Dodany: 22.12.2016 11:16|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Książka: Klaps
Tsiolkas Christos

4 osoby polecają ten tekst.

Dzieci się nie bije?


Dzieci nie wolno bić. Nie wolno uderzyć ani razu. Nie wolno nawet dać klapsa. W żadnej sytuacji! Wszyscy się co do tego zgadzają.

Na pewno?

Pewnego wieczoru Hektor i Aisza, przedstawiciele australijskiej wyższej klasy średniej, zapraszają na grilla do swej nadmorskiej posiadłości dużą grupę krewnych i przyjaciół. Większość z nich przybywa z dziećmi, które – gdy rodzice rozrywają się bardziej lub mniej grzecznie (Hektor bierze działkę amfy) – bawią się nieopodal we własnym gronie. Wśród gości jest małżeństwo z czteroletnim synkiem. Gary to niespełniony malarz, ukryty alkoholik, drażliwy i zawsze szukający zwady, co ułatwiają mu jego kontrowersyjne, krytyczne poglądy na miałkość życia dorobkiewiczów i płytkość ich kultury. Rosie, przyjaciółka Aiszy, jest świadomą ekologicznie, postępową matką, oś jej życia stanowi syn i jego nowoczesne, bezstresowe wychowanie. Hugo natomiast... o, to rozwydrzony bachor, któremu wydaje się, że cały świat powinien leżeć przed nim plackiem i pokornie dostosowywać się do jego widzimisię. Przez całe przyjęcie psuje zabawę innym, zaś w kulminacyjnym momencie wpada w szał i, rycząc, kopie Harry'ego, jednego z gości, w nogę oraz zamierza się kijem do minigolfa na jego syna. A wtedy staje się coś strasznego – Harry wymierza Hugonowi siarczysty policzek. Jak mówi Lisa w "Dzieciach z Bullerbyn": "To jasne, że do małych dzieci trzeba mówić łagodnie i uprzejmie, lecz czasem to jakoś się nie udaje"[1]. Akcja tężeje, następuje punkt zwrotny – Gary wzywa policję, przyjęcie zostaje przerwane, zaś całe towarzystwo dzieli się od tej chwili na dwa obozy – święcie oburzonych występkiem Harry'ego oraz uważających, że konflikt powinno się załatwić co najwyżej polubownie, zamiast czekać miesiącami na rozprawę sądową w sprawie pobicia.

"Klaps", prowadząc czytelnika przez zdarzenia następnych kilkunastu miesięcy, przedstawia mnogość postaw wobec tego incydentu i możliwych rozwiązań, które różni bohaterowie w dyskusjach postulują. Ukazane jest jednak nie tylko wiele różnorodnych punktów widzenia, ale i wielokulturowe społeczeństwo Australii. Zobaczyć można cały świat imigrantów: Greków, Anglików, Hindusów, Arabów, Murzynów, a także Australijczyków – w tym Aborygenów. To portret wielu skrajności – nie tylko każda nacja wnosi do tygla kulturowego swoje modi vivendi. Bohaterowie prezentują pełną paletę przekonań religijnych – od ateizmu, poprzez religie kraju rodzinnego, aż po zaskakujące konwersje (Żydówka i Aborygen, którzy przeszli na islam). Starość zostaje skonfrontowana z młodością, wychowanie klasyczne – z bezstresowym, jesteśmy świadkami odwiecznych dyskusji o karach cielesnych, zakresie wolności dzieci i odpowiedzialności rodzicielskiej. Prócz tego – cóż, niemal każdy z bohaterów ma coś za uszami: Hektor wdał się w romans z dziewiętnastolatką Connie; Gary prowokuje awantury domowe, aby móc wyjść się upić do pubu; Harry (choć stara się kontrolować) w przeszłości wskutek swego wybuchowego charakteru parokrotnie uderzył żonę; przyjaciółka Aiszy, Anouk, zachodzi w ciążę z młodszym o kilkanaście lat partnerem, ale dokonuje aborcji, nikomu nic nie mówiąc; Ritchie, osiemnastoletni przyjaciel Connie, zakochuje się w koledze z klasy, lecz fantazjuje o Hektorze.

Jak to wszystko wpływa na ich ocenę uderzenia Hugona przez Harry'ego? Czyja opinia tak o samym zdarzeniu, jak i ogólnie o sposobach radzenia sobie z dziećmi jest słuszna? Co pozostanie z tej grupy przyjaciół i znajomych, gdy kwestia "klapsa" wzbudza tak emocjonalne dyskusje:

"– (...) Wychowujemy pokolenie moralnych imbecyli, dzieciaków, które nie mają pojęcia, czym jest odpowiedzialność.
– Dzieci nie uczy się odpowiedzialności, tłukąc je po twarzy.
– Harry nie stłukł twojego syna.
– Uderzył go, napadł na niego! Wbrew prawu!
Anouk wybuchła.
– Pierdolisz bez sensu! Może nie powinien uderzyć Hugona w twarz, ale nie popełnił zbrodni. W tamtej chwili każdy miał ochotę zamordować twojego dzieciaka! Zrujnujesz życie Harry'ego i Sandi tylko dlatego, że Gary sobie ubzdurał, że ktoś wyrządził mu krzywdę, bo Gary zawsze musi być ofiarą"[2]?

Mocną stroną powieści jest to, że poznajemy opinie każdej ze stron: zarówno te konkretne, żywione po cichu np. przez Hektora:

"Żałował, że sam nie zdobył się na ukaranie winnego. Cieszył się, że ktoś w końcu skarcił Hugo, cieszył się, że dzieciak płakał, że przeżył wstrząs i był przerażony"[3]

albo jego ojca, Manolisa:

"– A jak byś zareagował. gdyby obcy facet uderzył w twojej obecności Savę? – Elisaveta już krzyczała.
– Wpadłbym w furię. Ale gdyby Sava chciał uderzyć jego dziecko, nic bym mu nie zrobił. Zrozumiałbym. Przyjąłbym przeprosiny i kwita. Zapomniałbym o sprawie. Może dałbym mu wcześniej w mordę, nie wiem... Załatwilibyśmy to jak mężczyźni, a nie jak ci australijscy degeneraci"[4],

jak i ogólne, czasem niespójne – Aisza, która potępia postępek Harry'ego, lecz nie dostrzega, że Hugo jest na prostej drodze do bycia jednym z tych nastolatków, których krytykuje, mówi:

"– To przerażające, Anouk, przerażające. Te dzieciaki są niemożliwe. Wydaje im się, że świat do nich należy. Są zepsuci do cna przez rodziców i szkołę, i jebaną telewizję, która trąbi, że mają prawo robić wszystko i nie muszą za nic brać odpowiedzialności. Brakuje im krzty przyzwoitości, nie wiedzą, co to moralność. Są samolubni i ignoranccy"[5].

Dowiadujemy się też, co stoi za racjami drugiej strony czy jak kształtowany był charakter Hugona. Jego matka

"Nienawidziła toksycznego muru milczenia, jakie panowało między matką a ojcem. Później, kiedy była już starsza i nabrała doświadczenia z mężczyznami, potrafiła niechętnie uszanować to, że kochankowie wrzeszczeli na nią, bili ją, okazywali jej wściekłość i jad. Sama nie potrafiła zachowywać się w taki sposób, nie potrafiła nawet wyartykułować kilku słów sprzeciwu. Milczała. Wiedziała, że nie powinna, że to chore. Dlatego uczyła Hugona, że powinien wyrażać jasno, czego chce, żeby niczego w sobie nie dusił. Każde uczucie jest uprawnione – szeptała mu to jak mantrę, zanim jeszcze zaczął mówić"[6].

Gdyby Rosie czytała "Cudowne i pożyteczne" Bettelheima, być może nie próbowałaby "wychować dziecko bez zła":

"– (...) Uważam tylko, że nie trzeba brać udziału w tych wszystkich strasznych rzeczach, jakie dzieją się na świecie. Można się od nich oddzielić. To dlatego Hugo ogląda tylko filmy z płyt. Absolutnie nie pozwalamy mu z Garym oglądać telewizji, z wyjątkiem programów dla dzieci. Chcemy, żeby wyobraźnia Hugona była wolna od zła tego świata"[7].

Myli się, zakładając, że człowiek to tabula rasa. Hugo stanowi świetny przykład, iż dziecko nie jest z natury dobre. I na pewno się myli, myśląc, że programy dla dzieci są wolne od "zła tego świata". Zaś co do postępowych poglądów na wychowanie – trochę jednak przesadziła, co widać choćby w kłótni z Garym o szczypanie przez starszego chłopca:

"– Powiesz Joshui, że nie ma prawa cię dotknąć bez twojego pozwolenia.
– Kurwa mać, Rosie! Uważasz, że dzieci rozmawiają ze sobą tym jebanym psychologicznym żargonem?"[8].

Jak dobitnie wskazuje ostatni cytat, jednym z najważniejszych tematów podnoszonych przez Tsiolkasa jest kwestia granic dopuszczalnego przekroczenia nietykalności cielesnej. To dobre zaproszenie do dyskusji o przemianach tak pedagogiki, jak i społeczeństwa. Czy chodzi po prostu o kolejną mutację odwiecznego utyskiwania starszego pokolenia na "upadek dzisiejszej młodzieży", czy też może coś istotnie się zmienia? Manolis stwierdza:

"Coś jest nie tak z tym światem, jeśli starzy współczują młodym"[9],

zaś wielu bohaterów pragnie zwyczajnie odpocząć od dzieci. Nie dziwi to zbytnio w dzisiejszym świecie – z jednej strony marketing i presja społeczna stawiają przed rodzicami coraz bardziej zachłanne wymagania czy oczekiwania odnośnie do kupowania dzieciom wszystkiego, czego te zapragną i wysyłania ich na wszelkie możliwe zajęcia dodatkowe. Z drugiej strony nie zachowuje się zasady "twoje prawa wiążą się z twoimi obowiązkami", zaś metody wychowawcze są nieustannie kwestionowane. A na każdym rogu czyha czujne oko, doszukujące się w dowolnym zachowaniu przemocy bądź molestowania. Celnie podsumowuje to znowu Lisa:

"– Myślę, że to wszystko, co napisane było w gazecie, to kłamstwo. Bo to zupełnie wszystko jedno, jak się mówi do małych dzieci. Czy się mówi łagodnie i uprzejmie, czy się na nie krzyczy, robią i tak, co chcą"[10].


---
[1] Astrid Lindgren, "Dzieci z Bullerbyn", przeł. Irena Wyszomirska, wyd. Nasza Księgarnia, 1973, s. 369.
[2] Christos Tsiolkas, "Klaps", przeł. Jędrzej Polak, wyd. Replika, 2012, ss. 73-74.
[3] Tamże, s. 40.
[4] Tamże, s. 288.
[5] Tamże, s. 235.
[6] Tamże, s. 212.
[7] Tamże, s. 68.
[8] Tamże, s. 221.
[9] Tamże, s. 290.
[10] Astrid Lindgren, dz. cyt., s. 376.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 884
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: