Z Rosją na rozstajnych drogach
Muszę stwierdzić, że zauważam w sobie zmiany, które doceniam. Więcej spokoju, dbałości o siebie, czułości, poczucia szczęścia na co dzień. I coraz mniej gdzieś mnie ciągnie, coraz mniej mam ochotę pędzić gdzieś.
To ostatnie mnie dziwi. Od kiedy pamiętam, miałam „parcie”. Musiałam gdzieś biec, komuś imponować, czytać, czytać więcej, czytać jeszcze więcej, więcej rozmawiać z ludźmi, więcej wszystkiego. I gdzieś w tym wszystkim zawsze była Rosja. Moja pierwsza miłość „na zawsze”. Pieprznięta na punkcie cyrylicy, rosyjskiej duszy, ich piosenek, książek, wierszy, filmów nie wyobrażałam sobie, że mogę zwolnić nawet w tym aspekcie.
Cieszy mnie, że miałam możliwość tam pomieszkać, że poznałam miłych ludzi, zobaczyłam, jak wygląda życie na co dzień – choć pewnie to moje, z perspektywy studenta i akademika, nie ma aż tak wiele wspólnego z codziennością Rosjan.
Ostatnio słucham mądrych, oczytanych ludzi i wydaje mi się, że ja wcale, po tych wszystkich latach, nie znam dobrze Rosji… wciąż za mało wiem, za mało rozumiem, za mało widziałam i za mało zwiedziłam. A motywacji już jakby mniej.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.