Dodany: 05.04.2010 12:36|Autor: Chani

Przymykając oko


Temat książki żywo mnie zainteresował – głównie dlatego po nią sięgnęłam. W obecnych czasach, kiedy w zasadzie większość z nas w taki czy inny sposób ma do czynienia ze śmiertelnymi chorobami – nowe spojrzenie, z innej perspektywy jest bardzo cenne – zarówno w odniesieniu do własnych doświadczeń, jak i ogólnie, jeżeli takowych nie posiadamy. Co więcej, osadzona wprawdzie w amerykańskich realiach, historia osnuta jednak zostaje wokół kontrowersyjnego problemu – ingerencji zewnętrznej w obszarze genów/genotypu embrionu ludzkiego oraz praw dziecka poczętego na zamówienie do decydowania o własnym ciele.

Oczywiście nie zawarłam w powyższym streszczeniu całości poruszonych w książce zagadnień, ale nie to było moim celem. Chcę uwypuklić wartość – jaką niesie dla mnie zaznajomienie się z przewodnim tematem książki. I nie to, żebym się zanadto nad nią rozpływała! :>

Czytałam już wcześniej różne pozycje opisujące mniej lub bardziej dotkliwe choroby zarówno z perspektywy chorego, jak i jego rodziny. Jedne były lepsze, inne gorsze, ale... Forma "Bez mojej zgody" nawet mi się spodobała, chociaż raził mnie bardzo brak płynności w przechodzeniu pomiędzy różnymi fragmentami. Musiałam cofać się czasem o stronę, żeby sprawdzić, czy czegoś nie pominęłam – bo takie odnosiłam wrażenie. Ale nie forma była tu najważniejsza – chociaż dawała nadzieję na ciekawe poprowadzenie fabuły.

I w zasadzie mogłabym tak prawie w samych pozytywach opisywać tę książkę (trzeba uczciwie przyznać, że nie jest to literatura wysokich lotów, ale temat ciekawy), gdyby nie... Totalnie, absolutnie i zupełnie słabe zakończenie – bardziej amerykańskie niż można by sobie to samemu wymyślić. No po prostu zwaliło mnie z nóg! Nie chciało mi się wierzyć, że dorosła kobieta mogła wymyślić coś tak prostackiego – bo już nie prostego - żeby zakończyć całkiem trzymającą się kupy książkę, która co prawda nie wzruszyła mnie do łez, ale zaciekawiła.

No ludzie! W pierwszej chwili postanowiłam udawać, że nie przeczytałam tego zakończenia, ale jak można o czymś takim zapomnieć?! Notowania książki obniżyły się w mym rankingu do bardzo niskiego poziomu. Stwierdziłam, że nie mam najmniejszej ochoty sięgać po inne książki tej autorki – chociaż kiedy opadły emocje stwierdziłam, że może wezmę jednak jakąś cienką, żeby sprawdzić, czy tam autorka tak samo spaprała zakończenie.

Podsumowując moje wynurzenia stwierdzam, że książkę zdecydowanie warto przeczytać – jeżeli interesuje nas jej temat, ale trzeba trochę przymknąć oko na formę, a kilka ostatnich kartek najlepiej wyrwać i spalić – nie zaglądając do nich, coby nie popsuć sobie ogólnego wrażenia :>.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3639
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: ani_anka 07.04.2010 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Temat książki żywo mnie z... | Chani
Zgadam się z każdym słowem. Zakończenie jest potwornie amerykańskie, nieprawdopodobne i bardzo obniża poziom całej książki.
Książkę czytało mi się dość dobrze i szybko ale miałam cały czas wrażenie, że pomimo tego, że widzimy problem oczami wielu osób, jest on tak naprawdę przedstawiony bardzo jednostronnie. Strasznie mnie też raziło to, że w rodzinie w której wydarzyło się tyle zła, rodzice postępowali wbrew wszelkim zasadom wychowawczym i swoim zaślepieniem doprowadzili do rozkładu rodziny, nagle pod koniec wszystko się jakoś układa i każdy rozumie swoje motywy postępowania. Zonk! A mogła być naprawdę świetna książka.
I jeszcze jedno: mam na koncie inną książkę tej autorki i zakończenie jest tak samo złe :(
Użytkownik: Pingwinek 25.09.2012 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadam się z każdym słowe... | ani_anka
Trudno zaprzeczyć. Zakończenie nie jest zbyt wiarygodne. Mimo to książka podobała mi się.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: