałem że kiedy przylecą drozdy i żółte pliszki
można już spać przy otwartym oknie -
że po wilgach i derkaczach przychodzi pierwsza burza
że słonka wędruje tylko w nocy a wyżeł ma brwi nad oczami
poznawałem głuszca po zielonej piersi
zimorodka po czerwonych nogach
dostrzegłem że wiewiórka jest od spodu biała
że czajki kładą dzioby na ziemi
że kwiaty zapylane nocą nie są nigdy ciemne
że w maju kwitną rośliny niskie a w czerwcu wysokie
mówiono że można szukać prawdopodobieństwa i utracić prawdę
że prac doktorskich teraz się nie czyta tylko się je liczy
że króla najłatwiej uwieść ale trudno się do niego dopchać
że więcej jest dowodów na istnienie Pana Boga niż na istnienie człowieka
że piekło to po prostu życie bez sensu
czytałem na cmentarzu: «Tu leży Maria Dymek, ducha oddała Bogu,
ziemi - ciało, jezuitom - domek. Dobrze się stało»
Chwytałem się jeszcze teologii za rękę
pytałem czy anioł spowiadający byłby do zniesienia
dzieliłem grzechy na śmiertelne to znaczy ciche i lekkie - inaczej hałaśliwe
podglądałem czystość po obu stronach śniegu
wreszcie wzruszyłem ramionami: przecież wszystkie słowa sprawiają
że się widzi tylko połowę"
-> "Wyznanie". Wiedza, nauka, teologia... Nie. Trzeba wiary.

"Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy za wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą

boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej"
-> "Boję się Twojej miłości". Przyznaję!

"Za szybko chcesz wiedzieć wszystko
już masz pretensję
do samego Boga że odłożył słuchawkę -
do własnego Anioła Stróża że nietypowy
nie biały ale serdecznie rudy -
podsłuchuje spojrzenia
podobno na dwóch etatach
ponieważ fruwa - omija pytania
(a wszędzie tyle pyskatego cierpienia)
za prędko chcesz żeby wszystko było tak proste
jak seter irlandzki
ze świętym Franciszkiem w brązowych oczach
gdy łeb zwężony położy na kolanach
ofiarując ogon -
wypróbowany przyrząd do powitań i pożegnań

Tymczasem spada ciemność jak pilśniowy kapelusz
obłazi nas chude milczenie
wiedza wydaje się lizaniem
choć zawsze większa od odpowiedzi
skomli chłód zrozumienia
wszystko żeby nie widzieć jeszcze a już wierzyć"
-> "Za szybko". Ucieszyłabym się z serdecznie rudego Anioła Stróża.

"Nie o grzechy mnie pytaj
co zostało we mnie
Ile szczerości tego co już było dawno
ile uśmiechów wcześniejszych od myśli
niewinności jak długowłosego jamnika
albumu z wierszem «kto bibułę buchnie niech mu łapa spuchnie»
snu od bólu głowy
liścia wiązu co drapie
serca widzącego bez okularów
barwy której się uczyłem jak muzyki
kamienia wystrzelonego z procy który nie doleciał jeszcze do ziemi
modlitwy szumiącej jak ogień
siostry przy rodzinnym stole jak niebieska ostróżka
pokazującej mi język po drugiej stronie lampy
słów wciąż czujnych by nie uśpić krzywdy
sumienia tak wiernego jak anioł i zwierzę

i tego niewiadomego - co dalej"
-> "Co zostało we mnie". Co dalej?

"Dziękuję ci po prostu za to, że jesteś
za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe
za to, że jesteś tak bliski i daleki, że we wszystkim inny
za to, że jesteś już odnaleziony i nieodnaleziony jeszcze
że uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie
za to, że to, czego pojąć nie mogę - nie jest nigdy złudzeniem
za to, że milczysz. Tylko my - oczytani analfabeci
chlapiemy językiem"
-> ... o ile w ogóle jesteś.

"Czy nie dziwi cię
mądra niedoskonałość
przypadek starannie przygotowany
czy nie zastanawia cię
serce nieustanne
samotność która o nic nie prosi i niczego nie obiecuje
mrówka co może przenieść
wierzby gajowiec żółty i przebiśniegi
miłość co pojawia się bez naszej wiedzy
zielony malachit co barwi powietrze
spojrzenie z nieoczekiwanej strony
kropla mleka co na tle czarnym staje się niebieska
łzy podobno osobne a zawsze ogólne
wiara starsza od najstarszych pojęć o Bogu
niepokój dobroci
opieka drzew
przyjaźń zwierząt
zwątpienie podjęte z ufnością
radość głuchoniema
prawda nareszcie prawdziwa nieposiekana na kawałki
czy umiesz przestać pisać
żeby zacząć czytać?"
-> "Ankieta". No akurat zredukowałam pisanie na rzecz czytania.

"Jezu na krzyżu od nieba do ziemi
miałem mówić
ale pomyślałem że słowa umniejszają jak każda czułość
miałem iść z postępem
ale powstrzymał mnie artykuł «Moda i życie wewnętrzne»
miałem rozpaczać
ale sądziłem że czasem można przedostać się do nieba
pomiędzy niepewnością wiedzy a pewnością wiary
pokazując jak bilet ulgowy - zapłakany policzek
miałem udowadniać
przeszkodziła mi śmierć - jak inna ojczyzna
więc trzymałem się tylko Ciebie za palec"
-> "Niekoniecznie na pewno". Może nawrócę się w obliczu śmierci.

"Myślała że został już tylko na fotografii
z twarzą bez oddechu
Tymczasem w każdej chwili
kiedy zapalała światło
nakrywała do stołu w świecie tak małym w którym jest już wszystko
wiedząc że zmęczenie jest przynajmniej połową miłości
że kochać - to nie znaczy iść w swą własną drogę
nieefektowna jak zielona cyranka bez połysku
wytrwała jak chory z urojenia który ma w końcu rację
kiedy odkrywała że można się modlić mając tylko czyste sumienie
kiedy odchodziła żeby wrócić
z sercem nieskróconym przez oszczędność
tak znikoma że prawdziwa
sama na wspólnej drodze
po obu stronach wiary

Tłumaczył
że wieczność jest tylko jedna
że już są razem chociaż się nie widzą
że miałby ochotę nagadać jej serdecznie
choćby w przedpokoju ciepłym od ubrań

przecież tylko nieobecni są najbliżej"
-> "O nieobecnych". To zależy od rodzaju nieobecności.

"Nie na początku kiedy zaczynamy wierzyć
wtedy chodzimy jeszcze jak borsuk na całej stopie
z nosem do góry
ale potem
kiedy milknie pobekiwanie świateł
ściemnia się jakby katechizm mrużył oko
więdnie ultrafiolet jak hiacynt
niebo wydaje się grzeczne i niewskazane
na samym szarym końcu wiary
gdzie przystaje spocona teologia
kaznodzieja nie gimnastykuje języka
wtedy przyjdź
wprost z dziedzińca Kajfaszowego
jeszcze bez kluczy
a już ze łzami które najdalej prowadzą"
-> "Do świętego Piotra". Łzy darują jedynie ukojenie.

"Przez pamięć tak długo nienawróconego
Nikodema wychodzącego jak rak wieczorem
ratuj
trzymających się oburącz trzeźwej rozpaczy
egoistów albo inaczej litujących się nad samym sobą
pytających - czy to prawda że piękne kobiety wymyślili tylko mężczyźni
umierających niedbale
dostrzegających łatwiej głupstwo niż nikczemność
skrupulantów którzy tak dokładnie sprawdzają czas że nie wiedzą która godzina
odchodzących od pacierza na co dzień"
-> "Przez pamięć Nikodema". O mnie, co tu gadać.

"Tylko fotografie nie liczą się z czasem
pokazują babcię jak chudą dziewczynkę
z wiosną na czerwonych gałęziach wikliny
jej piłkę sprzed pół wieku i wróble jak liście
jej warkoczyk tak wierny jak anioł prywatny
jej skakankę jak prawdę bez łez i pożegnań
biskupa w krótkich majtkach na wysokim płocie
fotografie najchętniej ocalają dziecko
wolą uśmiech niż ostre dogmatyczne niebo
również serce co się dyskretnie spóźniło
pokazują wakacje bezlitosne lato
z psem spotkanie pomiędzy pszenicą i owsem
zwłaszcza gdy życie ucieka jak balon
i ślimak chodzi z domem swym bezdomny
kamień z twarzą królewską który nie skamieniał
przed dworem co się spalił siostry cieknie w pasie
dowcipne choć zegarek im płakał na rękach
wspomnienie szóstej klasy stygnące jak perła
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym pośrodku
umarł nie zmartwychwstał by odejść jak człowiek
staw pożółkły jak topaz i żabę z talentem
kiedy szczygieł z ogrodu przenosi się w pole
nawet trawę co zawsze wykręci się sianem
krajobraz co już przeszedł dawno w geografię
i oczy już za wielkie by stać je na rozpacz"
-> "Stare fotografie". Nowych brak...

"Święci - to także ludzie a nie żadne gąsienice dziwaczki
nie rosną krzywo jak ogórki
nie rodzą się ani za późno ani za wcześnie
święci bo nie udają świętych
na przystankach marznąc przestępują z nogi na nogę
śpią czasem na jedno oko
wierzą w miłość większą od przykazań
w to że są cierpienia ale nie ma nieszczęść
wolą klękać przed Bogiem niż płaszczyć się przed człowiekiem
nie lubią deklamowanej prawdy
ani klimatyzowanego sumienia
nie przypuszczają żeby z jednej strony było wszystko a z drugiej guzik z pętelką
stale spieszą się kochać
znajdują samotność oddalając się od siebie a nie od świata
są tak bardzo obecni że ich nie widać
nie lękają się nowych czasów które przewracają wszystko do góry nogami
nie chcą być również umęczeni w słodki sposób jak na nabożnych obrazkach
niekiedy nie potrafią się modlić ale modlą się zawsze
chętnie wzięliby na indeks niejedną dobrą książkę żeby bronić jej przed głupim czytelnikiem
nie noszą zegarków po to żeby wiedzieć ile się spóźnić
mają sympatyczne wady i niesympatyczne zalety
boją się grzechu jak fotela z fałszywą sprężyną
uważają że tylko pies jest dobry kiedy jest zły
nie mają i dlatego rozdają
tak słabi że przenoszą góry
potrafią żyć i nie dziwić się odchodzącym
potrafią umierać i nie odchodzić
Można o nich o wiele więcej pisać ale po co
trzymają się przyjaźni jak gawron gawrona
poznają późne lato po niebieskiej goryczce
słyszą na pamięć wilgi gwiżdżące przed deszczem
bawią ich jeszcze grzyby nieprawdziwe"
-> "Trochę plotek o świętych". Nie należę do fanów plotek.

"Czy stworzyłeś serce przez grubszą pomyłkę
czy dajesz miłość żeby ją odebrać
czy kochających od nas oddalasz na zawsze
czy to co rozłącza nie łączy
czy to co dzieli nie każe się spotkać
czy nie odchodzimy by być już naprawdę
gdzie trwałość i kruchość mówią o wieczności
gdzie rzeki wracają z chmur
gdzie niebo niesie pompę
i morze nie wysycha"
-> "Odpowiedzi". Odpowiedzi powinny pasować do pytań!

"Więc to Ciebie szukają gdy kupują kwiaty
by na serio powtarzać romantyczne słowa
wierność innym ślubując gdy biegną po schodach
roznosząc swoje serce pod różne adresy
gdy patrzą sobie w oczy by siebie nie widzieć
więc to Ciebie szukają nic nie wiedząc o tym

pisząc o dziurze w niebie o bólu zdumienia
czy Bóg być musi jeśli Boga nie ma
czy może się sumienie zaciąć jak parasol
o tym że kto nie płacze przestaje być dzieckiem
o głuchym co wykończy wreszcie kaznodzieję
gdy nie pasują jak dwie nogi lewe
gdy mówią: Zaraz przyjdę. Czekajcie z herbatą
mam tylko pospisywać nazwiska z cmentarza
niewielka to robótka zaraz będę gotów

gdy chcą oddawać wszystko umierać dla kogoś
maciejkę czułą w nocy pieścić na pamiątkę
gdy trąbią z przekonania że nikogo nie ma
i chodzą wkoło Ciebie jak czapla po desce"
-> "Więc to Ciebie szukają". A może nie robią nic?

"Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny

Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłódło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość"
-> "Sprawiedliwość" (Profesor Annie Świderkównie). Gdzie moja druga połowa?

"Dziękuję Ci że nie jest wszystko tylko białe albo czarne
za to że są krowy łaciate
bladożółta psia trawka
kijanki od spodu oliwkowozielone
dzięcioły pstre z czerwoną plamą pod ogonem
pstrągi szaroniebieskie
brunatnofioletowa wilcza jagoda
złoto co się godzi z każdym kolorem i nie przyjmuje cienia
policzki piegowate
dzioby nie tylko krótkie albo długie
przecież gile mają grube a dudki krzywe
za to
że niestałość spełnia swe zadanie
i ci co tak kochają że bronią błędów
tylko my chcemy być wciąż albo albo
i jesteśmy na złość stale w kratkę"
-> "Podziękowanie" (Pamięci George'a Eliota). Zgubiłam kolory w świecie i w sobie.

"Który stworzyłeś
pasikonika jak szmaragd z oczami na przednich nogach
czerwoną trajkotkę z wąsami na głowie
bociana gimnastykującego się na łące
kruka niosącego brodę z dłuższych piór
barana znającego tylko drugą literę łacińskiego alfabetu
kolibra lecącego tyłem
słonia wstydzącego się umierać może dlatego że taki duży
osła tak miłego że głupiego
kowalika chodzącego do góry ogonem
zresztą wszystkich co nie wiedzą dlaczego ale wiedzą jak
kanciaste orzeszki buku co pękają tylko na czworo
anioła po nieobecnej stronie - bez własnego pogrzebu z braku ciała
żabę grającą jak nakręcony budzik
nieśmiertelniki więdnące - więc prawidłowe i nieprawdziwe
dyskretną rozpacz jak pogodne krakanie
logiczną formułkę nad przepaścią
niezawinioną winę
psiaka z półopadniętym uchem
łzę jak skrócony rachunek
chyba jeszcze nie powstał na serio świat
jeszcze trwa Twój uśmiech niedokończony"
-> "Który". Uśmiech okrutny.

"Którędy do Ciebie
czy tylko przez oficjalną bramę
za świętymi bez przerwy
w sztywnych kołnierzykach
niosącymi przymusowy papier z pieczątką
może od innej strony
na przełaj
trochę naokoło
od tyłu
poprzez ciekawą wszystkiego rozpacz
poprzez poczekalnię II i III klasy
z biletem w inną stronę
bez wiary tylko z dobrocią jak na gapę
przez ratunkowe przejścia na wszelki wypadek
z zapasowym kluczem od samej Matki Boskiej
przez wszystkie małe furtki zielone otwierane z haczyka
przez drogę niewybraną
przez biedne pokraczne ścieżki
z każdego miejsca skąd wzywasz
nieumarłym nigdy sumieniem"
-> "Którędy". Szeroka droga nie była moja...

"Czy zostałeś aniołem dopiero po dłuższym namyśle
czy zamiast palca serdecznego masz tylko wskazujący
czy spowiadasz tylko z grzechów ciężkich bo lekkie trudno udźwignąć
czy klaszczesz w dłonie patrząc na konanie jak na sytuację przedbramkową
czy nigdy nie płaczesz żeby się nigdy nie uśmiechać
czy umiesz uważnie bez powodu słuchać
czy nie przytulasz się żeby odejść
czy nie tęsknisz za ciałem
za ludzkim uśmiechem
za dłońmi złożonymi w kominek
za ziębą co we wrześniu opuszcza ogrody
za źrebakiem zamykającym powieki
za chrząszczem o nogach żółtoczerwonych
za każdą sekundą zawsze ostatnią
za tym co nietrwałe i dlatego cenne"
-> "Anioł poważny i niepoważne pytania". Jakiś szacunek dla mojej powagi...?

"W tę noc, co nie wiedziała jeszcze, że jest święta
nie liżyłapy
nie pochlebcy
nie kandydaci na dygnitarzy
nie urzędnicy
nie spryciarze
nie chwalipięty że «tam byłem pierwszy»
nie reporterzy z telewizji ani dziennikarze
ale najbliżsi zawsze sobie krewni
analfabeci z bijącym sercem
i mędrcy - bo szukają
biegli niespokojni -
czy się nie przeziębił
czy gwiazda w ostatniej chwili Go nie przestraszyła
czy miał suche pieluszki
czy przy pięknie śpiewającym aniele nie dostał chrypki
czy Go siano nie podrapało
czy wierzgający osioł nie uraził swojego zwierzchnika - dostojnego wołu
kiedy rozsądni się gorszyli
Bóg wszechmogący stał się ludzkim dzieckiem
z wyciągniętymi bezradnie rękami
i świat się wcale nie zawalił
ale zgarbiony uśmiechał się i zaczął się prostować"
-> "Bóg się rodzi, moc truchleje". A mnie przed Świętami zawaliło się życie.

"Właśnie wtedy kiedy pomyślałeś
że papugi żyją dłużej
że jesteś okrutnie mały
niepotrzebny jak kominek na niby
w stołowym pokoju
jak bezdzietny anioł
lekki jak 20 groszy reszty
drugorzędnie genialny
kiedy obłożyłeś się książkami
jak człowiek chory
nie wierząc w to że z niewiary
powstaje nowa wiara
że ci co odeszli jeszcze raz cię
porzucą
święty i pełen pomyłek

właśnie wtedy wybrał ciebie ktoś
większy niż ty sam
który stworzył świat tak dobry
że niedoskonały
i ciebie tak niedoskonałego
że dobrego"
-> "Bezdzietny anioł". Niedoskonałość i dobro we mnie - wolałabym doskonałość i zło.

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą"
-> "Śpieszmy się" (Annie Kamieńskiej). Śpieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą. Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna. Nigdy nie wiadomo, mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą. O, cytaty prima sort.

"Matko Boska Staroświecka
z dawnego kościoła podobnego do zakochanego co osiwiał
znowu spadają skrzydlaki jesionu
tak samo szczeka owczarek szorstkowłosy ze szczotką na ogonie
ziewa po adoracji niewyspany święty
znowu kiedy się nie kocha - przedmioty stoją bez pożytku
w sierpniu młode bociany stają się samodzielne
teza i antyteza kończą się pobiciem i protezą
kura się stale jąka
zimą trochę liści trzyma się na grabie
nawet łacina milczy żeby wrócić
znowu najważniejsi nieważni
stale kos dłuższy od szpaka
po dawnemu osioł zakochany uczy się fruwać
i nie mamy zielonego pojęcia
umierając po raz pierwszy

Tylko nam się w głowie poprzewracało
i chcemy wymyślić dzisiaj bez wczoraj
nowe bez starego"
-> "Matka Boska Staroświecka". Odciąć się.

"Gdybyśmy sami sobie Ciebie wymyślili
byłbyś bardziej zrozumiały i elastyczny
albo tak doskonały że obojętny
albo tak kochający że niedoskonały
jak wytworni geniusze bądź źli bądź za dobrzy
wolnomyślny i liberalny
mielibyśmy etykę z winą ale bez grzechu
życie bez śmierci
miłość bez rozpaczy
nie byłoby
kołatania z lękiem do bramy
samotnego sumienia
dyżurnego anioła stróża czasem jak niewiernego kota
dzikich pretensji: mam za dobrą opinię
o Bogu żeby w Niego uwierzyć
albo - nic nie wiem ale jestem tak smutny
jakbym wszystko już wiedział
musiałbyś się liczyć z nami i uważać na siebie
nie straszyć kiedy radość zaczyna być grzechem
spełniałbyś po kolei nasze życzenia
urodziłbyś się nie w Betlejem ale w Mądralinie
i dopiero byłbyś naprawdę niemożliwy"
-> "Gdybyśmy sami wymyślili". A nie można po prostu bez?

"Boże ile spraw odfajkowano poza nami
kiedy mieliśmy się urodzić
w którym roku miesiącu i dniu
Od kogo uciekać żeby się z nim spotkać
i biec do kogo aby się z nim minąć
Jak nie wierzyć aby zyskać wiarę
Kogo kochać nareszcie by stać się samotnym
Kto ma nam umrzeć by zbliżyć do Ciebie
Kiedy kto postanowi żeśmy już umarli"
-> "Kiedy". Nieistotny wpływ na los. Odfajkowany poza mną.

"Dziękuję Ci za miłość prędką bez namysłu
za to że nie jest całym człowiek pojedynczy
za oczy nagle bliskie i bezimienne
za głos niedawno obcy a teraz znajomy
za to że nie ma czasy by pisać list krótki
więc dlatego się pisze same tylko długie
choć pisanie jest po to by szkodzić piszącym
a miłość wciąż niezręcznym mijaniem się ludzi
że nie można Cię zabić w obronie człowieka

Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzać siebie
za wszystko co nieważne najważniejsze
za pytania tak wielkie że już nieruchome"
-> "Dziękuję". Ja nie.

"Nie wierzą świętej Annie wszyscy ważni święci
że znała Matkę Bożą w sukience do kolan
z dowcipnym warkoczykiem i wesołą grzywką
w sandałach z rzemykami co były niepewne
czy może się poplątać to co nieśmiertelne
biegającą jak wróbel polski po podwórku
zerkającą do studni orzechowym okiem
jak spada całe niebo bez bliższych wyjaśnień
umiejącą odróżnić jak pszczołę najprościej
zwykłe dobro na co dzień od doskonałości
bo zawsze są prawdziwe rzeczy mniej ogólne
poznającą zapachy i uparte smaki
jak słodki kwaśny słony i najczęściej gorzki
zwłaszcza gdy pies wprost z budy nie archanioł dziwny
demonstrował ogonem liryzm prymitywny

O córko świętej Anny z najżywszych obrazów
tak ludzka że nie byłaś dorosłą od razu"
-> "Tak ludzka" (Jadwidze Marlewskiej). Czy i ja?

"Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno

choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa

choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce

choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała

choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słony

wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne"
-> "Żal" (Zofii Małynicz). Żal...

"Modlę się jeszcze do miłości bez serca
niezapominajki niby niebieskiej ale szorstkiej
jak często tylko do płaczu potrzebne jest serce
do pisania listów na miękko
okolicznościowych wzruszeń
malowania świętych
szukania drugiego chociaż nie do pary
po to aby wybierać środki łatwe i nie złote
żeby zazdrościć przez telefon
wynajdywać słabe strony kamienia

Serce to jeszcze za mało żeby kochać"
-> "O miłości bez serca". Czy kocham?

"Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia?
Dlaczego wpatrujemy się w gwiazdę na niebie?
Dlaczego śpiewamy kolędy?

Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana Jezusa.
Dlatego, żeby podawać sobie ręce.
Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie.

Dlatego, żeby sobie przebaczać.

Żeby każda czarodziejka po trzydziestu latach nie stawała się czarownicą."
-> "Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia". W tym roku to nie jest święto, a ja zamieniam się w zero.

"Bo Pan Bóg jest tak jasny że nic nie tłumaczy
bo wiedzieć wszystko to nic nie wyjaśniać
stąd cierpienie po prostu nie wiadomo po co
tak od razu bez sensu że całkiem prawdziwe
wszystkie łzy jak prosiaki chodzące po twarzy

bo miłości tak piękne że wciąż niemożliwe
choć listy po staremu i szept w białej kartce
spotkania po kolei wiodące w nieznane
szczęście co się nagle obliże jak cielę
i śmierć tak punktualna że zawsze nie w porę
choć wiadomo śmierć miłość od śmierci ocala

I jeszcze stare furtki donikąd i wszędzie
w których kiedyś czekałeś na to co nie przyszło
wyżeł co chciał ci łapę podawać na zawsze
biedronka co wróżyła że wojny nie będzie

Lecz Pan Bóg wie najlepiej – więc wszystko inaczej
Czasem prośby nam spełnia żeby nas zawstydzić"
-> "Wszystko inaczej". Nadal wzrusza mnie ten wiersz. Przez "miłości tak piękne że wciąż niemożliwe". I przez Boga, który czasem prośby spełnia, żeby zawstydzić. Choćby 22 grudnia br. ("Co mogę zrobić? Pomóż mi. Tylko raz. Będę tak biec, dobrze? Czekam. Czekam. Czekam").

"Jak się nazywa to nienazwane
jak się nazywa to co uderzyło
ten smutek co nie łączy a rozdziela
przyjaźń lub inaczej miłość niemożliwa
to co biegnie naprzeciw a było rozstaniem
wciąż najważniejsze co przechodzi mimo
przykrość byle jaka jak chłodny skurcz w piersi
ta straszna pustka co graniczy z Bogiem

to że jeśli nie wiesz dokąd iść
sama cię droga poprowadzi"
-> "Jak się nazywa". Jak?

"Wciąż wieczność była z nami
a nam się zdawało
że wszystko jest nietrwałe więc trochę na niby
jak zając niechroniony lub trzmiel na ostróżkach
że ciemność kapie z zegarka jak z rany
że czas zmarnowany stale i za krótki
każdą miłość zamienia na łzy bardzo drobne
że dawni zakochani już się nie całują
bo list najpierw przybliża a potem oddala
dopóki będzie poczta ze skrzynką czerwoną
i panny złe nieznośne a dobre za nudne
i słów wszystkich za wiele bo brakuje słowa

Wciąż wieczność była z nami
a nam się zdawało
że czas wszystko wymiecie mądry i niechętny
że tylko nie odleci sójka zbyt ostrożna
bo po to żeby cierpieć trzeba być bezbronnym
jak dzieciństwo na wsi z królikiem przy sercu

- Patrz - mówiłeś - tak wszystko na oczach się zmienia
jak pasikonik za szybko zielony
więc możemy nie poznać nawet swego domu
połóż chociaż nożyczki na tym samym miejscu
naparstka po mamusi nie oddaj nikomu
i trzymaj fotografie bo Pan Bóg je zdmuchnie
zwłaszcza kiedy podbiał zamyka się na noc
a pszczoła sprawy ważne powiadamia tańcem
i każda chwila już nieteraźniejsza
stale przeszła lub przyszła
ostatnia i pierwsza

Wciąż wieczność była z nami
a nam się zdawało"
-> "Wieczność" (Mieczysławowi Milbrandtowi). Wieczności, otul mnie.

"Dziękuję Ci za to
że niedomówionego nie domawiałeś
niedokończonego nie kończyłeś
nieudowodnionego nie udowadniałeś

dziękuję Ci za to
że byłeś pewny że niepewny
że wierzyłeś w możliwe niemożliwe
że nie wiedziałeś na religii co dalej
i łza Ci stanęła w gardle jak pestka
za to że będąc takim jakim jesteś
nie mówiąc
powiedziałeś mi tyle o Bogu"
-> "Pewność niepewności". Zły urok.

"Bóg jest tak wielki że jest i Go nie ma
tak wszechmogący że potrafi nie być
więc nieobecność Jego też się zdarza
stąd czasem ciemno i serce się tłucze
poskomli nawet jak pies niecierpliwy

nawet wierzący nie wierzą po cichu
i chcą się żartem wymknąć ze wzruszenia
choć tak niedawno wierzyli na pamięć
że całe życie czeka się na chwilę

lecz Bóg tak wielki że Go czasem nie ma
mózg jak tulipan chyli się zmęczony
i myśli biegną wspólną pustą drogą
tak jak biedronki co się razem schodzą
by przed rozpaczą ukryć się na zimę
tylko milczenie trwa i gwiazdy w górze
i księżyc sprawiedliwy bo zupełnie nagi
a ważki tak znikome że już wszystko wiedzą
i liść ostatni brzęczy wprost z topoli
że Nieobecny jest
bo więcej boli"
-> "Nieobecny jest". Nieobecny.

"To tylko nagrzeszyła świętoszka maciejka
księżyc nieuleczalny co nocami bredzi
piorun co w kościół trafił by pszczołę ominąć
i rozum nierozumny słuszność wciąż bez sensu
i ból tak bardzo czysty że już uspokaja
pożółkła pora lata gdy trzeba się żegnać
popatrzeć sobie w oczy gdy dom pachnie jabłkiem
a w ulach dawna cisza wytapiania wosku
tak łagodna jak bożek którego psy liżą
zabawna parasolka i długie trzy po trzy
bo gdy jemy jeżyny kolor warg się zmienia
(w takiej chwili granica przyjaźni niepewna)

to tylko nagrzeszyła zwyczajna tęsknota
lub po prostu wzajemna nasza nieznajomość
źrebak światła co biegał niezgrabnie po ścianie
serce co milczy mądrze by mówić od rzeczy
piękno po którym często zjawia się nieprawda

jakimi to drogami miłość wciąż niewinna
sama do nas przychodzi i odchodzi sama"
-> "Kto winien". Świętoszka Maciejka...

"Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma
i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu
i psa co szczekał groźnie a chciał nas powitać
wciąż rzeczywiste to co niemożliwe
czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba
czemu ci co odeszli są bardziej obecni
i nawet dawna miłość co straszyła grzechem
stroi miny zabawne bo stała się duchem
miłość to samotność co łączy najbliższych
stąd czyste nawet co jest zbyt gorące
fotografie prawdziwe - bo już niepodobne
choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się śpieszył
jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano

czemu ból pisze wiersze
nie idiotka ręka
wszystko po to by pytać
co nas łączy z ciałem"
-> "Wszystko co dawne". Ciało - dopiero dorosła czuję, że je mam.

"Odejdźmy już nie wróćmy
nareszcie samotność będzie sama
miłość bez chęci posiadania
Bóg bez pytań
rozpacz bez reklamacji
piękno bez estetyki
niebo białe po burzy po deszczu niebieskie

jeszcze trochę pomarudzi ostatnie słowo jak bezradny baran
jeszcze wiatr szarpnie oknem bo ciepło spotka zimno
poskacze zielony pasikonik który porzucił wielkość żeby wybrać szczęście
jeszcze zaboli długopis co mi został po matce
ale wszystko będzie już naprawdę
bo bez nas"
-> "Bez nas". Wszystko naprawdę dzieje się beze mnie.

"Gdzie się prawda zaczyna a gdzie rozum kończy
gdzie miłość między nami a gdzie już cierpienie
czy łza czy na nosie ciepło zimnej wody
dokąd razem idziemy by umrzeć osobno
czy słowo jeszcze słowem nagle milczeniem
czy ciało wciąż oddala czy tylko zasłania
w którym miejscu odchodzi Pan Bóg oficjalny
i nie patrzy w przepisy bo już jest prawdziwy

O święty krzyżu pytań jak niewiele ważysz
gdy małe głupie szczęście liże nas po twarzy"
-> "Pytania". O święty krzyżu pytań, jak niewiele ważysz, gdy małe głupie szczęście liże nas po twarzy!

"Pomódl się o to czego nie chcesz wcale
czego się boisz jak wiewiórka deszczu
przed czym uciekasz jak gęś coraz dalej
przed czym drżysz jak w jesionce bez podpinki zimą
przed czym się bronisz obiema szczękami

zacznij się wreszcie modlić przeciw sobie
o to największe co przychodzi samo"
-> "Przeciw sobie". Nie potrafię i nie chcę.

"Nie opowiadajcie razem i osobno
że nie ma ludzi niezastąpionych
bo przecież moja matka
łagodna i nieubłagana
cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
wychyla się z nieba
żeby mi przyszyć oberwany guzik
kto to lepiej potrafi
w czyich palcach drży igła jak drucik ciepła
gdy tyle dzisiaj uczuć a mało miłości
i tyle cudzych kobiet a żadna nie moja
a śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy
i smutek jak sprzed wojny ostatnia choinka

a przecież ta babcia z przeciwka
przy stoliku na kółkach
z pasjansem co nie wychodzi
tak bardzo szybko żyła umarła pomału
a czasami tak skryta że płakała w wannie

lub ta co z sercem przyszła wojna ją zabiła
razem z jasną torebką do letniej sukienki
kto przywróci jej ciało kiedy nie ma ciała
jej nos na mnie skrzywiony
i kogutek włosów"
-> "Czas niedokończony". M jak miłość, jak Matka.

"Spotkania co przychodzą same
tak poza nami że już się nie dziwisz
że będzie dalej jak miało być wszystko
bo Bóg był przedtem zanim szliśmy razem
i można wracać po nitce do kłębka
aż do rodziców co też się spotkali
najpewniej po raz pierwszy nic nie wiedząc o tym
że śmierć nie będzie ważna tak jak to spotkanie
choć mogli wtedy zabawnie wyglądać
bo wiatr zrywał matce kapelusz słomkowy
jakby chciał przed małżeństwem jak kogut uciekać
w wieczór co się zapomniał i stał się zielony
radością najbardziej można się przestraszyć

spotkania co przychodzą same
tak dokładnie konieczne że zupełnie czyste
wie o tym serce jak skrzydło niezgrabne
w życiu co bez śmierci byłoby banałem

żeby odejść od siebie też trzeba się spotkać"
-> "Przychodzą same". Żeby odejść od siebie, też trzeba się spotkać...

"Modlitwy długie i niewysłuchane
pod krzyżem nocy na nagiej podłodze
w poczekalni szpitala gdy serce się lęka
że doktor śmierć odczyta na leciutkiej kliszy
na wszystkich drogach co się w końcu gubią
po których miłość odchodząc nie wróci
choć pójdzie prosto nie trafi do ciebie
tylko na Księżycu cień Ziemi okrągły
tutaj uczucia precyzyjnie ciemne

modlitwy długie i niewysłuchane
o zdrowie dziecka o wierność i spokój
wtedy gdy lata ciurkiem uciekają
a jednej chwili wymodlić nie sposób
Bóg widzi więcej chociaż niewidzialny
i wieczór zawsze szybszy niż poranek"
-> "Niewysłuchane". Modlitwy moje liczne niewysłuchane.

"Więc tak długo trzeba było rozsądku się uczyć
na pytania logicznie odpowiadać
nie mówić bez sensu i od rzeczy
żeby nagle zobaczyć
że nadzieja może być obok rozpaczy
niewiara obok wiary
skakanka dziecięca na podłodze obok trumny
dostojnik obok prosiaka
prawda z palcem na ustach
podopieczny pod kołami karetki pogotowia
modlitwa obok smutnego kotleta na talerzu
i ten krzyk nie umieraj nie odchodź jeszcze okażę ci serce
z którym uciekałem - obok ciszy"
-> "Żeby nagle zobaczyć". Może kiedyś zobaczę.

"W co się ból może zmienić
w gniew tupanie nogą
w otwartą książkę zamkniętą powoli
w modlitwę
płacz prywatny bo wprost do poduszki
list pisany pięć razy bez związku od rzeczy
milczenie przy stole
chodzenie tam i nazad dookoła prawdy
dotknięcie ust samotnych łyżeczką herbaty
w to co niemożliwe - jeszcze nie ostatnie
w tę samą znowu miłość
kończącą się długo

pozwól więc Matko
niech dalej boli"
-> "O bólu". Niech ustanie!

"Kiedy nie umiałem jeszcze płakać i być poważnym
z panią od francuskiego nie można było wytrzymać
kiedy rysowałem kredką skośne oczy lisa
a wojna jeszcze nie spaliła szafy z żółtej czereśni

kiedy ławka bez oparcia w parku była najwygodniejsza
kiedy układaliśmy wiersz
pewien dziad na swoich zębach siadł - nagle krzyknął przerażony
ktoś mię ugryzł z tamtej strony -
kiedy psy na dworze szczekały ciszej rano a głośniej wieczorem
kiedy chciałoby się do serca przytulić owcę i wilka
kiedy nie mogliśmy się nadziwić że można po spowiedzi
zjeść całego Boga

na wszystko czas był jeszcze
dzisiaj już go nie ma"
-> "Przeszłość". W dzieciństwie na wszystko czas był jeszcze - dzisiaj już go nie ma.

"Łza czeka już w kolejce za innymi łzami
żal skręca się jak powój - to na niepogodę
ból może być miłością powrotem czekaniem
wspomnieniem jeśli jak gapa zatrzyma się w miejscu
czas od początku goni jak pies za zającem
smutek wciąż z liściem brzozy w dzieciństwo powraca
tylko Boże kochany co zrobić z rozpaczą
co stale chodzi tylko od siebie do siebie"
-> "Łza w kolejce". Rozpaczam.

"Zło jest romantyczne a dobro zwyczajne
dobro wciąż na ostatku bo zło jest ciekawe
a przecież białych kwiatów najwięcej na świecie
dopiero po nich żółte a potem czerwone

czemu się rozum karmi tajemnicą
a chwila niepewności wciąż sprzyja nauce
po tylu rewolucjach biedne ptaki bose
i ćma tak bardzo mała że żyje za krótko

czemu deszcz słyszysz z góry a śnieg trochę z boku
i skąd nagle przyszło to wielkie wzruszenie
jakby dzwonek z lat szkolnych przyłożył do ucha
dzieciństwo co minęło na zawsze zostało
tylko się z młodości zrobiła starucha"
-> "Skąd przyszło". Starucha, wkrótce to ja.

"Moja święta wiaro z klasy 3b
z coraz dalej i bliżej
kiedy w kościele było tak cicho że ciemno
a w domu wciąż to samo więc inaczej
kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką
odnajdywał zagubione klucze
a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna
kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka
a miłość była tak czysta że karmiła Boga
wielka i dlatego możliwa
kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował boby się komunia nie udała
kiedy rysowałem diabła bez rogów - bo samiczka
proszę ciebie moja wiaro malutka
powiedz swojej starszej siostrze - wierze dorosłej
żeby nie tłumaczyła
- dopiero wtedy można naprawdę uwierzyć
kiedy się to wszystko zawali"
-> "Dzieciństwo wiary". Można też wtedy wiarę odrzucić/utracić.

"Wszystko się pozmieniało nie ma małych dworów
pachnących owocami i pastą do podłóg
z zazdrostkami w oknach z lawendą w szufladzie
kościół też nieco inny. Spokojny choć przecież
bez cichej i dyskretnej prababci łaciny
stara się by Boga było lepiej widać
lecz Bóg kocha naprawdę więc jest niewidzialny
dworce przebudowano już nie mogę trafić
na peron gdzie kogoś żegnałem na zawsze
długopis karierowicz nieboszczyk atrament

niebo morze i góry zostały te same"
-> "Nie mogę trafić". A ja - ta sama czy inna?

"Nie za bardzo wiadomo jakże się to dzieje
że czas wtedy przychodzi gdy go wcale nie ma
i w sam raz tyle tylko ile go potrzeba
nawet we śnie gdy ciało podobne do duszy
kto ma czasu za dużo wszystko czyni gorzej

jeżeli kochasz czas zawsze odnajdziesz
nie mając nawet ani jednej chwili
na spotkanie list spowiedź na obmycie rany
na smutku w telefonie długie pół minuty
na żal niespokojny i na rozeznanie
że dobrzy są mniej dobrzy a źli trochę lepsi
bo w życiu jest tylko morał niemoralny"
-> "Nie ma czasu". "Nie wiem jak z czasem" - tak mówisz ostatnio :(

"Tak w Pana Boga naprawdę uwierzył
że mógł się modlić jakby Go nie było
i widzieć smutek ogromny na polu
pszenicę która nie zakwitła w czerwcu
i same tylko niewierzące dzieci
jakby Pan Jezus nie rodził się zimą
i nawet serce ludziom niepotrzebne
bo krew wariatka gdzie indziej pobiegła

wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku"
-> "Jakby Go nie było". Nie wierzę.

"Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło

bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają - to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami

można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem"
-> "Bliscy i oddaleni". A nasze drogi po tej stronie...?

"Ile buków opadło
ile szpaków się zbiegło
zimą łączył nas śnieg

potem wrzos optymista
bo zakwita ostatni
gotów był dać nam ślub

to nieprawda że szczęście
najmocniejsze i pierwsze
jak król

Niewidzialny się zjawił
krzyż ogromny ustawił
między tobą a mną"
-> "To nieprawda że szczęście". Same krzyże w drodze!

"Można mieć wszystko żeby odejść
czas młodość wiarę własne siły
świętej pamięci dom rodzinny
skrzynkę dla szpaków i sikorek
miłość wiadomość nieomylną
że nawet Pan Bóg niepotrzebny

potem już tylko sama ufność
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić"
-> "Żeby wrócić". Albo na odwrót.

"Szukają wielkiej wiary kiedy rozpacz wielka
szukają świętych co wiedzą na pewno
jak daleko odbiegać od swojego ciała

a ty góry przeniosłaś
chodziłaś po morzu
choć mówiłaś wierzącym
tyle jeszcze nie wiem

- wiaro malutka"
-> "Wielka mała". Mała, duża... Żadna.

"Słowa już nazbyt pewne
wzruszenia odważne
szczęście od razu czyste jak pamięć bez wstydu
wszystkich spotkań kolejne bramy triumfalne
jak oczy wyżła zabawne i ciemne
bliscy sobie co mogą powiedzieć nad ranem
jak długo jest nie patrzeć na siebie od wczoraj

nawet radość że przyszło nagle to ogromne
możliwe niemożliwe co przedtem nie było
bez jednej choćby rany to jeszcze nie miłość"
-> "Słowa już nazbyt pewne". Ran bez liku.

"Gwiazdy by ciemniej było
smutek by stale dreptać
oczy po prostu by kochać

wiara by czasem nie wierzyć
rozpacz by więcej wiedzieć
i jeszcze ból by nie myśleć
ale z innymi przetrwać

koniec by nigdy nie kończyć
czas by bliskich utracić
łzy by chodziły parami
śmierć aby wszystko się stało
pomiędzy światem a nami"
-> "Gwiazdy". Jakie wszystko?

"Nie wierzyć w śmierć popatrzeć w lustro
zobaczyć czas na własne oczy
każdy odchodzi w swoją stronę
by serce nieść jak niecierpliwość
czekać na jedną ważną chwilę
i kochać czego znieść nie sposób

Ty co po obu stronach jesteś
za blisko wszędzie za daleko"
-> "Po obu stronach". Tu jest naprawdę, tam na niby.

"Zabrałeś mi dzieciństwo a ono powraca
z chłopcem który biega po lesie za sójką
co mieszka raz wysoko albo całkiem nisko
po przeszłość trzeba wznieść się by się przed nią schylić

zabrałeś moją młodość a ona się zjawia
mówi jakie nad Polską było niebo czyste
a starczyło na zawsze by spojrzeć raz tylko

zabierz wszystko co boli
by wróciło do mnie"
-> "Dzieciństwo". Chciałabym pozbyć się bólu na zawsze.

"Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie - bo znów niemożliwa"
-> "Miłość". Znów niemożliwa.

"Jest prawda pozłacana
jest trochę nie w porę
jest jak zagadka w ciemność przechylona
jest w białych rękawiczkach
niekiedy jak rana
jak piękność co minęła a cnota została
jak kamień który mówi wiedzącym na pewno
przyjdź tu po trzystu latach wtedy pogadamy
jest także taka co się siebie wstydzi
smutna chuda jak szczapa
bo zbyt określona"
-> "Prawda". Czy znasz moją?

"Ręce na krzyżu za słabe
nogi dawno omdlałe
serce zwyczajne jak serce

chodzę dokoła nie wiem
śpiewu dotykam w śpiewie
uczy mnie niska stokrotka:
jeszcze nie umiesz tak kochać
by się bez siebie spotkać

uklęknę w krzyż Twój zastukam
otworzysz oczy by słuchać
przynoszę Ci moją ranę
jakże mieć miłość całą
jeśli tu życie nie całe"
-> "Jeszcze nie umiesz". I się nie nauczę!

"Przyszedłem Ci podziękować
za samotności różne
za taką gdy nie ma nikogo
lub gdy się razem płacze
i taką że niby dobrze
ale zupełnie inaczej
za najbliższą kiedy nic nie wiadomo
i taką że wiem po cichu ale nie powiem nikomu
za taką kiedy się kocha i taką kiedy się wierzy
że szczęście się połamało bo mnie się nie należy
jest samotnością wiadomość
list dworzec pusty milczenie
pieniądz genialnie chory
minuty jak ciężkie kamienie
czas zawsze szczery bo każe iść dalej i prędzej
mogą być nawet nią włosy
których dotknęły ręce

są samotności różne
na ziemi w piekle i w niebie
tak rozmaite że jedna
ta co prowadzi do Ciebie"
-> "Różne samotności". Zbyt wiele samotności w mojej codzienności.

"Nie dokończyć już przerwanej rozmowy
nie dorzucić jednego słowa
Matko Boża powiedz dlaczego
przeszłość nieruchoma
zatrzymało się tam i z powrotem
wszystko w jedną i w drugą stronę
nic nie może się z miejsca poruszyć
przeminęło więc osądzone

niepodobna miłości dawnej
już nie ranić rozsądniej zacząć
zatrzasnęła się przeszłość. Osiołek
podszedł. Wyje pod ścianą płaczu"
-> "Przeszłość". Zatrzasnęła się. Na nic moje próby.

"Nie poradził sobie z własnym ciałem
więc uciekł od niego do lasu
nareszcie
bez rąk co chciały pisać o miłości
bez nóg zabieganych w kółko
bez serca co robi głupstwa
bo myśli że jest na dwie osoby
bez nerwów co wariują
bez zmysłów co grzeszą
bez łzy
co zasłania jak listek figowy
odetchnął
jak słoń uczuciowy
ale drzewa zaczęły go obmawiać
ani człowiek ani anioł
cham. Bez ciała przy nas stanął
jak można być tak nieprzyzwoitym
żeby się nawet z ciała rozebrać"
-> "Nareszcie". Nie radzę sobie z własnym ciałem.

"Jest list który przybiegł jak kwiczoł
towarzyski i hałaśliwy
wzruszenie
chleb na stole
struga od deszczu
orzech buka czerwonobrunatny
dziki królik megaloman co udaje zająca
szept w starym parku sprzed dwustu lat
- słowo honoru że zaraz wrócę

żuk który umarł z przyjemnością
smutek dozwolony do końca
ci co nie przestali się kochać a zaczęli się lubić
cietrzew co drugi raz wraca przed zachodem słońca
kasztany życzliwe
nadzieja jak święta krowa
bo żyły na rękach zielone
lecz linia życia różowa

nie mów miłość
bo to za dużo
nie mów rozpacz
bo to za mało"
-> "Nie mów". Mówię.

"Najpierw nie chcieli uwierzyć
więc mówili do siebie
że ich miłość za wielka
nieobjęta jak liście
za wysokie za bliskie
potem że to nieprawda
przecież tak jest ze wszystkim

lecz Ty co znasz ptaki po kolei
i buki złote
wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność
bez przed i potem"
-> "Jeśli miłość". Jeśli to miłość...

"Może wierzysz tak sobie
lepiej
gorzej
jak żółw pomaleńku

uwierz wreszcie naprawdę
po ciemku"
-> "Może". Bzdury...

"Jest jeszcze taka miłość
ślepa bo widoczna
jak szczęśliwe nieszczęście
pół radość pół rozpacz
ile to trzeba wierzyć
milczeć cierpieć nie pytać
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
by dostać nic
za wszystko

miej serce i nie patrz w serce
odstraszy cię kochać"
-> "Jest". Opisana miłość to moja miłość do Ciebie.

"Miłość i rozpacz - miej mnie w opiece
dwa razy tonę w tej samej rzece
ból i milczenie tak jak dwie drogi
lub z krzyża zdjęte ręce i nogi

na ławce w parku nie trzeba więcej
dwie cięte rany - czas nasz i serce"
-> "Rymowanka". Czwarty raz tonę. W tej samej rzece.

"Jeszcze się trzymasz własnego szczęścia za włosy
odkładasz sobie w byle garnuszku
piszesz pamiętnik to znaczy stawiasz sobie pomnik
dlatego powietrze karmi cię skąpo
nie prowadzą niewidzialne ręce
to co wielkie nie przychodzi mimo woli
ból daremny - bo nie umierasz

nie umiesz oddać siebie
jakże masz dostać wszystko"
-> "Jeszcze". Czy inni oddali siebie i dostali wszystko?

"Telefon milczy
jedna tylko filiżanka na stole
róża niczyja
serce daleko bo obok
prawda tak jasna że nieludzka
kalendarz się nie śpieszy
nawet fiołek na odczepnego
jeszcze jest ale świata już nie ma

Aniele Boży Stróżu mój
zmówmy pacierz
bo miłość nie żyje"
-> "Telefon milczy". !!!

"Różo powiedz to róży
szpaku powiadom szpaka
ogary szczekajcie ogarom jak zwykle w wielu tonacjach
czaplo wypaplaj czapli na żółtych nogach stojąc
mrówko powtórz to mrówce
miniemy. Potoczy się dalej
ziemia niebo powietrze
tylko ten kamień na polu
ten sam wciąż księżyc przed deszczem
wiara co pije ze skały
bez nas zostanie jeszcze"
-> "Powiedzcie to dalej". Miniemy.

"- Już każdy ból był ze mną
powiedział do ucha
wszystkie rzeczy paskudne
gęby nieżyczliwe
krew uparta co z rany potrafi biec ciurkiem
czas jak ogień
kiedy się głową chce potłuc o ścianę
rozpacz

i nagle wiara jak krzyżyk na stole
że śmierci wszystkie chude i nierozpaczliwe"
-> "Wielkanoc". Wielkanoc ustąpiła Wielkiej Gwiazdce. Teraz zaś nic już nie jest wielkie.

"Gwiazda według rozkładu jest tam i z powrotem
nie tylko by trzem mędrcom przewróciła w głowie
chodzi z teologią po wysokim niebie
grzechem jest upaść - mówi - nie splamię się ziemią

patrzą astry jesienne zwane michałkami
trzy rodzaje skowronków dwie pary śmieciuszek
szczypawki królik z wąsem jak dreszczyk liryczny
na jedną kroplę deszczu z najwyższego liścia
tak niziutko upadła i taka wciąż czysta"
-> "Gwiazda". Teologia nie wyzwala.

"Pytasz czy kochają umarli
i biegniesz w stronę z której nikt nie wrócił
jak deszcz po pierwszym śniegu speszony i ciemny
i po kolei przypominasz sobie
że kiedyś nie zdążyłeś
żeś kogoś porzucił
miałeś się wyrzec niestety schowałeś
choć tylko żywi rozdają pieniądze
pytasz czy pamiętają umarli
sumienie ściga jak najstarszy ogień
zagradza drogę kamień małomówny
i chcesz jak Polska po Powstaniu płakać
choć biegniesz w stronę z której nikt nie wraca"
-> "Pytasz". Sumienie ściga jak najstarszy ogień.

"Święty Kopciuszku odszukany w cieniu
święta Dziewczynko z zapałkami
święta Sierotko Marysiu
święty Andersenie
święta Mario Konopnicka
dzieciństwo przeminęło
stół rodzinny się spalił
czas jak zadyszana pszczoła

Anioł Stróż już na rencie
bo i świat się zawalił"
-> "Odszukany w cieniu". Dzieciństwo przeminęło i świat się zawalił.

"Podpisujemy imieniem i nazwiskiem
wiersze książki obrazy
wdzięczni że nas dostrzegą
stawiamy sobie pomniki
zamawiamy grób z fotografią na wszelki wypadek
pokazujemy swój smutek jak wychudłą świnię
swoją miłość i rozpacz by grubiej śpiewały

Twoje dzieło największe bo Ciebie nie widać"
-> "Nie widać". A mnie widać?

"Szukasz prawdy ale nie tajemnic
liścia bez drzewa
wiedzy a nie zdziwienia
boisz się oprzeć na tym czego nie można dotknąć
zaczynasz od sukcesu wielki i zbędny
nie milczysz ale pyskujesz o Bogu
chcesz być kochany ale sam nie umiesz kochać
myślisz że sobie zawdzięczasz wyrzuty sumienia
nie wiesz że dowodem na istnienie jest to że tego dowodu nie ma

inteligentny i taki niemądry"
-> "Szukasz". Inteligentna i taka niemądra.

"Jeśli mi zaczną wypominać
że jestem do niczego
że piszę trzy po trzy
ograniczony jak ryba
co daje się oglądać tylko z profilu
że to co wymyśliłem jest dobre - ale pięćdziesiąt lat temu
uśmiecham się - mój Boże
tylko tyle
ile można o mnie gorszego powiedzieć"
-> "Jeśli". I ile lepszego!

"No widzisz - mówiła matka
wyrzekłeś się domu rodzinnego
kobiety
dziecka co stale biega bo chciałoby fruwać
wzruszenia kiedy miłość podchodzi pod gardło

a teraz martwi ciebie
kubek z niebieską obwódką
puste miejsce po mnie przy stole
trzewiki o których mówiłeś że są
tak jak wszystkie - do sprzedania
a nie do noszenia
zegarek co chodzi po śmierci
stukasz w niewidzialną szybę
patrzysz jak czapla w jeden punkt
widzisz jak łatwo się wyrzec
jak trudno utracić"
-> "Trudno". To prawda.

"Listy sprzed lat budzą się jak szczygieł
fotografie przychodzą rozrzewnić
nic nie dodać nie ująć
nic nie zostało

jak to - pyta Matka Boska
nie wybrzydzaj, uparła się, żyje
dawna miłość - stara nieboszczka"
-> "Żyje". Hm, serio?

"Mertonie święty
Boga nazwałeś Ciszą Milczenia

To śnieg nakłamał
tak długo padał za oknem
to chłopiec zmylił
pewnie zbyt cicho
liczył króliki na palcach

Posłuchaj krzyża
rozpaczy serca
wszystko inaczej
bo nie jest ciszą
głazem
pytaniem
lecz płaczem"
-> "Posłuchaj". Bóg milczy.

"Milczenie podczas rozmowy
milczenie w liście
milczenie w książce telefonicznej
bo numer tylko został
milczenie w milczeniu
milczenie bo wielkie szczęście
milczenie bo miłość przyszła
a serce w klinice
milczenie bo dom rodzinny się przypomniał
a spadła tylko mordka śniegu
milczenie po milczeniu
milczenie przed cenzurą
milczenie bo pies zawył jak przed wojną

ile to razy
nawet nie wierząc
spotykamy się w innym świecie"
-> "Ile razy". Milczenie.

"To że wszystko dzieje się inaczej
to cierpienie tędy owędy
ten dzień bez kochanej ręki
ten ból i tak dalej
ten mróz że tylko jeden piec mnie zrozumiał
gdy kładłem serce do zimnego łóżka
ta jesień lekko chora po tej stronie świata
ta małpa bez małpy

powiedz że to właśnie ważne"
-> "Ważne". Ważne? Powiedz.

"Kopciuszku tobie się udało
oddzielić mak od popiołu
przez jedną noc
powiedz jak oddzielić
kota od kotki
ból od miłości
łzę od doświadczeń
smutek od czasu
mądrość od starości
i nie mieć już słonia lat"
-> "Powiedz". Mów.

"Ten chrabąszcz przedwojenny co stanął na głowie
i nie miał swego domu skoro mieszkał wszędzie
pies co skakał do Narwi i pływał zielony
szpak co wplatał w swe gniazdo całe pół stokrotki
choć dziób najpierw otwierał zamykając oczy
niezapominajka co krótko pamięta
bo kwitnie tylko od maja do czerwca
ciemne orzechy buku choć się wydawały
tak drobne że nawet Bóg się nie pomieści
smutny wybryk natury dziadek zakochany
i łza jak samotna samiczka bez skrzydeł
Furtka którą patykiem olchy otwierałem
Szczegół nadaje wielkość wszystkiemu co małe"
-> "Wielkie i małe". Ogół i szczegół - bez znaczenia.

"Brzozo nazbyt wieśniacza aby rosnąć w mieście
dyskretny grabie w sam raz na szpalery
jarzębino dla drozdów dzwoniących i szpaków
akacjo z której nie złote tylko białe miody
olcho co jedna masz przy liściach szyszki
głogu co chronisz gajówkę krewniaczkę słowika
jesionie co pierwszy tracisz liście zbliżając nam jesień

Poproście Matkę Bożą abyśmy po śmierci
w każdą wolną sobotę chodzili po lesie
bo niebo nie jest niebem jeśli wyjścia nie ma"
-> "Drzewa". Niebo pewnie nie istnieje.

"Stukam do nieba
proszę o wiarę
ale nie o taką z płaczem na ramieniu
taką co liczy gwiazdy a nie widzi kury
taką jak motyl na jeden dzień
ale
zawsze świeżą bo nieskończoną
taką co biegnie jak owca za matką
nie pojmuje ale rozumie
ze słów wybiera najmniejsze
nie na wszystko ma odpowiedź
i nie przewraca się do góry nogami
jeżeli kogoś szlag trafi"
-> "Proszę o wiarę". Proszę o miłość!

"Jezu który nie brałeś pióra do ręki
nie pochylałeś się nad kartką papieru
nie pisałeś ewangelii

dlaczego nie pisze się tak jak się mówi
nie pisze się tak jak się kocha
nie pisze się tak jak się cierpi
nie pisze się tak jak się milczy

pisze się trochę tak jak nie jest"
-> "Pisanie". Najprawdziwsza prawda.

"Zaufałem drodze
wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
- nareszcie - powiedziała
- martwiłam się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba - z nagrodą od ministra
i że cię diabli wzięli"
-> "Zaufałem drodze". Nie ufam.

"Nawet by nie wiedziano
ile razy się biegnie po schodach bez windy
ile czystego piekła może być w nieszczęściu
jak cicho po pierwszym wzruszeniu
nikt by nie wiedział
że najładniej w gnieździe czyżyka
że biały dziwaczek zakwita kiedy deszcz pada
że motyl odróżnia żółte od zielonego
że matkę może przypomnieć jeden krzyżyk włóczki
że rybitwa fruwa z jaskółczym ogonem
że wierzba w fujarce smutna przy krowach wesoła
że świecę się stawia tuż obok śmierci

gdyby był Bóg bez ludzi"
-> "Gdyby". Abstrakcyjny tekst.

"Na Powązkach warszawskich
zdziwić się uśmiechnąć
przy grobie pana Prusa
popatrzeć na wszystko
- wiewiórko przezabawna
co się tutaj dzieje
można odejść na zawsze
by stale być blisko"
-> Chwyta za serce.

"Teraz się rodzi poezja religijna
co krok nawrócenia

lepiej nie mówić kogo nastraszył
buldog sumienia

ale Ty co świecisz w oczach jak w Ostrej Bramie
nie zapominaj
że pisząc wiersze byłem Ci wierny
w czasach Stalina"
-> "Teraz". Zmarnowane lata.

"Trzeba być zakochanym
żeby uwierzyć w aniołów
w serce jak pieprz co się nie zmienia
w mamusię świętą
i w ojca świętego
w to że się z średnią pensją nie umiera
a nawet w najtrudniejsze
że Bóg to jedność
bez cierpienia"
-> "Trzeba". Nic nie trzeba.

"Matko łaskawa
zmiłuj się nade mną
spokój ma maskę ciemną

Miłość światło zapala
nadzieja uczy czekać pomaleńku

- Szturchnij czasem
po ciemku"
-> "Prośba". Odczytywałam znaki, traktowałam je jak szturchnięcia. Chyba błędnie.

"To tylko oczy co chcą widzieć dalej
to tylko uszy co pochwycą ciszę
ręce tak smutne jak skrzydła za małe
serce jak kogut zatrzymany w klatce
zmysły co kryją sekret przed poznaniem

Trzeba mieć ciało by odnaleźć duszę"
-> "Tylko". Tak.

"Piękno, ale tyle widać
tak jakby wszystko oprócz Niego
widzisz brzozę żółtą w jesieni
białe kwiaty kminku
przeszłość zawsze czystą
bo to co przeszło wzrusza jak ogonek w śniegu
i można potem znaleźć nawet czego nie ma
ufne pszczoły co swą matkę wypuszczają samą
nad ciepłym suchym ulem nie przegrzanym w słońcu
by powrócić pod wieczór jak złoto zmęczone
krzyż zachodu na niebie naga baba w wodzie
bo każdy ma dwie dusze a jedną na co dzień
i tyle innych cudów jak czaple szczęśliwe
a czaple są udane jeżeli są krzywe

Nie widzisz Go z żadną gwiazdką
ze świnką serdeczną
bo piękno - to po prostu Jego nieobecność
dzieło aż tak wielkie że anonimowe"
-> Piękno to piekło.

"Szkoda
dla jednej tylko osoby
deszczu
buków bo najchłodniej przy nich wśród upału
ławki nad rzeką
szczęścia co zamyka usta
łamigłówki serca
miłości co ostrzy nóż
pływania żabką motylkiem i delfinem
kataru po którym jednym uchem
słyszy się później a drugim wcześniej
ciała co się nie dzieli tylko na ducha i popiół
jaskółki wzruszającej ramionami
wszystkiego po kolei
i dlatego pchają się na ten smutny świat
nowi ludzie drzwiami i oknami"
-> "Przyrost ludności". Optymistycznie.

"Słowiku co śpiewając podskakujesz do góry
żeby spaść na tę samą gałązkę
ty rozumiesz zachwyt niecierpliwość
wiersze nasze wszystkie łzy na trąbce
zdradę świętego Piotra smutne oczy pijaka
czystość zmysłów duszy gorączkę
dzień o piątej rano i kwadrans po zmierzchu
wiary naszej pokój i wojnę

nawet takich których nie rozgrzeszą"
-> "Rozumiesz". Słowiku, a moje nieszczęście rozumiesz?

"Święty Florianie od pożaru
święty Tadeuszu od burzy
święta Agnieszka od tego co najprościej
ocal jak szafirek
co się pojawia w kwietniu
przyjaźń w miłości
bo wierna i nie dostaje bzika"
-> "Mała litania". Ocal przyjaźń nawet bez miłości...

"Co się spotkało a potem rozeszło
co było razem by biec w różne strony
szczęście co nagle rozdarło się w środku
chociaż żegnając kocha się najdłużej
bliscy co potem wydają się obcy
i mówią sobie wszystko się skończyło
Nie martw się o nic bo szpak zamyślony
i smutna ziemia w niewidzialnych rękach
orzeszek grabu z skrzydełkiem zielonym
żyrafa co szyją wypatrzy najdalej
koniec - to kłamczuch w świecie nieskończonym"
-> "Koniec". Czy to koniec?

"Baranku wielkanocny coś wybiegł z rozpaczy
z paskudnego kąta
z tego co po ludzku się nie udało
prawda że trzeba stać się bezradnym
by nielogiczne się stało

Baranku wielkanocny coś wybiegł czysty
z popiołu
prawda że trzeba dostać pałą
by wierzyć znowu"
-> "Baranku wielkanocny". Prawda?

"Spokorniała malwa łakoma
i bez niej kręci się ziemia

spokorniała miłość
i bez niej czuły bocian

spokorniał rozum
i bez niego jest prawda

spokorniało to co na pewno
bo wszystko inaczej"
-> "Pokora". Niepokorna... Czy spokornieję?

"Bądź świętym co się śmieje nie tylko uśmiecha
bo uśmiech może być
czarusiem
liskiem
kłamstwem od ucha do ucha

ale nie można
śmiać się nie naprawdę
na niby
ledwo ledwo
śmiejemy się aż do łez
nie uśmiechamy się tak daleko"
-> "Uśmiech nieśmieszny". Zawsze kochałam uśmiech, ale przekonałam się, że może być nieszczery.

"Poprzez wszystkie odpusty w Twoim niebie
poprzez wesołe miasteczka aniołów
świętych leżakowanie
miłość bez kantów
poprzez czytanki dla zbawionych dzieci

Ala ma cnotę
ale nie ma kota

spójrz w piekło wiary po tej stronie"
-> "Odpusty". Piekło wiary.

"Czystość ciała
czystość rąk pana przewodniczącego
czystość idei
czystość śniegu co płacze z zimna
wody co chodzi nago
czystość tego co najprościej
i to wszystko psu na budę
bez miłości"
-> "Miłość". Bez miłości wszystko źle.

"Jakże się teraz nie bać -
nie trwożyć -
z tylu ranami naraz
na krzyż Cię złożyć -
Matka Boska się śniła
płakała
jak we mszy świętej
krew Twą oddzielić od ciała
z powrotem piątek
słońce umiera
nie widać
jeśli jest miłość przestań się martwić
i śmierć się przyda"
-> "Jakże". Jakże się teraz nie bać, nie trwożyć...

"To co nielogiczne prowadzi do wiary
gwiazda co spadła z nieba dla nikogo
zając co ma tylko strach swój na obronę
miłość do połowy
szczęście nieszczęśliwe
kucyk nadziei
i brudas który przyszedł ażeby powiedzieć
tak zimno a Pan Jezus za lekko ubrany
róża pomarszczona
łabędź wiosłujący tylko jedną nogą

za wielki Pan Bóg żeby wszedł do głowy"
-> "Nielogiczne". Może więc jestem zbyt logiczna.

"Duch oklapnięty kiedy ciało obok
miłość niecała bo smutek daleko
jeśli śmierć nie przyjdzie
życie jak matołek
wiara niepewna gdy niewiary nie ma
nawet uśmiech jak baran gdy zabraknie płaczu

wszystko Bóg stworzył razem

dlaczego osioł wyje
zobaczył osobno"
-> "Osioł". Takiej poezji to ja dzisiaj nie rozumiem.

"Dziękuję za Twoje włosy
nie malowane na obrazach
za Twoje brwi podniesione na widok anioła
za piersi karmiące
za ramiona co przenosiły Jezusa przez zieloną granicę
za kolana
za plecy pochylone nad śmieciem w lampie
za czwarty palec serdeczny
za oddech na szybie
za ciepło dłoni na klamce
za stopy stukające po kamiennych schodach
za to że ciało może prowadzić do Boga"
-> "Dziękuję". Niestety, tej drogi mi się odmawia.

"Świat zmaglowany
polityka pudło
dom już nie tamten
inna brama
niewierzący na roratach w kościele

tylko miłość
wariatka ta sama"
-> "Miłość". Wariatka ta sama.

"Martwię się o przeszłość dreptałem jak kaczor
straszy mnie teraźniejszość by wytrwać na drogach

została tylko przyszłość
by się chociaż raz cieszyć
jeszcze jej nie zbrudziłem
cała w rękach Boga"
-> "Prośba". A nie - przyszłość w moich rękach?

"Żyrafo dryblasie z trójkątną główką
jamniczko z poczwórnym platfusem
wielbłądzie kulfonie
mrówko widoczna przez lupę
kaczko płaskonosa
dziobaku nietypowy co wyłazisz z jaja
czaplo pięknie krzywa

nas grzeszników na duchu podtrzymuj
ile pokrak bez winy"
-> "Prośba". Człowiek to nie zwierzę.

"Koniku polny co żyjesz jedną tylko jesień
serce kochające niekochane
smutku w cztery oczy
bo mieszkanie za dwadzieścia lat
szczęście o tyle o ile
prawdo co obrażasz
ciotko której w dowodzie dzieciak dorysował brodę
dygnitarzu który zlecisz ze stołka
wszystko tak będzie jak ma być"
-> "Będzie". Serce kochające niekochane, nie zdołasz wybłagać.

"Nie ma miłości bez odpowiedzi
serce zostaje dalej choć odeszło
byle nie dla siebie

wtedy krowa pociesza ogonem
dwumetrowy goryl obejmuje goryla
koza pójdzie do kozy
zimorodek czeka na zimę żeby się urodzić
jeż nie jeży się na jeżycę
komputer pyta koguta o godzinę
bocian powróży choćby jedną bezpartyjną nogą
całują wszystkich nawet nikogo
a szczęście tak jak skrzypce im starsze tym młodsze"
-> "Szczęście". Chciałam przecież szczęścia dla siebie i dla Ciebie, dla nas...

"Pasterze i teraz wędrowali,
gdzie jest nasz Kościół - szukali.
Trudno trafić, gdy droga daleka,
a taksówka na postoju nie czeka.
Więc o autobus pytali:
Może 492?
Może 195?
Może A?
Może trzeba wszystkim wejść
w autobus 136?
Doradziły gwiazdy złote:
Pasterz trafi wszędzie na piechotę.
Doszli pieszo. Uklękli. Płakali.
Nic nie mieli, a wszystko oddali.
Poprosili Dzieciątko uśpione:

Spójrz na nasze oczy zmęczone.
Niech usiądą, niech się uspokoją
nogi mamuś co w ogonkach stoją."
-> "Wędrowali". Co podobało mi się w tym utworze?

"Święty Józef załamał ręce,
denerwują się w niebie święci,
teraz idą już nie Trzej Mędrcy,
lecz uczeni, doktorzy, docenci.

Teraz wszystko całkiem inaczej,
to, co stare, odeszło, minęło,
zamiast złota niosą dolary,
zamiast kadzidła - komputer,
zamiast mirry - video.

- Ach te czasy - myśli Pan Jezus -
nawet gwiazda trochę zwariowała,
ale nic się już nie zawali,
bo wciąż Mamusia ta sama."
-> "Mamusia". Podobno ta sama.

"Tylko święty Jan umarł w domu na posłaniu
z poduszką pod głową owinięty w śpiwór
jeden nie zląkł się krzyża, jeden stał pod krzyżem
pozostali ze strachu w Wielki Piątek zbiegli

kto ucieka od Krzyża - krzyż cięższy dostanie"
-> "Nie zląkł się". Coś w tym może być.

"Ten którego kochają zostanie zbawiony
choć kocha się dlatego że się nie rozumie
niekiedy tylko ogarnia zdumienie
jakby się księżyc świntuch rozebrał do naga
ten którego kochają zostanie zbawiony
ile razy błądziłeś ale ktoś cię kochał
czekał w oknie bo oddech pozostał na szybie
ile razy grzeszyłeś - łza cię uzdrowiła
a miłość jest już czysta gdy przy końcu płacze
i jak lew nieśmiało tyłem się odwraca
jeśli bliskich zabraknie sam Pan Bóg przygarnie
powie ci to na starość ślimak zamyślony
rozpacz stara kłamczucha co rozrabia na dnie

czas już poza czasem
słowo ponad słowem
gwiazda co przez okno chce cię stuknąć w głowę
łotr na trzech gwoździach za nas powieszony

ten którego kochają zostanie zbawiony"
-> "Zbawiony". Zostaniesz zbawiony.

"Szukam ewangelii z przedsoborowych tłumaczeń
spod gęsiego pióra Jakuba Wujka
w której czytano «onego czasu»
fruwały ptaki niebieskie
rósł kąkol nieogolony
pacholę podawało koszyk na pustyni
dzień się nachylił
na Taborze Jezus jaśniał jak śnieg
martwił się o rentę nie rządca lecz włodarz
jedno słowo «maluczko» krzyczało szeptem
biegły po ciemku panny głupie
a ciało jak ciało było mdłe
szukam ewangelii
kiedy dzieciństwo było jak zawsze raz tylko

Święty Antoni Padewski Ratowniku Pośpieszny
Niech utyje chwała Twoja - niech się znajdzie zguba moja"
-> "Do świętego Antoniego". Antoni to dobry święty!

"Odejść od świata - zanurzyć się w Bogu
a potem znowu być tutaj z powrotem
aby powiedzieć - Już widzę odwrotnie
to co nieważne takie ważne teraz
jak jedno pióro wilgi zgubione w Afryce
jak kasztan co spada i puka do grobu
chłopcu co chrząszcza odnalazł martwego
co miał na krótko dwa wąsy zuchwałe
szepnąć - Patrz dojrzał do dalszej podróży
świętą Agatę budzi na dobranoc
Wszystko umiera co jest nieśmiertelne
ludzie rośliny zwierzęta skazane
deszcz błazen co zlał się na zegar słoneczny
smutna wierność na zawsze ale nie na co dzień
Odejść od świata - zanurzyć się w Bogu
i znowu potem powrócić na ziemię
uścisnąć małpę i ostre kamienie
żółwie bo idą najwolniej do ślubu
Wszystko co przyszło z Niewidzialnej Ręki
widzieć kobietę co biega po dworcu
czeka na tego który nie przyjechał
płacze i nie wie że tak się stać miało
bo miłość starsza od nas i większa niż szczęście
Bocian w gnieździe otwartym obraca się w słońcu
by stale swym cieniem pisklęta zasłaniać

mądrość też starsza od nas - więc czemu się boisz
- nie dręcz nad uchem jak mąż wystudzony
- przecież mogliśmy się tutaj nie spotkać
Kto wrócił stamtąd - nie pyta dlaczego"
-> "Powrót". Odejść od świata - i wrócić. I zobaczyć, jak to co nieważne - takie ważne teraz.

"Biło serce w gardle
Już odszedł - beczałem

Ktoś nie wiedząc chwycił mnie za ucho
rzucił jak koc na ziemię -
- Ucz się wiary - krzyczał

Pokazałem mu język
bo wiara to nie nauka
- to doświadczenie"
-> "Wiara". Straciłam wiarę.

"Wuj sznur przygotował
żeby się powiesić
jak żyć - kiedy czarne wszystko

ale to nieprawda
przybiegła przylaszczka
pod nos mu podetknęła
sześć niebieskich listków"
-> "Sześć listków". Jak żyć? W taki czas? I w każdy inny?

"Biblia milczy czy się Adam z Ewą całowali
bardzo wielu współczesnych nic to nie obchodzi
chociaż najpierw się żyje a potem pomyśli

a jednak jak to było w sam raz poza bramą
może mówili patrząc w czarne gwiazdy złote
chyba tutaj także będziemy się kochać
miłość za nami biegnie choć nie ma doświadczeń
trudniej po raju niż po ziemi chodzić

nie wiedzieli nawet jak w oczy popatrzeć
czy od razu całować czy ukryć wzruszenie

a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
-> "Wygnani". Popatrzeć Ci w oczy. Popatrzeć choć raz.

"Nie bój się kochać jeśli tylko wierzysz
Matka Boska Królową więc Jej ziemia cała
przetrzyma ustrój przeżyje rozstanie
serce jak stary Werter zdolne do cierpienia

a miłość daje to czego nie daje
więcej niż myślisz bo jest cała Stamtąd
a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej"
-> "Nie bój się". Boję się i nie boję zarazem.

"Czemu serce jak żebrak
gdzie indziej istnienie
wierna miłość nietrwała
ślub co przeszedł obok
czemu święty i grzesznik w tym samym peweksie
niepewność świętych jaka łaska grozi

czemu łza opiekunka do gardła mi wpadła
bo szczęście się urwało nie wiadomo po co

o cokolwiek zapytasz
trzepnie cię milczenie
Bogu nie stawia się pytań dlaczego"
-> Ciągle trzepie mnie milczenie. Bogu?

"Świat stracił wiarę
spochmurniał
zagłady wiek
dziewczynce w zeszycie do religii
różowy pada śnieg
huknęło spochmurniało
już nawet Anioł Stróż
przyjezdny nietutejszy

a dla niej wciąż wesoły śnieg
bo wierzy po raz pierwszy"
-> "Śnieg". Wspaniały kawałek, przynosi ze sobą piosenkę. Wierzyłam w nas zupełnie, jak wierzy się pierwszy raz... Wszystko jest żartem, przemija i gaśnie...

"Ryczał na cztery strony że miłość odeszła
miała być na zawsze a była za krótko
miała być jak mercedes a była jak moskwicz
nawet wiatr co na nas gwiżdże
rozpłakał się w studni

głuptasie nie wybrzydzaj
wystarczy że przyszła"
-> "Ryczał". Nie wystarczy. Albo: wystarczyłoby...

"- Wcale nie jesteś cudowna
westchnął
masz nieforemną głowę
szorstko cię ociosali
przynajmniej o półtora centymetra za długi palec

- Mój ty cymbale - pomyślała
Cudowna - bo mnie ludzie pokochali"
-> "Rozmowa z cudowną figurą". A nie cudowna - bo czyni cuda?

"Wiara gdy jeszcze nie umiemy wierzyć
nadzieja gdy jeszcze nie umiemy ufać
miłość kiedy jeszcze nie umiemy kochać

śmieją się świeże pąki
nowalijki listki

że starość przychodzi po wszystkim"
-> "Nowalijki". Cnoty niedoskonałe.

"Znajdzie Ciebie ten kto nie szuka
nie prosi nie kołacze
byle powiedział ale ze mnie... lufa
i ryknął płaczem"
-> "Płacz". Ale ze mnie lufa... Na nic, na nic to.

"Ile stracisz spokoju na dobranoc
ile faux pas popełnisz
jak niedyskretny anioł
co nie mówi dobrze o każdym aniele

zapomnisz nawet że Bóg wie wszystko
jeśli wyskoczysz z pyskiem za szybko"
-> "Ile". Zbyt wiele czasu byłam potulna jak baran.

"Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz"
-> "Kiedy mówisz" (Aleksandrze Iwanowskiej). Piękne: "i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz". Lecz "kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno" - czy prawdziwe?

"Kukułka kuka tylko do Szkaplerznej
cichnie wieczorem szesnastego lipca
Bóg podpowiedział nigdy nie zapomni
kiedyś o dniu Twym wszyscy pamiętali
Karmelitańska Mamusiu Najświętsza

w miesiącu który pamięta o Annie
szkaplerzem strzegłaś
nawet zająca co burzę rozśmiesza

choć komputer zapomni
kukułka pamięta"
-> "Kukułka". Anna i szkaplerz, niegdyś związani.

"Ręce mi swoje podaj na dzień dobry
drogą krzyżową poprowadź w południe
gdy dzień jak młodość - pochyli się nisko
z katechizmu przepytaj wieczorem
potem do ucha powiedz na dobranoc

jaka mała odpowiedź na wszystko"
-> "Odpowiedź". Na moje pytania nie otrzymuję odpowiedzi, ani małych, ani dużych.

"Są chwile kiedy się odchodzi
od Aniołów Stróżów nawet Cherubinów
od tych co wysoko
od tych co w pobliżu -
do Jezusa człowieka
niziutko na ziemi

Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu
i miłość zna łatwą
skoro nie ma ciała"
-> "Anioł". Nikt nie zrozumie.

"Nie wiem co było nie wiem co się stało
wstyd mnie ogarnął
od łez w oczach ciemnej
i tyle grzechów razem zapłakało
jakby Bóg zstąpił
i ukrył się we mnie

potem już tylko pacierz
co prostuje wiarę
dziecko co tak kocha
że nic nie rozumie"
-> "Prostuje". Pacierz, ciekawostka z przeszłości.

"Czemu się urwałem czemu mnie nie było
czemu jak strażak biegłem nieprzytomnie
stale w drodze jak Kolumb który szukał pieprzu

nim wróciłem był Jezus
i pytał się o mnie"
-> "Czemu". Jednocześnie w bezruchu i w drodze.

"Jest taka Matka Boska
co nie ma kaplicy
na jednym miejscu pozostać nie umie

przeszła przez Katyń
chodzi po rozpaczy
spotyka niewierzących
nie płacze
rozumie"
-> "Bez kaplicy". Rozumie niewiarę, rozumie rozpacz?

"Mówią że Cię poznano przy łamaniu chleba
raczej po ranach rąk Twych które go łamały
chleb niewidoczny jak tajniak na co dzień
być albo nie być nie dla nas pytanie
tylko Ty jesteś

obraca się ziemia
miłość oddala bo za bardzo zbliża
chleb tak jak serce o wiele za małe

rany świadczą więcej niż ręce rozdały"
-> "Rany". Rany stokroć ważniejsze od ulotnego dobra.

"Cierpliwość - spokój że przecież się stanie
miłość - z Niewidzialnym milcząca rozmowa
radość - Jego ręce
pokora - to On właśnie przed ludźmi się schował
śnieg - wdzięczność do końca
bo całuje groby
Krzyż - kiedy miłość idzie za daleko"
-> "Cierpliwość". Cierpliwość w czekaniu na krzyż? Nie, dzięki.

"Wierzę w radość ni z tego ni z owego
w anioła co spadł z nieba by bawić się na śniegu
w serce co chce wszystkiego i jeszcze cokolwiek
w uśmiech
że ktoś wymyślił sobie koniec końców
i jeszcze mówi po co i co dalej
w matkę co zniknęła za furtką ogrodu
w Boga prawdziwego bo już bez dowodów
takiego co nie lubi teorii o sobie"
-> "Wierzę". A ja nie.

"Czemu w mordę dostałem
filozof zapytał
zgubiłem maskotkę od niej
drobiazg rozpacz mała
słonik
wyleciał gdy myślałem w pociągu podmiejskim:

nie ma grzechów średnich lekkich i powszednich
gdy miłość zdenerwujesz każdy grzech jest ciężki"
-> "Czemu". Grzechy nie spędzają mi snu z powiek.

"Jestem bo Jesteś
na tym stoi wiara
nadzieja miłość spisane pacierze
wielki Tomasz z Akwinu i Teresa Mała
wszyscy co na świętych rosną po kryjomu
lampka skrupulatka skoro Boga strzeże
łza po pierwszej miłości jak perła bez wieprza
życia ludzi i zwierząt za krótka choroba
śmierć co przeprowadza przez grób jak przez kamień
bo gdy sensu już nie ma to sens się zaczyna
jestem bo Jesteś. Wierzy się najprościej

wiary przemądrzałej szuka się u diabła"
-> "Jesteś". Nie lubię bezsensu.

"Poznaję ciebie bo masz swe humory
niebo obok czyśćca a piekło od zaraz
i ty mnie zauważasz
bo mam krzywe serce
to znaczy wiele uczuć które mnie prowadzą

błądzimy grzeszymy
i trzaskamy drzwiami
gdy wady nam uciekną
to się nie poznamy"
-> "Poznaję". Bardziej lubię wady czy zalety?

"Ile się o Stalinie mówiło
na kocią łapę żyło
z żalu za grzechy nie wyło

zanim sumienie ruszyło"
-> "Tylko dla dorosłych". Moje sumienie odpoczywa.

"Drodzy państwo niech każdy z radości zaszlocha
ile sporów po których na lody chodzi się osobno
rumianków na dobranoc morałów nad ranem
bo żona wciąż za mało teściowa za dużo
ile min gdy się wstawało jak kogut do boju
to co niby na niby ale trochę dalej
to co zaraz a wtedy o wiele za bardzo
i to co nie do końca jak życie w ogóle
wszystko potem jak nogi krzywe ale swoje
małpa z małpą się kłóci jeśli małpę kocha"
-> "Na Złote Gody". Złote Gody - to dla mnie Złote Gody Babuni i Dziadziusia.

"Być kochanym i jeszcze nic nie wiedzieć o tym
stale jedną herbatę ustawiać na stole
mieszać jedną łyżeczką
kupić jeden bilet
samemu odwiedzać w zoo gruboskórne słonie
pocieszać się że zając biega pojedynczo
że czasem narzeczony całuje jak ryba
tymczasem Ten co kocha prosto z nieba idzie
białe kwiaty poziomek niesie z głębi lasu
drozda borówki koźlaki życzliwe
tymianek co podobny wciąż do macierzanki
ciszę która nawet każdy grzech poprawia
stworzył dookoła pięć miliardów ludzi
i stale jednego szuka aby z nim się spotkać
być kochanym i jeszcze nic nie wiedzieć o tym
żeby było do twarzy zasypuje śniegiem
stara się o choinkę niby od nikogo
mówi że trzeba odejść żeby nie przeminąć
zaprasza na spotkanie prawie po kryjomu
nad wodę w noc jesienną gdzie cieplej niż w polu
i opera żab swojskich niewielka lecz piękna
i księżyc przypadkowy co nie wie co będzie
prócz jednego że się nigdy nie powtarza szczęście
być kochanym i jeszcze nic nie wiedzieć o tym
lecz samotność to kuzynka najbliższa miłości
a miłość wciąż za duża by całą ją widzieć
i już nie wiesz do końca bo wszystko jest obok
a śmierci nigdy nie można uwierzyć"
-> "Nic nie wiedzieć". Już nie odrzucam Bożej miłości, lecz pragnę jeszcze (wzdycham 27.04.2023) miłości mężczyzny!

"Kiedy się modlisz - musisz zaczekać
wszystko ma czas swój
wiedzą prorocy
trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać
niewysłuchane w przyszłości dojrzewa
to niespełnione
dopiero się staje
Pan wie już wszystko nawet pośród nocy
dokąd się mrówki nadgorliwe spieszą
miłość uwierzy przyjaźń zrozumie
nie módl się skoro czekać nie umiesz"
-> "Zaczekaj". Czekałam na darmo, a młodość odpłynęła.

"Święty Tomaszu niewierny
ze mną było inaczej
On sam mnie dotknął
włożył dłonie w rany mego grzechu
bym uwierzył że grzeszę i jestem kochany
Bóg grzechu nie pomniejsza ale go wybaczy

za trudne
i po co tłumaczyć"
-> "Wybaczyć". Z sentymentem myślę o św. Tomaszu.

"Ta jedna chwila dziwnego olśnienia
kiedy ktoś nagle wydaje się piękny
bliski od razu jak dom kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku
ta jedna chwila co spada jak ogień

nie chciej zatrzymać
rozejdą się drogi -
samotność łączy ciała a dusze cierpienie

ta jedna chwila
nie potrzeba więcej

to co raz tylko - zostaje najdłużej"
-> "Spotkanie" (Barbarze Arsobie). To co raz tylko - czyli wszystko...?

"Nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo

przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki

bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas"
-> "Wiersz z banałem w środku". A czy to nie tak, że to, co mnie spotyka, sama na siebie sprowadzam?

"Zatrzymał się
cień pod oknem
nade mną chmury wędrowne
udam że mnie nie ma
zapomnę
puka
znów nie otwieram
myślę: - Późno ciemno.
- Kto? - pytam wreszcie
- Twój Bóg zakochany
z miłością niewzajemną"
-> "On". Inne pojmowanie miłości.

"Dziwią się duchy ogromne
wielkie duże małe
może się Pan Bóg pomylił
gdy łączył miłość z ciałem

patrzą spod ciemnej gwiazdy
na jawnogrzesznicę ziemię
a miłość ciała poi
świętym wzruszeniem

gładzi ręce włosy
przez łzę zagląda do oka
- mój ty śmiertelny głuptasie
nie mogę cię przecież nie kochać"
-> "Dziwią się" (Waldemarowi Smaszczowi). Pokochać siebie...

"Kiedy deszcz przyjdzie porozmawiać z ziemią
żuki nie wyjdą pocieszyć na drogę
na strachy nocne
na niepogodę
tym co są dla siebie lecz się nie zobaczą
tym co przegrali więc tym bardziej znaczą

daj Boże szczęście"
-> "Kiedy". Szczęścia, szczęścia pragnę.

"Nie martw się że chociaż kochasz
nie piszą do ciebie
nie dzwonią
termometr opadł a nikt ci palta nie zapiął pod szyją
w szafie mól lub inaczej nieudany motyl
tutaj nawet na zawsze
jest tylko stąd dotąd
serce które kocha
nie jest już niczyje
kobieta sama rzadko bywa sama

wiem - to banał
lecz w banale nie banał się kryje
mądra pszczoła powraca często z oślej łąki

nieraz mali poeci dobrej sprawie służą"
-> "Nie martw się". Samotna, niczyja kobieta.

"Życie niedokończone
gdy oczy ci zamkną i zapalą świecę
miłość spełnioną i nieudaną
płacz
między mądrością i zabawą
Bożej powierzam opiece"
-> "Życie". A ja?

"Obłoki przyjaźnie rozstanie
udane nieudane
to o czym jeszcze nie wiesz
wszystko darowane"
-> Tzn.?

"Ten sam księżyc chodzi po pokoju
późne komary więc łagodna zima
jęczmień poczerwieniał uzbierany w deszczu
kaczki ziewają
jeszcze jestem
wszystko to samo

tylko nie kocha się nigdy jak przedtem"
-> "Ten sam". Kocha się jeszcze bardziej! Jeszcze bardziej przeżywa i jeszcze bardziej cierpi...

"Co potem - to co zawsze
poznikało tylu
śmierć zajdzie starszym z przodu
a młodszym od tyłu

takie są początku prawidła niebieskie
nikogo nic nie dziwi. Poprzez życia bramę
przed chwilą przeszedł ktoś zbawiony z pieskiem
szli razem szukając Boga lepszego od ludzi

rozgląda się po kątach a taki wzruszony
jak chłopak co na choinkę poleciał do szkoły
lub ten co niesie serce wyciągnięte z piekła
kochamy nazbyt często gdy kochać nie można
a miłość im głupsza tym bardziej ostrożna

Wchodzą w Pana naszego królestwo ubogie
doktoraty na zimno chrupie mysz pod progiem
a to co zrozumiałeś to już nie jest Bogiem"
-> "Co potem". Sama filozofia.

"Sen mara Bóg wiara
lecz nic się nie śniło
poprzeczka pnie się w górę
cynamon odmładza
księżyc lizus wschodzi
serce klęka przy sercu by człowiek się rodził
sójka się zbyt długo wybiera za morze
chcemy dobrze od zaraz
pożałuj nas Boże"
-> "Sen mara". Przecież tylko teraz, tylko zaraz...

"Czy miłość co odeszła raz jeszcze powróci
czy przejdzie przez pokój jak pies oswojony
na dzień dobry niedobry potrąci nas nosem
przypomni stare listy czy Boga przeprosi
że przyszła jak dama odeszła jak chamka"
-> "Odeszła". Czy powróci?

"Nie sądź miłości nie oskarżaj żadnej
nie wybrzydzaj zbyt wielka więc się nie nadaje
tak czysta że ją tylko ocala rozstanie
miej litość dla niewzajemnej biednej
co wydała się tobie jak but niepotrzebny
uszanuj półidiotkę dokładnie od rzeczy
taką która umarła i jeszcze się leczy

sto lat temu pisała moja babka w listkach"
-> "Pisała". Troszczę się o moją miłość.

"Wzrusza mnie niebo
ciemne nie zawsze niebieskie
koper przydeptany
zwyczajna piosenka
znowu nie lekka
ale ciężka zima
baranek co ssąc matkę
pobożnie przyklęka
miłość tak poraniona
że i śmierć przetrzyma"
-> "Przetrzyma". Wzrusza mnie moja poraniona miłość.

"Nie martw się
że się Kościół przewróci
że znów grzesznik
wierci dziurę w niebie
magistrze doktorze docencie
nie martw się o Boga
ale o siebie"
-> "Nie martw się". Martw się o siebie.

"Byłaś taka zwyczajna
rozbawione włosy
w ogrodzie nad porzeczką
z jednym listkiem twarz
nic o tym nie wiedziałaś i ja nie wiedziałem
że można się tak widzieć już ostatni raz

leciutki wierszyk a pomieścił
rozstanie jak kosteczki śmierci"
-> "Byłaś". Śliczny wierszyk.

"Nie czekaj na wzajemność
telefon i róże
gdy ciebie nie chcą
nie piszcz, nie szlochaj

najważniejsze przecież że ty kogoś kochasz

czy wiesz
że łzy się śmieją kiedy są za duże"
-> "Do albumu po raz drugi". Najważniejsze, że ja kogoś... Ciebie kocham?

"Jeżeli kochasz
tydzień
dwa miesiące
nawet przez pięć lat
pisząc
«Wisienko kochana
wyję prosto do ciebie
jak jamnik od rana»
cierpliwy jak baranek
co na klęczkach swoją matkę ssie

kto do końca nie kocha
ten odchodzi paskudny
i wszystko źle"
-> "Jeśli nie do końca". A może to źle tak do końca?

"Święta dziewczynko z zapałkami
chroń nas przed staruchami
co płaczą że wszędzie zło
martwią się że nas okłamują
nie mówiąc nam o tym

a nas cieszy pole różowe
kiedy wschodzi zboże
nagietek który przekwita w październiku
pszczoły dokładnie złote
leszczyna co wydaje jednocześnie kwiaty i orzechy
spotykamy się z Matką Boską w ogrodzie
żyjemy z kundlem na co dzień
czujemy niewidzialne ręce
widzimy dalej
i więcej"
-> "Modlitwa". Młodości, chroń mnie przed starością.

"Gdy umierał na krzyżu
cud się nie zdarzył
żaden anioł nie pomógł
deszcz nie obmył głowy
piorun się zagapił gdzie indziej uderzył
zaradna Matka Boska
z cudem nie zdążyła
wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma
cud chce jak najlepiej
a utrudnia wiarę"
-> "Żaden anioł nie pomógł". Mój cel to cud, nie wiara. Choć może dzięki cudowi uwierzyłabym.

"Bóg wszechmogący co prosi o miłość
tak wszechmogący że nie wszystko może
skoro dał wolną wolę
miłość teraz sama
wybiera po swojemu
to czyni co zechce
więc czasem wzruszenie jak szczęście przylaszczek
co się od razy na wiosnę kochają
bywa obojętność to jest sprawy trudne
głogi tak bardzo bliskie że siebie nie znają
kocha lub nie kocha - to jęk nie pytanie
więc oczy zwierząt ogromne i smutne
śpi spokojnie w gnieździe
szpak szpakowa szpaczek
Bóg co prosi o miłość
rozgrzeszy zrozumie
Wszechmoc wszystko potrafi
więc także zapłacze
Wszechmogący gdy kocha najsłabszym być umie"
-> "Co prosi o miłość". Wszechmogący nie wszystko może.

"Jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
lecz przystajesz jak gapa bo nie widzisz komu
a przecież sam nie jesteś płacząc po kryjomu
Niewidzialny jest z Tobą co jak kasztan spada
jest taka wdzięczność kiedy chcesz całować
oczy włosy niewidzialne ręce
powietrze deszcz co chlapie
zimę saneczki dziecięce
dom rodzinny co spłonął z portretem bez ucha
rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
za to że niosą ciebie nieznane ramiona
a to czego nie chcesz najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno i tam też nie widać"
-> "Wdzięczność". Nie ja jedna mam z wdzięcznością problem.

"Jesteś - bo chociaż jesień
renta jak trumienka w kieszeni
jeszcze przyszłość jak cielę na razie mówi niewiele
trzy pióra na głowie czapli które wróżą szczęście
to co tak niemożliwe że na pewno będzie
parasol co się uśmiecha do deszczu
jędza całowana na dzień dobry
drozd z białym kuperkiem co nie zginął w zawiei
miłość zdjęta z krzyża
jesteś - bo skąd tyle jeszcze nadziei"
-> "Jesteś". Już nie w Bogu pokładam nadzieję.

"Mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
zna samotność w spotkaniu przy stole
niepokój i spokój bez serca bliskiego
wie że mąż wzdycha częściej niż kawaler
nie dziwi się już Hegel że w szkole dostawał po łapie
nie każdy go rozumiał
krzyż wszystko uprości
nie człowieka - o miłość trzeba prosić Boga
od tego zacząć żeby iść do ludzi
wie i nie mówi bo słowom przeszkadzają słowa
milczenie nawet rybkę w akwarium obudzi
dopiero żyć zaczniesz gdy umrzesz kochając
mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
wie że wszystko wydarzyć się może
choćbym nie chciał tego
na przykład wilia z barszczykiem czerwonym bez śniegu
choć przecież zima w sam raz o tej porze
czasami krzyż ofuka uderzy ubodzie
z krzyżem jest się na zawsze by sprzeczać się co dzień
jeśli go nie utrzymasz to sam cię podniesie
a szczęście tak jak zawsze o tyle o ile
bywa że się uśmiecha gdy myśli za pewne
chce mnie zrzucić
zobaczysz że ciężej beze mnie"
-> "Krzyż". Zbyt wielki...

"Jak to słowo urosło
dosięgło obłoków
stoi ze świętym Piotrem na niebieskim progu
Sacrum - tak nazywano tylną część zwierzęcia
zad i grzbiet
to co najdroższe poświęcano Bogu"
-> "Sacrum". Urosło za bardzo.

"Nie widziałem Twej twarzy
stóp sandałów włosów
ran zadanych
uśmiechów oczu
osła Twego co wybiegł jak najszybciej z Betlejem
już nocą
wiadomo: osioł wie najwięcej

czułem tylko że niosą mnie
Twe ręce"
-> "Ręce". Nie czuję.

"Niedokończone
przerwane
przedarte na pół
niekochane
nic już nie warte

Nie wybrzydzaj
tak jest
aby było naprawdę"
-> "Na pół". Naprawdę?

"Za listy bez odpowiedzi
prymule z lekka wyśmiane
spotkania obszczekane
za nie dziękuję
za serce święte bo stare
Panie Boże wielki zapłać"
-> O nie!

"Śmierć miłości potrzebna
jak sól ją utrwala
ukochani umarli są z nami już blisko
w śnie na palcach podchodzą
czytamy ich listy
dopiero po rozstaniu pamięta się wszystko
jak pachniał orzech suszona lawenda
jak wujek kochał ciotkę w pamiętniku
bawił dowcip o kuchni z widokiem na cmentarz
spotkanie we dwoje nad wodą zieloną
w milczeniu to jest wtedy gdy wstydzi się słowo
z pliszką siwą co podgląda na wysokich nóżkach
nad Narwią zwą ją starą panną młodą
Boga się nie udowadnia
Boga się poznaje
po tym że serce pęka i świat nie ustaje
choćby wieś na której można pokochać króliki
życie miłość umniejsza znieważa odbiera
śmierć ocala na zawsze i teraz"
-> "Z pliszką siwą". Śmierć ocala na zawsze.

"Miło się spotkać z dawną swą rozpaczą
- słuchaj stara - powiedzieć
- co się z tobą stało
wyprzystojniałaś
nie pociągasz nosem
nie jesteś już jak diabeł smutny z urodzenia
wyleczyły się rany
wykąpały deszcze
można jędzę pokochać gdy żyje się jeszcze"
-> "Miło". Hm, ale i tak nie ucieknę od depresyjności.

"Drzwi zadrżały - kto to?
- śmierć
weszła drobna malutka z kosą jak zapałka
zdziwienie. Oczy w słup
a ona
- przyszłam po kanarka"
-> "Usłyszane zapisane". Nie pękaj ;-)

"Zostały same
naparstek
talerz płytki i głęboki
lusterko po wesołej babci
trzy srebrne widelce
kogut z czerwonej gliny
fotografie chore na serce
mgr dr hab.
jak pawie na grobie

Rzeczy ryczą po tobie"
-> "Sunt lacrimae rerum ut mentem mortalia tangunt". Ukochani zmarli, rzeczy ryczą po Was.

"Jest w Polsce sześć pór roku
chyba więcej nie ma
przedwiośnie
wiosna
lato
dwie jesienie
jedna ze złotem ucieka
w drugiej kalosz przecieka
i zima"
-> "Sześć pór roku". Uwielbiam!

"Zając bieleje
by nie zginąć w śniegu
żuk zielenieje wśród traw
by śmierć nie dosięgła
latem niebo błękitne dla samego piękna
ile uroku w tym co niepraktyczne"
-> Owszem.

"Za wiosnę lato jesień deszcze i zimę
za to co się nie udało
za rozpacz w kratkę
za dziwaczka co zakwita kiedy leje
za to że róże śmieją się kolcami
za to że się marszczy
najpierw ciało potem rozum a na końcu serce
za to że po Annie Jagiellonce
został tylko jeden kubek
za postęp i każdą nowość
co się starzeje jak babcia
za miłość niewzajemną za nic
Bóg zapłać"
-> "Za wiosnę". Nie umiem cieszyć się ze smutku.

"Druga jesień - szósta pora roku
złoto płacze przy spadaniu z drzewa
smutek jest jak diabeł
ma swoje stąd dotąd
wszystko jak należy w wymierzonym czasie
łzy się nawet śmieją kiedy są za duże

nie wyj z żalu głuptasie"
-> "Druga jesień". Wyję z żalu niezależnie od pór roku.

"Dlaczego chciałbyś rozpłakać się w śniegu
cieszyć się nagle
jak gąsior wśród gęsi
deszcz - to swojak rodak od nieba do ziemi
śnieg przychodzi do nas ze świata innego
leczy nerwy za darmo
lepi z ciotki anioła
nie pamięta złego"
-> "Śnieg". Nie tęsknię za śniegiem jak dawniej.

"Tylko sześć pór roku
a tyle się zmieści
kukułka na wiosnę
czajka co w marcu się zjawia
a w lipcu odleci
buty mokre od deszczu
rak ciemnoniebieski
a potem czerwony
buk gładki obojętny
że się mrówka gniewa
dąb co się zawala
ważka co przetrwała
poziomka za mała żeby się ukłonić
dusza stale zdumiona
wielkim smutkiem ciała
i cisza taka
jak kropka po śmierci"
-> "Tylko". Tyle się zmieści...

"Błogosławiona Kinga ogromnie się dziwi
i święty Jan Chrzciciel co się na jedną z bab złościł
że są tacy którzy Boga przeproszą
płaczą idą do nieba niosą
niezapominajkę rozgrzeszonej miłości"
-> "Boga przeproszą". U never know.

"Bóg jak myszka zanurzył się w sianie
i do tej pory z bliska z daleka
każdy do siana z nas się uśmiecha
w kołdrach puchowych noc nieprzespana
rzuć na bezsennych
garsteczkę siana"
-> "Siano". Pielgrzymka.

"Jezu czemu przychodzisz
ciemno
czarny bocian rąbnął łapą białego
głowa tępa jak drewno
widzisz
jeśli jest noc musi być dzień
jeśli łza uśmiech
jak źle
to i Bóg jest na pewno"
-> "Jak źle". Wniosek bez konsekwencji.

"Ulewa obmywa ręce twarze grzech
czy nie wiesz tym czy wiesz
święty Augustyn powiedział
prawdę przynosi deszcz
co brudne staje się czyste
wzdłuż i wszerz
świat grzeszny staje się grzeczny
prawdę przynosi deszcz"
-> "Deszcz". Bywało, że radował.

"Jest taka miłość która nie umiera
choć zakochani od siebie odejdą
zostanie w listach wspomnieniach pamiątkach
w miłych sprzeczkach - Co było dla Adama lepiej
czy Ewa na co dzień - czy jak przedtem żebro
zostanie nie na niby nawet w jednym listku
bzu gdy nie rozumiejąc rozumie się wszystko
choćby że zmartwychwstaną najpierw dni powszednie
wbrew krasce co przysiada na ziemi niechętnie
zostanie przy zabawie i kasztanach w parku
w szczęściu co się jak prawdziwek chowa
pomiędzy śmiercią sekund na zegarku
a przyszłość to przeszłość co znowu od nowa
jest taka miłość która nie umiera
choć zakochani uciekną od siebie
porzucona jak pies samotna
wierna nawet niewiernym na spacerze w niebie"
-> "Wierna". Miłość, która nie umiera.

"Z Matką Boską jest tak
najpierw bliska najbliższa
jak choinka opłatek gwiazdka
mama, mamusia, matka
potem teologia tłumaczy sercu
że Pan Jezus na pierwszym miejscu
lata biegną samotność wieczność
powracamy do Niej jak dziecko"
-> "Powracamy". Genialny utwór.

"Pokochać człowieka by stać się samotnym
być przy najbliższym
by znaleźć się dalej
to nic
tak trzeba
bo taka jest droga
właśnie to szczęście
otworzą się oczy
miłości ludzkiej stacyjka uboga
kochać człowieka by zdążyć do Boga"
-> "Pokochać". Pokochać człowieka, by stać się samotnym.

"Wiersze o nadziei, miłości i wierze
są jak lilie cięte
a tak długo świeże"
-> Bo to wartości uniwersalne?

"Przychodzi
Bolesna
tak po cichu
jakby się nic nie stało
mówi do mnie - głuptasie
chcesz dać wszystko
- za mało"
-> "Bolesna". Głuptas ze mnie, możliwe.

"Zacznij od Zmartwychwstania
od pustego grobu
od Matki Boskiej Radosnej
wtedy nawet krzyż ucieszy
jak perkoz dwuczuby na wiosnę
anioł sam wytłumaczy jak trzeba
choć doktoratu z teologii nie ma
grzech ciężki staje się lekki
gdy się jak świntuch rozpłacze
- nie róbcie beksy ze mnie
mówi Matka Boska
to kiedyś
teraz inaczej
zacznij od pustego grobu
od słońca
ewangelie czyta się jak hebrajskie litery
od końca"
-> "Od końca". Nie potrafię.

"Święty Walenty
co ustanawiasz ludzi do pary
patronie zakochanych
młodych, średnich i starych"
-> "O świętym Walentym". Wykiwał mnie za każdym razem.

"Święta Zofio z trzema córkami
Wiarą Nadzieją Miłością

Módl się za nami"
-> "Święta Zofia". Mądra?

"Święty Pawle nie odchodź daleko
nie porzucaj nas
pozostań blisko
jeszcze raz w liście nam napisz
o miłości co przetrwa wszystko"
-> "O świętym Pawle". Napisz.

"Mówił - Módl się i pracuj
polecenie na wszystkie dni
powtórz i pomyśl sobie
jak ważne jest właśnie to «i»"
-> "Święty Benedykt". W przeszłości inspirował.

"Niewidoma święta Cecylio
nie ma rozpaczy
jest muzyka
co po ciemku
Boga zobaczy"
-> "O świętej Cecylii". Muzyka...

"Dokąd prowadzą niepoznane ręce
samotność na dzień dobry
deszcz kapuśniaczek nawet nie ulewa
grzech miłości i smutek że miłości nie ma
pani co wyszła za mąż i zaraz wróciła
doktorze zamyślony nad nerkami sercem

chwała Bogu że śmierć jest
by wiedzieć coś więcej"
-> "Chwała Bogu". Chwała Bogu?

"To dla was
kwitną wrzosy
śpią maślaki życzliwe
ku wam biegnie kokotka stokrotka
święte listy niewierne
już na zawsze
niepewne
ile lat żeby wiedzieć
w głowę stuknąć powiedzieć
miłości nieszczęśliwe
szczęśliwe"
-> "Postukać". Pewne miłości nieszczęśliwe cieszą dopiero w przyszłości.

"Uciec od miłości
na chwilę
na sto lat
na zawsze

nie tak łatwo
kiedy serce otworzy paszczę"
-> "Ucieczka". Serce moje łakome...

"Jest taki uśmiech co mieszka w rozpaczy
bo gdy widzisz zbyt czarno to często inaczej
niekiedy w smutku jak drozd ci zaśpiewa
- twej miłości zranionej Bóg łaknie jak chleba
nieszczęście nie-nieszczęście jeśli szczęścia nie ma
jest uśmiech co się nawet na cmentarzu kryje
każdy świętej pamięci umiera więc żyje
cóż że go nie widzisz powraca do domu
siada przy stole czyta lampę świeci
czasem w bamboszach by nas nie obudzić
tylko śmierć umie ludzi przybliżyć do ludzi
nic dziwnego przecież tak to bywa
z nieba się tęskni zawsze po kryjomu
choćby królikom mlecze przed rosą pozrywać
ciotkę z gotówką przy sobie zatrzymać
uśmiech czasem się modli po prostu - mój Boże
tu gdzie miłość odchodzi lecz jej nie ubywa
ci co się kochają cierpią gdy są razem
uśmiech i z cytryną uśmiechnąć się może

narzekasz że świat surowy jak grzyb niejadalny
a w świecie stale uśmiech niewidzialny"
-> "Nieszczęście nie-nieszczęście". Świat surowy, świat niestrawny jak grzyb niejadalny.

"Ubożuchna rzewna
mogiła bez pomnika
majestatu pełna

przyszedł pan
zdjął kapelusz
jak chory w aptece
i zarżnął święty nastrój
ustawiając świece"
-> "Morderca". Z humorem w sedno.

"Niech się twój nos nie krzywi
otworzą się oczy
w lewym uchu zadzwoni bo to dobrze wróży
niech się twoje usta do nas roześmieją

większa niż hipopotam
najmniejsza nadziejo"
-> "Większa mniejsza". Nadziejo, o, nadziejo!

"Wiara przy wierze
nadzieja przy nadziei
jak skowronek poważny i śmieszny
za mały w przestworzach
tylko miłość jak morze
od morza do morza"
-> "Tylko". Miłość, znów miłość.

"Odpoczną listy
stale przerzucane
fotografie brane do rąk
jak kochane ciało
telefon się odszczeknie
- alem się namęczył

spokój po sercu
które bić przestało"
-> "Spokój niepokój". Przerażająca wizja.

"Milknie słowik
flet puzon głośne
jak bęben nazwiska
gdy przyjdzie cierpieniu
przyglądać się z bliska"
-> "Z bliska". Przykre.

"Święty Bartłomieju

od modlitwy odchodzę
brak mi tchu
zdycham
naucz mnie modlić się
tak jak się oddycha"
-> "Reanimacja". Wielokrotnie odchodziłam od modlitwy.

"Powiesił się bo myślał że już nic nie będzie
patrzy a tu święci tłoczą się w ogonku
znowu dudki wykrzywione czajki
mamusie lub inaczej niezapominajki
śmierć to nie dziura tylko życie dalej
chciał uciec od wszystkiego a wszystko zostało
stół talerz łyżki tuż przy barszczu rzepka
spokój jakby tego lata powiodły się pszczoły
pani co w późnym wieku nie straciła cnoty
(wciąż dwie samotności bronią się nawzajem)
świeci jak lichtarzyk solidnej roboty
jeszcze obłoki gołe podfruwajki

Anioł Stróż zaczął mówić w tej podniosłej chwili
- mój synku powieszony aleś się pomylił"
-> "Powieszony pomylony". Nic już nie będzie - mogę się mylić, ale jak myśleć racjonalnie?

"Nie zasługuję na noc spokojną
na kapelę świerszczy smutną pogodną
na fotografię z żabą przystojną
znów wojny przesuwa się cień

- Panie nie jestem godzien
by uśpił mnie sen"
-> "Modlitwa o bezsenność". Chciałabym dobrze sypiać.

"Te co na wigilię na nosie nam stają
te co nam na Wielkanoc z Barankiem merdają
nas paskudnych grzeszników
łzy świąteczne zbawią

blisko zupy grzybowej polędwicy jajka
moje łzy od choinki i te od Baranka"
-> "Łza nie byle co". Napłakałam się w te Święta co niemiara.

"Modlę się o to co wciąż niemożliwe
jakbym szukał jednej śliwki w zbożu
nawymyślał mi proboszcz
- kto dziś wiersze pisze
lecz pocieszył sam Jezus chodzący po morzu"
-> "Ku pamięci". Amen.

"Sekundy lecą na łeb i na szyję
minuty wyruszają w podróż niebezpieczną
godziny przemijają jak lipiec i sierpień

a wszystko po to
by u Boga
choć kawalerkę wynająć na wieczność"
-> "M-1". Lipiec i sierpień, tyle sprzecznych odczuć.

"Wysławiają miłość
lekceważą litość
a ja mówię zlituj się nade mną
odpychana przez ludzi
przez mocnych wydrwiona
właśnie zbawić mnie może
tylko litość Twoja"
-> "Litość". Tak.

"Listopad cmentarz pusty
deszczu zimna lura
- to straszne - ktoś mówi
przestać kochać zmarłego dlatego że umarł"
-> "Lura". To straszne :(

"Radości byle jakie
podwyżki ubogie
ciemność co nos do nosa drugiego przybliża
narzeczeni bez jutra
jak dwie ręce krzyża
nieszczęście jak szczęście po ciężkiej chorobie
- to nic - mówię do serca
- wyruszamy w drogę"
-> "Szczęście po chorobie". Wyruszamy w drogę, powtarzam to sobie od czasu do czasu.

"Po wiersz tak prosty że każdy zrozumie
po krzyżyk zwykły wystrugany z drzewa
po wiarę już pewną bo dowodów nie ma
po szczęście bez rozgłosu pieniędzy chleba
biedroneczko leć do nieba"
-> "Do nieba". Optymizm?

"W świecie przemądrzałym
jak w obórce bez okna
chodzi tam i z powrotem
moja wiara samotna

czujna jak babcia
czasem trąbi do ucha
gdyby starczyło wiedzieć
byłaby tylko Nauka

choćbyś jak paw wrzeszczał
niemądry dumny ładny
kochać - to być po prostu
wszechmogącym bezradnym"
-> "W świecie". Oksymoron.

"Ręce Jezusa, przez Piłata skazane, jeszcze nie skaleczone, jeszcze nie związane
- módlcie się za nami.
Ręce Jezusa, podejmujące ciężki krzyż
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, słabnące pod ciężarem krzyża
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, których Jezus nie mógł wyciągnąć do Matki, bo były obarczone krzyżem
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, tak krótko przez Cyrenejczyka podtrzymywane
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa tak dyskretne, że nie odbite na chuście Weroniki
- zmiłujcie się nam nami.
Ręce Jezusa, omdlałe pod ciężarem krzyża
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa nie załamane, chociaż kobiety ręce załamywały
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa w prochu ziemi przy trzecim upadku
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa obdarte
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, młotkiem do krzyża przybijane
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, na których zawisło ciało konające na krzyżu
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, któreście udźwignęły ciężar powołania
- zmiłujcie się nad nami.
Ręce Jezusa, które błogosławicie nas po zmartwychwstaniu
- zmiłujcie się nad nami.
Całujemy Twe ręce i stopy, Panie, żeś przez mękę swoją świat odkupić raczył. Amen."
-> "Ręce". Litania...

"Mówią że wiersz zbyt sentymentalny
że słowa się nie dziwią bo się głupio tulą
- Mój ty piesku mój kotku mój szczypiorku - mówią
lecz Bóg wynalazł humor by ocalić czułość"
-> "Ocalenie". Czułość, czy znajduje się we mnie?

"Patrzę Jezus na brzegu
wydawał się łatwy
taki do serca na co dzień
Mówił: - Przyjdź
czekam
tylko nie licz na cuda
do mnie się idzie przez ogień"
-> "Ogień". Mam dość.

"Ten pocałunek musiał się rozpłakać
nie mogło być inaczej

Święty Augustyn mówi
że grzech idzie do nieba gdy płacze

Matko Najświętsza co się nie gorszysz
gdy mówię od rzeczy

ten pocałunek do dziś niebo porusza
tak beczy"
-> "Pocałunek Judasza". Dziś mnie nie rusza.

"Rozpoczynam od głowy
już nie pytam czy boli
śmierć nie znosi takich pytań bo po co
włosy teraz odgarniam spod za ciężkiej korony
co jak owce czarne się tłoczą
potem ciernie wyjmuję
po kolei całuję
liczę na głos pierwszy drugi trzeci
groźne zajadłe teraz smutne zabawne
jak czerwone kredki dla dzieci
teraz łzę zdejmuję Mu z twarzy
tę ostatnią co ostygła i patrzy
wreszcie z gwoździ wyrywam nogi ręce
dalej nie wiem co dalej
choćby świat się zawalił modlę się do serca o serce"
-> "Zdejmowanie z krzyża". Wielkie Piątki ze wspomnień...

"Nazywają cię brzydulą
uciekają w te pędy po kolei
biorą ciebie na ręce
jak królika na szczęście

śmierci - chwilo największej nadziei"
-> "Na ręce". Znowu o śmierci.

"Pierwsza Komunia z białą kokardą
jak w śniegu z ogonem ptak
ufaj jak chłopiec z buzią otwartą
Bogu się mówi - tak

Nie rycz jak osioł nie drżyj jak żaba
wytrwaj choć nie wiesz jak
choćby się cały Kościół zawalił
Bogu się mówi - tak

Miłość zerwaną znieś jak gorączkę
z chusteczką do nosa w łzach
święte cierpienie pocałuj w rączkę
Bogu się mówi - tak"
-> "Tak". Nie!!!

"Ile trzeba rzeczy porzucić,
od ilu zajęć się oderwać,
odłożyć czytaną książkę,
zostawić w domu wierne psisko,
przerwać rozmowę z koleżanką -
gdy zegarek na Mszę woła,
trzeba porzucić dla niej wszystko."
-> "Porzucili wszystko i poszli za Nim". Dydaktycznie.

"Niebo w dobrym humorze
chociaż ciężka jesień
księżyc się przeziębił
srebrny zasmarkany
a poza tym jak zawsze
pogrzeby rodzinne
kasztany opłakują ostatnie kasztany

a nieszczęście - to szczęście
lecz na razie inne"
-> "Niebo w dobrym humorze". Niebo się weseli - ja nie.

"Każde spojrzenie może być ostatnie
także i uśmiech
list bez dalszych listów
słowo po którym już nie będzie słowa
pies co łapy nie poda na dobranoc
mąż co nie wytrzeźwiał i uciekł przez grzeczność

dlatego ludzie całują kochają
bo serca i po zawale modlą się o wieczność"
-> "Modlą się". Każde spojrzenie może być ostatnie...

"Jest łza dyskretna by nie pytać dalej
jest łza taka co nie wiadomo
czy żegnać czy witać
jest taka łza której się zdawało
że mózg się wstydzić winien
nie porządne ciało
jest łza dewotka między pacierzami
jest łza twardsza od słowa
jest zabawna tak jak pensja goła
taka i owaka
a każda niemowa"
-> "Łzy". Siostrzyczki moje.

"Mądry jest chrabąszcz co zagląda w oczy
i nawet to nieważne co się wydarzyło

krzyż
bo zawsze tłumaczy
że ból wstydzi się w kącie
kiedy przyjdzie miłość
i to nagle przerwane
jak królik zdziwione
to co ludzkie więc niedokończone"
-> "Co ludzkie". Co ludzkie we mnie?

"Miłość stale się spieszy
nie czeka na szafę
na śmierć babci po której przychodzi mieszkanie
boi się czekać jak plama na pranie

Po latach ze spuszczonym ogonem półżywa
przywlecze się już cierpliwa"
-> "Już cierpliwa". A śpieszmy się kochać ludzi?

"Oczywiście że Bach największy
można go stale słuchać
ale w deszczu w śniegu
co się na nosie rozbeczał
jest coś więcej niż sztuka"
-> "Coś więcej". Zgadzam się!

"Boże coś stworzył niebo piekło siemię
daj nawet w lichym wierszu
ocalić wzruszenie"
-> "Ocalić". Mnóstwo wzruszeń w moim życiu.

