Dodany: 18.12.2016 13:16|Autor: atram_ent

Książka o niczym


Są takie książki, których recenzję napisać niezwykle trudno. Pierwszym problemem jest już sama próba ich streszczenia. Bo jeśli napisać tak:

Maria Holinek, kobieta w średnim wieku, podróżująca w towarzystwie swojego psa Castora, przybywa do niewielkiej mieściny Winsford w Anglii, gdzie na pół roku wynajmuje dom. Następnie stara się przeżyć każdy kolejny dzień, zaś docelowo „przeżyć swojego psa”*. Codziennie, a jest późna jesień z typową angielską pogodą, pies i jego pani chodzą na długie spacery, od czasu do czasu jeżdżą do sklepu, do kawiarenki internetowej albo do pubu na drinka (Castor niekoniecznie na drinka, ale jest wszędzie tam, gdzie Maria). Zawierają kilka znajomości i tak żyją z dnia na dzień. Pośród tych zwykłych czynności bohaterka rozpamiętuje przeszłość.

...może się okazać, że nikt po tę książkę nie sięgnie, gdyż zachęcająco to nie brzmi. Może spróbujmy inaczej:

Maria Holinek pod przybranym nazwiskiem Anderson zatrzymuje się w niewielkim angielskim miasteczku, by ukryć się po tym, jak...

...za dużo szczegółów – jeszcze kilka słów, a największy „zwrot” akcji zostanie odkryty.

W skrócie: fabuła jest gdzieś pośrodku.

To chyba najbardziej depresyjny, monotonny i mdły kryminał, jaki kiedykolwiek czytałam, jeśli w ogóle kryminał. Całość przypomina raczej powieść psychologiczną z wątkiem kryminalnym o próbie ułożenia sobie życia na nowo, próbie rozliczenia się z przeszłością, próbie zrozumienia, czemu czyjeś życie było fikcją i bezsensowną walką o... właściwie nie wiadomo co. Atmosfera jest ciężka, bohaterka (wspominałam już, że mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową?) nie budzi ani sympatii, ani antypatii. Niektóre zdarzenia czy wątki pojawiają się chyba tylko po to, by coś się działo, a może by zmylić czytelnika, odwracając na chwilę jego uwagę od jednostajności całości. Fakt, że ten tzw. zwrot akcji jest do przewidzenia, a samo zakończenie – banalne, już pomijam.

Z drugiej zaś strony nie można powiedzieć, że to źle napisana książka. Zapewne gdyby napisał ją początkujący pisarz z ubogim zakresem słownictwa i brakiem wiedzy o sztuce pisarskiej, stałaby się zupełnie nieznośna. Ratują ją jedynie umiejętności literackie Nessera, choć nie ukrywam, że miejscami robiłam „mijaki” na co dłuższych opisach wrzosowisk. Podstawowy problem dotyczył w efekcie tego, że trudno było mi się zmusić to podjęcia dalszej lektury, choć gdy już wzięłam tę powieść do ręki, strony przewracałam dość szybko.

Zapytana przez koleżankę, o czym jest tak książka, niemal bezmyślnie odpowiedziałam: „o niczym i nie, nie mam na myśli filozofa Nietzschego”...


---
* Håkan Nesser, „Żywi i umarli w Winsford”, przeł. Małgorzata Kłos, wyd. Czarna Owca, 2016, s. 9.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 800
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: