Droga do światła
Trzynastowieczna Francja. Do tej pory samodzielnie rządził Kościół katolicki. Jednakże coraz więcej zwolenników zyskują katarzy, wyznanie, które potępia chciwość, dwulicowość i rozpustę panującą wśród dostojników katolickich. Panowie Kościoła dłużej nie mogą już ignorować utraty władzy i wpływów. Decydują się więc na krucjatę przeciwko katarom. Północ przeciwko Południu Francji. Magnaci przeciwko magnatom, starcie sił politycznych. Tolerancja religijna przeciwko jednej wizji religijnej. Walka długa i niezmiernie krwawa. Płonące miasta, rzeź niewinnych, stosy dla heretyków, przerażenie i płacz. Mroczne, burzliwe czasy.
"Na surowe usta Chretiena wypłynął półuśmiech.
- Nigdy nie myślałeś, żeby wygłaszać kazania?
Dominic roześmiał się i potrząsnął głową.
- To dobre dla mężczyzn, którzy mają głębsze przekonania niż ja i większy talent. Dawanie ludziom wiary to potężna moc, ale ja jej nie ufam. Prawda jednego różni się od prawdy sąsiada"*.
Wśród katarów znajduje się na dodatek serce tajemnicy – Graal. Skarb pochodzący od Marii Magdaleny, przekazywany przez wieki z matki na córkę. Skarb życia i uzdrawiania. Skarb nie do zmierzenia, nie do ogarnięcia, niematerialny. Sercem tajemnicy jest Bridget – kolejna przedstawicielka starożytnego rodu. Zajmuje się uzdrawianiem chorych i pielęgnowaniem tajemnicy. Oraz poszukiwaniem ojca dla swojej córki, kolejnego Graala. Na jej drodze staje młody katolicki rycerz z Południa – Raoul de Montvallant. Jego fascynacja Bridget doprowadzi go do odejścia od Kościoła katolickiego i dołączenia do sił "rebelii". Siłami katolickimi dowodzi Simon de Montfort, okrutny i gwałtowny karierowicz, który dąży do zwycięstwa za każdą cenę. Staje on w niespodziewany sposób kilkukrotnie na drodze Bridget i Raula. Losy ich dzieci są również ze sobą nierozerwalnie splecione…
Historia jest, moim zdaniem, bardzo ciekawa i dobrze przemyślana. Może dlatego, że ja lubię takie społeczno-religijno-historyczne książki. Uważam, że autorka przyłożyła się do napisania tej powieści – starała się jak najdokładniej poznać realia epoki, szczegóły religijne - wydają się one wiarygodnie przedstawione. Zarzuca się (w recenzjach) tej książce, że kobiety odgrywają w społeczeństwie zbyt wielka rolę w stosunku do realiów epoki (XIII wiek!), faktycznie można się z tym zgodzić. Jednak jakoś niezbyt rzuciło mi się to w oczy, relacje międzyludzkie wydały mi się całkiem realistyczne, "gładko" zbudowane, nie odczuwałam niedoróbek. Pani Chadwick dysponuje, moim zdaniem, dobrym piórem – ciekawe postacie, dobrze skonstruowane, wiarygodny świat (oczywiście w pewnych granicach, przekonacie się sami :p), wciągająca akcja. Nawet sceny erotyczne napisane całkiem nieźle, nie "harlequinowo".
Szkoda, że musiałam czytać tę książkę aż z takimi przerwami – przez mój aktualny styl życia czytałam to 10, to 20 stron co kilka dni. Rzadko kiedy miałam okazję naprawdę "wejść" w książkę na dłużej, a szkoda, bo mam wrażenie, że mogłaby mi się podobać jeszcze bardziej.
Jeżeli szukacie przygodowo-historycznej powieści z wątkiem religijnym i miłosnym, to jest to książka dla Was :),
---
* Elizabeth Chadwick, "Córki Graala", przeł. Anna Łaskarzewska, wyd. Aurum, 2009, str. 315.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.