"Przeminą romanse
czcigodne małżeństwa
jak słonie własną nadwagą zmęczone
zostaną tylko malutkie szczęścia
miłości niespełnione"
-> "Tylko". Nie nazywaj szczęściem tragedii życiowej!

"Zabierz mi grzechy moje
pierwsze
ostatnie
wszystkie
lecz głupie serce ocal
przykryj figowym listkiem"
-> "Ocal". Serduszko moje.

"Podziękuj za cierpienie
czy umiesz czy nie umiesz
bez niego nigdy nie wiesz
ile miłość kosztuje"
-> "Do albumu". Guzik.

"A a a serca dwa
jęczą piszczą obydwa"
-> "Po ślubie". Teraz nie śmieszy.

"Ławki tablica kreda
łza jak diabeł się kręci
Szukam nawet kawałka
mej szkoły świętej pamięci"
-> "Szkoła" (Bronkowi Chodorowskiemu). Szkoła - moje drugie (albo i pierwsze) życie.

"Matko Tereso z Kalkuty
biało-niebieska
bliższa
bo w niebie już mieszkasz
z trądem
jędzą chorobą
nikt nie jest samotny z tobą"
-> "Matka Teresa z Kalkuty". Co by nie mówić, miniaturki o postaciach religijnych zostają w głowie.

"Zawsze jeszcze myśl jedna
pytanie
jak zielona wścibska gałązka
nawet serce gaduła
nie wie
kiedy kończy się książka"
-> "Koniec nie-koniec". A ja zmierzam i zmierzam.

"Nie zapominaj o parasolce
bo się na chmurę zbiera
sprawdź czy masz chociaż pięć złotych w kieszeni
i to co tak ważne
jak chleb słońce ziemia
ucałuj upokorzenie
i po kolei zmartwienia"
-> "Ważne". Zbyt wiele upokorzeń i zmartwień.

"Jakie to dziwne
tak bolało
nie chciało się żyć
a teraz takie nieważne
niemądre
jak nic"
-> "Nic". Może ten utworek powstrzymuje mnie przed samobójstwem.

"Bóg kocha ciebie poprzez list serdeczny co doszedł
poprzez życzenia na święta
poprzez rzeczy tak ważne że się o nich nie pamięta
przez kogoś kto był przy tobie w grypie
przez tego co po spowiedzi już nie szczypie
poprzez deszcz co ci w uchu zadzwonił
poprzez kogoś kto ci się krzywić zabronił
poprzez psa co nogi ci lizał
przez serce krzyczące z krzyża"
-> "Najbliżej". Nie poprzez R.

"Surowy i do rany przyłóż
dobry i miłosierny
opluty i ze złotą koroną

To co pozornie sprzeczne
wyraża nieskończoność"
-> "Surowy". Abstrakcja.

"Napisałaś do mnie list serdeczny
przyniosłaś trzy jabłka z ogrodu
ciszę ukrytą w chlebie
zdziwiony myślę nieśmiało
że Bóg mnie kocha przez ciebie"
-> "Napisałaś". Ty tak nie myślisz.

"Noc od dnia ważniejsza
choćby się zdawało
że właśnie jest inaczej
kolejne złudzenie
a przecież nocą można odłożyć swe ciało
posprawdzać czy Bóg jest
skoro jest milczenie i modlitwa
nawet gdy mówić nie sposób
noc ma uszy zamknięte i zdziwione
jak dwa orzeszki klonu
zrośnięte na zawsze
wszystkim po kolei stale przypomina
nocą człowiek człowieka z miłości poczyna
choć dzień krzykacz zagłusza
choć czas mknie jak zając
i noc od dnia jaśniejsza
pocałuj. Dobranoc"
-> "Dobranoc". Dobranoc.

"Wciąż widzę twoją lampę
śmieszny nos na ścianie
szafę ciepłą od ubrań
długie do widzenia
słomiankę przy drzwiach
klamki łopotanie
każde wspomnienie
to nasze spotkanie
najłatwiej się pamięta
kiedy kogoś nie ma"
-> "Widzę". Nasze spotkania odbyte i nieodbyte...

"Chcesz być silny jak wielbłąd
wstydzisz się być żabą
a Bóg się objawia
poprzez naszą słabość

Stale chcesz być święty
- nie można inaczej -
człowiek wtedy największy
gdy przed Bogiem płacze"
-> "Największy". Chciałabym być jak najmniejsza.

"Nie ma dwóch światów
jest jeden

niebo chodzi po ziemi
ziemia chodzi po niebie
cieszy się każdym rumiankiem
podaje wodę dzbankiem
miłość stamtąd i stąd"
-> "Jeden świat". Są dwa światy i jedno słońce...

"Przyszła rozpacz przeprosić
że jest rozpaczą
- Najdroższa - mówię do niej
za co przepraszasz
za co

Dobroć nagrodą za smutek
pies ranę wyliże
od rozpaczy do wiary najbliżej"
-> "Nagroda". Przepraszaj!

"Jak trudno jest powstać z miłości
gdy czyjeś oczy łaskawsze
jeśli powstać to po to by klękać
w miłości też klęka się zawsze"
-> "Zawsze". Mogę klękać, tylko nie znikaj...

"Mówi się - Do jutra
a umiera dziś"
-> "Dziś". Wstrząsająca refleksja.

"Powiedzcie wróblom z Pęcic
wszystkim gołębiom ze Żbikowa
że miłość nie poginie
zawsze w pamięci się schowa
choćby świat się przewrócił
i wszystkie listy podarły
zostanie wiersz ten i uśmiech
ostatni prezent dla zmarłej"
-> "Prezent". Czy jakiś prezent mnie istotnie uszczęśliwił?

"Ulice krótkie kiedy się do niej chodzi
długie - gdy się wraca
księżyc w dobrym humorze
głowy nam pozawracał
ulica Żeromskiego
ulica Kopernika
pięknieje brzydkie miasto
miłością już oddycha"
-> "W mieście". Szkoda, że to nie nasza historia.

"Pytałem Wniebowziętą
jak do nieba trafić
co prowadzi by nie dojść do nikąd
odpowiedziała:
tysiące krzyżyków"
-> Nie chcę do nieba, chcę do Ciebie.

"Miłość co jest miłością
nigdy nie jest grzechem
nocą rano w południe wieczorem
nawet zwykłą wariatką
co zawsze nie w porę

choćbyś na nią się krzywił po kryjomu
jeżeli nie kochasz - nie wrócisz do domu"
-> "Do domu". Miłości wzajemna - przybywaj i nie w porę.

"Nie mów do pustej ściany
ale krzycz do słońca
nawet grzech czasem dobry
jeśli grzechem nie chce być do końca"
-> Nie kręcą mnie dyskusje o grzechach.

"Co to jest czystość - pytasz
ważysz trudne słowa
zaglądasz w źródło
w klejnoty pamięci
tęsknią za nią grzesznicy
i uparci święci
a czystość to dar taki
raz można ją otrzymać
raz ofiarować"
-> ("Dar czystości", wiersz z 2005 roku, więc ze względów czasowych zawarty dopiero w zbiorze pośmiertnym, tak jak następny - który zaraz.) Ważny przekaz.

"Zamiast śmierci
racz z uśmiechem
przyjąć Panie

pod Twe stopy
życie moje
jak różaniec"
-> "Jezu, ufam Tobie". A pod wierszem: "Warszawa - Szpital przy ul. Banacha, / 18 stycznia 2006". Dzień śmierci poety...

"Cierpliwy Anioł
pomaga człowiekowi
udźwignąć cierpienie
jak bliskie
są sobie słowa
cierpienie
i cierpliwość"
-> "Anioł cierpliwości anielskiej" (ze zbioru "Aniele mój"). Cierpliwość i cierpienie idą w parze. To czekanie na niespełnienie.

"Jan Matejko
narysował
Anioła Zwycięstwa
Anioła
naszego szczęścia
a szczęście
to kochać
i być kochanym"
-> "Anioł zwycięstwa" (ze zbioru "Aniele mój"). Kochać i być kochanym - gdy obejmuje to dwie (te same) osoby.

"Aniele Bożego Narodzenia
choinki
pierwszej gwiazdki na niebie
podarunków
opłatków
świątecznych
życzeń
kolęd
nie opuszczaj nas"
-> "Anioły Bożego Narodzenia" (ze zbioru "Aniele mój"). W te święta Anioł mnie opuścił. Nie przybył. Zostawił.

"Aniele Boży
nie budź mnie
niech ja
najdłużej
śpię"
-> "Westchnienie" (z "Rano, wieczór, we dnie, w nocy... czyli O tym, jak się modlić"). Przydałoby się czasem.

"Nie dają spokoju tajemnicom naszej wiary
opukują ją dziobem rozumu
stają na głowie, żeby ją pojąć -
tłumaczą z hebrajskiego na grecki
z greki na łacinę - tam i z powrotem
zaglądają w nie okiem ciekawej myszy
dorabiają się przy okazji doktoratów

inni
pokrywają je chytrym milczeniem
drążą ponad nimi jaskinię bluźnierców
wyrywają z Biblii zęby

a tajemnice zostają tajemnicami
jak alfabet żywych i umarłych
jak nieznane śpiewniki ptaków/kwiatów
jak bezustanne strącanie sekund
jak hieroglif ostatniego oddechu"
-> Wiersz bez tytułu, który przeczytałam w "Wierszach z szuflady". Dziś (piszę to 8.06.2022), już przecież nie ateistka (czyżby agnostyczka? ale, konserwatywna światopoglądowo, zwolenniczka Tradycji), odkrywam teologię na nowo.

"Niedługo spotkamy się znowu
tym razem
bez dyplomów naukowych
bez wynalazków i gazet
bez dowodów na istnienie Boga
bez kwitów
bez programów i ziemskiej glorii

po drugiej stronie życia
po drugiej, ciemnej stronie serca
po drugiej stronie teorii"
-> Wiersz bez tytułu, który przeczytałam w "Wierszach z szuflady". O (nie)istnieniu Boga nie należy orzekać...

"W wieku kosmicznych spacerów -
dialektyk, dziejowych zmian -
byle popatrzeć o Jezu
w czerwone oczy Twych ran

nad bólem głowy
nad przekleństwami
ponad nalepką uśmiechu
nad studentem, który stracił wiarę
i mruczy na Boga w schronisku z papieru -
nad filozofem, który szuka jeszcze dowodów na istnienie słońca przestrzeni końca -
nad teologiem który przyszedł nawracać niewierzącego
ale przestraszył go papugą biretu -
nad rozprutą lalką atomu -
nad bezradnym pasażerem ze zgubionym biletem na kolei -

ustawić po prostu z humorem
zielony daszek nadziei"
-> "Zielony daszek nadziei", który przeczytałam w "Wierszach z szuflady". Nadzieja - czy ją mam?

"Padło kiedyś takie zdanie, że jestem wrogiem teologii. To nieprawda. Otóż jest teologia wielka i jest teologia mała, jest zamknięta i jest otwarta. Każda nauka jest nieraz bardzo wielka i może być mała. Uczeni mądrzy i ograniczeni. Ja jestem raczej za teologią otwartą, ekumeniczną, tą, którą stworzył Sobór Watykański. Pisałem wiersze, w których są takie zaczepki z teologią. To był właśnie czas Soboru Watykańskiego II, kiedy teologowie ze sobą się sprzeczali, jak pewne rzeczy ustawiać."
-> Aleksandra Iwanowska cytuje Jana Twardowskiego we wstępie do "Wierszy z szuflady". Z mojej strony sprzeciw wobec ekumenizmu i innych herezji Vaticanum II.

"(...) jeśli się kocha, wcale nie boli mniej, ale znacznie więcej, bo miłość to nic innego jak krzyż, największy z największych ciężar. Ten, kto kocha, wie, że w najważniejszych dla człowieka sprawach jest się zawsze samemu."
-> Z posłowia Wacława Oszajcy w kolekcjonerskim wydaniu "Nie przyszedłem pana nawracać".

Zaufałem drodze: Wiersze zebrane 1932-2006 (Twardowski Jan)
Zaufałem drodze: Wiersze zebrane 1932-2004 (Twardowski Jan)
Wiersze zebrane: 1932-2002 (Twardowski Jan)
Litania polska (Twardowski Jan)
Stare fotografie (Twardowski Jan)
Nie przyszedłem pana nawracać: Wiersze 1937-1985 (Twardowski Jan)
Nie przyszedłem pana nawracać: Wiersze 1945-2006 (Twardowski Jan)
Wiersze wybrane (Twardowski Jan)
Wiersze o nadziei, miłości i wierze (Twardowski Jan)
Wiersze największej nadziei (Twardowski Jan)
Wiersze (Twardowski Jan)
Wiersze [1959] (Twardowski Jan)
Znaki ufności (Twardowski Jan)
Poezje wybrane (Twardowski Jan)
Powrót Andersena (Twardowski Jan)
Bliscy i oddaleni (Twardowski Jan)
Niebieskie okulary (Twardowski Jan)
Krzyżyk na drogę (Twardowski Jan)
Który stwarzasz jagody (Twardowski Jan)
Rachunek dla dorosłego (Twardowski Jan)
Sumienie ruszyło (Twardowski Jan)
Na osiołku (Twardowski Jan)
Tyle jeszcze nadziei (Twardowski Jan)
Sześć pór roku (Twardowski Jan)
Prośba o uśmiech (Twardowski Jan)
Przezroczystość (Twardowski Jan)
Biedna logiczna głowa (Twardowski Jan)
Rwane prosto z krzaka (Twardowski Jan)
Zgoda na świat (Twardowski Jan)
Wielkie i małe (Twardowski Jan)
Boże po stokroć święty (Twardowski Jan)
Miłość której nie widać nie zasłania sobą (Twardowski Jan)
I nagle przyszedł nieoczekiwany... (Twardowski Jan)
Jak tęcza co sobą nie zajmuje miejsca: Wybór wierszy (Twardowski Jan)
Wierzę jak dziecko (Twardowski Jan)
Kiedy mówisz (Twardowski Jan)
Kiedy mówisz, że kochasz (Twardowski Jan)
Bóg prosi o miłość (Twardowski Jan)
Polska litania (Twardowski Jan)
Milczysz ze mną (Twardowski Jan)
Miłość za Bóg zapłać (Twardowski Jan)
Ogrody: 62 rośliny z najpiękniejszego ogrodu poezji (Twardowski Jan)
Polski rok (Twardowski Jan)
Nie bój się kochać (Twardowski Jan)
Tak ludzka (Twardowski Jan)
Stukam do Nieba (Twardowski Jan)
Nie martw się (Twardowski Jan)
Słowik skowronek: Mini-antologia ornitologiczna (Twardowski Jan)
Miłość miłości szuka (Twardowski Jan)
Spieszmy się (Twardowski Jan)
Trzeba iść dalej czyli Spacer biedronki (Twardowski Jan)
Trzeba iść dalej czyli Dalszy spacer biedronki (Twardowski Jan)
Wybór wierszy z Utworów zebranych (Twardowski Jan)
Z pliszką siwą (Twardowski Jan)
Spóźnione kukanie (Twardowski Jan)
Bogu się mówi - tak (Twardowski Jan)
Ja ksiądz wędrujący jak grzyb po deszczu (Twardowski Jan)
Zeszyt Mamusi (Twardowski Jan)
Nawrócenie (Twardowski Jan)
Mała Ojczyzna (Twardowski Jan)
"Rzuć na bezsennych garsteczkę siana": Wiersze nie tylko o Bożym Narodzeniu (Twardowski Jan)
Jeszcze jedna litania (Twardowski Jan)
Nadzieja, miłość, spisane pacierze: Wiersze wybrane (Twardowski Jan)
Posłaniec nadziei (Twardowski Jan)
Niebo w dobrym humorze (Twardowski Jan)
Trochę plotek o świętych (Twardowski Jan)
Resztę zostawić łasce (Twardowski Jan)
Wiara (Twardowski Jan)
Nadzieja uczy czekać (Twardowski Jan)
Miłość (Twardowski Jan)
Samotność (Twardowski Jan)
Odszukany w cieniu (Twardowski Jan)
Odwrotna strona rozpaczy (Twardowski Jan)
Potrzebne do szczęścia (Twardowski Jan)
Ptaszki: 52 najpiękniejsze wiersze o ptakach (Twardowski Jan)
Uśmiech miłości: 58 najpiękniejszych wierszy z uśmiechem (Twardowski Jan)
Ważne i najważniejsze (Twardowski Jan)
Wiersze o Biblii: [56 wierszy o początku wszystkiego] (Twardowski Jan)
Zielnik (Twardowski Jan)
znów najpiękniejszy w Polsce jest lipiec nad wodą (Twardowski Jan)
Aniele mój (Twardowski Jan)
Rano, wieczór, we dnie, w nocy... czyli O tym, jak się modlić (Twardowski Jan)
Ksiądz Twardowski dzieciom: Wiersze (Twardowski Jan)
Wiersze z szuflady (Twardowski Jan)
Wiersze przedpotopowe (Twardowski Jan)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 82757
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: