Dodany: 18.12.2016 17:17|Autor: lutek01

Polska powiatowa zza szyb minibusa


"Miasto Archipelag" to kolejna pozycja Filipa Springera. Autora, który pisze o tym, o czym nie piszą inni i który swoimi książkami chyba rozpoczął szerszą dyskusję na takie tematy, jak komfort życia w polskich miastach czy estetyka tychże miast.

Springer ma dobre oko (fotografa) i cięty komentarz (pisarza). Tym razem proponuje nam poszwendanie się po Polsce mniejszych miast i przyjrzenie się im z bliższej perspektywy. Dla kogoś, kto (jak autor niniejszej recenzji) lubi zagadnienia społeczno-geograficzne to gratka. Jedziemy więc.

Cóż otrzymujemy? Książkę-produkt. Efekt podróży po całej Polsce, odwiedzin wielu miejsc i rozmów. Czego tu nie ma? Są przygnębiająca bieda i marazm postkomunistycznych osiedli, są młode wilki, które zdecydowały się zostać w swoich małych ojczyznach lub do nich wrócić, są mcdonaldowi gimnazjaliści i warszawskie białe kołnierzyki kursujące codziennie dziesiątki kilometrów do pracy, są upadłe fabryki i inicjatywy oddolne, jest tęsknota za utraconym statusem, w stylu "panie kochany, kiedyś to było...!", i jasna przyszłość ośrodków, które albo wcześnie wyczuły klimat zmian, albo ocaliła je czyjaś łaskawa ręka (na przykład nie likwidując dużego zakładu przemysłowego). Przewija się korowód działaczy, prezydentów, społeczników, artystów i lokalnych dziwaków. Wszystko to poprzetykane scenkami rodzajowymi (swoją drogą świetnymi) z Polski powiatowej. Tu rzewna historia, tam ciekawa anegdotka. Opowieść o archipelagu byłych miast wojewódzkich utkana jest z wszystkiego. Tak, braku różnorodności sposobów patrzenia na miasto Springerowi zarzucić nie można. Stąd wyłania się jedno pytanie do autora: o czym właściwie jest ta książka?

Bierze się "Archipelag" do ręki z przekonaniem, że to coś w rodzaju diagnozy tego, jak utrata wojewódzkości odbiła się na prężnie kiedyś działających ośrodkach miejskich – tak sugeruje chociażby nota wydawnicza na okładce. Reporter bierze na warsztat ponad trzydzieści miast – dużo, ale taka optyka jest uzasadniona, gdy się chce pokazać określony problem, przyjmuje określony klucz. Tymczasem otrzymujemy kolaż, reportaż generalny zewsząd i o wszystkim. Taka narracja nawet nie musi być zła, migawki stąd i zowąd okraszone komentarzem odautorskim bywają ciekawe, ale nie należy czytelnikowi mówić, że się w nich ujęło taki a taki problem, że się chce znaleźć odpowiedź na konkretne pytanie, na przykład "jak żyje się dziś w miastach, które w 1999 roku utraciły status stolicy województwa"*.

No i właściwie dlaczego byłe miasta wojewódzkie? Ma to sens, jeżeli chce się pokazać następstwa utracenia statusu województwa (na co liczyłem). Jeżeli chce się pisać o ciekawych ludziach, nie warto stwarzać sobie granic, bo tacy są zarówno w Krakowie, jak Kaliszu czy Koziej Wólce. Jeżeli chce się pisać o upadku przemysłu i nieporadności potransformacyjnej, też nie warto przyjmować jako kryterium byłej wojewódzkości, bo bieda i wykluczenie społeczne nie są właściwe (tylko) tym miastom; wystarczy wziąć chociażby Górny Śląsk i Zagłębie, które nie "zakwalifikowały się" do książki, bo pozostały województwem – problemów w niej opisanych mają w nadmiarze.

Ten specyficzny przewodnik po miastach Polski powiatowej jest też na swój sposób niekompletny. Z jednej strony widać, że autor stara się być obiektywny – znajdziemy tu i całą litanię nieszczęść Wałbrzycha czy Radomia, i peany na temat tego, jak to dobrze w Bielsku-Białej czy Siedlcach; z drugiej strony – biorąc się za rozprawę o byłych miastach wojewódzkich, należałoby konsekwentnie napisać o każdym, a na przykład z Tarnowa czy Krosna dostajemy zaledwie pocztówkę z lokalnym artystą czy inną ciekawą personą nadającą miastu kolorytu. Nic za to nie wiemy o tym mieście samym w sobie. I o ile czytając o Wałbrzychu czy Słupsku możemy w jakiś sposób poczuć na chwilę ich klimat, o tyle w przypadku choćby Przemyśla czy Bielska-Białej temat jest ledwo muśnięty, tak jakby trzeba było coś o nich napisać, żeby był komplet, ale co, to już inna sprawa.

Pozostaje jeszcze kwestia błędów rzeczowych. Na przykład zakłady przetwórstwa owocowo-warzywnego w Tarnowie noszą nazwę Owintar, nie Owintur, ale może to tylko literówka. Jeśli są tu i inne kwiatki, to o nich nie wiem, bo z opisanymi miejscami mam niewiele wspólnego, natomiast miejscowi je wyłapią. W sumie tego typu wpadki można nawet autorowi wybaczyć, bo biorąc się za taki projekt trudno wiedzieć wszystko o wszystkich opisywanych miejscach. Nikt nie jest omnibusem.

Podsumowując, "Miasto Archipelag" to na pewno ciekawa pozycja (kto wcześniej pisał w Polsce reportaże o społecznościach mniejszych miast?). Nie jest jednak obiecanym studium na temat wpływu reformy administracyjnej na życie ośrodków, które utraciły status wojewódzkich, lecz swobodnym zbiorem historii, wywiadów i migawek z życia Polski powiatowej, w którym autor ograniczył się do tych właśnie miast. By być rzetelnym i sprawiedliwym w ocenie, napiszę jeszcze, że sam Springer usprawiedliwia się w "Podziękowaniach", iż "Miasto Archipelag" to tylko część większego projektu wielu autorów, o ramach sięgających daleko poza dzieło, które dostajemy do ręki. Pozostaje mieć nadzieję, że tam znajdziemy obiecaną odpowiedź na pytanie, jak dziś żyje się mieszkańcom byłych miast wojewódzkich.


---
* Filip Springer, "Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast", wyd. Karakter, 2016; tekst z okładki.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2433
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Pingwinek 01.01.2017 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Miasto Archipelag" to ko... | lutek01
Masz, Lutku, rację, co do niekompletności, pobieżności zbioru. O takim Włocławku, na przykład, poczytałabym sobie więcej, chociaż opis przedstawiony w punkt. Ponadto ja też liczyłam w przypadku wymienianych miast na wykaz następstw utraty statusu województwa, a otrzymałam miszmasz. Ale nie wydał mi się mniej intrygujący.
Użytkownik: ktrya 02.01.2017 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: "Miasto Archipelag" to ko... | lutek01
Bardzo dobrze ująłeś to wrażenie niedosytu i niedopracowania, jakie lektura Springera po sobie zostawia, o czym zresztą rozmawialiśmy na ostatnim spotkaniu.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: